„Zamiast wpatrywać się w tabelki, zgłębiałem dekolt koleżanki z biura. Szybko się przekonałem, że łakomstwo nie popłaca”
„Zuzanna przyszła na kolację spóźniona, ale wyglądała tak, jakby to jej wszyscy oczekiwali. Miała na sobie sukienkę, która przyciągała wzrok. Zajęła miejsce naprzeciw mnie i uniosła kieliszek w moją stronę z delikatnym uśmiechem”.
Nigdy nie byłem jednym z tych, którzy żyją wyłącznie pracą. Ale w korporacyjnym świecie wciąga cię wir, nawet jeśli starasz się trzymać dystans. Miałem ambicje – kto by nie miał? W końcu po to są awanse, prawda? Chciałem pokazać, że jestem warty więcej niż tylko tabelki w Excelu i wysyłanie raportów.
Chciałem się wykazać
Zuzanna była jednym z tych zjawisk, które pojawiają się w biurze i zmieniają dynamikę całego zespołu. Obserwowałem ją na zebraniach, jak jednym zdaniem potrafiła wywrócić każdy pomysł do góry nogami. Dla jednych była zagadką, dla innych – wyzwaniem.
Gdy szef wezwał mnie na rozmowę o delegacji do Krakowa, poczułem, że to moja szansa. To miała być okazja, by zdobyć to upragnione miejsce na szczycie. Jednak najciekawsze było to, że na liście uczestników znalazła się też Zuzanna. Nigdy wcześniej nie miałem okazji z nią rozmawiać – w pracy zawsze trzymała dystans. Teraz czułem, że może to być coś więcej niż tylko zawodowy wyjazd.
Pierwszy wieczór delegacji miał być spokojny – kolacja w restauracji, kilka służbowych uwag wymienionych między uczestnikami i na tym koniec. Tak przynajmniej zakładałem, wsiadając do pociągu. Ale rzeczywistość lubi wywracać plany do góry nogami.
Wszystkich oczarowała
Zuzanna przyszła na kolację spóźniona, ale wyglądała tak, jakby to jej wszyscy oczekiwali. Miała na sobie sukienkę, która przyciągała wzrok. Zajęła miejsce naprzeciw mnie i uniosła kieliszek w moją stronę z delikatnym uśmiechem.
– Witajcie w Krakowie – powiedziała, jakby była gospodarzem.
Wieczór zaczynał się formalnie, rozmowy krążyły wokół projektów i raportów. Ale im więcej kieliszków wina, tym bardziej atmosfera zaczęła się rozluźniać. Zuzanna jednak nie zmieniała tonu – jej uwagi były celne, a sposób, w jaki patrzyła na rozmówców, sprawiał, że każdy chciał wypaść przed nią lepiej.
W pewnym momencie, gdy dyskusja przy stole wygasła, odwróciła się do mnie:
– Michał, prawda? Nie mieliśmy jeszcze okazji dłużej porozmawiać. Zawsze taki milczący, czy tylko w pracy?
Zaskoczyła mnie. Poczułem, jak wszyscy na chwilę kierują wzrok w naszą stronę.
– Może po prostu czekam na odpowiedni moment – odpowiedziałem, próbując brzmieć swobodnie.
– Czasami moment trzeba stworzyć – odparła z uśmiechem, który mógł oznaczać wszystko.
Wahałem się
Wieczór powoli dobiegał końca, ale zanim wyszedłem, poczułem, jak ktoś delikatnie dotyka mojego ramienia. To była ona.
– Nie sądziłem, że kiedykolwiek uda nam się porozmawiać poza pracą – powiedziałem.
– Czasami delegacje to jedyna okazja, żeby poznać kogoś naprawdę – odparła, patrząc mi prosto w oczy.
Zamarłem. Czy to był flirt, czy po prostu jej naturalny sposób bycia? Nie miałem pojęcia. Ale jedna myśl nie dawała mi spokoju – Zuzanna nie mówiła niczego przypadkiem.
Nie wiem, czy to wino, czy po prostu jej obecność, ale czułem się jak na krawędzi. Zuzanna jakby specjalnie stwarzała okazję, żebyśmy zostali sami. Po kolacji reszta zespołu rozeszła się szybko – niektórzy do pokoi, inni „na spacer”. Tylko Zuzanna nie wyglądała, jakby zamierzała wracać.
– Może jeszcze jeden drink? – zapytała.
Zawahałem się. W głowie miałem tysiące myśli – że to może nieodpowiednie, że powinienem wracać, że ta sytuacja prowadzi w nieznane. Ale kiedy patrzyła na mnie, wątpliwości zniknęły.
– Czemu nie – odpowiedziałem, starając się, żeby mój głos brzmiał pewnie.
Flirtowała ze mną
Znaleźliśmy mały bar w hotelowym lobby. Zuzanna zamówiła whisky na lodzie, a ja, trochę nie wiedząc, co robię, poprosiłem o to samo. Przez chwilę po prostu siedzieliśmy w milczeniu, ale to nie było niezręczne. Wręcz przeciwnie – miało w sobie coś niemal intymnego.
– Co cię motywuje? – zapytała nagle.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
– Chyba to samo, co każdego: rozwój, poczucie, że robię coś ważnego. A ciebie?
– Hm… – zawahała się. – Lubię wygrywać. Ale nie wiesz, co tak naprawdę popycha ludzi do przodu, dopóki nie zobaczysz, na co są gotowi. Wiesz, o czym mówię?
– W teorii, tak. A w praktyce? – zapytałem, unosząc brwi.
Zuzanna uśmiechnęła się lekko.
– W praktyce to wygląda różnie. Niektórzy są gotowi ryzykować, inni uciekają, zanim cokolwiek się zacznie.
– A ja? Gdzie byś mnie umieściła? – zapytałem, zanim zdążyłem to przemyśleć.
– Tego właśnie próbuję się dowiedzieć – odpowiedziała, odstawiając kieliszek.
Uwiodła mnie
Zapadła cisza, ale między nami wisiało coś elektryzującego. Czułem, jak narasta napięcie, jakby rozmowa była tylko pretekstem do czegoś więcej. Wtedy spojrzała na mnie i powiedziała:
– Mam wrażenie, że się boisz.
– Boję się? Czego? – zapytałem.
– Zaryzykować. Ale to nie twoja wina – dodała, pochylając się nieco w moją stronę. – Większość ludzi się boi.
Nie odpowiedziałem. Może dlatego, że nie wiedziałem, co powiedzieć, a może dlatego, że czułem, że Zuzanna mówi coś, co dotyka mnie bardziej, niż bym chciał przyznać.
– Chodźmy – powiedziała nagle, wstając.
– Dokąd?
– Do mojego pokoju. Mam coś, co chciałam ci pokazać. Spokojnie, to tylko raporty – dodała z półuśmiechem, który mógł oznaczać wszystko.
Zatrzymałem się na moment. To była ta chwila, kiedy powinienem się wycofać. Powiedzieć coś w stylu: „Może jutro?”. Ale zamiast tego poczułem, że wstaję i ruszam za nią.
– Tylko na chwilę – powiedziałem, bardziej do siebie niż do niej.
Nie wiedziałem, co się dzieje
Pokój Zuzanny był większy niż mój – z balkonem i widokiem na rozświetlony Kraków. Poczułem, że moja pewność siebie gdzieś uleciała.
– Napijesz się wody? – zapytała.
– Jasne – odpowiedziałem. Czułem się jak w pułapce, ale jednocześnie nie chciałem z niej wyjść.
– Czasami wydajesz się być taki przewidywalny. Ale coś mi mówi, że wcale taki nie jesteś.
– Nie wiem, czy powinienem się z tego cieszyć – odpowiedziałem, próbując brzmieć żartobliwie.
– Powinieneś – powiedziała, podchodząc bliżej. Jej głos był cichy, a spojrzenie znowu wbiło się we mnie. – Bo ja nie lubię przewidywalnych ludzi.
W tej chwili poczułem, że wszystko wokół zniknęło – byłem tylko ja i ona. A napięcie było tak gęste, że można było je kroić nożem.
Obudziłem się w półmroku. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, gdzie jestem. Pokój Zuzanny. Leżałem na kanapie, a obok stała butelka wody i pusta szklanka. Co się właściwie wydarzyło?
Próbowałem uporządkować myśli, gdy usłyszałem ciche kroki. Drzwi otworzyły się powoli. Stał w nich Marek – jej mąż. Elegancki, z telefonem w ręku. Jego spojrzenie było lodowate.
– Wygląda na to, że mieliście udany wieczór – powiedział spokojnie, ale w jego głosie słychać było groźbę.
– Co ty tutaj robisz?! – wyrwało mi się. Czułem, jak fala gorąca uderza mi do głowy.
To był szantaż
Zuzanna wyszła z łazienki, zupełnie spokojna. Wciąż w tej samej sukience, z chłodnym uśmiechem.
– Przykro mi, Michał – powiedziała. – Ale życie bywa… skomplikowane.
Marek podniósł telefon, pokazując ekran. Zrozumiałem – wszystko było nagrane. Nie mogłem uwierzyć, że dałem się tak wciągnąć.
– Dlaczego? Co wam zrobiłem? – zapytałem, patrząc to na Zuzannę, to na Marka. Czułem, jak zalewa mnie fala gniewu i upokorzenia.
Marek usiadł na fotelu, jakby sytuacja była dla niego codziennością. Obracał telefon w dłoniach z irytującym spokojem.
– Nie chodzi o ciebie – odparł. – Chodzi o układ. I o to, żebyś wiedział, gdzie jest twoje miejsce.
– Ten awans, o który tak bardzo ci chodzi, nie jest dla ciebie – dodała Zuzanna. – Ale musieliśmy się upewnić, że to zrozumiesz. A film… cóż, to tylko narzędzie.
Wpatrywałem się w nich oszołomiony. Próbowałem coś powiedzieć, ale słowa więzły mi w gardle.
– Jesteście chorzy – wyrzuciłem w końcu. – Nie możecie…
– Możemy wszystko – przerwał Marek. – Zastanów się. Wracasz z tej delegacji, odpuszczasz walkę o awans i zapominasz, co się tutaj wydarzyło. Inaczej… – uniósł telefon.
Nie miałem wyjścia
Wróciłem do swojego pokoju w hotelu, ale nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Jak mogłem być tak naiwny? Próbowałem sobie przypomnieć każdą rozmowę z Zuzanną. Wszystko wyglądało teraz inaczej – jej spojrzenia, uwagi, nawet ten pierwszy drink. Każdy gest był elementem starannie zaplanowanej gry.
Czułem, że to, co się stało, zrujnuje mnie, jeśli nie znajdę sposobu, by się z tego wydostać. Ale co mogłem zrobić? Oskarżyć ich? Przecież nie miałem dowodów. Marek miał za to nagranie – wystarczyło jedno kliknięcie, by wszystko rozeszło się po firmie. Skandal zabiłby nie tylko moje szanse na awans, ale i całą karierę. Zamiast satysfakcji z delegacji, czułem jedynie wstyd i gniew – na siebie, na Zuzannę, na Marka.
Usiadłem na łóżku i wziąłem głęboki oddech. Przede mną były dwie opcje: wycofać się, tak jak chcieli, albo znaleźć sposób, żeby ich powstrzymać. Nie wiedziałem jeszcze jak, ale jedno było pewne – nie pozwolę im mnie zniszczyć.
Michał, 39 lat