Reklama

Odkąd rozstałam się z byłym, życie zwolniło. Praca, dom, samotne wieczory. Czasem cisza była znośna, czasem dusiła. Szukałam czegoś, co pozwoli mi znowu poczuć się ważna, kochana. Tak poznałam Arka – przez aplikację, zupełnie przypadkiem. Od razu przykuł moją uwagę – przystojny, elokwentny, uważny. Szybko przeszliśmy od pisania do spotkań. Był inny niż wszyscy, jakby idealnie dopasowany do moich potrzeb. Wspólne spacery, kawa, jego dłonie w moich włosach. Mówił, że ze mną czuje się sobą. A ja… zaczęłam znów wierzyć, że może tym razem się uda.

Reklama

Coś we mnie pękło

To był jeden z tych weekendów, kiedy wszystko układało się idealnie. Sobota spędzona na spacerze po lesie, wieczorem wino i film, niedzielne leniwe śniadanie. Arek był czuły, obecny, śmiał się z moich żartów, głaskał mnie po plecach, jakbyśmy znali się całe życie. Leżeliśmy razem na kanapie, gdy jego telefon zawibrował. Spojrzał, zmarszczył brwi, wstał i odszedł do kuchni. Słyszałam jego cichy głos, urwane słowa, jakby nie chciał, żebym usłyszała. Wrócił po chwili, jakby nic się nie stało.

– Kochanie, muszę jechać. Wyskoczyło coś pilnego w pracy – rzucił, wkładając buty w pośpiechu.

– Teraz? Przecież jest niedziela... – patrzyłam na niego zdziwiona.

– Wiem, przepraszam. Kierownik prosił, żebym ogarnął jeden temat. To naprawdę ważne. Obiecuję, że nadrobimy – pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami.

Od tamtej chwili milczał. Przez trzy dni nie odebrał ani jednego mojego telefonu. Pisałam do niego, dzwoniłam – bez skutku. Moje wiadomości zostawały bez odpowiedzi, jakbym przestała istnieć. Trzeciego dnia wieczorem telefon wreszcie zadzwonił.

– Hej, miałem sajgon w robocie, sorry, że nie dałem znaku życia – powiedział beztrosko.

– Naprawdę? Tylko praca? – zapytałam cicho, ale on zbył to śmiechem.

– No co ty, nie przesadzaj. Wszystko okej, tęskniłem.

Uśmiechałam się, ale coś we mnie pękło. Bo przecież… to nie powinno tak wyglądać, prawda?

Oszukał mnie

Nie potrafiłam zignorować tego niepokoju. Coś w jego głosie, tym beztroskim „wszystko okej”, brzmiało zbyt płasko, zbyt łatwo. Jakby recytował gotową formułkę. Sara od razu zauważyła, że coś jest nie tak.

On cię unika. Zastanów się, czy chcesz dalej udawać, że wszystko gra.

Nie chciałam słuchać. Przecież Arek był cudowny. Ale tej nocy nie mogłam zasnąć. Wzięłam telefon i zaczęłam szukać. Najpierw przescrollowałam jego profil – zdjęcia ograniczone, zero oznaczeń z innymi osobami. Dziwne. Jakby żył poza siecią. Wpisałam jego imię i nazwisko w Google. Wyszukało się kilka profili. Jeden z nich przykuł moją uwagę. Kobieta z dwójką dzieci, a pierwszym planie… Arek. Śmiejący się, obejmujący kobietę od tyłu. Zdjęcie podpisane:

„Nasz rodzinny wypad nad morze. Kocham was”.

Serce mi stanęło. Kliknęłam profil kobiety. Kolejne zdjęcia, rodzinne. Dzieci, dom, wspólne święta. Arek – wśród nich. Nie był tam gościem. Był ojcem. Zamknęłam laptopa, ale obraz nie zniknął. Czułam, jak całe moje ciało drży. W głowie huczało tylko jedno pytanie: jak długo mnie oszukiwał? Nie powiedziałam mu od razu. Nie mogłam. Patrzyłam na jego wiadomości, te słodkie słowa, obietnice wspólnej przyszłości, i wszystko zaczynało mnie brzydzić.

Musisz z nim porozmawiać – powiedziała Sara twardo, gdy pokazałam jej zdjęcie.

– Jeszcze nie teraz – szepnęłam. – Jednak w końcu będzie musiał mi to powiedzieć sam.

Było mi siebie żal

Zadzwoniłam do niego z duszą na ramieniu. Nie byłam pewna, co powiem, jak zacznę, czy się nie rozkleję. Odebrał po drugim sygnale.

– Hej, skarbie – powiedział z tym swoim ciepłym tonem, jakby nic się nie wydarzyło.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam ostro. – Najlepiej teraz.

Spotkaliśmy się w kawiarni. Siedziałam już przy stoliku, gdy wszedł – spokojny, pewny siebie. Usiadł, próbował się uśmiechnąć, ale ja nie odwzajemniłam gestu.

Kim jest Monika? – rzuciłam bez wstępu.

Arek zamarł. Spojrzał na mnie, jakby nie rozumiał.

– Co?

– Nie udawaj. Kobieta, z którą masz dzieci. I dom. I drugie życie.

Widziałam, jak odpływa z twarzy krew. Westchnął, jakby właśnie dostał cios.

– To skomplikowane – zaczął cicho. –Jesteśmy razem tylko dla dzieci.

– A ja? Kim dla ciebie jestem? – zapytałam, ledwo panując nad emocjami.

– Jesteś dla mnie wszystkim. Nie chciałem cię stracić. Nie wiedziałem, jak to powiedzieć.

– Więc wolałeś żyć w kłamstwie?

Pokręcił głową, ale nie zaprzeczył. Wstałam.

– Wyjdź – powiedziałam drżącym głosem. – Idź do swojego „skomplikowanego życia”. Już nie jestem jego częścią.

Wróciłam do mieszkania. Złość walczyła we mnie z żalem. Miałam być dla niego „nowym początkiem”. Byłam tylko ucieczką.

Chciała się spotkać

Nie mogłam żyć z myślą, że żona Arka o mnie nie wie. CA może wie, a ja byłam tylko przelotną „zabawą”? Czy może też żyje w złudzeniu, że jej związek ma sens? Napisałam do niej. Krótko, bez emocji:

„Musimy porozmawiać. Chodzi o Arka”.

Odpisała po godzinie:

„Wiesz, kim jestem?”.

Odpowiedziałam:

„Dowiedziałam się niedawno. Nie jestem twoim wrogiem. Chcę tylko poznać prawdę”.

Spotkałyśmy się w małej kawiarni. Była kilka lat starsza ode mnie, elegancka, z podkrążonymi oczami. Spojrzała na mnie chłodno.

– Więc to ty jesteś Kamila.

– Tak – odpowiedziałam cicho. – Nie wiedziałam o tobie. Przysięgam.

Skinęła głową, ale bez przekonania.

On to już kiedyś robił – powiedziała. – Kiedyś też była inna. I obiecywał, że to koniec. Że zmądrzał. Że zrozumiał. Tylko że nic się nie zmienia.

Powiedział mi, że między wami się skończyło. Że jesteście razem tylko dla dzieci.

Monika parsknęła śmiechem, bez radości.

– Klasyk. Tak mówi zawsze. Wiesz, co jest najgorsze? Że my, kobiety, zawsze chcemy w to wierzyć.

Siedziałyśmy chwilę w milczeniu. Czułam, jak powoli spadają ze mnie iluzje.

– Byłam współwinną, chociaż o tym nie wiedziałam – szepnęłam.

– Nie byłaś – odparła twardo. – Ale teraz już wiesz. I masz wybór.

Byłam spokojna

Zadzwoniłam do niego kilka dni później. Nie odebrał. Napisałam:

„Musimy się spotkać. Ostatni raz”.

Zgodził się od razu. Spotkaliśmy się u mnie, tam, gdzie wszystko się zaczęło – gdzie siedzieliśmy godzinami, planując przyszłość, która nigdy nie istniała. Arek przyszedł z podkulonym ogonem, jak ktoś, kto wie, że przegrał, ale jeszcze ma cień nadziei, że wszystko da się odwrócić. Usiadł na skraju kanapy. Oparłam się o framugę, trzymając ręce skrzyżowane na piersi.

– Wiem, że zawaliłem. To nie było dla mnie przelotny romans. Ty… ty mi przypomniałaś, jak to jest czuć. Być naprawdę sobą. Chcę spróbować to naprawić.

– Naprawić? – zapytałam cicho. – Nie jesteśmy pękniętym kubkiem, który można skleić. Jesteś człowiekiem, który prowadzi podwójne życie i myśli, że to nikomu nie robi krzywdy. A robi.

– Kocham cię – powiedział. – To z tobą chciałbym być.

– A dzieci? Monika? Co z nimi? Zostawisz ich tak samo, jak zostawiłeś mnie na te trzy dni bez słowa?

Arek milczał.

– Wiesz, czego się najbardziej nauczyłam z tej historii? – zapytałam po chwili. – Że muszę nauczyć się znowu ufać. Ale sobie. Nie komuś, kto z uśmiechem patrzy mi w oczy i jednocześnie pisze do drugiej kobiety.

Podszedł, próbował dotknąć mojej dłoni.

– Nie – powiedziałam cicho, odsuwając się. – To koniec.

Arek wyszedł bez słowa. A ja zostałam. Sama. Byłam spokojna.

Odzyskałam siebie

Minęło kilka tygodni. Telefon milczał. Arek zniknął z mojego życia, tak jak powinien był już dawno. Czasem jeszcze przelatuje mi przez głowę myśl: „co by było, gdybym nie sprawdziła?”. Ale szybko ją odganiam. Bo wiem, że prawda zawsze znajduje sposób, by się ujawnić – choćby przez zdjęcie, przypadek, jedno kliknięcie. Sara mówiła, że jestem silniejsza. Może ma rację. Zaczęłam terapię, choć długo się przed tym wzbraniałam. Potrzebowałam kogoś, kto pomoże mi zrozumieć, dlaczego tak łatwo uwierzyłam w bajkę, dlaczego nie widziałam oczywistości. Prawda jest taka, że nie szukałam idealnego mężczyzny. Szukałam kogoś, kto załata mi pustkę. A Arek był zbyt dobry w udawaniu, że ją rozumie. Nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze komuś zaufam. Jednak wiem, że już nigdy nie dam się złamać.

Pewnego dnia spotkałam się z Sarą na kawie. Patrzyła na mnie uważnie, jakby sprawdzała, czy naprawdę się trzymam.

– I jak? – zapytała.

Dziwnie dobrze – odpowiedziałam. – Czasem boli, ale to inny ból.

Wróciłam do domu i spojrzałam w lustro. Pierwszy raz od miesięcy zobaczyłam w nim kobietę, która nie potrzebuje, by ktoś inny określał jej wartość. Przeżyłam zdradę, upokorzenie i stratę. Ale też odzyskałam coś, co było mi odebrane – siebie. Teraz jestem już tylko dla siebie. I to mi wystarcza.

Kamila, 33 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama