Reklama

Nigdy nie wyobrażałam sobie życia bez babci Heleny. Była dla mnie kimś więcej niż tylko seniorką rodu – była sercem tej rodziny. Jej mieszkanie pachniało zawsze ciastem i lawendą, a szuflady skrywały setki wspomnień. Lubiła opowiadać o dawnych czasach, ale zawsze zgrabnie omijała pewne tematy. Po jej śmierci poczułam się, jakby ktoś wyrwał ze mnie korzenie. Myślałam, że najtrudniejszy będzie pogrzeb. Myliłam się. Bo prawdziwe trzęsienie ziemi miało dopiero nadejść. Wszystko zaczęło się od jednego spotkania u notariusza.

Reklama

Ostatnia wola babci

Sala notarialna była duszna i zbyt mała, jak na ilość emocji, które ze sobą przynieśliśmy. Siedziałam między mamą a ciocią Zofią, czując napięcie narastające z każdą minutą. Mama miała zaciśnięte usta, ciotka ocierała oczy chusteczką, choć płakała już wcześniej – teraz wyglądała raczej na zdenerwowaną niż zasmuconą.

– Proszę o chwilę cierpliwości – powiedział notariusz, rozkładając papiery na biurku. Starszy, łysiejący mężczyzna w garniturze, który sprawiał wrażenie znudzonego życiem. Nie miał pojęcia, że za chwilę wstrząśnie naszym światem.

– Testament pani Heleny N. został sporządzony pół roku temu – zaczął notariusz, przesuwając wzrokiem po papierach. – W testamencie czytamy...

Wstrzymałam oddech.

– …że cały swój majątek: dom przy ulicy Lipowej, oszczędności zgromadzone na koncie oraz wszelką biżuterię i pamiątki rodzinne, zapisuje pani Klarze M., zamieszkałej w Hamburgu, Niemcy.

Zapanowała cisza. Martwa, ciężka. A potem…

– Co?! – wykrzyknęła mama, podrywając się z krzesła. – Jaka Klara?!

– Przecież to musi być jakaś pomyłka! – zawyła Zofia. – Mama nigdy nie wspominała o żadnej Niemce!

– To chyba jakiś żart – powiedziałam cicho, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.

Notariusz odchrząknął. – Reszta majątku, drobne przedmioty i pamiątki, zostają rozdzielone między córki oraz wnuczkę…

Niech pan powie, że to pomyłka. Proszę! – Mama krzyczała, jakby chciała zagłuszyć rzeczywistość.

Ja tylko patrzyłam. I czułam, że nic nie rozumiem.

Napisałam do niej wiadomość

Nie mogłam przestać myśleć o tym imieniu: Klara. Powtarzałam je w głowie, próbując dopasować do twarzy, do historii, do jakiegokolwiek wspomnienia. Nic. Pustka. Mama i ciocia przez kilka dni wałkowały temat, snuły teorie – o oszustwie, o demencji, o fałszerstwie. Ale ja czułam, że to coś więcej. Babcia nie była naiwna. Musiał być jakiś powód.

Usiadłam przed komputerem. Wpisałam jej imię i nazwisko. Znalazłam profil na Facebooku – kobieta około sześćdziesiątki, siwe włosy spięte w kok, na zdjęciu z jakąś starszą kobietą. Zdjęcie w starym stylu, jakby z lat osiemdziesiątych. Napisałam do niej wiadomość: „Dzień dobry, nazywam się Natalia. Moja babcia, Helena, zapisała pani swój majątek. Chciałabym się spotkać i porozmawiać.”

Nie spałam tej nocy.

Klara odpisała rano. „Oczywiście. Też chciałam się z panią skontaktować. Jestem w Polsce. Czy możemy spotkać się jutro?”

Spotkałyśmy się w kawiarni niedaleko rynku. Usiadła przede mną cicho, z delikatnym uśmiechem. Pachniała lawendą. Zrobiło mi się słabo.

– Dziękuję, że się pani odezwała – powiedziała spokojnie. – To dla mnie też szok.

– Znała pani moją babcię? – zapytałam sucho.

– Wiedziałam, że była moją matką biologiczną. Ale nie znałam jej. Dopiero po śmierci moich rodziców adopcyjnych... znalazłam dokumenty. Wszystko wskazywało na pani babcię. I... wysłała mi list. Krótki. Napisała, że żałuje.

Zamrugałam, zaskoczona.

– Jaki list?

– Pokażę go. Ale nie teraz. Chciałam tylko wiedzieć… czy pani mnie nienawidzi?

Spojrzałam na nią długo.

– Nie wiem.

Usłyszałam rozmowę ciotki i mamy

Było już po dwudziestej, kiedy wróciłam do domu. Mama siedziała w kuchni, z kubkiem herbaty, zapatrzona w okno. Bez słowa zdjęłam buty, powiesiłam płaszcz i ruszyłam po cichu w stronę schodów.

Kiedy mijałam pokój babci, drzwi były uchylone. Usłyszałam głosy. Cichy, nerwowy szept. Zatrzymałam się i przylgnęłam do framugi.

– ...ona już wie – mówiła ciocia Zofia.

– Co wie? – szepnęła mama.

– Że nasza mama miała dziecko. Wtedy, jak zniknęła na dwa miesiące. Pamiętasz?

– Myślałam, że była chora… Mama mówiła, że musiała wyjechać do sanatorium.

To nie było sanatorium. To był dom samotnej matki. Ja to wtedy podsłuchałam, jak kłócili się z dziadkiem.

– I nic nie powiedziałaś?

– Bałam się. Miałam dwanaście lat.

Zrobiło mi się gorąco. Weszłam bez pukania.

– A mnie nie przyszło wam do głowy powiedzieć, że mogę mieć ciotkę, o której istnieniu nie wiedział nikt?

Zamarły. Mama zbladła.

– Natalia… My nie wiedziałyśmy na pewno. To były tylko domysły. Mama nigdy nie potwierdziła…

– Więc zamiast szukać odpowiedzi, wolicie żyć w wygodnym kłamstwie?

– To nie tak! – zawołała Zofia.

To dokładnie tak – rzuciłam. – Nie znałam jej wcale. Znałam tylko to, co chciała pokazać.

W środku znajdował się dziennik

Babcia zawsze mówiła, żeby nie grzebać w starej komodzie w sypialni. Zwłaszcza w tej jednej, głębokiej szufladzie. Nigdy nie pytałam dlaczego. Po prostu szanowałam jej granice. Ale teraz... teraz potrzebowałam odpowiedzi.

Otworzyłam szufladę z wahaniem. W środku leżało kilka oprawionych zdjęć, stare okulary i pudełko po czekoladkach. Niepozorne, lekko zakurzone. Podniosłam wieczko. W środku znajdował się dziennik.

Skórzana okładka, zniszczona na rogach. Przewróciłam pierwszą stronę. Małe, pochyłe pismo.

„Lipiec 1973. Nie wiem, czy kiedykolwiek odważę się to komuś pokazać. Ale muszę to zapisać”.

Siedziałam na podłodze, czytając kolejne strony, które coraz bardziej ściskały mnie w środku.

„Zakochałam się w chłopaku, który nie pasował do naszej rodziny. Starszy, zły na świat. Wiedział, jak mówić, żeby mnie przekonać. A potem... wszystko działo się za szybko. Kiedy powiedziałam rodzicom, że jestem w ciąży, ojciec uderzył pięścią w stół. Kazał mi zniknąć. Wysłał mnie do ośrodka.”

Dali mi ją tylko na chwilę. Pamiętam jej małe palce, jak ściskała mój palec. Chciałam uciec. Uciec z nią. Ale nie miałam jak. Zabrali ją. I już nigdy jej nie zobaczyłam.”

Zamknęłam oczy. Moja babcia. Kobieta, którą podziwiałam za siłę i moralność. A teraz... widziałam w niej zranioną dziewczynę, zepchniętą do milczenia przez rodzinny wstyd.

Spojrzałam na okładkę dziennika i wyszeptałam:

– Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Ale znałam odpowiedź. Bała się, że ją osądzimy. Że ją znienawidzimy.

Zamiast tego... ona sama nienawidziła siebie przez pięćdziesiąt lat.

Nowa ciocia

Spotkałyśmy się ponownie tydzień później. Tym razem zaprosiłam ją do siebie. Klara przyszła punktualnie, ubrana skromnie, z delikatnym uśmiechem na twarzy i torbą pełną starych zdjęć. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w ciszy – dwie kobiety, które łączyła krew, ale dzieliło całe życie.

Usiadłyśmy przy stole. Klara wyjęła pierwsze zdjęcie – jako dziecko, może czteroletnia, z dwoma uśmiechniętymi dorosłymi.

– To moi rodzice. Przyszywani – powiedziała cicho. – Byli dobrzy. Kochali mnie. Ale wiedziałam, że coś jest nie tak. Zawsze czułam, że nie jestem ich.

Przesunęła zdjęcie w moją stronę, potem kolejne. Klara w szkolnym mundurku. Klara jako nastolatka. Klara na studiach. Wreszcie zdjęcie sprzed kilku lat – kobieta trzymająca list w dłoni.

– To wtedy dostałam wiadomość. Helena napisała do mnie. „Jeśli kiedyś mnie odnajdziesz, wiedz, że nie zapomniałam” – zacytowała. – Nic więcej. Ale to wystarczyło, bym wiedziała, że to prawda.

Milczałam przez długą chwilę, a potem powiedziałam:

– Znalazłam jej dziennik. Opisała wszystko. Że cię chciała. Że nie miała wyboru.

Klara pokiwała głową, a w oczach zebrały się jej łzy.

– Czasem sobie wyobrażam, jakby to było, gdyby mnie nie oddała. Może bym ją kochała. Może ja i wy... – przerwała i uśmiechnęła się przez łzy – byłybyśmy prawdziwą rodziną?

– Nie wiem, Klaro. Ale może... jeszcze nie jest za późno.

Złapała mnie za rękę.

I pierwszy raz poczułam, że to nie koniec. Że coś dopiero się zaczyna.

Pożegnałyśmy babcię razem

Pogrzeb babci odbył się trzy tygodnie później. Tym razem był inny – nie tylko przez obecność Klary. Inny, bo wszyscy staliśmy tam z bagażem nowej wiedzy. Już nie patrzyliśmy na Helenę jak na nieskazitelny filar rodziny. Ale ja czułam się z tym… lepiej. Prawda, nawet najtrudniejsza, przynosiła mi ulgę.

Klara stała kilka kroków za nami. Sama, bez żadnych krewnych. Mama ledwo skinęła jej głową, ciocia Zofia udawała, że jej nie widzi. Ale ja podeszłam. Stanęłyśmy obok siebie. Nie musiałyśmy nic mówić.

Po ceremonii wszyscy rozeszli się szybko. Tylko ja i Klara zostałyśmy przy grobie trochę dłużej. Spojrzałam na nazwisko na nagrobku – i dopiero teraz poczułam, że ją naprawdę tracę. Ale jednocześnie coś odzyskuję.

– Co teraz zrobisz? – spytałam cicho.

– Jeszcze nie wiem. Zostało tyle do poukładania… w głowie, w sercu.

– Może chcesz przyjść do nas na obiad? – zaproponowałam niepewnie.

Klara spojrzała na mnie z wdzięcznością.

– Myślisz, że twoja mama...

– Nie wiem – przerwałam. – Ale wiem, że ja tego chcę.

W domu, kiedy zamykałam drzwi za sobą, spojrzałam na stary portret babci wiszący nad komodą. Jej oczy były takie jak moje. Jak Klary. Może nie znałam jej tak dobrze, jak myślałam. Ale teraz przynajmniej znam całą prawdę.

Natalia, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama