Reklama

Jeszcze kilka lat temu wracałam do domu z uśmiechem. Michał czekał z herbatą, pytał, jak minął dzień. Teraz drzwi otwieram powoli, jakby za nimi czaiło się coś, przed czym chcę się schować. Cisza. Znowu siedzi w salonie, wpatrzony w ekran, bez słowa. Mija mnie jak cień.

Reklama

Zawsze chciałam być niezależna. I jestem. Mam trzydzieści pięć lat, pracuję jako product managerka, zarabiam ponad dwadzieścia tysięcy miesięcznie. Ale moje małżeństwo... powoli się sypie. Michał – kiedyś wspierający, kreatywny – teraz coraz bardziej milczący i kąśliwy. Odbieram awans, wracam z premią, a on rzuca tylko: „Znowu siedzisz w pracy do nocy? Miłego sukcesu”.

Magda, przyjaciółka, mówi wprost:

– Może on po prostu nie wytrzymuje przy silnej kobiecie?

A ja się miotam. Chciałam partnerstwa, równości. Ale czy sukces jednej osoby w związku naprawdę musi drugą przytłoczyć? Czy to możliwe, że przez to, że jestem silna… on czuje się niepotrzebny?

Mam przepraszać za każdy sukces?

– Dostałam awans – powiedziałam z uśmiechem, zrzucając płaszcz na krzesło. – I piętnastotysięczną premię. Wiesz, Tomek powiedział, że bez mnie ten projekt by padł.

Michał nawet nie podniósł wzroku znad komputera.

– Fajnie – rzucił. – A co na kolację?

Zamarłam. Chciałam się cieszyć, krzyczeć, świętować. Tymczasem mój mąż zapytał o jedzenie, jakby właśnie usłyszał, że kupiłam nową zmiotkę.

– Michał, serio? – odwróciłam się do niego. – Dostałam największą premię w życiu, a ty pytasz o kolację?

Wzruszył ramionami.

– No bo ostatnio nie gotujesz. Myślałem, że może dziś... skoro taki sukces.

– Nie jesteś ze mnie dumny? – zapytałam ciszej, jakby prosząc.

Wstał. Powoli. Podszedł do mnie i stanął bardzo blisko.

Nie jesteś już tą samą kobietą – powiedział twardo. – Myślisz, że jak zarabiasz więcej, to możesz mnie traktować jak śmiecia?

Odebrało mi głos. Stałam tam, z tą całą radością, która właśnie rozpadła się jak szkło. Zawsze byłam ambitna. Ale czy to oznaczało, że mam teraz przepraszać za każdy sukces?

– Michał… ja się staram. Dla nas.

– Nie. Dla siebie. Dla Tomka i tych twoich spotkań, na których świecisz jak gwiazda. A ja? Jestem tylko tłem.

I wyszedł z pokoju.

Zostałam sama. W garniturze, który kupiłam na prezentację, z sercem pełnym niepewności. Czy ja naprawdę stałam się kimś, kogo nie da się już kochać?

Znowu o szefie

– Może pojedziemy gdzieś na weekend? – zaproponowałam nieśmiało przy kolacji. – Tylko my. Oderwać się, pogadać.

Michał podniósł wzrok znad talerza, po czym powoli sięgnął po widelec.

– A Tomek pozwoli? – zapytał z przekąsem.

Zamarłam. Wiedziałam, do czego pije. Tomek, mój szef, od zawsze wzbudzał w nim podejrzliwość. A ja? Byłam lojalna. Przecież nigdy nie dałam mu powodu do zazdrości.

– Michał, nie zaczynaj... Tomek to mój przełożony. Tylko tyle.

– A wiesz, jak on na ciebie patrzy? Jak w obrazek. Jakby mu się coś należało – mówił już wyraźnie zirytowany. – W sumie nie dziwię się. Pewnie zazdrości ci męża, który nie ma nawet etatu.

– Przestań. Nie o to chodzi...

– To o co, Renata? – wstał od stołu. – Chcesz, żebym się zmienił? Przebił cię zarobkami? Czy może mam się po prostu cieszyć, że wszystko ci wychodzi, a ja stoję w miejscu?

Chcę, żebyś był obecny. I prawdziwy. Bez tych uszczypliwości.

Westchnął, jakby rozmawiał z kimś, kto nigdy nie zrozumie.

– Nie każdy ma szefa, który się w niego wpatruje jak w obrazek – mruknął i poszedł do drugiego pokoju, trzaskając drzwiami.

Siedziałam w kuchni jeszcze długo. Wpatrzona w zimny makaron na talerzu. Mój sukces coraz wyraźniej rysował granicę między nami. Granicę, której już chyba nie potrafiliśmy przekroczyć.

Usłyszałam, co o nas myśli

Wróciłam wcześniej z pracy. Czułam się źle – jakiś ucisk w klatce, rozdrażnienie. Może przez to, że Michał znowu zniknął z rana bez słowa. Może przez to, że Tomek coraz częściej patrzył na mnie z troską, której tak bardzo brakowało mi w domu.

Zrzucałam buty w przedpokoju, gdy usłyszałam głos Michała w kuchni.

– Stary, mówię ci, nie mam już żony, tylko jakiegoś korpo-robota – jego śmiech był gorzki. – Wszystko ma w kalendarzu. Nawet seks chyba by wpisała jako „zadanie do wykonania”.

Zamarłam. Dalej nie potrafiłam się ruszyć.

– Może powinienem znaleźć sobie kobietę, która mnie nie przytłacza. Taką… zwyczajną. Coś ugotuje, zapyta jak minął dzień. A nie prezentacje, KPI, targety i wieczne spotkania. Mam dość.

Weszłam do kuchni powoli, z tą samą ostrożnością, z jaką wbija się igłę w skórę. Michał spojrzał na mnie. Blady. Odłożył telefon.

– Słyszałam wszystko – powiedziałam cicho.

Nie zaprzeczył. Nie próbował się tłumaczyć. Spojrzał na mnie chłodno.

– I co? Będziesz płakać? A może wpiszesz to w swój kalendarz jako kolejną porażkę do analizy?

– Michał, ja cię kocham. Ale nie mogę być mniej sobą tylko po to, żebyś ty czuł się lepiej.

Podszedł do mnie. Twarz miał jak kamień.

– Nie chcę żyć w twoim cieniu. Chcę kobiety, która mnie potrzebuje. Nie przewyższa.

Nie odpowiedziałam. Bo wszystko już zostało powiedziane.

Kiedyś było inaczej

Zabrałam torbę i pojechałam do Magdy. Nie miałam siły wracać do pustego mieszkania, gdzie każdy kąt pachniał rozczarowaniem.

– Masz wino? – zapytałam w progu, a ona, bez słowa, tylko skinęła głową i od razu przytuliła mnie mocno.

Wieczorem, siedząc na kanapie w jej mieszkaniu, mówiłam. O wszystkim. O tym, jak Michał zniknął mi z życia, mimo że fizycznie siedział tuż obok. O tym, że moje sukcesy zamiast zbliżać – oddalały. I o słowach, które powiedział, że potrzebuje kobiety, która go nie przewyższa.

– Może za bardzo skupiłam się na karierze – powiedziałam, patrząc w dno kieliszka. – Może powinnam była bardziej go wspierać.

– Albo może po prostu on nie był na tyle silny, by wytrzymać przy silnej kobiecie – skwitowała Magda, nie patrząc mi w oczy.

– Ale przecież… na początku było dobrze – szepnęłam. – Pracowałam mniej, on się cieszył z moich sukcesów…

– Bo były małe. Do przełknięcia. Aż w końcu stałaś się kobietą, która nie potrzebuje ratunku. I wtedy zrobił się dla siebie niepotrzebny.

Zacisnęłam powieki, ale łzy i tak wypłynęły.

– Może cały czas tylko udawaliśmy, że jesteśmy szczęśliwi? – powiedziałam cicho. – Może ja chciałam tak bardzo w to wierzyć, że przestałam patrzeć, co się naprawdę dzieje.

A Magda, jakby wyczuła, że właśnie przestaję się łudzić, po prostu powiedziała:

– Może w końcu przestajesz brać całą winę na siebie.

Tomek był inny

Spotkaliśmy się przypadkiem, w kuchni w pracy. Tomek nalewał sobie kawę, ja szukałam ciszy po kolejnym burzliwym poranku.

– Wszystko okej? – zapytał, spoglądając na mnie z troską, jakiej nie potrafił już z siebie wykrzesać mój własny mąż.

– Michał się wyprowadził – powiedziałam bez wstępu. – Chyba już nie było czego zbierać.

Tomek zamilkł. Po chwili postawił kubek na blacie i podszedł bliżej.

– Renata, ja nie wiedziałem, że jesteś w takim związku. Zawsze podziwiałem, jak trzymasz wszystko w ryzach.

Uśmiechnęłam się gorzko.

– Może za bardzo próbowałam wszystko trzymać. Łącznie z kimś, kto już dawno przestał chcieć być złapany.

– Wiesz, nie wszyscy faceci boją się silnych kobiet – powiedział cicho. – To nie siła odstrasza. To to, że ktoś sam się przy niej czuje mały.

Nie odpowiedziałam. Ale jego słowa trafiły we mnie jak strzała. Przez tyle czasu próbowałam się kurczyć, żeby go nie przytłaczać. Rezygnowałam z wyjazdów służbowych, nie chwaliłam się premią. Cicho znosiłam uszczypliwości. A on i tak odszedł.

– Już nie chcę być z kimś, kto się mnie boi – powiedziałam po chwili. – Nie będę przepraszać za to, że nie stoję w miejscu.

Tomek tylko kiwnął głową.

– Dobrze, że to mówisz. I dobrze, że jeszcze potrafisz mówić o sobie z siłą.

Pierwszy raz od dawna miałam poczucie, że ktoś mnie nie ocenia. Tylko widzi. Naprawdę widzi.

Renata, 35 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama