„Zapoznałam brata z przyjaciółką i to był jego koniec. Trafił pod pantofel, więc musiałam uknuć plan ewakuacji”
„Ula najwyraźniej nie pamięta, że to ja przyczyniłam się do jej szczęścia. Gdyby nie moja ingerencja, to by się pewnie nigdy nie zdarzyło! – Lepiej miej się na baczności... Równie sprawnie, co was połączyłam, mogę was rozdzielić – syknęłam”.

- Listy do redakcji
Mój brat Paweł to był typowy, nieśmiały kujon z wielkimi okularami na nosie. Nie należał do osób, które wiodły sielankowe życie. Starałam się go wspierać najlepiej, jak potrafiłam. Nie rzucałam się może z pięściami na tych, którzy uprzykrzali mu życie, ale za to celnie trafiałam ich ciętymi ripostami.
Kiedy Paweł rozpoczął studia, w końcu znalazł bratnią duszę i przestałam być jedyną osobą, z którą się zadawał. Szczerze mówiąc, poczułam ulgę. Kolejne lata przelatywały jak z bicza trzasnął.
Mój brat przeszedł spektakularną metamorfozę
Z niewyróżniającego się niczym brzydkiego kaczątka przeistoczył się w dostojnego łabędzia. Wyglądał teraz jak milion dolarów, rozkręcił własny biznes i zyskał niebywałą pewność siebie. Jedyne, czego mu brakowało, to szczęście w sferze uczuciowej.
Niby adoratorki jakieś były, ale miał wyjątkowego pecha jeśli chodzi o wybory. Ciągle lgnął do toksycznych dziewczyn. Może próbował nadrobić zaległości, celując w te najpiękniejsze laski, ale potem tego gorzko żałował. Te diwy uważały się za dar niebios i wymagały nieustannego schlebiania ich zachciankom.
Mój brat robił wszystko, żeby zapewnić tym dziewczynom szczęście. Niestety, za każdym razem kończyło się to dla niego cierpieniem. Po rozstaniu z niedawną „wybranką” popadł w tak przygnębiający stan, że zaczęłam się niepokoić. Miałam wrażenie, jakby z dnia na dzień przemienił się w przybitego, trapionego trądzikiem chłopaka, przypominającego siebie samego sprzed wielu lat.
Stwierdziłam, że mam obowiązek mu pomóc
Postanowiłam wyszukać bratu odpowiednią partnerkę. Nie było to dla mnie żadnym wyzwaniem, ponieważ doskonale wiedziałam, kto będzie dla niego idealną kandydatką. Mowa o Uli, mojej koleżance z zajęć zumby. Ta czarnowłosa piękność o głębokich oczach i czarującym uśmiechu wydawała się wprost stworzona dla mojego brata. Niestety, Ula miała jedną wadę – była zbyt miła. Pawła zawsze ciągnęło do wrednych kobiet, więc istniało ryzyko, że nie zwróci uwagi na tę pełną pozytywnej energii, serdeczną dziewczynę.
Wpadłam na pewien pomysł... Ula mogłaby chwilowo zgrywać taką niedostępną laskę. Gdy skończyłyśmy zajęcia z zumby, zaproponowałam jej spotkanie na kawie i opowiedziałam o swoim planie.
– Ostatnio mówiłaś, że masz problem ze znalezieniem sensownego faceta. To mam dla ciebie takiego. Gwarantuję, że ci się spodoba.
– Hm, no nie jestem pewna... – zrobiła sceptyczną minę – umówić się z nim mogę, spoko, ale to udawanie wrednej baby...? Trochę dziecinada...
– Ale to się uda! Ważne, żeby podziałało. Jak już się w tobie zadurzy, będziesz mogła przestać udawać i być sobą, czyli super laską – namawiałam ją.
Kiedy pokazałam jej fotkę mojego brata, moje namawiania wreszcie do niej dotarły. Szybko uznała, że to dobry pomysł i przystała na moją propozycję. Wiedziałam, że Paweł nie pójdzie na żadne zaaranżowane spotkanie w ciemno, dlatego zorganizowałam imprezę. Zaprosiłam na nią brata, Ula rzecz jasna też się pojawiła.
Początek wyglądał obiecująco. Gdy tylko Paweł dostrzegł Ulkę, w jego spojrzeniu zobaczyłam ten charakterystyczny błysk, który dobrze znam – wpadła mu w oko. Zagadnął do niej, a ona nie pozostała obojętna. Zaczęli ze sobą rozmawiać i złapali wspólny język.
W mgnieniu oka pogrążyli się w rozmowie
Od czasu do czasu spoglądałam w ich stronę, by upewnić się, że wszystko zmierza we właściwą stronę. Niestety Ula, całkowicie pochłonięta rozmową, puściła w niepamięć moje rady. Uwodziła go promieniującym uśmiechem, przytakiwała jego słowom i zalotnie mrugała oczami. Była pełna entuzjazmu i ani trochę marudna. Pomyślałam, że zaraz uzna ją za zbyt słodką, nazbyt chętną i straci nią zainteresowanie! I faktycznie, gdy za moment znowu na nich zerknęłam, Ula wciąż tryskała radością i trajkotała jak najęta, ale u Pawła dało się zauważyć pierwsze sygnały delikatnego znużenia.
Wciąż się uśmiechał, ale już nie wgapiał się w gadającą z nim dziewczynę z podziwem, a wzrokiem biegał po całym pomieszczeniu. Nie mogłam dopuścić, żeby mój genialny plan wziął w łeb. Podeszłam do nich i zagadałam:
– Ula, możesz mi pomóc przy gotowaniu?
Rzuciłam jej wymowne spojrzenie, więc powlokła się za mną do kuchni, choć bez entuzjazmu, jakby przeczuwała, że oberwie się jej ode mnie.
– Ale on mi serio wpadł w oko – próbowała się wytłumaczyć. – Nie mam ochoty kłamać i udawać, że jest inaczej. Takie podchody to jakieś upokarzające zagrywki, i dla mnie, i dla niego.
– W takim razie nici z tej znajomości – ucięłam krótko. – Paweł już ziewa z nudów. On lubi, jak laska go trochę podrażni i nie jest taka dostępna. Sorry, może to głupie, ale taki już jest.
Ula skrzywiła się, wyraźnie niezadowolona.
– Te miny zostaw sobie na później, dla niego. Nie możesz się jeszcze poddawać, gra toczy się dalej. Wracaj do reszty gości, ale nie od razu zagaduj Pawła. Najpierw pogadaj chwilę z dziewczynami z grupy tanecznej. A jak mój braciszek sam do ciebie zagada, nie bądź dla niego taka miła, pokaż mu trochę charakteru – doradziłam jej.
Ula najwyraźniej skrywała w sobie spory potencjał aktorski
Z fascynacją patrzyłam, jak przybiera tajemniczy, zdystansowany i chłodny styl bycia, ale nie na tyle, by zrazić do siebie Pawła. Wzbudziła w nim ciekawość, rozbudziła instynkt łowcy i znowu nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Nie wiem, dlaczego mężczyźni tak reagują – może to jakiś pradawny odruch albo po prostu duch rywalizacji – podobnie jak nie potrafię zrozumieć, czemu dziewczyny tak lubią zakochiwać się w „niegrzecznych facetach”. Tak czy inaczej, znałam ten mechanizm, więc go użyłam i podziałało. Paweł zaprosił Ulę na randkę.
– Hmm... jutro nie mam czasu – zastanawiała się – może kiedyś, w innym terminie... sama nie wiem...
Zgodnie z prośbą Paweł otrzymał numer komórki od Uli. Szybko jednak musiała odejść, nie dając mu szansy na wspólny spacer do domu. Chłopak patrzył na oddalającą się sylwetkę dziewczyny niczym smutny piesek. Wszystko poszło dokładnie tak, jak sobie zaplanowałam.
Brat zaczął zabiegać o względy Uli. Ona promieniała z radości, ale, pamiętając o moich radach, nie dawała mu się zbyt łatwo. Nie minęły nawet cztery tygodnie, a już chodzili ze sobą. Ula cały czas grała swoją rolę i trzymała Pawła pod pantoflem, a on z kolei bez szemrania poddawał się jej rządom.
Totalnie zmienił się nie do poznania – we wszystkim pytał Ulki o zdanie, jakby była jakąś wróżką czy innym guru. W tym układzie dla mnie miejsca już nie starczało. W końcu miałam dość tej szopki i zaproponowałam przyjaciółce szczerą rozmowę w cztery oczy. Wybrałyśmy się razem na lody.
– Wydaje mi się, że pora dać sobie spokój. Nie naciskaj tak na Pawła… Nawet jeśli zaczniesz go teraz rozpieszczać, to i tak nie przestanie cię kochać.
Jej słowa totalnie mnie zaskoczyły
– Ale ja wcale tego nie chcę – Ulka się zbuntowała. – Podoba mi się obecna sytuacja. Nigdy wcześniej nie byłam w relacji, w której facet naprawdę się ze mną liczy.
– Ale przeskoczyłaś z jednego ekstremu w drugi – zirytowałam się. – Wasza relacja nie jest równa. Nie jesteś dla Pawła partnerką, tylko szefową.
– Nieprawda – zaprzeczyła.
– Ależ owszem, tak jest!
– Wydaje mi się, że on nie postrzega tego w ten sposób. Odnoszę wrażenie, że podoba mu się, kiedy trochę nim dyryguję. Gdyby było inaczej, z pewnością by coś wspomniał. A tak właściwie… – zmierzyła mnie surowym wzrokiem – z jakiej racji wtrącasz się w nasz związek?
– Z takiej, że Paweł to mój brat. No i z tego powodu, że gdyby nie ja, nie bylibyście razem, przypominam.
– I będę ci za to wiecznie wdzięczna – odcięła się. – Ale od teraz damy sobie radę we dwoje, bez twoich cennych spostrzeżeń.
Bez przesady, za bardzo się rozzuchwaliła!
Chyba coś jej się pokićkało – to Paweł był wobec niej uległy, nie ja.
– Uważaj lepiej na słowa... – rzuciłam, krzywiąc się w uśmiechu. – Równie sprawnie, co was spiknęłam, potrafię sprawić, że się rozstaniecie.
Ula poderwała się jak oparzona, o mały włos nie przewracając swojego krzesła.
– Daj spokój! Przecież jesteśmy dla siebie stworzeni!
Pomimo tego wyznania… odważyłam się. Zaraz po wyjściu z kafejki, w której Ulka zostawiła mnie samą z należnością do uregulowania, poszłam prosto do mieszkania Pawła i wygadałam mu całą prawdę.
– Wybacz mi, braciszku, że cię okłamałam, ale kierowały mną dobre intencje – tymi słowami zakończyłam swoją historię, wyczekując na to, co mi odpowie.
Miałam pewne obawy, że mnie ochrzani albo wręcz pogoni w diabły. Paweł przez całą wieczność świdrował mnie wzrokiem, a jego mina była niczym sfinksa. Potem nagle ryknął śmiechem.
– Niedługo skończysz trzy dychy, a odstawiasz takie numery jak smarkula z podstawówki. Ech, siostrzyczko, siostrzyczko… – rzucił z ironicznym rozrzewnieniem. – Widzę, że ciągle masz mnie za ciemną masę…
Następnie powiedział, że jego uczucie do Uli jest niezależne od naszych zabaw. Zorientował się, że impreza była z mojej inicjatywy, bym mogła go zeswatać, ale darował mi to, gdyż trafnie dobrałam „przyszłą szwagierką”. Jeśli chodzi o Ulcię...
– To miłe z jej strony, że zadała sobie tyle trudu i chciała mnie nauczyć, jak być asertywnym.
– Dała ci nieźle popalić, co?
– Raczej delikatnie mnie okiełznała, w końcu to wrażliwa i serdeczna kobieta. Udaje nieprzystępną, żeby ukryć swoją podatność na zranienia, a ja daję jej na to przyzwolenie, bo przecież musi się na kimś poduczyć. Zaufaj mi, potrafię wyczuć prawdziwą jędzę. W życiu trafiłem już na niejedną, sama zresztą o tym wiesz. I z całego serca ci dziękuję za to, że nas sobie przedstawiłaś, ale nie musisz się już dalej angażować.
Dałam sobie spokój i trzymałam się od tego z daleka. A że para miała wkrótce stanąć na ślubnym kobiercu, to zakopałam topór wojenny z tą obłudną Ulką, która w sumie okazała się dobra jeśli chodzi o niechowanie urazy. No i tak czy siak, Paweł był dla nas ważny, a to nas będzie ze sobą łączyć po wsze czasy.
Patrycja, 29 lat