Reklama

Siedziałam w kuchni, obserwując, jak wszyscy powoli zbierają się w salonie. W powietrzu unosił się zapach żałoby – nie tylko tej oczywistej, po śmierci ojca, ale i tej cichej, która przez lata rosła między nami. Ojciec chorował długo, właściwie wszyscy byliśmy przygotowani na jego odejście, ale to nie zmieniało faktu, że teraz, gdy już go nie było, czułam, jak grunt powoli osuwa mi się spod nóg.

Reklama

Byłam najstarsza

To ja zajmowałam się większością rzeczy, kiedy ojciec już nie mógł. Trzymałam wszystko w ryzach – dom, biznes, rodzinę. Mój brat Paweł zawsze miał do mnie pretensje. Niby nigdy tego nie mówił wprost, ale czułam to w jego spojrzeniach, w sposobie, w jaki odwracał wzrok, kiedy tylko próbowałam porozmawiać o czymś ważnym. A teraz, kiedy ojciec nie żył, wiedziałam, że ta cisza między nami zmieni się w burzę.

Młodsza siostra Magda była inna. Zawsze starała się wszystko załagodzić. Nawet teraz, przy stole, próbowała uśmiechać się do każdego, podając ciasto, jakby to miało naprawić wszystko, co było złe. Była najmłodsza, zawsze bliżej matki niż ojca, i choć kochała nas wszystkich, czasem wydawało mi się, że żyje w jakiejś iluzji, że wszystko można naprawić ciepłym słowem.

Ale ja wiedziałam, że ten dzień nie skończy się dobrze. I choć próbowałam się trzymać, czułam, że coś złego wisiało w powietrzu.

– Idziesz? – zapytała Magda, podchodząc do drzwi. Skinęłam głową i ruszyłam za nią, starając się nie myśleć o tym, co czeka nas w salonie.

– Zawsze czułaś się lepsza, co? – usłyszałam głos Pawła za plecami, gdy weszłam do salonu.

Spojrzałam na niego ostro, ale starałam się nie wdawać w dyskusję. Był zdenerwowany, wszyscy byliśmy, ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim jego frustracja wybuchnie.

Nie chciałam rozmawiać

– Paweł, nie dziś – odpowiedziałam spokojnie, siadając na kanapie.

– A kiedy? – usiadł naprzeciwko mnie, patrząc mi prosto w oczy. – Wszyscy tutaj udają, że wszystko było w porządku. Ale nie było, prawda? Ty najlepiej wiesz.

– Nie rozumiem o czym mówisz – skrzyżowałam ramiona, starając się zapanować nad rosnącym niepokojem.

– Nie rozumiesz? Nigdy nie zauważyłaś, że coś było nie tak? Że ojciec nie był taki święty, jak wszyscy myśleli?

Westchnęłam. To nie była rozmowa na ten moment.

– Proszę cię, nie zaczynaj.

– Prawda i tak wyjdzie na jaw, zobaczysz – syknął, po czym wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z ciężarem jego słów.

Magda weszła chwilę po tym, jak Paweł zniknął w korytarzu. Spojrzała na mnie, marszcząc brwi.

– Co się dzieje? – zapytała.

– Paweł znowu coś sobie ubzdurał. Twierdzi, że ojciec ukrywał jakieś tajemnice – powiedziałam, próbując utrzymać spokój, choć czułam, że emocje zaczynają we mnie kipieć.

– Och, Paweł zawsze doszukuje się dziury w całym. On po prostu radzi sobie z żałobą inaczej.

Chciałam stamtąd wyjść

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, drzwi do salonu otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł Janusz, bliski przyjaciel ojca. Magda wstała, żeby go przywitać.

Wyglądał na zmęczonego. Miał w ręce kieliszek, już częściowo opróżniony. Chyba przesadził z alkoholem, a to nigdy nie wróżyło niczego dobrego.

– Dziękuję, że wszyscy tu jesteście – powiedział, podnosząc kieliszek. – Wasz ojciec był wspaniałym człowiekiem, zawsze lojalnym i oddanym rodzinie. Ale… – jego głos nagle się załamał. – Jest coś, co musicie wiedzieć. Coś, co przez te lata trzymałem w tajemnicy.

– Wasz ojciec ukradł pieniądze. Dużo pieniędzy. Z naszego wspólnego interesu.

Czułam, jakby wszystko dookoła mnie przestało istnieć. Magda złapała mnie za rękę, jakby szukała oparcia, a ja mogłam jedynie patrzeć na Janusza, jakby jego słowa miały zaraz zniknąć, jeśli tylko przestanę słuchać.

– Co ty mówisz?

Janusz postawił kieliszek na stole, ciężko opadł na krzesło, jakby ten ciężar, który przez lata nosił, teraz go przygniótł.

– To była ogromna suma, sprzed kilkunastu lat. Firma miała problemy, a on wziął te pieniądze, żeby uratować was wszystkich.

W tym momencie poczułam, jak cały mój świat zaczyna się walić.

– Co ty wygadujesz? – wybuchł Paweł, który niespodziewanie wrócił do pokoju. Jego oczy płonęły gniewem. – Wiedziałem, że coś jest nie tak! Zawsze miałem przeczucie, że ojciec coś ukrywał!

Wszyscy byli w szoku

Magda zaczęła płakać, kręcąc głową, jakby nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

– To nie może być prawda… – powiedziała drżącym głosem. – On nigdy by tego nie zrobił…

Janusz milczał, jakby opadły z niego wszystkie siły. Paweł nie zamierzał jednak dać tej ciszy trwać zbyt długo.

– Ty musiałaś wiedzieć! – krzyknął, wskazując na mnie palcem. – Zawsze byłaś najbliżej ojca, zawsze robiłaś wszystko razem z nim! Wiedziałaś o tym? Kryłaś go przez te wszystkie lata?

Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Jak mógł myśleć, że mogłam coś takiego ukrywać?

– Przestań! – wykrzyknęłam, podnosząc się gwałtownie. – Nie wiedziałam! Gdybym miała jakiekolwiek podejrzenia, myślisz, że bym to zignorowała?! Nie zrobiłabym tego wam, ani sobie!

– Zawsze byłaś jego ulubienicą – syknął, wbijając we mnie wzrok. – Chroniłaś go, zawsze go broniłaś. Nigdy nie wierzyłaś, kiedy mówiłem, że coś jest nie tak!

Czułam, jak moje emocje wymykają się spod kontroli. Paweł chciał zwalić całą winę na mnie, bo sam nie wiedział, jak sobie z tym poradzić. Czułam, że każda cegła fundamentu, na którym budowałam swoje życie, rozpada się w pył.

– Przestań – Magda w końcu znalazła w sobie siłę, by się odezwać. Jej głos był łagodny, choć łzy wciąż spływały po jej policzkach. – To nie wina Ani. Nikt z nas nie wiedział…

– Może ty chcesz wierzyć w te wszystkie kłamstwa – warknął Paweł, spoglądając na Magdę. – Ale ja nie zamierzam. Tyle lat nas oszukiwał. A wy wszyscy go broniliście. No to macie swojego bohatera. Złodzieja!

Pokłóciliśmy się

Jego słowa rozdarły mnie od środka. Czułam, że coś w nas pęka. Coś, czego już nigdy nie da się poskładać.

– Nie mów tak o nim! – Magda wybuchła, wstając nagle z krzesła. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam ją tak wściekłą. Zazwyczaj trzymała emocje na wodzy, zawsze łagodna, gotowa do kompromisu. Teraz jednak jej twarz płonęła złością. – Ojciec zrobił to, żeby nas uratować! Nie możesz tego tak po prostu przekreślić!

– Uratować? – Paweł zaśmiał się gorzko, jakby nie wierzył w to, co słyszał. – Ukradł pieniądze! To przestępstwo, nie poświęcenie!

Janusz w końcu podniósł głowę.

– Paweł, ona ma rację – powiedział, choć jego głos był słaby. – Twój ojciec nie zrobił tego z chciwości. Firma była na skraju bankructwa. Miał do wyboru: zaryzykować więzienie albo pozwolić, żebyście zostali z niczym. Wiedział, że wasze życie się zawali, jeśli nie podejmie ryzyka.

Paweł wzruszył ramionami, w jego oczach nie było już nawet gniewu, tylko chłodna rezygnacja.

– To wciąż kradzież – powiedział z kamienną twarzą. – A my mamy teraz to wszystko zrozumieć i uznać, że to w porządku? Że poświęcił zasady dla nas?

– Znałam ojca – zaczęłam cicho. – I jeśli zrobił coś takiego musiał czuć, że nie ma innego wyjścia. Ale to nie zmienia faktu, że nigdy nam o tym nie powiedział.

Paweł pokręcił głową z niedowierzaniem, odchodząc kilka kroków w stronę drzwi. Wyszedł z domu, a my zostaliśmy w tej ciszy, która zapadła po jego wyjściu.

Chciałam poznać prawdę

– Czy jest jeszcze coś, czego nie wiemy?

Janusz uniósł wzrok, spojrzał na mnie, a potem na Magdę. Otarł dłonią pot z czoła, jakby walczył ze sobą, zanim postanowił się odezwać.

– Jest coś jeszcze – przyznał cicho, patrząc w podłogę. – On chciał to naprawić. Ostatnie lata spędził na próbach spłacenia tej sumy. Dlatego tak się poświęcał, dlatego ostatnio prawie nie było go w domu. Pracował dniami i nocami, żebyście nigdy nie dowiedzieli się o tym, co zrobił.

Serce zabiło mi mocniej. Ojciec był zawsze zapracowany, to fakt. Zasypiał w gabinecie, często unikał spotkań rodzinnych. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że to mogło mieć coś wspólnego z tamtą kradzieżą.

– Udało mu się? – zapytała Magda, patrząc na Janusza z nadzieją w oczach. – Czy spłacił wszystko?
Janusz potrząsnął głową.

– Nie do końca. Był blisko, ale choroba go wyprzedziła. Została jeszcze część długu, którą… no cóż, teraz przejdzie na was.

Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Ten cały ciężar spadł teraz na nas. Wiedziałam, że nie mogę tego zignorować.

Musiałam to naprawić

Magda wstała gwałtownie.

– Nie, to nie może być prawda. Nie możemy za to odpowiadać! To nie nasza wina!

– To nie takie proste – wtrąciłam. – To nasza rodzina. Nasz biznes. Jeśli tego nie spłacimy, stracimy wszystko.

– Stracimy wszystko? – powtórzyła bezradnie. Jej oczy rozszerzyły się, jakby właśnie zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.

– Paweł już podjął decyzję – powiedziałam gorzko, patrząc w stronę drzwi. – Nie wróci. Zawsze szukał powodu, żeby się od nas odciąć, i teraz go znalazł.

Magda osunęła się na krzesło, zrezygnowana, a ja z trudem łapałam oddech. Czułam, jak wszystko spada na moje barki. W tej chwili byłam pewna jednego – muszę to dźwignąć, choćby dla Magdy.

Reklama

Ania, 37 lat

Reklama
Reklama
Reklama