„Zaplanowałam idealną majówkę dla teściowej, ale ona potraktowała mnie jak śmiecia. Wreszcie odpłaciłam jej tym samym”
„Atmosfera zgęstniała. Teściowa zmieniła temat z niezręczną szybkością, pytając męża o nowe ogrodzenie. Ale było już za późno. Poczułam, jak w powietrzu unosi się coś więcej niż zapach grillowanego mięsa. Ukrywali coś przede mną”.

- Redakcja
Weszłam do kuchni i po raz kolejny spojrzałam na zegar. Za dwie godziny mieli być tutaj – Helena, Andrzej i Basia. Mój żołądek zaciskał się z nerwów, mimo że na stole piętrzyły się kolorowe sałatki, mięso marynowało się od wczoraj, a ciasto w piekarniku pachniało obłędnie. Wszystko zaplanowałam perfekcyjnie. Miało być pięknie. Chciałam w końcu zbliżyć się do mojej teściowej, Heleny.
– Dasz radę – szepnęłam sobie pod nosem, choć głos mi drżał.
Od pięciu lat byłam żoną Michała. Cały ten czas próbowałam zasłużyć na akceptację jego matki. Ale dla niej zawsze byłam niewystarczająca – zbyt głośna, zbyt ambitna, zbyt... inna. Majówka miała to zmienić. Świeże kwiaty w wazonach, obrusy wyprasowane jak od linijki, menu ułożone pod gusta teściowej. Planowałam to tygodniami. Jeszcze wczoraj przed snem układałam w głowie scenariusz rozmów, które miały być miłe i bezpieczne.
Michał, widząc moje poddenerwowanie, próbował mnie pocieszyć.
– Kochanie, nawet jeśli mama coś skomentuje, nie bierz tego do siebie. Ona już taka jest.
Łatwo mu mówić. To przecież jego matka. Nie musiał walczyć o miejsce przy rodzinnym stole.
Czułam presję, której nie potrafiłam z siebie strząsnąć. Wiedziałam jedno: jeśli dziś coś pójdzie nie tak, już nigdy nie będę dla Heleny wystarczająco dobra.
Zawsze znajdowała błędy
– Kinga, kochanie, spokojnie – Michał próbował mnie zatrzymać, kiedy biegałam z odkurzaczem z jednej strony salonu na drugą. – Wszystko jest idealnie. Ty jesteś idealna.
– Ona nie szuka ideału – burknęłam, wyłączając urządzenie. – Ona szuka błędów.
Michał tylko westchnął i poszedł do kuchni, zostawiając mnie w mojej obsesji. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Stałam jak zamurowana, poprawiając ostatni raz włosy w odbiciu szyby.
Teściowa weszła jak huragan. Nawet nie spojrzała na wystrój.
– Ach, widzę, że ktoś się postarał – powiedziała tonem, który równie dobrze mógłby oznaczać: „Za bardzo się starałaś, głupia dziewczyno”.
Pocałowałam ją w policzek, starając się nie zgrzytać zębami. Teść, Andrzej skinął mi głową z ledwo dostrzegalnym uśmiechem, a Basia od razu wskoczyła na kuchenny stołek.
– Ojej, ale zapachy! – zawołała ciotka Basia szczerze. – Będzie uczta!
Teściowa zdążyła już oczywiście znaleźć niedoskonałość. Podeszła do stołu, uniosła pokrywkę z półmiska i skrzywiła się.
– Mięso wygląda na trochę... wyschnięte – rzuciła, kręcąc głową.
Zacisnęłam dłonie na fartuchu, nie ufając sobie na tyle, żeby odpowiedzieć. Powtarzałam sobie w myślach: „Jeszcze nie jest za późno. Jeszcze możesz to naprawić. Pokaż im, że jesteś częścią tej rodziny”. Ale coś we mnie już zaczynało się zmieniać.
Mieli przede mną tajemnice
Słońce świeciło złociście, a grill syczał w ogrodzie. Usiedliśmy przy długim stole – Michał nalał wszystkim lemoniady, teść rozkładał sztućce. Na pierwszy rzut oka – sielanka. Ale pod stołem czułam, jak moje nogi drżą ze stresu.
Rozmowy toczyły się niespiesznie. Teść opowiadał o majowych wyprawach na ryby, teściowa przytakiwała z lekkim znudzeniem. Michał próbował wciągać wszystkich w dyskusję o planach wakacyjnych. Ja siedziałam z przyklejonym uśmiechem, jak uczennica, która nie może się odezwać bez pozwolenia.
– Pamiętacie, jak Hela kiedyś zgubiła klucze od działki i musieliśmy przełazić po płocie? – zaśmiała się nagle Basia.
– Nie musisz wszystkim tego przypominać – warknęła teściowa.
Basia jednak, rozgrzana winem, nie zamierzała przerywać.
– Albo ta historia z Andrzejem! – Basia aż się nachyliła konspiracyjnie. – Pamiętacie? Zawsze się mówiło, że...
Nagle urwała, jakby sobie przypomniała, że pewnych rzeczy nie powinno się mówić przy mnie. Zerknęła na teściową, która zacisnęła usta w cienką kreskę.
– Co się mówiło? – zapytałam z niepozornym uśmiechem, ale w środku cała się spinałam.
– A, nic, takie tam żarty rodzinne – odparła szybko Basia, kiwając się nerwowo.
Atmosfera zgęstniała. Teściowa zmieniła temat z niezręczną szybkością, pytając męża o nowe ogrodzenie. Ale było już za późno. Poczułam, jak w powietrzu unosi się coś więcej niż zapach grillowanego mięsa. Było tam coś ukrytego. Coś, co wcale nie miało wyjść na jaw.
Prawda wyszła na jaw
Wieczór powoli się kończył, a Basia, zachęcona kolejnym kieliszkiem wina, zaczęła mówić coraz śmielej. Michał odszedł na chwilę do garażu, a teściowa poszła po koc. Zostałyśmy same – ja i Basia, która śmiała się, przeglądając jakieś stare zdjęcia na telefonie.
– Czasem myślę – mruknęła w moją stronę, nie podnosząc wzroku – że cała ta nasza rodzina to jedna wielka ściema.
– Dlaczego tak mówisz? – spytałam, choć coś ścisnęło mnie w środku.
Basia machnęła ręką.
– Bo każdy o czymś wie, ale udaje, że nic nie widzi. Na przykład... – zawahała się. – Wszyscy wiedzą, że Michał nie powinien mówić do Andrzeja „tato”.
Zamilkła. A ja poczułam, jakby ktoś wlał mi do żołądka kubeł lodowatej wody.
– Co masz na myśli? – spytałam cicho.
Basia wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie nieco przytomniej.
– Nic, zapomnij – rzuciła. – Za dużo wypiłam.
Ale ja już wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Gdy później poszłam do kuchni, usłyszałam fragment rozmowy teściowej i Basi.
– Nie powinnaś była o tym mówić. Kinga nic nie musi wiedzieć – syknęła Helena.
– Ale przecież... – próbowała protestować Basia.
– To nie jej sprawa! Nigdy nie była i nie będzie częścią tej rodziny! – wybuchła teściowa.
Wysunęłam się bezszelestnie z korytarza, serce tłukło mi się o żebra. Kiedy teściowa wyszła z domu, spojrzałam jej prosto w oczy.
– Co jeszcze przede mną ukrywacie? – zapytałam lodowato.
Cisza, która zapadła, była ogłuszająca.
Wszystko się wydało
Teściowa wyprostowała się jak struna, jakby przygotowywała się do walki.
– To nie twoja sprawa, Kinga – powiedziała wolno, akcentując każde słowo. – Nie muszę ci się tłumaczyć. Jesteś tylko żoną Michała. I zawsze będziesz kimś z zewnątrz.
Poczułam, jak w gardle rośnie mi gula. Michał właśnie wrócił z garażu, zobaczył nasze miny i od razu się zatrzymał.
– Co tu się dzieje? – spytał, patrząc na mnie niepewnie.
– Zapytaj swoją matkę – powiedziałam drżącym głosem.
Helena westchnęła teatralnie i odwróciła wzrok.
– Prawda jest taka – wyrzuciła Basia nagle – że Andrzej nie jest twoim ojcem, Michał.
Michał zamarł. Patrzył to na swoją matkę, to na Basię, nie rozumiejąc.
– Co?! – wyrzucił z siebie w końcu.
– Biologicznie nie jest twoim ojcem – doprecyzowała Basia, opuszczając wzrok. – Helena miała... kogoś innego. Ale Andrzej cię wychował. Był przy tobie.
Teściowa zacisnęła usta, jakby sam fakt, że to wyszło na jaw, ją upokarzał.
– To sprawy naszej rodziny. Nie twoje, Kinga! – syknęła w moją stronę.
– A ja? – Michał brzmiał, jakby ktoś go spoliczkował. – Ja też mam milczeć?
Widziałam, jak jego ramiona opadają. Jego matka, jego ciotka – wszyscy wiedzieli. Tylko on nie. A ja... ja byłam tą obcą, której wolno było tylko się uśmiechać i grillować mięso. W tej jednej chwili wiedziałam: niczego już nie uratuję.
Postanowiłam to zakończyć
Stałam w kuchni, szarpiąc papierowym ręcznikiem, kiedy teściowa weszła jak do siebie, krzyżując ręce na piersi. Jej wzrok pełen był tej samej pogardy, którą czułam przez całe popołudnie.
– Wiedziałam, że sobie nie poradzisz – powiedziała z pogardliwym uśmiechem. – Zawsze byłaś zbyt słaba na tę rodzinę.
Coś się we mnie przełamało. Wytarłam ręce, powoli, spokojnie, a potem spojrzałam jej prosto w oczy.
– Wystarczy – powiedziałam niskim głosem. – Dość tych upokorzeń. Wyjdź.
Teściowa zmrużyła oczy, jakby nie wierzyła w to, co usłyszała.
– Słucham? – parsknęła.
– Dobrze słyszałaś. Wychodź. Natychmiast – wskazałam jej drzwi.
Michał wszedł do kuchni i stanął zdezorientowany.
– Kinga, co ty wyprawiasz?!
– Chronię siebie – odparłam spokojnie. – A jeśli ty tego nie rozumiesz, to możesz wyjść razem z nią.
Teściowa zrobiła krok do przodu, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zatrzymała się, gdy zobaczyła moją twarz. Nie byłam już tą zastraszoną dziewczyną, która chciała jej akceptacji. Byłam kobietą, która wreszcie postawiła granicę.
– Michał, idziesz? – rzuciła chłodno Helena.
Mąż stał w miejscu. Patrzył to na mnie, to na nią, rozdartym spojrzeniem. A potem opuścił wzrok.
– Idź, mamo – powiedział cicho.
Teściowa zmrużyła oczy, zacisnęła usta i bez słowa ruszyła do wyjścia. Trzasnęły drzwi. I została po niej tylko ciężka, gęsta cisza. Ale ja poczułam pierwszy raz od lat ulgę.
Kinga, 34 lata
Czytaj także:
- „Po godzinie z teściem na działce zrozumiałem, czym jest samotność. Hortensje pięknie kwitły, ale ja więdłem”
- „Brat zniknął bez słowa, a po latach przypomniał sobie, że ma rodzinę. Niech nie myśli, że jest mile widzianym gościem”
- „Ojciec zawsze mówił, że nas kocha tak samo. Ale jakoś tylko siostra dostała od niego nowe auto i wkład na mieszkanie”