Reklama

Ostatnio zacząłem zauważać, że moja starsza mama ma jakieś nowe, nietypowe zwyczaje. Taka myśl przyszła mi do głowy, gdy byłem u niej z wizytą parę dni temu. Rozmawialiśmy w salonie, na dworze zapadał zmrok, więc mama włączyła lampę.

Reklama

To wciąga bardziej niż serial

– Mamo, nie zasłaniasz okien? – zapytałem zaskoczony. – Przecież każdy nas widzi jak na talerzu… – mój palec powędrował w stronę wieżowca, który górował zaledwie kilkadziesiąt metrów od jej mieszkania.

– I co z tego? – mama niedbale wzruszyła ramionami. – Oni widzą mnie, ja widzę ich. Mnie to nie razi.

– Ale mnie owszem! – zareagowałem stanowczo i ruszyłem ku drzwiom prowadzącym na balkon, by je zasłonić.

– Popatrz! Jest u siebie! – zanim zdążyłem to zrobić, mama z radością zaczęła wpatrywać się w jedno z okien naprzeciwko.

Zobacz także

– O kim mówisz mamo? – odruchowo skierowałem wzrok w tę samą stronę.

– Ach, taka młodziutka panienka. Mam wrażenie, że pracuje jako pielęgniarka na dyżury, bo nieregularnie przebywa w mieszkaniu. Poza tym dość często suszy na balkonie jakieś białe ciuszki, wyglądają mi na szpitalne uniformy. – Mama przez moment głęboko się zadumała, a następnie dorzuciła. – Gdybyś tylko widział, jaki ład panuje w jej szafie! Nie da się tego opisać! Wszystkie rzeczy perfekcyjnie ułożone na regałach. Posegregowane odcieniami!

– Odwiedziłaś ją? – nie kryłem zaskoczenia. – Wy się znacie?

– Coś ty! Po prostu widać wszystko jak otwiera garderobę.

– I nie jest ci głupio tak się gapić? – poczułem irytację.

– Niby dlaczego? W końcu to ona nie zasłania okien! – matka znów wzruszyła ramionami. – Widocznie jej to nie przeszkadza – dodała, niejako się usprawiedliwiając.

Kiedy bezwiednie gapiłem się na biurowiec po drugiej stronie ulicy, pomyślałem, że to ciekawsze niż serial w telewizji. Zaskakujące, ale w zdecydowanej większości okien nie było ani rolet, ani firanek. Setki jasnych prostokątów, setki żywotów ludzkich, a każdy z nich niczym oddzielna opowieść…

Powinienem wpadać do niej częściej

W jednym mieszkaniu ktoś przygotowuje wieczorny posiłek. A dwie kondygnacje nad nimi ktoś ogląda TV. Obok jakiś gość macka laskę, a ona udaje, że się opiera… Chyba nie zamierzają tego zrobić przy niezasłoniętej firanie?! A kto wie, może jednak…

– Wciąga, co nie? – usłyszałem głos mamy, który przywrócił mnie do rzeczywistości. – Dla mnie to ciekawsze niż niejeden tasiemiec.

– Oj mamo, co ty gadasz! – krępowałem się przyznać jej rację. I czułem się niezręcznie, że dostrzegła moje zainteresowanie.

– Wiesz, synku, kiedy dożyjesz moich lat, wtedy zrozumiesz, że nieraz przyjemniej jest żyć życiem innych ludzi niż swoim własnym. Bo co takiego ciekawego może mnie jeszcze spotkać?

– Nie opowiadaj bzdur – objąłem ją czule.

Mama miała już osiemdziesiąt lat i z wiekiem stawała się coraz drobniejsza i wątła. To naprawdę wzruszające, przytulać ją.

„Muszę wpadać do niej częściej, może wtedy nie czułaby się taka znudzona” – przeszło mi przez myśl. Ale to nie takie proste – obowiązki zawodowe, dom, praca… Mieszkanie mamy nie zawsze było po drodze, niestety.

Tymczasem moja mama ewidentnie zaczęła uważać mnie za kompana w obserwowaniu innych, gdyż od czasu do czasu dzwoniła do mnie i donosiła mi o nowinkach z życia mieszkańców naprzeciwko. Zwłaszcza tamta pielęgniarka wyjątkowo ją zafascynowała. Dzięki temu usłyszałem, że nasza wspólna znajoma, której właściwie nie znamy, związała się z kimś nowym.

Miała nosa, że szykuje się jakaś katastrofa

– Wiesz co, on mi jakoś nie leży. Strasznie nerwowy facet – skomentowała mama.

– Serio? Przez okno to widać? – zdziwiłem się nie na żarty.

– No jasne! Macha rękami jak oszalały, zupełnie jakby zamiast łap miał śmigła od helikoptera! – podsumowała.

Jakiś czas temu, gdy zawiozłem auto do mechanika na rutynowy serwis, niespodziewanie zadzwoniła do mnie roztrzęsiona matka.

– Synku, mam złe przeczucia! – niemalże wykrzyczała do słuchawki.

– O co chodzi? – zupełnie nie miałem pojęcia, o czym mówi.

– O moją pielęgniarkę!

– Co się stało? – nadal nic nie rozumiałem.

Ten facet ją maltretuje! – wyjaśniła podniesionym głosem mama i od razu doprecyzowała, nie dając mi dojść do słowa. – Jej nowy partner stosuje wobec niej przemoc!

– A skąd to możesz wiedzieć? – przed oczami stanęła mi scena z obściskującą się parą, którą niedawno widziałem. Gdyby ktoś na to patrzył z boku, też pewnie by pomyślał, że się biją.

– Po prostu wiem! Od razu czułam, że to jakiś łobuz! – matka coraz bardziej się nakręcała. – Musisz tu zaraz przyjechać! Powinniśmy coś zrobić!

– Mamo, przecież to nie moja dzielnica! Poza tym mam dzisiaj wolne, a samochód stoi w serwisie! – próbowałem się jakoś wykręcić. Mama wiedziała, że mam dobrych znajomych w służbach porządkowych.

– W takim razie skontaktuj się ze swoimi kompanami z posterunku! Jeżeli ty ich poprosisz, zjawią się tu w mgnieniu oka – przekonywała.

– W porządku, tak zrobię… – powiedziałem, aby ją uspokoić i już chciałem się rozłączyć, kiedy nagle wykrzyczała:

– Nie masz pojęcia, jaki jest numer lokalu! 56! – dodała pospiesznie.

„Nawet to wie. Niewiarygodne!” – przeszło mi przez myśl. Rzecz jasna w ogóle nie planowałem wydzwaniać do kumpli. Co miałbym im powiedzieć? Że moja matka podgląda sąsiadów i wydaje jej się, że dzieje się u nich coś niedobrego?

Coś mnie jednak nurtowało

Być może to intuicja? Wiedziałem, że dzięki pozornie błahym wskazówkom od przeciętnych obywateli niejeden czyn karalny został udaremniony. Ostatecznie więc chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do znajomego dyżurnego. Streściłem mu pokrótce całą historię. „Najwyżej ośmieszę się” – przeszło mi przez głowę. Dokładnie godzinę później zadzwoniła moja mama, tym razem wprost szalejąc z radości.

– Kochanie, jestem ci taka wdzięczna! Skuli go i zabrali! – zaświergotała.

– A co z tą dziewczyną? – zaciekawiłem się.

– No chyba nic jej nie jest, karetki nie wzywali. Ale jak chcesz, to mogę ją mieć na oku – oznajmiła tajemniczo moja rodzicielka.

– W porządku, obserwuj ją – przystałem na to.

Później znajomi zrelacjonowali mi, że temu facetowi pielęgniarki postawiono poważne zarzuty. Zaatakował ją, a poza tym był poszukiwany w związku z paroma oszustwami i wymuszeniami. Spędzi trochę czasu w więzieniu.

Mama od tamtego czasu chodzi z wysoko podniesioną głową. Przestrzegłem ją, tylko aby nikomu nie wspominała o swoim bohaterskim wyczynie, ponieważ tacy ludzie mają kumpli, którzy będą chcieli się zemścić. Ale jej chyba na całe szczęście pasuje to, że jest anonimowym strażnikiem na osiedlu.

Reklama

Kamil, 50 lat

Reklama
Reklama
Reklama