„Zatraciliśmy się z moją żoną w nienawiści. Każda nasza rozmowa kończy się awanturą i nie wiem, jak mam do niej dotrzeć”
„Jej oczy, pełne zmęczenia, nagle błysnęły łzami. Ale zanim zdążyłem ją objąć, wstała i wyszła z pokoju, zostawiając mnie z poczuciem, że znowu wszystko zepsułem. Leżałem potem długo, patrząc w sufit. Zastanawiałem się, czy jeszcze będziemy umieli rozmawiać inaczej niż przez wzajemne pretensje”.

- Redakcja
Od ośmiu lat jestem mężem Magdy. Kiedyś wydawało mi się, że wygraliśmy los na loterii – mieliśmy siebie, wspólne marzenia, śmialiśmy się z głupot, potrafiliśmy przesiedzieć do późnej nocy, oglądając filmy i jedząc chipsy z jednej miski. Teraz... cisza w naszym domu jest cięższa niż krzyk. Zamiast śmiechu – trzask drzwi. Zamiast żartów – kolejne pretensje. I ja, coraz bardziej zmęczony, czuję, że gasnę, że nie mam siły nawet próbować tego zmieniać.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz Magda spojrzała na mnie inaczej niż z wyrzutem. Każda nasza rozmowa kończy się kłótnią. O co się najczęściej kłócimy? O nic – o naczynia, o zakupy, o to, że źle odłożyłem pilot od telewizora. Niby drobiazgi, ale w naszym domu drobiazgi są jak lont, który prowadzi do wielkiej beczki prochu. Kiedy eksploduje, zostajemy oboje poranieni, choć każde udaje, że wcale nie boli. Czasem łapię się na tym, że tęsknię za własnym małżeństwem – za tym, co mieliśmy. Ale im dłużej to trwa, tym częściej zastanawiam się, czy to jeszcze jest nasze wspólne życie, czy już tylko wojna na wyniszczenie.
Nie wiem, ile jeszcze zniosę
– Serio, Adam? – Magda stała w kuchni z rękami na biodrach. – Dwie szklanki w zlewie, a ty przechodzisz obok, jakby były niewidzialne?
– Magda, to tylko naczynia… – westchnąłem, ale wiedziałem, że już się zaczęło.
– Tylko naczynia?! – jej głos podskoczył o kilka tonów. – Właśnie! Wszystko dla ciebie nie ma znaczenia! A ja mam zachrzaniać od rana do nocy?
– Nie przesadzaj – odparłem ostro. – Te dwie szklanki nie zrujnują ci życia.
– Ale to nie chodzi o szklanki! – krzyknęła, aż podskoczyłem. – Chodzi o to, że ja zawsze muszę się wszystkim zajmować, a ty… ty snujesz się jak duch!
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Może to zmęczenie, może bezsilność, ale nagle słowa same wyszły z moich ust:
– Nie pamiętam, kiedy ostatni raz się uśmiechnęłaś!
Zamilkła. Patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami, jakby właśnie dostała policzek. Przez chwilę myślałem, że może dotarłem do niej, że to coś zmieni. Ale po sekundzie jej twarz stwardniała.
– A ty myślisz, że mi jest z tym tak lekko? – wycedziła. – Że jak krzyczę, to dla zabawy?!
– Może po prostu inaczej już nie potrafisz… – rzuciłem, choć sam nie wiedziałem, czy chcę walczyć, czy się już poddać.
Wybiegła z kuchni i trzasnęła drzwiami sypialni. Zostałem sam, otoczony ciszą, która była gorsza niż jej krzyk. Spojrzałem na te przeklęte szklanki w zlewie – stały niewinne, jakby całe to piekło wcale nie zaczęło się od nich. Usiadłem przy stole i schowałem twarz w dłoniach. Dlaczego każda rozmowa kończy się bitwą? Kiedyś mieliśmy dla siebie czułość, teraz mamy tylko broń i rany. I nie wiem, ile jeszcze zniosę
Nie chciałem się ciągle kłócić
Usiadłem na brzegu łóżka. Magda leżała odwrócona plecami, udając, że śpi. W pokoju pachniało jej perfumami, ale zamiast koić, ten zapach tylko przypominał mi, jak daleko od siebie odeszliśmy.
– Magda… – odezwałem się cicho. – Możemy porozmawiać?
– O czym? – mruknęła. – O szklankach?
– Nie. O nas. – przełknąłem ślinę. – O tym, że… że nie chcę się z tobą ciągle kłócić.
Przewróciła się na plecy i spojrzała na mnie zimno.
– A myślisz, że ja chcę? Że krzyczenie sprawia mi frajdę?
– To, czemu zawsze reagujesz krzykiem? – zapytałem ostrożnie. – Ja… próbuję coś powiedzieć, a ty od razu wybuchasz.
– Bo ty mnie nie słuchasz! – zerwała się do siadu. – Wiesz, jak to jest mówić do kogoś, kto ma cię gdzieś?
– Magda, ja cię słucham… – zacząłem, ale przerwała.
– Słuchasz? – roześmiała się gorzko. – Gdzie niby? W pracy? Przy komputerze? Czy jak scrollujesz telefon, udając, że mnie nie ma?
Zamilkłem. Nie mogłem zaprzeczyć. Faktycznie często uciekałem w ekran, żeby nie wdawać się w kolejne awantury.
– Ja też mam dość – dodała ciszej. – Tylko ty udajesz, że wszystko jest normalnie.
Jej oczy, pełne zmęczenia, nagle błysnęły łzami. Ale zanim zdążyłem ją objąć, wstała i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samego z poczuciem, że znowu wszystko zepsułem. Leżałem potem długo, patrząc w sufit. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek jeszcze będziemy umieli rozmawiać inaczej niż przez wzajemne pretensje.
Byłem kompletnie wstrząśnięty
Wracałem późnym wieczorem do domu. Z korytarza dochodziły stłumione głosy. Zatrzymałem się, zanim zdążyłem nacisnąć klamkę. Magda rozmawiała przez telefon.
– Ola… ja już nie mam siły – jej głos drżał. – On patrzy na mnie, jakbym była jakimś potworem. A ja… wciąż go kocham, rozumiesz? Tylko nie umiem mu tego powiedzieć inaczej niż krzykiem.
Zamarłem. Te słowa przeszyły mnie jak nóż. Zawsze byłem pewien, że w jej krzyku nie ma nic poza pogardą. A teraz pierwszy raz usłyszałem, że pod tym gniewem kryje się coś zupełnie innego.
– Czasem myślę, że on nawet nie zauważa, jak bardzo się staram – kontynuowała. – Kupiłam te głupie zasłony, żeby wreszcie było ładnie. Wiesz, co powiedział? „Po co nam to, przecież stare były dobre”. To cholernie boli.
Przygryzłem wargę. Zrozumiałem, że moje obojętne uwagi, rzucane bez zastanowienia, mogły ranić ją bardziej niż najostrzejsze słowa. Drzwi skrzypnęły, Magda wyszła do przedpokoju i spojrzała na mnie zaskoczona.
– Słyszałem… – wyszeptałem, czując wstyd, że podsłuchiwałem. – To, co mówiłaś.
Zbladła. – Adam, ja…
– Dlaczego nigdy nie powiedziałaś mi tego wprost? – przerwałem jej.
– Bo zawsze się bronisz. Bo łatwiej ci wyjść niż posłuchać – odpowiedziała zrezygnowana.
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Byłem wstrząśnięty, bo po raz pierwszy dotarło do mnie, że może jeszcze jest coś do uratowania.
Czuliśmy złość, ale i smutek
Usiedliśmy przy stole w kuchni. Między nami stały dwa kubki z herbatą, których nikt nie dotykał.
– Pamiętasz, jak kiedyś potrafiliśmy się śmiać z byle czego? – zaczęła Magda. – Jak wracaliśmy z tej beznadziejnej wycieczki w góry, przemoknięci do suchej nitki, a ty udawałeś przewodnika, który zgubił całą wycieczkę?
Uśmiechnąłem się blado.
– Pamiętam. Śmiałaś się tak, że aż się zatrzymywałaś, żeby złapać oddech.
– Wtedy czułam, że jestem dla ciebie ważna – powiedziała cicho. – A teraz… teraz mam wrażenie, że mnie po prostu ignorujesz.
– Nie ignoruję – zaprzeczyłem, ale głos ugrzązł mi w gardle. W głębi duszy wiedziałem, że miała rację. Coraz częściej uciekałem w pracę, w telefon, w byle co, byle tylko nie w nasze rozmowy.
– Ja nie chcę wojny, Adam – jej oczy zaszkliły się łzami. – Ale jak mam się przebić przez twoją obojętność?
Nie miałem odpowiedzi. Patrzyłem na jej twarz i nagle zobaczyłem w niej nie tylko złość, ale i smutek. Taki sam, jaki nosiłem w sobie.
– Może… oboje przestaliśmy walczyć o nas – wyszeptałem. – Może dlatego zostały nam tylko kłótnie.
Zapadła cisza, w której słyszałem własne serce bijące. Wiedziałem, że powiedziała coś, czego dawno nie miała odwagi wypowiedzieć. A ja pierwszy raz naprawdę jej słuchałem.
Nie wiem, czy jest jeszcze szansa
Spotkaliśmy się u Pawła w jego małym mieszkaniu. Postawił przede mną kufel piwa i spojrzał pytająco.
– No mów, co się dzieje – zaczął bez ogródek. – Bo wyglądasz, jakbyś nosił na plecach cały świat.
Westchnąłem ciężko.
– Nie wiem, czy to jeszcze ma sens. Nasze małżeństwo… każda rozmowa kończy się awanturą. Czasem myślę, że lepiej byłoby odejść.
– A myślisz, że u mnie zawsze jest sielanka? – Paweł uśmiechnął się krzywo. – Gosia też potrafi dać w kość. Ale wiesz co? Nauczyłem się, że z kobietą nie wygrywasz słowami.
– A czym niby? – spytałem sceptycznie.
– Czynami – odpowiedział spokojnie. – Możesz gadać do Magdy sto razy, że ci zależy, ale jeśli tego nie pokażesz, to nic nie zmieni.
Pokręciłem głową.
– A jeśli już za późno?
– Za późno będzie wtedy, gdy się spakujesz i wyjdziesz – odparł. – Dopóki siedzisz z nią przy jednym stole, dopóty jest szansa. Ale musisz przestać traktować ją jak przeciwnika.
Siedziałem w milczeniu, gapiąc się w blat stołu. Paweł miał rację – ja też przestałem walczyć inaczej niż słowami, a każde moje zdanie było jak kolejna kula wystrzelona w jej stronę.
– Spróbuj jeszcze raz – dodał brat łagodnie. – Ale inaczej.
Piwo stało nietknięte. Wyszedłem od niego z poczuciem, że stoję na krawędzi. Mogę się wycofać, albo spróbować odbudować coś, co już dawno runęło.
Adam, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Kochanek wziął ode mnie pieniądze na formalności spadkowe. Bajka szybko się skończyła, gdy chciałam zwrotu pożyczki”
- „Po śmierci ojca chciałem dowiedzieć się, dlaczego był taki oschły. To, co wyznała mi matka, wstrząsnęło mną do głębi”
- „Dałam szwagrowi tanie perfumy na urodziny, bo na nic więcej nie zasługuje. Siostra powinna go zostawić, ale się boi”