„Zakochałem się w lasce z portalu randkowego. Gdy wyszło, że wstawiła zdjęcie kumpeli, poczułem się jak naiwny dzieciak”
„Zupełnie niespodziewanie zatrzymałem się na profilu Natalii. Nie była jak te wszystkie pełne życia, uwielbiające podróże i ekskluzywne kolacje dziewczyny. Jej uśmiech był nieśmiały, a spojrzenie wydawało się zagubione”.
- Listy do redakcji
– Codzienność może być niesamowicie monotonna. Przynajmniej moja taka jest – mówiłem sam do siebie, patrząc na kubek parującej kawy, który każdego ranka był symbolem rozpoczynającego się dnia pracy. Jako trzydziestoletni programista miałem to szczęście, że moja praca była zarazem moją pasją. Ale poza kodami, algorytmami i wirtualną rzeczywistością, moje życie społeczne było raczej… no cóż, właściwie to nie było go wcale.
– Tomek, ty chyba potrzebujesz dziewczyny – rzucił ze śmiechem Michał, kolega z pracy, gdy znów zobaczył mnie zagłębionego w monitor.
– A co, jest jakaś aplikacja, która załatwi sprawę? – odpowiedziałem z ironią, nie odrywając wzroku od monitora.
– Jest coś lepszego, portal randkowy. Dobry teren na łowy… – Michał nie dawał za wygraną, ale w sumie… co mi szkodziło spróbować?
Mój sceptycyzm wobec życia miłosnego w sieci zaczął słabnąć
Wieczorem w domu otworzyłem laptopa i po kilku kliknięciach zacząłem tworzyć swój profil. „Tomasz, 30 lat, miłośnik górskich wędrówek i kotów” – czy to wystarczy, by ktoś zechciał mnie poznać?
Zobacz także
Na początku przeglądanie profili wydawało mi się jak przewracanie stron katalogu. Pozowane zdjęcia, krótkie opisy, zainteresowania… Wszystko zlewało się w jedną masę samotnych serc. A potem, zupełnie niespodziewanie, zatrzymałem się na profilu Natalii. Nie była jak te wszystkie „pełne życia, uwielbiające podróże i ekskluzywne kolacje” dziewczyny. Jej uśmiech był nieśmiały, a spojrzenie wydawało się zagubione między linijkami ulubionych książek, których lista zajmowała pół profilu.
To zainteresowanie nie przyszło od razu. Zaczęliśmy pisać do siebie. Najpierw krótko, potem coraz więcej, aż w końcu nasze rozmowy przekształciły się w długie sesje na czacie, które trwały do późnej nocy.
Tego wieczoru, jak każdego innego, otworzyłem portal randkowy i z niecierpliwością oczekiwałem, czy Natalia jest online. I tak właśnie było.
– Cześć, Natalia! Jak minął Twój dzień?
Czekałem na odpowiedź, obserwując migający znak, który oznaczał, że Natalia pisze. To sprawiało, że moje serce biło szybciej.
– Hej! Mój dzień był dość intensywny, ale cieszę się, że już mogę odpocząć. A Twój?
Zawsze uderzała mnie jej szczerość i to, jak potrafiła jednym zdaniem zmienić mi nastrój.
– Pracowity, jak zawsze. Ale myśli o naszej wieczornej rozmowie były światełkiem w tunelu :)
– To miło! :) Masz już plany na weekend?
– Planowałem wybrać się na krótką wycieczkę w góry. Uwielbiam górskie szlaki. A Ty?
Zawsze miałem nadzieję, że jej odpowiedź jakoś mnie zaskoczy, bo Natalia miała w sobie coś, co sprawiało, że nawet najprostsze czynności wydawały się być z nią interesujące.
– To brzmi cudownie! Chciałabym kiedyś pójść z Tobą. U mnie raczej spokojnie, planuję trochę poczytać.
Wyobrażałem ją sobie w miękkim fotelu z książką w ręku
I to wyobrażenie sprawiało, że serce biło mi jeszcze mocniej.
– Czytam teraz jedną z twoich rekomendacji. Wyspa tajemnic, naprawdę wciągająca.
Natalia miała dobry gust literacki, a ja ceniłem jej rekomendacje.
– Cieszę się, że Ci się podoba! To jedna z moich ulubionych książek.
Takie dialogi trwały godzinami, przenosząc nas przez różne tematy, od codziennych spraw, po głębokie dyskusje o marzeniach i przyszłości. Każda odpowiedź Natalii sprawiała, że czułem się bliżej niej. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek znajdzie odwagę, by zaproponować spotkanie w realnym świecie i czy będzie w stanie wyznać jej swoje rosnące uczucia.
Wymieniliśmy się telefonami i wreszcie mogłem ją usłyszeć. Miała przyjemny, ciepły głos. Czułem ekscytację, słysząc ją.
Bardzo chciałem się z nią spotkać, zobaczyć ją naprawdę, ale ona zawsze znajdowała jakąś wymówkę. „Mam dużo pracy”, „Jestem chora”, „Może innym razem”. Każde jej „nie” budziło we mnie większą determinację. Chciałem zrozumieć dlaczego tak się broni przed spotkaniem. Może to ja? Może mój wygląd? Nie byłem przystojnym, wyrzeźbionym adonisem, raczej przeciętnym facetem z sąsiedztwa.
Siedziałem w pokoju, patrząc w ekran, który po tylu miesiącach stawał się jedynym oknem na świat Natalii. Jak bardzo chciałem, by to „okno” przekształciło się w prawdziwe, a za nim stała ona – nie z pikseli, ale z krwi i kości. Mój wewnętrzny głos przekonywał mnie, że to spotkanie było dla mnie ważne jak żadne inne w życiu.
„Co, jeśli się zawiedzie? Co jeśli nie sprostam jej oczekiwaniom?” – powtarzałem sobie w kółko te same pytania. I choć nigdy nie miałem problemu z samoakceptacją, to w teraz nagle zacząłem wątpić w to, kim jestem. Chciałem dla niej być najlepszą wersją siebie, ale czy byłem gotów na to, by ona nie zaakceptowała mnie takim, jakim jestem?
Rosnąca niecierpliwość zamieniała się w podejrzenie
Czemu Natalia unika spotkania? Czyżby miała coś do ukrycia? Nie chciałem ulec paranoi, ale mój wewnętrzny detektyw był już nie do zatrzymania. Kiedy znowu usłyszałem „teraz nie jest dobry czas” poczułem, że muszę to wyjaśnić.
– Natalia, mów otwarcie, czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? – zadałem pytanie bez ogródek.
Długo czekałem na odpowiedź. W końcu nadeszła wiadomość, która wywróciła do góry nogami wszystko, co o niej myślałem. Natalia przyznała się, że zdjęcie na profilu nie było jej. To była fotka jej przyjaciółki, która namówiła ją do założenia konta w tym portalu. W profilu były prawdziwe informacje o niej, ale obraz, którym się przedstawiła, był jednym wielkim kłamstwem.
Czułem się oszukany, zraniony i wściekły. Wszystkie nasze rozmowy, zaufanie, które się budowało… Czy to wszystko była tylko grą? Odpisałem jej, że czuję się zdradzony, że zaufanie jest dla mnie fundamentem i że nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Zerwałem kontakt, blokując ją w telefonie i w portalu, i ignorując wszelkie próby dalszej komunikacji. Byłem przekonany, że podjąłem słuszną decyzję. Z każdym dniem jednak cisza, która zastąpiła nasze rozmowy, wydawała się coraz bardziej przytłaczająca. Czy naprawdę chciałem, aby to był koniec? Moje serce mówiło co innego niż rozgoryczony umysł.
Minęły tygodnie. Wciąż o niej myślałem, chociaż już nie ze złością, a z tęsknotą. Nagle w tłumie ludzi, w zatłoczonym supermarkecie, niespodziewanie uderzyłem wózkiem w kobietę stojącą przede mną.
– Przepraszam, nie zauważyłem… – zacząłem i poczułem, jak się czerwienię.
– Nic nie szkodzi, to moja wina, nagle się zatrzymałam – odpowiedziała, a moje serce zamarło. Choć nigdy wcześniej nie widziałem jej twarzy, ten głos znałem lepiej niż własne myśli.
– Natalia?!
Spojrzała na mnie zaskoczona, a w jej oczach dostrzegłem iskierkę strachu.
– Tomasz? – wydusiła. Stała przede mną, nie jako obraz z nieznanego zdjęcia, ale prawdziwa, żywa osoba.
Chwilę tkwiliśmy w niezręcznym milczeniu, aż wreszcie jakiś absurdalny refleks sprawił, że zaczęliśmy się śmiać. Śmialiśmy się z tego, jak niespodziewanie i niezręcznie doszło do naszego spotkania, śmialiśmy się z całej tej sytuacji, która wydawała się być jakimś absurdalnym żartem losu.
Wtedy zrozumiałem
Wiedziałem, że tym razem nie mogę pozwolić jej się wymknąć z mojego życia. Zaciągnąłem ją na kawę. Kiedy emocje opadły, rozmowa nabrała poważniejszego tonu. Natalia opowiedziała mi o swoich obawach, o lęku przed oceną, o tym, że zdjęcie przyjaciółki dawało jej złudne poczucie bezpieczeństwa. Że czuje się mało atrakcyjna, a w portalu randkowym, wśród tylu wypacykowanych dziewczyn czuła się po prostu zagubiona.
Ja z kolei opowiedziałem jej o swoim poczuciu zdrady, ale także o tym, że nie potrafiłem przestać o niej myśleć.
Zrozumieliśmy, że nasze uczucia, te prawdziwe, które rozwijały się podczas miesięcy rozmów, były mocniejsze niż cyfrowe fasady. To, co czuliśmy, było wartością samą w sobie i zasługiwało na szansę.
To spotkanie zmieniło wszystko. Uświadomiłem sobie, że Natalia, z którą rozmawiałem przez te wszystkie miesiące, jest tuż obok mnie – i nadal jest tą samą osobą, choć wygląda inaczej niż na zdjęciu. Moim zdaniem o wiele lepiej.
Czułem się jakbym znał ją całe życie. Nigdy z nikim nie rozmawiało mi się tak dobrze.
Musieliśmy jednak określić pewne zasady, zwłaszcza co do szczerości.
Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwe. Każde z nas miało swoją historię i swoje słabości. Musieliśmy się przed sobą otworzyć.
– Przede wszystkim musimy być szczerzy. Bez względu na wszystko – zacząłem.
– Nie chcę więcej kłamać ani ukrywać się za nieistniejącymi obrazami – jej ton był stanowczy, ale w oczach malował się strach.
– Zgoda – odparłem. – Ale musimy także nauczyć się wybaczać i akceptować nasze niedoskonałości. Nie możemy oczekiwać od siebie perfekcji.
Przyjęliśmy zasadę, że nie będziemy ukrywać swoich uczuć, niezależnie od tego, czy będą to radości, czy smutki. Po tej rozmowie oboje czuliśmy ulgę, ale i niepewność. Mieliśmy świadomość, że droga, która jest przed nami, nie będzie prosta, lecz obiecaliśmy sobie wzajemne wsparcie.
– Zobaczmy, dokąd nas to zaprowadzi – powiedziała Natalia, chwytając mnie za rękę. W jej uścisku czułem determinację, a także ciepło, którego tak bardzo mi brakowało.
Tomasz, 30 lat