„Zamarłam, gdy go zobaczyłam na ślubie. Nie da się całkiem pogrzebać miłości, jej duchy będą cię straszyć do śmierci”
„To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To nie były motyle w brzuchu, ani całonocne rozmowy. To była decyzja. Że chcę być bezpieczna. Że już nie będę czekać, aż ktoś roztrzaska mi serce. Bo Paweł zrobił to już skutecznie. Miałam wtedy 19 lat. On był starszy o 5. Zakochałam się jak idiotka”.

- Redakcja
Za dwa dni wychodzę za mąż. Wszyscy mi gratulują – bo Michał to dobry facet. Spokojny, czuły, stabilny. Taki, co potrafi ugotować rosół, nie ucieknie na widok żelazka i sam przypomina o wizycie u lekarza. Kiedy opowiadam o nim koleżankom, kręcą głowami z zazdrością, że takich mężczyzn już nie ma. Może faktycznie nie ma. Albo tylko ja miałam takie szczęście. Tylko... czasem budzę się w środku nocy i nie mogę złapać tchu.
Kiedy Michał pojawił się w moim życiu, byłam w rozsypce. Miałam za sobą poronienie, toksyczny związek i długi, które wciąż spłacam. Byłam kłębkiem nerwów, która szukała tylko jednego – świętego spokoju. I Michał właśnie taki był. Uporządkowany. Otwarty. Zdeterminowany, żeby się o mnie zatroszczyć. A ja nauczyłam się przy nim znowu oddychać. Pokazał mi, że życie nie musi być dramatem. Że można rozmawiać, milczeć, śmiać się bez powodu i nie czuć nieustannego lęku, że za chwilę wszystko runie. Ale to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. To nie były motyle w brzuchu, ani całonocne rozmowy. To była decyzja. Że chcę być bezpieczna. Że już nie chcę czekać, aż ktoś znowu roztrzaska mi serce. Bo tamten chłopak, Paweł, zrobił to już wystarczająco skutecznie.
Miałam wtedy dziewiętnaście lat. On był starszy o pięć lat. Zakochałam się jak idiotka. Wydawało mi się, że nic innego nie ma znaczenia. On grał w jakimś zespole, miał prawo jazdy i spojrzenie, które rozkładało mnie na łopatki. A potem nagle zniknął. Wyjechał za granicę. Nawet się nie pożegnał. Długo jeszcze czekałam, że się odezwie. Potem przestałam. I dorosłam. A przynajmniej tak mi się wydawało. Do teraz. Bo teraz, kiedy mam już suknię ślubną, podpisaną umowę na salę i listę gości, nagle znów mam problem ze złapaniem tego cholernego oddechu.
Nagle zobaczyłam go w tłumie
Wszystko było tak, jak zaplanowaliśmy. Michał lekko ściskał moją dłoń, kiedy staliśmy przed ołtarzem. Ksiądz mówił swoje, a ja powtarzałam słowa przysięgi, czując jak palce Michała drżą z emocji. Patrzył na mnie z miłością, której nie potrafiłam podważyć. Wiedziałam, że oddaje mi całe swoje serce. Tylko moje nie było w tym momencie tam, gdzie powinno.
Spojrzałam w stronę gości. Chciałam odnaleźć wzrokiem moją mamę, zobaczyć jej wzruszoną twarz, może nawet łzy, którymi zawsze reaguje na każdą podniosłą chwilę. Zamiast niej, kilka rzędów dalej, zobaczyłam mężczyznę, który nie powinien się tam znaleźć. Przez sekundę myślałam, że to ktoś podobny. Szybkie mignięcie znajomych rysów. Ale kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zamarłam. To był Paweł!
Siedział spokojnie, jakby jego obecność nie była niczym dziwnym. Jakby jego spojrzenie nie rozsadziło mnie od środka. Uśmiechnął się lekko. Ten sam uśmiech, który kiedyś doprowadzał mnie do szaleństwa. Był starszy, miał krótsze włosy i siwe pasma na skroniach. Ale oczy te same. W środku poczułam niepokój, który wbił się we mnie jak igła. Tłum ludzi, muzyka, przysięga, a ja miałam wrażenie, że wszystko stanęło. Patrzyłam na Pawła i w jednej chwili zapomniałam, co się wokół dzieje. Michał lekko ścisnął moją dłoń, chyba nieświadomy, że właśnie zobaczyłam ducha z przeszłości. Gdy skończyła się ceremonia, Michał przedstawił mi go jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
– Aga, to Paweł. Mój brat cioteczny. Przyjechał z Niemiec. Nie widzieliśmy się jakieś piętnaście lat.
Wiedziałam, że Michał miał kuzyna, ale zawsze mówił o nim krótko, bez wchodzenia w szczegóły. Nie spodziewałam się, że to właśnie ten Paweł. Ten sam, który kiedyś zostawił mnie bez słowa.
– Nie wierzę, że to ty. I że naprawdę wychodzisz za mojego brata – powiedział, patrząc na mnie z takim zdziwieniem, jakby próbował zrozumieć, jak to się stało.
Zabrakło mi słów. Michał coś mówił, śmiał się, cieszył. Ja tylko stałam i czułam, że serce bije mi o wiele za szybko.
Chciałam spokoju, dostałam ogień
Z trudem uśmiechałam się do ludzi. Życzenia, zdjęcia, toasty, to wszystko działo się obok mnie. Michał był szczęśliwy, przytulał mnie, ściskał dłonie gości, zagadywał ciotki. Ja byłam z nim, ale czułam się jak aktorka w przedstawieniu, którego nie rozumiem. Cały czas czułam na sobie wzrok Pawła. Próbowałam go unikać, odwracałam głowę, przemieszczałam się między ludźmi, ale on był wszędzie. Jakby wrósł w ten dzień, który miał należeć tylko do mnie i Michała. Ola, moja druhna, złapała mnie za rękę, kiedy wyszłam na chwilę na zewnątrz. Oparłam się o ścianę i próbowałam zaczerpnąć powietrza.
– Aga, co się dzieje? Jesteś blada jak ściana. A on nie spuszcza z ciebie wzroku. Kim on jest?
– Nikt ważny – odpowiedziałam zbyt szybko, ale Ola już wiedziała, że kłamię.
– Aga! Mów mi prawdę. Jesteśmy razem od liceum, nie oszukasz mnie.
Milczałam chwilę. Znała mnie na wylot, więc nie było sensu udawać.
– To Paweł – powiedziałam cicho. – Ten Paweł. Moja pierwsza miłość. Ten, który wyjechał, zanim zdążyłam zrozumieć, co się między nami wydarzyło.
Ola spojrzała na mnie bez słowa. A potem westchnęła.
– I co teraz? – zapytała.
– Nie wiem. Nie wiedziałam, że to brat cioteczny Michała. Nikt mi tego nie powiedział. Przysięgam, nie miałam pojęcia.
– A chcesz coś z tym zrobić?
Pokręciłam głową, ale nie byłam pewna, czy mówię prawdę.
– Nie psuj sobie życia przez sentymenty – powiedziała cicho. – Michał cię kocha. On tu jest. Nie zostawił cię. Paweł już raz to zrobił.
Chciałam, żeby jej słowa mnie otrzeźwiły. Chciałam wrócić na salę i zatańczyć pierwszy taniec z Michałem bez tego gorąca pod skórą. Ale nie potrafiłam. Po chwili pojawił się Paweł. Uśmiechnął się do Oli, która szybko się oddaliła, zostawiając nas samych.
– Myślałem, że śnię. Jak cię zobaczyłem w tej sukni... – zaczął, ale przerwałam mu.
– Paweł, nie teraz. To mój ślub.
– Właśnie dlatego teraz. Nie uciekaj. Po prostu powiedz mi, czy zapomniałaś?
Stałam w milczeniu. Słowa grzęzły mi w gardle. W końcu wydukałam:
– Nie wiem, czy to możliwe.
Patrzyliśmy na siebie długo. I wtedy dotarło do mnie, że to nie był tylko cień przeszłości. To uczucie było we mnie cały czas. Przykryte warstwami rozsądku, planów, dorosłości.
Nie wszystko można pogrzebać
Wróciłam na salę, zanim Michał zaczął mnie szukać. Zatańczyliśmy razem. Goście bili brawo, a ja uśmiechałam się szeroko, choć czułam, jak twarz mi drętwieje. Wszystko robiłam automatycznie. Przytulałam się do Michała, powtarzałam, że jestem szczęśliwa, że to nasz dzień. On wierzył. A ja w każdej sekundzie czułam, że coś pęka, tylko nie wiedziałam jeszcze co.
Wieczorem, kiedy większość gości była już po kilku drinkach i zabawa zaczęła się rozkręcać, wyszłam na chwilę do bocznej salki, gdzie zostawiono torty i pudełka z prezentami. Chciałam pobyć sama. Przez przypadek usłyszałam rozmowę. Ktoś rozmawiał przez telefon. Wychyliłam się i zobaczyłam matkę Michała, moją świeżo upieczoną teściową. Stała bokiem, nie widziała mnie.
– Nie komplikuj. On cię nie potrzebuje. I Aga też nie. Spóźniłeś się o piętnaście lat – powiedziała do słuchawki spokojnym, chłodnym tonem. – Nie niszcz tego, co zbudował. Nie teraz.
Zamarłam. Wiedziałam, do kogo mówi. Wiedziałam, że to nie była przypadkowa rozmowa.
– To nie było celowe. Ale teraz nie potrafię się wycofać – dało się słyszeć wyraźnie męski głos z głośnika. Niski, rozpoznawalny.
Nie słuchałam dalej. Wróciłam do głównej sali, jakby nic się nie stało. Ale coś we mnie się zmieniło. Później Paweł sam mnie znalazł. Na korytarzu, kiedy szłam do garderoby poprawić makijaż. Zatrzymał mnie delikatnie, jakby się bał, że ucieknę.
– Przysięga, którą właśnie złożyłaś, jest ważna. Ale serce to nie dokument. Czy nadal mnie kochasz?
Nie patrzyłam na niego. Patrzyłam na czubki swoich butów, próbując przypomnieć sobie, jak się oddycha.
– Nie mam prawa nic czuć. Ale... czuję – powiedziałam.
Spojrzał na mnie, jakby chciał zapamiętać każdą linię mojej twarzy.
– W takim razie będę tu. Nie zniknę już. Nie tym razem.
Wróciłam na salę. Michał tańczył z ciocią z Łodzi. Gdy mnie zauważył, uśmiechnął się do mnie. A ja uśodwzajemniłam uśmiech, udając, że wszystko jest w porządku.
Nasze dłonie się spotkały
Noc po weselu była duszna. Michał zasnął szybko, zmęczony emocjami i alkoholem. Ja tylko leżałam i patrzyłam w sufit. W głowie przewijały mi się obrazy: Paweł pod szkołą z gitarą, nasz pierwszy pocałunek w kinie, jego ręka na mojej dłoni w pociągu na wycieczce... Miałam wtedy dziewiętnaście lat i byłam przekonana, że wszystko jeszcze przed nami. Nie powiedział, że to koniec. Po prostu zniknął. Wstałam i wyszłam z pokoju. Szłam bez celu, aż trafiłam na taras za salą. Paweł siedział na schodku. Jakby czekał.
– Wiedziałem, że wyjdziesz – powiedział cicho.
Usiadłam obok niego. Przez dłuższą chwilę nie mówiliśmy nic.
– Nie zniknę drugi raz. Ale nie chcę też cię krzywdzić – dodał.
– Już mnie skrzywdziłeś. I znów to robisz. Bo teraz wiem, że nigdy nie przestałam… – powiedziałam, zanim zdążyłam się zatrzymać.
Nie skończyłam zdania. Nasze dłonie się spotkały. Przez chwilę nikt się nie ruszał. Potem wstałam i odeszłam bez słowa.
Nie umiałam dłużej udawać
Rano Michał przyglądał mi się dłużej niż zwykle. W jego oczach była troska, ale też coś, czego wcześniej nie widziałam. Podejrzenia.
– Dobrze spałaś? – zapytał niby mimochodem, poprawiając mankiet koszuli.
– Tak – skłamałam i od razu pożałowałam. Przecież znał mnie zbyt dobrze.
Nie powiedział nic. Po chwili dodał spokojnie:
– Wiem, że coś się zmieniło. Ale nie mam pojęcia co. Czy zrobiłem coś źle?
Przysiadłam na łóżku i przez moment nie byłam pewna, czy powinnam to mówić. Ale nie umiałam dłużej już udawać.
– Nie wiem, czy umiem być tą, którą chciałam być dla ciebie – powiedziałam, patrząc w podłogę.
Zamilkł. Kiedy wreszcie się odezwał, jego głos był cichy, ale nie drżał.
– Czyli to jednak on? Czułem, że coś było między wami, bo jak tylko go zobaczyłaś... I on patrzył na ciebie takim wzrokiem... Ale nie chciałem w to wierzyć...
Nie zaprzeczyłam. Stał jeszcze chwilę, jakby czekał na coś, ale nie doczekał się. Wziął marynarkę i wyszedł. Zostałam sama. Z suknią, którą jeszcze wczoraj wszyscy podziwiali.
Nie wiem, co będzie dalej
Siedziałam przy oknie i patrzyłam na park. Przed chwilą przeszła ulewa. Na liściach błyszczały krople wody, wszystko wydawało się świeższe, ale nie ja. Miałam na sobie zwykłą bluzkę i rozczochrane włosy. Nikt by nie powiedział, że wczoraj byłam panną młodą. Nie potrafiłam zebrać myśli. W głowie miałam pustkę i ciężar jednocześnie. Paweł napisał wiadomość. Krótką. „Jeśli będziesz chciała pogadać, jestem”. Michał nie odzywał się wcale. Tylko zostawił obrączkę na szafce przy łóżku. Moją zostawiłam w łazience, obok szczoteczki.
Myślałam o tym, co się stało. O tym, co zrobiłam. A może czego nie zrobiłam. Bo nie podjęłam żadnej decyzji. Tylko pozwoliłam, żeby wszystko zaczęło się sypać. Czy można być uczciwym wobec dwóch ludzi, których się zraniło, a przy tym nie zniszczyć siebie? Nie znałam odpowiedzi. Wyszłam z mieszkania i poszłam do parku. Słońce wychodziło zza chmur. Na ławkach siedzieli ludzie z kawą, z psami, z książkami. Ja tylko szłam. Wyszłam za mąż. A jednocześnie zostawiłam swoje serce w przeszłości. Nie wiem, czy będę mogła jeszcze po nie wrócić.
Aga, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Na urlopie w Maladze Alejandro sprawił, że znowu uwierzyłam w miłość. Nasze uczucie jednak odleciało wraz z samolotem”
- „Wścibska sąsiadka tak mieszała w naszej wiosce, że nawet proboszcz się zbuntował. Trafił w końcu swój na swego”
- „Kupiłam wnukom kurtki na jesień, a synowa warczała na mnie, że marnuję kasę. Nie chcę, by dzieci chodziły w łachmanach