„Zawiły związek Elizy i Janka był jak telenowela dla ubogich. Wszyscy o nich plotkowali, aż prawie doszło do tragedii”
„– Co ty sobie wyobrażasz? Jakim prawem mieszasz się w moje sprawy?! Facet stał z posępną miną, nie odzywając się ani słowem. – Kto dał ci prawo decydowania o moim życiu?! – Zwłaszcza po tym, do czego zmusiłeś ją swoim zachowaniem – uzupełnił Piotr”.

- Listy do redakcji
Nigdy nie było im ze sobą lekko, a mimo to coś ich do siebie przyciągało. Jakaś niezwykła moc. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw, że to przeznaczenie… Ten, kto sądzi, że prawdziwa miłość to najwspanialsza rzecz, jaka może spotkać człowieka, powinien usłyszeć opowieść o Elizie i Janku z mojej miejscowości. Już podczas nauki w szkole podstawowej coś ich do siebie ciągnęło. Jako dyrektorka placówki, wielokrotnie wysłuchiwałam zażaleń na to, że Janek odciął Elizie fragment warkocza albo że ona specjalnie podłożyła mu nogę na schodach, przez co on skończył ze złamanym nosem. Gdy stawali przede mną ze spuszczonymi oczami, zerkali na siebie ukradkiem.
Istniało między nimi coś wyjątkowego
Już w tamtym okresie zdawałam sobie sprawę, że stanowią idealny przykład potwierdzający popularne stwierdzenie „kto się lubi, ten się czubi”. Wypatrywałam momentu, gdy dorosną i pojmą, że ta pozorna niechęć to tak naprawdę silna potrzeba przyciągnięcia uwagi tego drugiego. Wspominam, jak kiedyś napomknęłam nawet przyjaciółce, mamie Elizy, żeby szykowała się w przyszłości na ich ślub. Nie dowierzała. Ta niesamowita więź pomiędzy Elizą a Jankiem była tak wyraźna i intensywna, że dostrzegali ją wszyscy z ich otoczenia. Każdy wyczekiwał chwili, gdy w końcu stanie się to, co nieuchronne – zostaną parą, wezmą ślub i powiększą naszą lokalną społeczność o gromadkę pociech.
Tymczasem Eliza i Janek usiłowali kroczyć przez życie oddzielnie. Mimo tego nieodpartego przyciągania nie potrafili ze sobą wytrzymać.
Eliza nigdy nie gryzła się w język i była bezpośrednia do bólu. Uległość wobec innych była jej obca. Janek z kolei należał do facetów, którzy chcą górować nad innymi, a na płeć piękną patrzyli z poczuciem wyższości typowym dla niektórych mężczyzn. Gdy ta dwójka przebywała w swoim towarzystwie, atmosfera momentalnie stawała się napięta. Albo dochodziło między nimi do ostrej wymiany zdań, albo przynajmniej rzucali w swoim kierunku kąśliwe uwagi. I to takie, które trafiały w czuły punkt. Ale znali się od tak dawna, że doskonale wiedzieli, co zrani drugą osobę najmocniej.
Dwójka świeżo upieczonych maturzystów znalazła zatrudnienie w jedynym małym zakładzie przemysłowym w okolicy – on został szoferem samochodu dostawczego, a ona trafiła do biura dyspozytorskiego. Pracownicy fabryczki nie interesowali się specjalnie dyrektorką czy nowo przyjętą panią z księgowości, ale za to z zapałem rozprawiali o kłótniach Elizy i Janka – o tym, jak ona go ostatnio zrugała i czym on ją tym razem zdenerwował. Bez wątpienia te tematy były dużo bardziej pasjonujące, niemalże tak samo jak latynoskie opery mydlane.
Każdy był ciekaw, kiedy ta dwójka w końcu odkryje, że łączy ich głębokie uczucie, są dla siebie stworzeni i wybiorą się na pierwsze romantyczne spotkanie. No bo czyż nie tak to zawsze wygląda w serialach obyczajowych?
Wszyscy wyczekiwali szczęśliwego finału
Jednak Eliza i Janek nadal spotykali się z różnymi partnerami. Chociaż ich relacje były nietrwałe i ulotne, sprawiając wrażenie czegoś na kształt pretekstu, to, na co każdy z nas liczył, jakoś nie nadchodziło. Niekiedy zastanawiało mnie, dlaczego tak się dzieje. W końcu doszłam do konkluzji, że być może ta niechęć z lat dzieciństwa tak mocno wniknęła w ich istnienie, że nie umieli się z niej wyzwolić. W ich umysłach ciągle tkwiło wyobrażenie tej drugiej osoby jako swojego największego wroga. I nie potrafili nakreślić w sercu wyraźnej granicy, która oddzieliłaby to, co było kiedyś, od tego, co jest obecnie, pozwalając im dostrzec siebie nawzajem w nowym świetle.
Pożądanie i namiętność targały nimi nieustannie, jednak niemożność fizycznego zaspokojenia tych pragnień przeobrażała je w negatywne uczucia. Wraz z upływem lat, emocje te stawały się coraz bardziej ponure. Zupełnie jakby niezaspokojona miłość psuła się, gniła i zamieniała w coś zupełnie przeciwnego. Moje przypuszczenia okazały się tylko częściowo trafne. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym dotarło do mnie, że ta telenowela nie zakończy się happy endem. Gosia, siostra Elizy, była zatrudniona w mojej szkole jako przedszkolanka. Pewnego razu, podczas układania planu zajęć dla dzieciaków, nasza pogawędka po raz kolejny zeszła na temat Elizy i Janka. Podzieliłam się z nią moimi spostrzeżeniami. Wtedy Gosia wyjawiła mi sekret.
– W pewnym okresie swojego życia byli parą, ale trwało to zaledwie kilka tygodni. Oprócz mnie nikt nie miał o tym pojęcia. Z jakiego powodu to ukrywali? Ciężko powiedzieć – Gosia uniosła ramiona w geście bezradności. – Być może nie chcieli, żeby plotkarze mieli z tego powód do radości? Latem spotykali się pod miastem, gdy słońce chyliło się już ku zachodowi. Eliza wspominała, że wówczas, po raz pierwszy, odkąd pamięta, czuła zadowolenie i spokój. Po wszystkim odpoczywali przytuleni do siebie. Bez słów. Spełnieni. Gorzej robiło się, gdy zaczynali gadać. Nie potrafili dojść do porozumienia w żadnej kwestii… – Gosia pokiwała głową. – Tak jakby chodziło o jakiś punkt honoru albo coś w tym stylu. Wtedy Eliza zaszła w ciążę. A on stwierdził, że ma to gdzieś.
Niby go znam od małego, ale to, co się stało, to szok
Janek i Eliza po prostu do siebie nie pasowali i to widać było gołym okiem. Ale Janka zawsze miałam za spoko gościa. Znałam go od dziecka i zawsze można było na niego liczyć. No i był w porządku wobec ludzi, nie oszukiwał ani nic. Po prostu miłość do Elizy kompletnie mu namieszała w głowie i przez to zachowywał się jak na emocjonalnej huśtawce.
– Nie pojmuję…
– Ależ to oczywiste – Małgorzata wzruszyła ramionami. – Strach go ogarnął. Dla Janka liczy się tylko niezależność, rajdy na motorze i takie tam. A tu nagle pojawiła się perspektywa przymusowego ustatkowania. Koniec z beztroskim życiem. Zarzucił jej, że chce go usidlić przy pomocy ciąży. I że pewnie nawet nie jest ojcem tego dziecka. Eliza… strasznie to odchorowała.
– Nietrudno się domyślić.
– Pani zapewne wie, że ona od zawsze miała gorącą głowę i często działała pod wpływem emocji. No i zaledwie dwa dni od tej pogawędce była już po zabiegu. I dopiero po wszystkim zrozumiała, jaki ogromny błąd popełniła. Do dzisiaj nie potrafi sobie tego wybaczyć. A najbardziej nie umie wybaczyć jemu. Zwłaszcza że później ją odwiedził, chcąc cofnąć czas. Niestety, było już po ptokach. Ona czuje urazę do niego, a on do niej. Nic dobrego z tego nie wyniknie.
– Trudno się nie zgodzić.
W tamtym momencie dotarło do mnie, że to i tak wyszło na dobre, że ta dwójka nie stworzy pary. Nawet jeśliby to maleństwo przyszło na świat, a oni stanęli na ślubnym kobiercu, ich relacja byłaby jak wulkan pełen negatywnych emocji, który nikomu nie dałby radości. Eliza, mając 28 lat, na parę miesięcy wyprowadziła się do swojej ciotki, żeby się nią zająć. Kiedy wróciła, u jej boku był narzeczony Piotr, który pracował jako administrator sieci, więc od razu załapał posadę w magistracie. Wpadłam na Elizę w sklepie i przez moment pogadałyśmy.
Sprawiała wrażenie pogodnej i zadowolonej
Kiedy wspominała o swoim przyszłym mężu, w jej oczach pojawiały się iskierki radości. Przyszło mi nawet do głowy, że być może w końcu uwolniła się od tej ponurej fascynacji Jankiem. Napełniło mnie to optymizmem. Eliza planowała wziąć ślub jeszcze przed świętami wielkanocnymi. Tydzień przed uroczystością brat Elizy wraz z kumplami zorganizowali dla Piotra wieczór kawalerski w pobliskiej gospodzie. Janka nikt nie zaprosił, lecz mimo to około godziny 22 wparował na przyjęcie.
Był już podpity i nastawiony na awanturę. Piotr początkowo usiłował go ignorować, jednak gdy Janek oświadczył, iż Piotr nie potrafi zaspokoić Elizy, a ona na pewno fantazjuje, że to Janek, a nie mąż jest z nią w łóżku, Piotr nie wytrzymał. Pomimo że tamten górował nad nim wzrostem i siłą, rzucił się na niego. Wywiązała się bijatyka. Nagle do gospody wbiegła zziajana Eliza. Ktoś zadzwonił do niej z informacją. Piotr zwijał się z bólu na podłodze, a rozszalałego Janka próbowali odciągnąć pozostali mężczyźni. Eliza podbiegła do Janka i wymierzyła mu policzek.
– Co ty sobie wyobrażasz, że możesz się mieszać w moje sprawy, ty padalcu?!
Facet nic nie powiedział, ale jego wściekłość opadła, więc brat Elizy i dwóch innych gości z imprezy pozwolili mu odejść.
– Nie masz żadnego prawa decydować o tym, z kim się spotykam i z kim jestem! – krzyczała.
– Zwłaszcza po tym, jak zmusiłeś ją do zakończenia ciąży – odparł Piotr, który z bólem podnosił się z podłogi, trzymając się za żebra. – Tak, wiem o wszystkim. Twoja miłość jest gówno warta. Na całe szczęście Eliza już się otrząsnęła i doszła do siebie.
Janek wydał z siebie rozjuszony wrzask
Rzucił się w stronę Piotra.
– Daj mu spokój! – wrzasnęła Eliza, łapiąc faceta za rękę.
Odepchnął ją gwałtownie, instynktownie. Był przepełniony złością, zalany w trupa, totalnie nad sobą nie panował. Dziewczę cofnęło się parę kroków, zachwiało, wrzasnęło i runęło na ziemię. Ludzie zebrani wokół kłócącej się pary zajęli się rozdzielaniem facetów, którzy znowu się ze sobą zwarli. Dopiero po pewnym czasie ktoś zauważył, że Eliza leży nieruchomo.
Wszyscy stali jak wryci przez moment. Po chwili Piotrek przypadł do narzeczonej i wrzasnął, żeby ktoś natychmiast zadzwonił po karetkę. Nagle zrobiło się zamieszanie. Przyjechało pogotowie i policja. W tym momencie po Janku ślad zaginął. Jakaś osoba twierdziła, że widziała go, jak stał nad Elizą, cały blady. Potem podobno obrócił się na pięcie i wyniósł się stamtąd. Od tamtej pory go nie widziano. Eliza doszła do siebie, ale nigdy już słowem nie wspomniała o Janku. A on nigdy nie wrócił w rodzinne strony.
Jolanta, 50 lat