Reklama

Jestem dyrektorką działu analiz finansowych w jednej z dużych firm doradczych. Codziennie spotykam się z tabelami, ryzykiem inwestycyjnym i chłodną kalkulacją. I lubię to. Lubię porządek, schematy, kontrolę. Tak – jestem tą kobietą, która zawsze ma plan B, a jeśli trzeba, to i plan C. Nie jestem bez serca. Przynajmniej nie zawsze. Ale nauczyłam się, że uczucia nie pomagają w pracy. Wręcz przeciwnie – przeszkadzają. A ja nie po to tyle lat walczyłam o swoją pozycję, żeby zniszczyć ją przez jakieś sercowe głupoty.

Przyjęłam ją

Mam młodszą siostrę, Magdę. Zawsze była inna. Marzycielka, rozkojarzona, romantyczna, wiecznie z głową w chmurach. Ja – ogarnięta i zorganizowana. Ona – chaos w czystej postaci. Od dziecka to ja pilnowałam, żeby odrobiła lekcje, zabrała legitymację, nie spóźniła się do szkoły. A potem po prostu się odsunęłyśmy. Bo ile można gonić kogoś, kto wiecznie skręca w bok?

Magda właśnie skończyła studia. Bez konkretnego planu na życie, jak zwykle. Moja pierwsza reakcja była oczywista – nie chcę jej w moim dziale, w moim uporządkowanym świecie. Ale… coś mnie ruszyło. Może to była litość, może z poczucia winy, a może – i to najtrudniej przyznać – jakaś resztka siostrzanej tęsknoty.

Spotkałyśmy się w kawiarni, dzień przed jej pierwszym dniem w pracy. Była podekscytowana. Ja – chłodna, rzeczowa, z napiętym grafikiem.

– Magda, tu nie ma miejsca na emocje – powiedziałam, upijając łyk czarnej kawy. – Tu trzeba być profesjonalną. To nie uczelnia.

– Wiem, Anetko. Dziękuję ci, naprawdę – odpowiedziała cicho, niemal z pokorą.

Była mi wdzięczna

Magda przyszła pierwszego dnia do biura kwadrans wcześniej. Miała na sobie skromną granatową sukienkę, spięte włosy i ten swój niepewny uśmiech, który znałam od lat. Widziałam, że się stara. I może właśnie dlatego postanowiłam pokazać jej wszystko sama – stanowisko, system, nawet ekspres do kawy. Zrobiłam to rzeczowo, szybko, bez zbędnych komentarzy.

Przez pierwsze tygodnie naprawdę nie mogłam się do niczego przyczepić. Magda była punktualna, sumienna, słuchała uważnie. Nie wdawała się w rozmowy, nie kręciła się po biurze bez potrzeby. Wydawało mi się, że zrozumiała zasady. Że trzyma się ram. A potem pojawił się Paweł. Właściwie był od dawna, pracował w dziale od ponad trzech lat. Cichy, dokładny, rzetelny. Taki, na którym zawsze można było polegać. Nigdy nie sprawiał problemów. I może dlatego nie od razu zauważyłam, że coś się zmieniło.

Zaczęło się niewinnie. Przechodziłam obok open space’u i wysoki, nieco nerwowy śmiech Magdy. Gdy spojrzałam przez szybę, zobaczyłam, że siedzi przy stanowisku Pawła. Coś jej pokazywał na ekranie, a ona była tak pochłonięta, że nawet nie zauważyła, że stoję obok.

Mieli się ku sobie

Później zauważyłam, że coraz częściej wychodzą razem na lunch. Nie sami, w grupie, ale zawsze obok siebie. Paweł nie był typem flirciarza, nie kręcił się wcześniej wokół żadnej z koleżanek. Może dlatego przez chwilę wmawiałam sobie, że tylko się zaprzyjaźnili.

W kuchni zaczęły pojawiać się komentarze. Ktoś rzucił półgłosem, że Magda chyba znalazła przewodnika po świecie dorosłych, ktoś inny mruknął, że „młoda szybko się odnajduje”. Nie lubię biurowych plotek, ucinam je od razu. Ale tym razem coś mnie zaniepokoiło. Nie umiałam tego jeszcze nazwać, ale czułam, że coś się wymyka spod kontroli.

Pewnego popołudnia, przy przeglądaniu raportów, zagadnęłam Justynę – jedną z moich najstarszych analityczek.

– Magda i Paweł? Przecież ledwo się znają – rzuciłam mimochodem, udając, że to zwykłe pytanie.

– Z tego co widzę, szybko nadrabiają – odpowiedziała spokojnie, nie podnosząc wzroku znad laptopa.

Wróciłam do biurka, udając, że mnie to nie rusza. Ale w środku coś się we mnie zacisnęło. Nie wiedziałam jeszcze, co bardziej mnie drażni – ich relacja, czy to, że nikt nie uznał za stosowne mnie o tym uprzedzić.

Musiała się ogarnąć

Zobaczyłam ich razem na parkingu. Szli powoli, bokiem, jakby nie chcieli rzucać się w oczy. Magda miała rozpuszczone włosy i śmiała się z czegoś, co powiedział Paweł. Trzymali dystans, ale widziałam, że są zbyt swobodni jak na kolegów z pracy.

W domu długo się zastanawiałam, czy coś powiedzieć. W końcu zdecydowałam się na rozmowę. Następnego dnia weszłam do pokoju, gdzie Magda porządkowała faktury.

– Musimy porozmawiać – powiedziałam bez wstępu.

Spojrzała na mnie niepewnie.

– Widziałam cię wczoraj z Pawłem. Po pracy.

Zamilkła na moment. Potem wyprostowała się i odpowiedziała spokojnie:

– To coś złego?

– Nie po to ci pomogłam, żebyś się zakochiwała w pracy. Jak to wygląda?

Magda uniosła głowę.

– Pomogłaś? Nie prosiłam o litość. Prosiłam o szansę.

Odeszłam bez słowa. Zaczęło się.

Byłam wściekła

Plotki dotarły do mnie szybciej, niż sądziłam. Jedna z dziewczyn z działu marketingu zagadnęła mnie przy windzie.

– No proszę, rodzinne biuro matrymonialne? – rzuciła żartem. – Może i nam coś znajdziesz?

Uśmiechnęłam się chłodno, ale w środku zawrzało. Takie rzeczy uderzają w mój autorytet. To już nie był tylko problem Magdy. To była sprawa całego zespołu. Po południu zastałam Pawła przy automacie z kawą. Spojrzał na mnie uważnie.

– Masz chwilę? – zapytałam.

Zgodził się bez oporu. Weszliśmy do sali konferencyjnej. Zamknęłam drzwi.

– Czy jesteś świadom, jak twoje relacje wpływają na atmosferę w zespole?

Milczał przez moment.

– Nie wiedziałem, że trzeba pytać o pozwolenie na uczucia – odpowiedział cicho.

Nie miałam przygotowanej odpowiedzi. Pierwszy raz poczułam się zagubiona. Nie jak szefowa, tylko jak starsza siostra, która właśnie straciła grunt pod nogami.

Chciałam to uciąć

Wezwałam Magdę do gabinetu. Czekała już przy drzwiach, jakby przeczuwała, co się wydarzy.

– Usiądź – powiedziałam. – To będzie krótka rozmowa.

Spojrzała na mnie bez lęku. To było nowe.

– Rozmawialiśmy o granicach. Ty je przekroczyłaś. Nie mogę dłużej tego akceptować. Musisz odejść.

– Mówisz jak automat, nie jak siostra – odpowiedziała, nie odrywając wzroku.

– Tu nie jestem siostrą. Tu jestem twoją przełożoną. I lojalność, dyskrecja to nie puste słowa. A ty wszystko to zlekceważyłaś.

– Zawsze chciałaś mnie kontrolować. Ale ja też mam prawo żyć.

– Nie w moim biurze. Nie w moim świecie – odparłam cicho.

Wyszła. Bez słowa, bez pożegnania. Zostałam sama. Gabinet był cichy, słońce odbijało się w szybie, ale nic nie grzało. Może byłam surowa, może powinnam była rozmawiać inaczej, ale przecież nie chciałam jej skrzywdzić. Chciałam ją uchronić. Może siebie też. Zaraz potem przyszła złość. Gdyby nie Paweł, gdyby była mądrzejsza, gdyby choć raz pomyślała o czymś więcej niż o sobie. To ona mnie zawiodła.

Nie odezwała się

Minęło kilka tygodni. Biuro znów było ciche, uporządkowane. Paweł pracował, ale nie odzywał się do mnie poza tym, co konieczne. Nie dopytywałam, nie szukałam kontaktu. Tak było lepiej. Profesjonalnie. Zespół funkcjonował normalnie. Raporty były na czas, spotkania przebiegały sprawnie. Wszystko wróciło do normy.

A jednak codziennie, wychodząc z pracy, spoglądałam na tę samą ławkę przy recepcji. Tam, gdzie kiedyś siedzieli razem. Magda opowiadała coś z przejęciem, Paweł słuchał. Śmiali się. Może była niedojrzała, może popełniła błąd, ale ja też nie jestem doskonała. I może wcale nie chodziło tylko o zasady. Może po prostu nie umiałam znieść, że ktoś wybrał coś innego niż to, co uznałam za właściwe.

Nie jestem już pewna, czy wygrałam. Bo teraz, gdy patrzę w lustro, widzę tylko szefową. A siostra… gdzieś zniknęła. Może na zawsze.

Aneta, 41 lat

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama