Reklama

–Nie mogę się doczekać! – zawołałam, pakując ostatnie rzeczy do walizki.

Reklama

– To będzie nasz czas. Bez pracy, bez obowiązków, tylko my i nasze wakacje – odpowiedziała moja najlepsza przyjaciółka z błyskiem w oku.

Od miesięcy marzyłyśmy o tej chwili, gdy wreszcie uda nam się wyrwać z codziennej rutyny. Sanatorium miało być naszym małym rajem na ziemi – spacery wśród sosnowych lasów, zabiegi, które miały przywrócić nam młodzieńczą energię i długie wieczory z winem w ręku.

– Myślisz, że spotkamy tam kogoś ciekawego? – zapytała Zofia.

– A może i tak. Kto wie, jakie niespodzianki szykuje nam los – odpowiedziałam, choć w głębi serca czułam lekkie ukłucie ciekawości na myśl o nowych znajomościach.

Byłyśmy nierozłączne, a nasza przyjaźń przetrwała wszystkie burze. Teraz miałyśmy zamiar odpocząć, śmiać się i celebrować każdą chwilę.

Poczułam lekkie drżenie na myśl o nim

Siedziałyśmy w stołówce, ciesząc się pierwszym śniadaniem. Powietrze było przepełnione zapachem świeżo zaparzonej kawy i rozmowami kuracjuszy.

– Popatrz na niego – Zosia szturchnęła mnie łokciem i wskazała na mężczyznę siedzącego przy sąsiednim stoliku. Był średniego wzrostu, z siwiejącymi włosami, które nadawały mu pewną elegancję. – Ten wdowiec jest całkiem przystojny, prawda?

Zaśmiałam się, choć poczułam lekkie drżenie na myśl o nim.

– Co ty nie wymyślisz – odparłam z uśmiechem. – Zajmij się swoim rogalikiem, a nie plotkami.

– Nie udawaj! Widziałam, jak na niego patrzyłaś – kontynuowała, kręcąc głową. – Może to będzie twój wakacyjny romans?

– Przestań – odparłam, próbując odwrócić uwagę od tematu. Ale prawda była taka, mężczyzna wywarł na mnie wrażenie, choć sama nie chciałam się do tego przyznać. Czy to możliwe, że Zosia też go zauważyła? Cóż, miałyśmy przecież tu być dla siebie, więc postanowiłam nie przywiązywać do tego wagi.

Mętlik w głowie

Spacerowałam po ogrodach sanatorium, rozkoszując się ciepłem słońca na twarzy. Zielone alejki prowadziły przez zaciszne zakątki, gdzie można było ukryć się przed światem. Byłam pogrążona w myślach, kiedy nagle poczułam, że ktoś się do mnie zbliża.

– Maria, prawda? – odezwał się znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę ze stołówki, który szedł w moim kierunku z uśmiechem na twarzy.

– Tak, to ja – odpowiedziałam, czując lekki rumieniec na policzkach. – A ty jesteś... Adam, prawda?

– Zgadza się. Myślałem, że już nigdy się nie spotkamy – zażartował, a ja się zaśmiałam.

Rozmawialiśmy o błahostkach, ale gdzieś w głębi serca czułam, że to spotkanie jest czymś więcej. Adam był ciepły i dowcipny, a jego obecność sprawiała, że świat wydawał się nieco jaśniejszy.

– Sanatorium jest naprawdę piękne – powiedziałam, rozglądając się wokół. – Zosia i ja czekałyśmy na ten wyjazd od miesięcy.

– To wspaniałe, że macie siebie nawzajem – odparł, spoglądając na mnie z zainteresowaniem. – Przyjaźń to skarb.

– Tak, Zosia jest jak siostra – przyznałam, choć miałam mętlik w głowie.

Spotkanie z Adamem było miłe, ale zostawiło mnie z mieszanką radości i niepokoju. Moje serce zaczynało grać na dwa fronty, a to nigdy nie kończyło się dobrze.

Wewnętrznie byłam rozdarta

Wieczór nadszedł szybko. Siedziałyśmy w naszym pokoju przy lampce wina. Atmosfera była lekka, ale czułam, że zbliża się burza.

– Widziałam, że spędziłaś miły czas z Adamem – zaczęła Zofia, nie patrząc mi w oczy.

– Tak, przypadkowo spotkaliśmy się na spacerze – odpowiedziałam spokojnie, starając się nie zdradzać emocji. – Jest naprawdę sympatyczny.

Zofia przyglądała mi się przez chwilę, a jej oczy błyszczały czymś, czego nie potrafiłam do końca odczytać.

Nie myślałaś, żeby mnie zaprosić na ten spacer? – zapytała z pozorną beztroską.

– To było naprawdę spontaniczne spotkanie – zapewniłam, czując, jak narasta we mnie napięcie. – Poza tym, myślałam, że chciałaś chwilę odpocząć po zabiegach.

Zofia milczała przez moment, a ja miałam wrażenie, że analizuje każde moje słowo. Wiedziałam, że nasza przyjaźń jest dla niej ważna i że jej podejrzliwość nie bierze się znikąd.

– Po prostu pamiętaj, że przyjechałyśmy tu razem – dodała po chwili, a jej głos zabrzmiał łagodniej. – Nie chcę, żeby ktoś stanął między nami.

Próbowałam się uśmiechnąć, choć wewnętrznie byłam rozdarta. Nie chciałam niczego ukrywać przed Zofią, ale jednocześnie nie mogłam zaprzeczyć, że Adam wzbudzał we mnie coś, co było trudne do opisania. Balansowanie między dwoma światami stawało się coraz trudniejsze.

Cała krew odpłynęła mi z twarzy

Siedziałam z Adamem na ławce w cieniu drzew, ciesząc się chwilą spokoju. Rozmowa płynęła lekko, a śmiech wypełniał przestrzeń między nami. W pewnym momencie Adam delikatnie położył dłoń na mojej. Poczułam, jak moje serce zaczyna bić szybciej. Spojrzałam na niego i wtedy nasz wzrok się spotkał.

W tej chwili świat zamarł. Nie wiedziałam, jak długo tak siedzieliśmy, zanim z cienia wyszła Zosia. Jej twarz była napięta, a w oczach błyszczała mieszanina bólu i gniewu.

– Co to ma znaczyć?! – jej głos był ostry jak nóż.

Szybko cofnęłam rękę, czując, jak cała krew odpływa mi z twarzy. Adam również podniósł się, próbując coś powiedzieć, ale Zosia mu przerwała.

– Myślałam, że możemy sobie ufać – dodała, patrząc na mnie z wyrzutem. – A ty bawisz się w jakieś gierki za moimi plecami.

– To... – próbowałam wyjaśnić, czując, jak łzy zbierają mi się w oczach. – To... to się po prostu wydarzyło.

Zofia pokręciła głową, jakby nie mogła uwierzyć w to, co słyszy.

– Naprawdę? Myślałam, że jesteśmy sobie bliskie jak siostry.

Byłam roztrzęsiona, zrozpaczona, a każde jej słowo wbijało się we mnie jak igła. Wiedziałam, że zraniłam ją głęboko, a sama czułam się zagubiona w chaosie uczuć i emocji, które mną targały.

Wszystko wygląda jak zdrada

Siedziałam z Adamem w milczeniu. Próbowałam zebrać myśli po dramatycznym spotkaniu z przyjaciółką. Mój umysł wypełniały pytania i niepewności, których nie potrafiłam rozwiać.

– Przepraszam, że musiałeś to zobaczyć – powiedziałam cicho, spuszczając wzrok. – Zosia jest dla mnie bardzo ważna, a teraz to wszystko wygląda jak zdrada.

Adam westchnął ciężko, przerywając milczenie.

– Nie chciałem, żeby to wszystko tak się potoczyło – zaczął. – Ale musisz wiedzieć, że jestem tutaj, żeby cię wspierać.

Spojrzałam na niego, próbując dostrzec, co naprawdę czuje.

Nie wiem, co robić – przyznałam, czując łzy napływające do oczu. – Zofia... nasza przyjaźń... to jest dla mnie najważniejsze. Nie wiem, czy mogę to wszystko zniszczyć.

Adam wziął głęboki oddech, jakby ważył swoje słowa.

– Cokolwiek zdecydujesz, będę to szanował. Musisz być szczera przede wszystkim z samą sobą.

Jego słowa były pełne zrozumienia, ale wciąż byłam rozdarta między uczuciami do Adama a lojalnością wobec Zosi. Czy naprawdę można mieć jedno i drugie, nie tracąc nic po drodze?

Czy kiedykolwiek sobie wybaczę?

Siedziałam na balkonie naszego pokoju. Wszystko wydawało się takie skomplikowane, a ja czułam się osamotniona i zagubiona. Zofia była moją bratnią duszą, a teraz nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wszystko się rozpada.

Wiedziałam, że nasza przyjaźń zawsze opierała się na zaufaniu, a teraz stała pod znakiem zapytania. Czy Zosia kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć, co się wydarzyło? Czy ja sama kiedykolwiek sobie wybaczę?

Próbowałam sobie wyobrazić życie bez przyjaciółki, ale było to zbyt bolesne. Adam, choć wciąż obecny w moich myślach, nie mógł wypełnić tej pustki, którą pozostawiła po sobie utracona przyjaźń.

Zastanawiając się, czy powinnam do niej zadzwonić, napisać wiadomość, cokolwiek. Ale każda opcja wydawała się niewystarczająca.

Nasze wspólne chwile w sanatorium miały być ucieczką od rzeczywistości, a stały się początkiem końca.

Być może czas był najlepszym rozwiązaniem. Może znajdziemy sposób, by się pogodzić. A może wszystko rozpadnie się jak domek z kart. Życie miało swoją nieprzewidywalność, której nie potrafiłam kontrolować.

Reklama

Maria, 62 lata

Reklama
Reklama
Reklama