„Zamiast pomagać przy wnukach, teściowa prowadza się z młodym kochankiem. Ja tonę w pieluchach, a ona opala się na Bali”
„Czułam, jak coś we mnie się buntuje. Jak mogła mnie tak zostawić? Przecież rodzina powinna być najważniejsza. Czy nie powinna czuć odpowiedzialności za nas, skoro zawsze byliśmy tak blisko? Wpatrywałam się w jej spokojną twarz i nie rozumiałam”.

- Redakcja
Mam dwójkę dzieci, pracę na pełen etat i niekończącą się listę obowiązków, która każdego dnia przytłacza mnie coraz bardziej. Moje życie to wieczna walka z budzikiem, korkami, rozlanym mlekiem, krzykami, rachunkami i znowu budzikiem.
Potrzebowałam pomocy
Jeszcze zanim otworzę oczy, wiem, że jestem spóźniona. Syn wrzeszczy, bo nie chce iść do przedszkola, córka płacze przy zmianie pieluchy, a ja desperacko próbuję wypić choć łyk zimnej kawy. Potem pędzę do pracy, udaję, że wszystko mam pod kontrolą, wracam do domu, robię zakupy, obiad, lekcje, kąpiel, usypianie i zapadam się w kanapę bez sił. Zasypiam w ubraniu.
Czasami marzę, żeby choć na chwilę ktoś mnie odciążył. Żeby ktoś przyszedł, powiedział: „Kasiu, ja to dziś ogarnę, odpocznij sobie”. Tę nadzieję pokładałam w mojej teściowej. Jeszcze kilka lat temu nie było rzeczy, której by dla nas nie zrobiła. Pomagała z dziećmi, gotowała, opowiadała bajki, była nieoceniona. Byłam jej wdzięczna jak nikt. Wspominam tamte czasy z rozrzewnieniem.
Teraz siedziałam naprzeciw niej przy kuchennym stole i próbowałam poukładać sobie w głowie wszystko, co chciałam jej powiedzieć. Czułam, jak w żołądku zbiera mi się twarda kula niepokoju.
– Basiu… – zaczęłam niepewnie, zerkając na nią spod oka. – Wiesz, jak bardzo cię wszyscy potrzebujemy. Ja już naprawdę nie daję rady. Praca, dom, dzieci… Może mogłabyś trochę pomóc?
Spojrzała na mnie spokojnie. Wyglądała, jakby zaraz miała wyjść na spacer po parku, nie jak kobieta gotowa wejść w chaos mojego codziennego życia.
– Kasiu – powiedziała miękko, ale z wyraźną stanowczością w głosie. – Ja cię bardzo kocham. Kocham też moje wnuki. Ale ja już nie mogę być dla was na każde zawołanie. Chcę teraz żyć dla siebie.
Odmówiła mi
Patrzyłam na nią, jakby ktoś właśnie podciął mi nogi. Żyć dla siebie? A co ze mną? Czy moje życie już się skończyło? Czy nie zasłużyłam na pomoc, na chwilę oddechu?
– Przez całe życie byłam dla innych. Najpierw dla moich rodziców, potem dla twojego męża i dla was. Teraz chcę wybrać siebie. Chcę podróżować, spełniać marzenia. Mam jeszcze czas, mam siłę. I nie chcę go zmarnować.
Czułam, jak coś we mnie się buntuje. Jak mogła mnie tak zostawić? Przecież rodzina powinna być najważniejsza. Czy nie powinna czuć odpowiedzialności za nas, skoro zawsze byliśmy tak blisko? Wpatrywałam się w jej spokojną twarz i nie rozumiałam. Nie rozumiałam niczego.
– Ale my naprawdę cię potrzebujemy… – wyszeptałam, czując, jak głos mi drży.
Uśmiechnęła się smutno.
– Wiem, Kasiu. Ale ja potrzebuję siebie.
W środku wrzało mi ze złości i rozczarowania. Chciałam rzucić czymś, krzyknąć, wykrzyczeć jej w twarz, że jest samolubna, że nie tak miało być. Ale zamiast tego siedziałam w ciszy, a wewnętrzny głos powtarzał mi jak mantrę: jak mogła mnie zostawić?
Nie dawałam rady
Wieczorem, kiedy dzieci w końcu zasnęły, usiadłam na kanapie obok Marka. Oparłam głowę o dłoń i spojrzałam na niego z wyrzutem.
– Muszę ci coś powiedzieć. Twoja mama… – zaczęłam.
– Wiem, rozmawiałem z nią – przerwał mi szybko. – Mama chce mieć teraz trochę życia dla siebie. Może ma rację?
Popatrzyłam na niego, jakby właśnie powiedział, że ziemia jest płaska.
– Marek, ty naprawdę nic nie rozumiesz! – syknęłam. – Ja tu tonę, a ty mówisz, że ma rację?
– Ona całe życie poświęcała się dla innych – próbował tłumaczyć.
– A ja co? Ja też całe życie poświęcam dla innych! – podniosłam głos. – Myślisz, że to łatwe? Praca, dzieci, dom? Ja już nie daję rady!
Poczułam, jak wzbiera we mnie gniew. Byłam sama nawet przy własnym mężu. W tamtej chwili przysięgłam sobie, że nie będę czekać na niczyją pomoc. Poradzę sobie sama. Choćby nie wiem jak bardzo bolało.
Nie rozumiałam jej
Kilka dni później, z telefonem w ręce, bezmyślnie przeglądałam media społecznościowe. Zatrzymałam się nagle, serce ścisnęło mi się w gardle. Moja teściowa, na Bali. Uśmiechnięta, opalona, w lekkiej sukience, z drinkiem w ręku. Obok niej przystojny, o wiele młodszy mężczyzna obejmował ją w pasie. Opis pod zdjęciem: „Nowy rozdział życia”.
Zadzwoniłam do Magdy, mojej przyjaciółki. Musiałam z kimś o tym porozmawiać.
– Widziałam zdjęcia twojej teściowej! – wykrzyknęła od razu Magda. – Wygląda na to, że ma świetny czas…
– Świetny czas… – powtórzyłam, czując, jak gardło ściska mi się jeszcze mocniej. – A ja tonę w obowiązkach. Dla niej ważniejsze są palmy i romanse niż własne wnuki.
Magda milczała, a ja czułam, jak we mnie wszystko pęka. Smutek, żal, zazdrość. Patrzyłam na te uśmiechnięte zdjęcia i nie mogłam pojąć, jak mogła tak łatwo zostawić nas, zostawić mnie. Zacisnęłam usta, próbując opanować złość. W środku we mnie coś krzyczało, a jednocześnie pojawił się cień zrozumienia. Przecież ja też kiedyś mogę poczuć to samo.
Siedziałam na balkonie, patrząc na budzące się powoli do życia miasto. W środku czułam pustkę i cichy ból. Próbowałam zrozumieć to wszystko, poukładać w sobie na nowo.
Miała własne życie
Teściowa miała prawo do szczęścia. Miała prawo wybrać siebie. A jednak bolało mnie to bardziej, niż byłam gotowa przyznać. W mojej głowie wciąż przewijały się obrazy z przeszłości: jej pomocne dłonie, ciepłe słowa, obecność. Teraz zostałam sama. Musiałam pogodzić się z tym, że rzeczy się zmieniają, że role w rodzinie też się zmieniają.
Patrzyłam na śpiące dzieci i zastanawiałam się, ile ja jeszcze będę w stanie z siebie dać, zanim sama zapragnę wolności. Czy ktoś wtedy mnie zrozumie? Czy ktoś wybaczy?
Wiedziałam, że muszę nauczyć się radzić sobie bez niej. Wiedziałam też, że to pogodzenie się nie przyjdzie łatwo. Byłam zmuszona przyjąć do siebie gorzką prawdę: każdy ma prawo do własnych wyborów, nawet jeśli ranią one innych. I nawet jeśli ja tego wciąż nie potrafiłam w pełni zaakceptować.
Katarzyna, 35 lat
Czytaj także:
- „Film z majówki miał być pamiątką na zawsze. Zdębiałam, gdy zobaczyłam, co się nagrało zamiast ogniska i kiełbasek”
- „Zepsułam rodzinnego grilla, bo miałam dość przytyków teściowej. Zrobiłam z siebie pośmiewisko, ale warto było”
- „Ukrywałam przed dziećmi, że mam pustą lodówkę. Nie chciałam ich kasy i litości, ale wszystko wyszło na jaw”