Reklama

Kiedy przyszedł ten list, nie spodziewałam się niczego nadzwyczajnego. Siedziałam przy kuchennym stole w mojej ciasnej kawalerce, popijając zimną kawę. W końcu jednak sięgnęłam po kopertę. Gdy otworzyłam list, zamarłam. Spadek... gospodarstwo na wsi po dziadku. Czułam, jak coś we mnie topnieje. Zawsze mówił, że to moje miejsce, ale wtedy, jako dziecko, tylko się śmiałam. Teraz, w wieku 26 lat, trzymałam w dłoniach prawo do czegoś, czego nigdy nie planowałam.

Reklama

Wyjrzałam przez okno, patrząc na miejskie bloki, a w głowie krążyły wspomnienia: letnie poranki na trawie, zapach świeżo koszonej trawy, dziadek śmiejący się nad świeżo obrabianymi grządkami. Po chwili zrozumiałam – muszę tam pojechać. Nie miałam pojęcia o rolnictwie, ale dziadek zawsze powtarzał, że ziemia daje siłę.

Kilka tygodni później stałam już na podjeździe dziadkowego domu. Uśmiechnęłam się przez łzy. Był stary, ale wciąż miał ten sam zapach... Bezpieczeństwa.

Początki na wsi były trudne

Pierwsze dni były chaotyczne. Każdy poranek zaczynał się o świcie, kiedy dźwięk koguta wyrywał mnie z niespokojnego snu. Ziemia wymagała natychmiastowej opieki, a ja, zagubiona, próbowałam nadążyć za wszystkim, co zostawił po sobie dziadek. Stare maszyny, zapuszczone pola, zardzewiałe narzędzia – to wszystko przytłaczało mnie na każdym kroku. Nigdy wcześniej nie trzymałam w ręku wideł, a teraz miałam kierować gospodarstwem.

Pewnego dnia, próbując naprawić starą pompę wodną, która odmawiała współpracy, usłyszałam kroki za sobą. Odwróciłam się gwałtownie, i zobaczyłam mężczyznę w roboczym kombinezonie, z zaciekawionym uśmiechem na twarzy.

Zobacz także

– Masz problemy z tą starą pompą? – zapytał.

Był wysoki, z mocno zarysowaną szczęką i spojrzeniem, które wydawało się przebijać na wylot. Miał coś w sobie, co od razu wzbudziło we mnie mieszankę niepewności i fascynacji.

– Próbuję ją naprawić, ale… Chyba nie idzie mi najlepiej – przyznałam nieco zmieszana, wycierając spocone dłonie o spodnie. – Ty pewnie wiesz, jak to zrobić?

– Możliwe. Jestem Szymon, sąsiad – wyciągnął dłoń. – Mieszkam po drugiej stronie lasu. Widzę, że masz tu trochę roboty, ale spokojnie, z czasem się nauczysz.

– Nina – uścisnęłam jego dłoń, czując ciepło, które przeszło przez moje palce – nie wiem, czy „z czasem” to dobry plan, bo wygląda na to, że te maszyny już nie chcą ze mną współpracować.

Szymon przyglądał się mi z wyraźnym rozbawieniem.

– Masz szczęście, że trafiłaś na mnie. Pomogę ci z tym wszystkim, jeśli chcesz. Ale musisz nauczyć się od podstaw. Gospodarstwo to nie zajęcie na jeden dzień – powiedział z lekkim uśmiechem, który rozjaśnił jego twarz.

Mimo początkowej dumy i pragnienia, by udowodnić, że mogę poradzić sobie sama, wiedziałam, że potrzebuję pomocy. Zgodziłam się, choć w duchu czułam dziwną mieszankę ulgi i niepokoju.

Szymon był nie tylko praktyczny, ale też cierpliwy. Pokazywał mi, jak obsługiwać maszyny, jak dbać o ziemię, a ja chłonęłam każdą jego wskazówkę. Mimo że relacja na początku opierała się na pracy, z czasem rozmowy zaczynały dotyczyć innych tematów – życia, marzeń, miejsc, w których chcielibyśmy być. Zauważyłam, że jego obecność stawała się dla mnie coraz ważniejsza.

Szukałam jego bliskości

Z każdym dniem czułam, że moje życie zmienia się nie tylko przez pracę na roli. Szymon zaczął być częścią mojej codzienności, nie tylko jako sąsiad, ale jako ktoś, kto przywracał mi spokój, którego wcześniej brakowało. Coraz częściej, po całym dniu pracy zostawał na dłużej, a potem siedzieliśmy przy stole, pijąc herbatę i rozmawiając o wszystkim – od drobnych spraw związanych z gospodarstwem po marzenia, o których nigdy nie mówiłam nikomu.

Pewnego popołudnia, kiedy Szymon pomagał mi przy naprawie traktora, poczułam, że coś wisi w powietrzu. On milczał, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ma coś na myśli, czego nie chciał powiedzieć wprost. Gdy skończyliśmy, opadliśmy na trawę, patrząc na zachodzące słońce.

Dlaczego mi pomagasz? – zapytałam nagle, czując, że muszę zrozumieć jego motywy. – Nie jesteś przecież moim pracownikiem, a poświęcasz mi tyle czasu.

Przez chwilę milczał, a ja wpatrywałam się w jego profil, próbując odczytać, co kryje się za tym spokojnym wyrazem twarzy. W końcu odezwał się cicho:

– Może dlatego, że lubię patrzeć, jak się rozwijasz. Jak walczysz z przeciwnościami. A może po prostu dlatego, że lubię być przy tobie – spojrzał na mnie z półuśmiechem, jakby badał moją reakcję.

Serce zabiło mi mocniej, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać.

– Czyli co, znalazłeś sobie rozrywkę w postaci „ratowania dziewczyny z miasta”? – zażartowałam, choć wewnętrznie czułam, jak narasta we mnie coś więcej.

Podniósł brwi, ale jego uśmiech nie zniknął.

– Może i tak. Ale nie narzekasz, prawda?

Zrobiło mi się ciepło, ale nie od upału dnia. Nasze spojrzenia się spotkały i poczułam ten dziwny, subtelny moment, w którym coś zaczyna się zmieniać. Nasze relacje przestawały być czysto zawodowe, a zaczynały nabierać innego wymiaru – delikatnej bliskości, której bałam się nazwać.

Kilka dni później spotkałam się z Michaliną w kawiarni w miasteczku. Była moją przyjaciółką od lat, choć nasze drogi zawodowe się rozeszły, zawsze mogłam na nią liczyć.

– No dobra, powiedz mi w końcu, co się dzieje między tobą a tym Szymonem? – zapytała bez ogródek, przerywając naszą rozmowę o pracy na wsi. Michalina zawsze potrafiła czytać ze mnie jak z otwartej księgi.

– Nic – uśmiechnęłam się nerwowo, mieszając kawę. – On tylko pomaga mi na gospodarstwie, naprawdę. Bez niego nie dałabym sobie rady.

Michalina uniosła brew, popijając swoją kawę.

Nie wygląda mi to na bezinteresowną pomoc. Spędzacie razem mnóstwo czasu. Powiedz mi, czujesz coś do niego?

Zawahałam się, a Michalina od razu to zauważyła. Sama nie byłam pewna, co powinnam czuć. Szymon był dla mnie ważny, ale bałam się to przyznać, nawet przed sobą.

Faktycznie, nie był bezinteresowny

Kilka tygodni po rozmowie z Michaliną życie na wsi zaczęło powoli nabierać pewnej rutyny. Szymon nadal pomagał mi w gospodarstwie, a ja stopniowo zaczynałam odnajdywać się w tej roli. Czułam, że gospodarstwo stało się moim domem, choć wciąż miałam wiele do nauczenia. Bliskość z Szymonem stawała się coraz bardziej namacalna – czasem łapałam się na tym, że patrzyłam na niego dłużej, niż powinnam, a jego obecność przy moim boku zaczynała być naturalna i... potrzebna.

Pewnego deszczowego popołudnia, kiedy porządkowałam starą szopę dziadka, wpadłam na pudło pełne papierów. Myślałam, że to kolejne rachunki albo stare dokumenty, ale w środku znalazłam coś, co przykuło moją uwagę – koperta z listami i umowami. Przewracałam kolejne strony, aż trafiłam na nazwisko, które sprawiło, że serce mi stanęło. Szymon.

Szybko przebiegłam wzrokiem po treści. To były negocjacje dotyczące sprzedaży ziemi... mojego gospodarstwa. Dziadek korespondował z Szymonem na długo przed swoją śmiercią, a ten wyraźnie próbował odkupić ziemię i dość mocno na to naciskał. Oparłam się o stół, czując, jak wszystko wokół zaczyna się kręcić. Jak to możliwe? Szymon cały czas próbował zdobyć tę ziemię? Czy jego pomoc była tylko grą, aby zbliżyć się do celu?

Poczułam, jak coś we mnie pęka. Przez cały ten czas myślałam, że mogę na nim polegać, a teraz czułam się zdradzona. Myśli kotłowały się w mojej głowie: „Czy wszystko, co do mnie mówił, było kłamstwem? Czy tylko chciał się zbliżyć, by ostatecznie przejąć ziemię, która miała dla mnie takie znaczenie?”.

Nie mogłam dłużej czekać. Musiałam z nim porozmawiać.

Następnego dnia, gdy Szymon przyjechał, jak zwykle gotowy do pracy, podeszłam do niego bez wahania. Szalał wiatr, a moje myśli były równie burzliwe. Wyciągnęłam w jego stronę plik dokumentów, który trzymałam w dłoni. Jego spojrzenie zeszło na kartki, a potem znów przeniosło się na mnie.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że chciałeś kupić gospodarstwo od mojego dziadka? – zapytałam ostro. – Znalazłam listy, w których negocjowałeś z nim cenę. Próbowałeś odkupić ziemię, zanim jeszcze zjawiłam się tutaj.

Szymon spojrzał mi prosto w oczy, wyraźnie zaskoczony moimi słowami, ale nie unikał konfrontacji. Zmarszczył brwi, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa.

– Nina... Tak, to prawda. Chciałem odkupić tę ziemię. Ale to było zanim poznałem ciebie. Twój dziadek wspominał, że nie ma komu jej zostawić, a ja... Zawsze chciałem powiększyć swoje gospodarstwo. To była zwykła transakcja, nic osobistego.

– Nic osobistego? – wybuchłam. – Dla mnie to nie jest tylko kawałek ziemi! To wszystko, co mi po nim zostało! I teraz dowiaduję się, że ty, ten, któremu ufałam... Ty chciałeś to odebrać?

Szymon odwrócił wzrok na chwilę, jakby zbierał myśli, a potem spojrzał na mnie z głębokim smutkiem.

– Nina, kiedy zacząłem ci pomagać, już dawno zapomniałem o tych negocjacjach. Zrozum, to było wcześniej. Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Ty zmieniłaś wszystko. Ta ziemia nie ma już dla mnie znaczenia, jeśli nie jesteś jej częścią.

Jak mam ci teraz wierzyć? – spytałam, ledwo kontrolując łzy. – Jak mam wiedzieć, że nie jesteś tu tylko po to, żeby zdobyć to, co chciałeś od początku?

Szymon zrobił krok w moją stronę, ale ja się cofnęłam. Jego twarz wyrażała ból, którego nie potrafiłam teraz zrozumieć.

– Musisz mi zaufać – powiedział cicho. – To, co czuję do ciebie, nie ma nic wspólnego z ziemią. To jest prawdziwe. Jeśli mi nie wierzysz, powiedz mi to teraz, a zniknę. Ale wiedz, że nigdy nie próbowałem cię oszukać.

Nie wiedziałam, co zrobić. Czy mogłam mu zaufać, czy może ta zdrada z przeszłości zrujnowała wszystko, co zaczynało się między nami budować?

Usiłowałam to wszystko zrozumieć

Przez kilka dni unikałam Szymona, potrzebując czasu, by przemyśleć wszystko, co się wydarzyło. Czułam się rozdarta między tym, co do niego czułam, a zdradą, którą odkryłam. Czy to możliwe, że naprawdę miał czyste intencje, czy może ja byłam tylko pionkiem w jego planie przejęcia gospodarstwa?

W końcu przyszedł dzień, w którym nie mogłam dłużej zwlekać. Wieczorem, kiedy wszystko wydawało się spokojniejsze, zadzwoniłam do niego i zaprosiłam na rozmowę. Czułam, że muszę usłyszeć jego wyjaśnienia jeszcze raz, twarzą w twarz, żeby podjąć ostateczną decyzję.

Szymon przyjechał niedługo potem. Stał przed drzwiami, jakby niepewny, czy powinien wejść, a ja otworzyłam je szeroko, choć serce biło mi mocno. Byłam gotowa na wszystko, ale bałam się, co to „wszystko” może oznaczać.

– Chcę zrozumieć, Szymon. Potrzebuję wiedzieć, dlaczego naprawdę to zrobiłeś. Dlaczego ukrywałeś, że chciałeś kupić gospodarstwo od mojego dziadka? – zapytałam, starając się, by mój głos brzmiał pewnie, mimo że w środku czułam się krucha jak szkło.

– Nie ukrywałem tego. Nie było okazji, żeby o tym wspomnieć. To była transakcja, którą planowałem dawno temu, zanim wiedziałem, że to wszystko trafi do ciebie. – Zrobił krok w moją stronę, ale nadal trzymałam dystans. – Nigdy nie chciałem cię zranić.

– Ale zraniłeś – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Zaufałam ci. Myślałam, że jesteśmy w tym razem, że mogę polegać na tobie. A teraz nie wiem, co jest prawdą, a co kłamstwem. Może cały czas chodziło ci tylko o tę ziemię.

Szymon opuścił głowę, jakby moje słowa trafiły go głębiej, niż się spodziewał. Potem, z bólem widocznym na twarzy, spojrzał na mnie.

– To nie tak. Kiedy pierwszy raz zacząłem ci pomagać, naprawdę chodziło mi tylko o gospodarkę, o to, żebyś miała szansę sobie poradzić. Ale szybko zdałem sobie sprawę, że to nie jest tylko praca. Zobaczyłem, jaka jesteś. Jaka silna, mimo że sama tego nie widzisz. Zrozumiałem, że nie chcę tej ziemi bez ciebie. To nie miało już znaczenia. – Jego głos zadrżał, a w jego oczach pojawiła się niepewność, którą wcześniej tak dobrze ukrywał.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w milczeniu, jakbyśmy oboje próbowali znaleźć w tej ciszy odpowiedź na pytania, które nas dręczyły. Czułam, jak serce mi się ściska, bo chciałam mu wierzyć. Naprawdę chciałam. Ale strach, że mogę się mylić, był zbyt silny.

Patrzyłam na niego, czując, jak jego słowa powoli przesiąkają przez mur, który zbudowałam wokół siebie. Moje serce wciąż biło szybciej niż powinno, ale w tej jednej chwili zrozumiałam, że prawda nie zawsze jest czarno-biała. Czułam, że Szymon mówił szczerze, a jego wyznanie brzmiało prawdziwie. Ale wiedziałam też, że odbudowanie zaufania będzie wymagało czasu.

– Daj mi czas – powiedziałam w końcu. – Potrzebuję go, żeby zrozumieć, czy naprawdę mogę ci wybaczyć.

Szymon kiwnął głową, a jego spojrzenie złagodniało. Stałam w drzwiach, patrząc, jak odchodzi w ciemność. Wiatr szumiał w koronach drzew, a ja zostałam sama z moimi myślami. Wiedziałam, że czeka mnie długa droga, ale ziarno nadziei zostało zasiane.

Postanowiłam zaryzykować wszystko

Zadzwoniłam do Szymona i poprosiłam, żeby przyjechał. Czekałam na niego przy kuchennym stole, z sercem bijącym jak szalone. Kiedy wszedł do domu, wyglądał na spiętego, ale również gotowego na wszystko, co mogłabym powiedzieć.

– Szymon, długo się nad tym zastanawiałam – zaczęłam, walcząc ze sobą, by mówić pewnie.

Patrzyłam na niego, próbując znaleźć w sobie słowa. Mój umysł był pełen wątpliwości, ale serce szeptało, że warto spróbować.

Chcę spróbować – powiedziałam w końcu. – Ale musimy to budować powoli. I na nowo.

Szymon odetchnął z ulgą i uśmiechnął się lekko.

– Powoli, jak najbardziej. Zrobię wszystko, żebyś mogła mi znowu zaufać.

Stałam przed nim, czując, że podjęłam jedyną słuszną decyzję. Czekała nas długa droga, ale wiedziałam, że jest szansa, by odbudować to, co było między nami. Może tym razem uda nam się stworzyć coś prawdziwego, opartego na szczerości i zaufaniu.

Reklama

Nina, 26 lat

Reklama
Reklama
Reklama