„Żałuję, że zatrudniłam nianię do dziecka. Liczyłam na pomoc, a dostałam przepłakane noce i zrujnowane życie”
„Wydawało się, że jesteśmy z mężem drużyną... aż pojawiła się Justyna. Opiekunka do dziecka. Na początku myślałam, że to dobry pomysł. Pomoże mi, gdy nie dam rady. Ale potem zaczęłam coś zauważać... te spojrzenia Artura, jego dziwne zniknięcia na górze, kiedy Justyna przychodziła. Niby nic wielkiego, a jednak... nie dawało mi to spokoju”.

- Redakcja
Mam na imię Kinga, mam 35 lat. W mojej głowie od miesięcy krążą myśli, które nie dają mi spać. Czasami leżę w łóżku i patrzę w sufit, wsłuchując się w ciszę, w której słychać tylko cichy oddech mojego synka. On śpi spokojnie, a ja... ja już nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułam się spokojna.
Jestem matką, żoną, kobietą, która próbuje ogarnąć wszystko – pracę, dom, dziecko. Wieczorami, kiedy dom cichnie, czuję, jak bardzo jestem zmęczona. I jak bardzo... samotna. Nawet mając rodzinę, można być samotnym. Nie wiem, kiedy to się zaczęło – kiedy Artur przestał patrzeć na mnie tak, jak dawniej. Zawsze byliśmy zgodnym małżeństwem. Poznaliśmy się na studiach, marzyliśmy o wspólnym domu, dzieciach. Wydawało się, że jesteśmy drużyną... aż pojawiła się Justyna.
Opiekunka do dziecka. Na początku myślałam, że to dobry pomysł – ktoś, kto pomoże mi, gdy nie dam rady. Ale potem zaczęłam coś zauważać... te spojrzenia Artura, jego dziwne zniknięcia na górze, kiedy Justyna przychodziła. Niby nic wielkiego, a jednak... nie dawało mi to spokoju.
– Wiesz, Kinga, podziwiam cię, jak to wszystko ogarniasz – powiedziała mi kiedyś Anka, moja przyjaciółka, kiedy siedziałyśmy w kawiarni. – Praca, dom, dziecko... To musi być strasznie trudne.
– Czasami mam wrażenie, że już nie daję rady – westchnęłam, mieszając herbatę. – A Artur... on coraz częściej znika, unika rozmów. Nie wiem, czy ja to wszystko źle widzę, czy coś się zmieniło.
Anka patrzyła na mnie z troską, ale co ona mogła powiedzieć? Że mam się nie martwić? Że wszystko będzie dobrze? To nie takie proste. Bo kiedy widzisz, jak twój mąż śmieje się do innej kobiety, a potem nagle milknie, kiedy ty wchodzisz do pokoju, to coś w tobie pęka.
Czasami, kiedy Justyna przychodziła do nas, a Artur znikał na górze, patrzyłam na schody i myślałam: Dlaczego on tam idzie? Czy ma coś do ukrycia? Ale potem karciłam siebie, że przesadzam, że to przecież głupie myśli.
Tylko że te głupie myśli nie dawały mi spokoju.
Miałam coraz więcej wątpliwości
– Artur, powiedz mi szczerze – powiedziałam, kiedy znowu zobaczyłam go wchodzącego na górę, zaraz po tym, jak Justyna przyszła. Stałam w kuchni, trzymając w rękach mokrą ściereczkę, której nawet nie zdążyłam odłożyć. – Dlaczego zawsze, kiedy Justyna się pojawia, ty znikasz? Co tam robisz?
Artur przystanął, jakby zaskoczony moim tonem. Westchnął ciężko i odparł:
– Kinga, znowu to samo? Przesadzasz. Nie szukaj problemów tam, gdzie ich nie ma.
– Nie, Artur, nie przesadzam! – poczułam, że coś we mnie pęka. – Od dawna czuję, że coś jest nie tak. Widziałam, jak na nią patrzysz. Jak wychodzisz z pokoju, kiedy ona przychodzi. Jak milkniesz, gdy wchodzę. Myślisz, że tego nie widzę?
Próbował się uśmiechnąć, ale uśmiech nie dotarł do jego oczu. Zaczął grzebać przy telefonie, jakby chciał zmienić temat, zbyć mnie, uciszyć. Ale ja już nie chciałam milczeć.
– Wiesz, co myślę, Artur? Że wcale ci na nas nie zależy. Że ty... – głos mi zadrżał, odwróciłam wzrok, bo bałam się własnych słów – że coś cię łączy z Justyną... – urwałam, bo zabrakło mi odwagi, żeby to powiedzieć wprost.
I wtedy spojrzałam na niego. Artur zamarł. Stał jak wryty, z oczami szeroko otwartymi, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Zbladł, a jego dłonie drżały lekko.
– Powiedz mi, że to nieprawda. Powiedz, że nic się nie stało – wyszeptałam, czując, jak moje serce wali jak oszalałe.
Ale on milczał. Patrzył gdzieś w bok, na podłogę, jakby nie mógł znieść mojego spojrzenia. Nie odpowiedział. Nie zaprzeczył. Nie próbował mnie uspokoić, ani niczego wyjaśnić. Po prostu... stał.
– Dlaczego milczysz? Dlaczego nie możesz powiedzieć, że to nieprawda? – mój głos był już bardziej cichy niż zły, przepełniony żalem.
Artur wziął głęboki oddech, spuścił głowę i... wyszedł z pokoju. Zostawił mnie tam, samą, z tym ciężarem, którego nie potrafiłam udźwignąć.
Stałam bez ruchu, w dłoniach wciąż trzymałam tę mokrą ściereczkę. Czułam, jak moje serce powoli się kruszy, jak pęka coś, co przez lata budowaliśmy razem.
„Dlaczego on nie zaprzeczył?”, powtarzałam w głowie, a łzy zaczęły cicho spływać mi po policzkach.
Byłam cała roztrzęsiona
Czekałam, aż Artur wyjdzie do pracy. Czułam w sobie napięcie, które narastało z każdą minutą. Justyna przyszła jak zwykle – punktualnie, z uśmiechem, w tej swojej ulubionej bluzce z dekoltem. Zaparzyła herbatę, rozłożyła zabawki dla naszego synka, jakby wszystko było w porządku. A ja patrzyłam na nią i czułam, jak w środku wszystko mnie pali.
W końcu nie wytrzymałam. Weszłam do pokoju i stanęłam tuż przy niej.
– Justyna, muszę ci o coś zapytać – zaczęłam spokojnie, ale głos drżał mi z emocji.
– Oczywiście, proszę – odpowiedziała, lekko zaskoczona, odgarniając włosy za ucho.
Patrzyłam jej prosto w oczy, nie odwracając wzroku.
– Powiedz mi szczerze... Czy coś było między tobą a Arturem?
Jej twarz momentalnie zbladła. Opuściła wzrok, zaczęła nerwowo bawić się pierścionkiem na palcu. Nie powiedziała nic, a ta cisza była dla mnie gorsza niż jakiekolwiek słowa.
– Justyna? – ponagliłam, tym razem ostrzejszym tonem. – Odpowiedz. Czy coś was łączy?
– Ja... nie wiem, o co pani chodzi – wymamrotała, ale jej głos był cichy, jakby bała się, że wypowie coś, czego nie powinna.
– Nie wiesz? – parsknęłam, czując, jak zalewa mnie fala złości. – To może ci powiem. Mój mąż wychodzi na górę zawsze wtedy, kiedy ty jesteś. Spędzacie razem czas, kiedy mnie nie ma. Co mam o tym myśleć? – głos mi się łamał, ręce miałam zaciśnięte w pięści.
Justyna patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzyła, że wypowiadam te słowa na głos.
– Pani Kingo... To nie tak... – wyszeptała Justyna, a jej głos drżał.
– Więc jak?! – wykrzyknęłam. – Powiedz mi, jak to jest?!
Justyna spuściła głowę, jakby chciała się zapaść pod ziemię. Byłam cała roztrzęsiona i nie mogłam się uspokoić. Wiedziałam, że przesadziłam, więc ucięłam temat. Wciąż miałam nadzieję, że to wszystko tylko mi się wydaje. Nadal nie miałam przecież dowodu, że do czegoś między nimi doszło.
Prawda wyszła na jaw
Tamtego dnia wróciłam z pracy wcześniej niż zwykle. Kierowało mną niejasne, złe przeczucie. Przepełniał mnie niepokój. To, co zobaczyłam, było jak cios prosto w serce.
Stanęłam w progu salonu. Na kanapie – Justyna siedziała tuż przy Arturze, zbyt blisko, zbyt swobodnie. Jej dłoń spoczywała na jego ramieniu, a ich twarze były tak blisko, że prawie stykali się nosami. Nie zauważyli mnie. Patrzyłam, jak Artur pochyla się jeszcze bardziej... i wtedy ich usta złączyły się w pocałunku.
Mój oddech zamarł. Stałam bez ruchu, czując, jak nogi uginają się pode mną.
– Co wy robicie?! – mój głos wyrwał się z piersi głośniej, niż chciałam.
Podskoczyli jak oparzeni. Justyna odskoczyła od Artura, jakby dotknęła rozgrzanego pieca. Jej twarz była czerwona, oczy rozszerzone ze strachu. Artur zbladł, wstał gwałtownie, ale słowa utknęły mu w gardle.
– Kinga... to nie tak... – wyjąkał.
– Nie tak?! – mój głos drżał. – To powiedz mi, jak jest!
Justyna stała z opuszczoną głową, jej ręce nerwowo ściskały rąbek bluzki.
Nie czekałam na odpowiedzi. Nie chciałam słuchać głupich tłumaczeń. Wybiegłam z salonu, zabierając tylko kurtkę i klucze. Drzwi za mną trzasnęły głośno, a w uszach dźwięczało mi jedno pytanie: Jak on mógł mi to zrobić?
Nie chciałam jej więcej widzieć
Następnego dnia wróciłam do domu z duszą na ramieniu. W głowie wciąż widziałam ich razem na kanapie, ich twarze, ten pocałunek.
Kiedy weszłam do domu, Justyna siedziała przy stole, skulona, z dłońmi zaciśniętymi na kubku herbaty. Jej oczy były czerwone, zapuchnięte od płaczu. Artura nie było – chyba wyszedł, żeby uniknąć rozmowy.
– Pani Kingo... – zaczęła cicho, podnosząc na mnie wzrok. Głos jej drżał. – Chciałabym pani coś powiedzieć.
Usiadłam naprzeciwko niej, patrząc chłodno, choć w środku wszystko mnie paliło.
– To się stało raz – wyznała, spuszczając głowę. – Tylko raz, tamtego wieczoru, kiedy wróciła pani późno. Zostaliśmy sami. Rozmawialiśmy... o pani, o dziecku. Artur powiedział, że czuje się zmęczony, zagubiony, że pani nie ma dla niego czasu... A potem...
Głos jej się załamał, a łzy zaczęły cicho spływać po jej policzkach.
– To był moment, naprawdę. Przysięgam, że tego nie planowałam. On... on pocałował mnie pierwszy. Ja... nie powinnam była, wiem.
Słuchałam jej i czułam, jak moje serce bije coraz mocniej.
– Nie powinnaś była – powtórzyłam cicho, głosem zimnym jak lód.
– Bardzo tego żałuję... – szeptała. – To był błąd, wielki błąd.
Patrzyłam na nią, na jej skruszoną twarz, na drżące dłonie, i czułam... pustkę. Nic więcej.
– Spakuj się, Justyna. Nie chcę cię więcej widzieć w tym domu.
Podniosła głowę, chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała. Cicho wstała, jakby bała się, że jej głos mnie jeszcze bardziej zrani. Zebrała swoje rzeczy i wyszła, zostawiając za sobą ciężką ciszę.
Zostałam sama w pustym salonie. Spojrzałam na kanapę, na miejsce, gdzie wczoraj siedzieli razem. Zamknęłam oczy, ale ten obraz wciąż był przede mną.
A potem... dopiero wtedy przyszły łzy.
Nie umiałam mu wybaczyć
Wieczorem, kiedy Justyna już dawno odeszła, a dom na chwilę ucichł, Artur wrócił. Stałam przy oknie, patrząc na ciemniejące niebo, kiedy usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Odwróciłam się powoli.
Artur wszedł do salonu, jakby stąpał po cienkim lodzie. Jego twarz była blada, spojrzenie zmęczone, a w oczach miał coś, czego wcześniej nie widziałam – wstyd i żal.
– Kinga... – zaczął cicho, jakby bał się mojego gniewu. – Musimy porozmawiać.
– Chyba raczej ty musisz mówić, a ja słuchać – odpowiedziałam spokojnie, ale w moim głosie brzmiała gorycz, której nie dało się ukryć.
Usiadł na brzegu kanapy, tej samej, na której dzień wcześniej całował Justynę. Spojrzałam na niego z chłodem, czekając, aż się odezwie.
– To był błąd – powiedział, a głos mu zadrżał. – Głupi, niewytłumaczalny błąd. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Kinga, ja cię kocham. Kocham naszą rodzinę.
– Naprawdę? – uniosłam brew. – Tak się teraz nazywa całowanie innej kobiety w naszym salonie? "Błąd"?
Zamilkł. Wbił wzrok w podłogę, a jego dłonie nerwowo ściskały koc na kolanach.
– Kinga, proszę, ja tego nie chciałem... To się po prostu stało... – mówił cicho, jakby słowa same z niego wypadały.
– Nie chciałeś? – powtórzyłam. – To było silniejsze od ciebie? Naprawdę? A ja? A nasze dziecko? O tym wtedy nie myślałeś?
Artur zamilkł. Oddychał ciężko, jakby coś go dusiło.
– Kinga... – wyszeptał, a jego głos się załamał. – Wiem, że cię zawiodłem. Rozumiem, jeśli nie będziesz chciała ze mną być. Ale ja... ja chcę to naprawić. Proszę cię.
Patrzyłam na niego długo, jakby po raz pierwszy w życiu go widziała. Ten człowiek siedzący przede mną nie był już moim mężem – był kimś obcym, kogo nie znałam.
– Artur, nie wiem, czy da się to naprawić. Nie wiem, czy potrafię jeszcze ci zaufać. – Mój głos był cichy, zmęczony. – Nie jesteś już moim mężem. Nie jesteś już ojcem mojego dziecka, na którego mogę patrzeć z dumą.
Wstałam i odeszłam do sypialni, zostawiając go samego w salonie.
Musiałam to zakończyć
Siedziałam w salonie, wpatrzona w nasze zdjęcie ślubne. Palce przesuwały się po szklanej ramce, a w głowie krążyło tylko jedno pytanie: Dlaczego? Jak to się stało, że człowiek, z którym planowałam się zestarzeć, stał się dla mnie obcy?
Czułam się pusta. Jakby ktoś wyrwał ze mnie serce i zostawił dziurę, która nigdy się nie zapełni. Z jednej strony chciałam uwierzyć, że to był tylko "błąd", że można to naprawić, ale z drugiej... czy da się zbudować coś od nowa, kiedy fundamenty są zniszczone?
Artur siedział w drugim pokoju. Cisza między nami była jak mur, przez który nie potrafiliśmy się przebić. Oboje wiedzieliśmy, że coś się skończyło.
Nie potrafię z nim już być. Nie chcę, by nasze dziecko dorastało w domu, w którym zaufanie leży w gruzach.
Kinga, 35 lat
Czytaj także:
- „Wiedziałam, że mąż mnie oszukuje, ale to, co odkryłam w jego telefonie, przerosło moje najgorsze koszmary”
- „Oddałam przyjaciółce ostatnie oszczędności, gdy straciła pracę. Później odkryłam, na co poszły moje pieniądze. Ta zdrada kosztowała więcej”
- „Mąż romansował z moją przyjaciółką. Zamiast się złościć, zaproponowałam układ. Po 5 latach żyjemy w sposób, który szokuje wszystkich”