Reklama

To był dom dzieciństwa mojego męża – przykurzone obrazy na ścianach, masywne, ciemne meble, które jego ojciec skrupulatnie wybierał. To miał być nasz tymczasowy przystanek, zanim znajdziemy coś swojego. Jednak czułam w tym miejscu pewien chłód, nie tyle fizyczny, co emocjonalny.

Reklama

Nie lubił mnie

Teść niechętnie wyciągnął do mnie dłoń na przywitanie, ledwo patrząc mi w oczy. Miałam nadzieję, że z czasem nasze relacje się ułożą, ale jego milczące spojrzenie mówiło mi, że nie tak łatwo zyskać jego aprobatę.

– Kochanie, tutaj jest spokojnie, zobaczysz – powiedział Konrad, obejmując mnie.

Gdy kolejnego ranka zeszłam na śniadanie, zauważyłam, że teść stoi w progu swojego gabinetu, ściskając w rękach kopertę. Jego spojrzenie było zimne.

– Joanno, mogę z tobą porozmawiać? – Zapytał, choć ton jego głosu bardziej przypominał rozkaz.

– W tej kopercie było tysiąc złotych – powiedział powoli. – Zniknęły. I jakoś dziwnie zbiega się to z czasem, kiedy zaczęłaś tu mieszkać.

Spojrzałam na niego, szukając jakiejkolwiek oznaki, że to jakiś żart. Ale jego wzrok pozostawał niewzruszony.

– Nie wiem, o czym pan mówi – wydusiłam w końcu.

W tej chwili zjawił się Konrad. Spojrzał na nas z wyraźnym zdziwieniem.

– Co tu się dzieje? – Zapytał, patrząc to na mnie, to na ojca.

– Twój ojciec twierdzi, że ukradłam mu pieniądze – powiedziałam.

– Tato, co to za oskarżenia? – Zapytał.

Myślałam, że to dowcip

Pan Krzysztof wzruszył ramionami i pokiwał głową, jakby to wszystko było oczywiste.

– Pieniądze były tu, w kopercie, a teraz ich nie ma. Chciałbym tylko wiedzieć, czy ktoś coś o tym wie.

Spojrzałam na Konrada, oczekując, że stanie po mojej stronie, ale widziałam, że jego twarz wyraża niepewność, może nawet cień podejrzenia. Poczułam, jak coś we mnie pęka.

– Czy naprawdę myślisz, że mogłabym zrobić coś takiego? – Zapytałam z żalem w głosie.

– Tata mówi, że pieniądze zniknęły – odpowiedział cicho.

Nie dowierzałam, że człowiek, który miał być dla mnie oparciem, potrafił mieć choćby cień wątpliwości w moją uczciwość. Patrzyłam na niego w osłupieniu, a teść stał obok, z niemal tryumfalnym wyrazem twarzy.

Wieczorem, kiedy siedziałam z Konradem w naszym pokoju, słyszałam własne myśli, które wciąż powracały do jednej kwestii – dlaczego zwątpił we mnie?

– Naprawdę sądzisz, że mogłabym ukraść te pieniądze? – Zapytałam.

– Nie wiem, co o tym myśleć – powiedział. – Mój ojciec zawsze był człowiekiem, na którym mogłem polegać. Nigdy nie oskarżyłby nikogo bez powodu. Może po prostu zaszło jakieś nieporozumienie? – dodał, próbując złagodzić swoją odpowiedź.

Byłam wściekła

– Nieporozumienie? Twój ojciec wprost nazwał mnie złodziejką, a ty nawet nie próbowałeś go przekonać, że to absurd!

– Rozumiem. Ale ja też jestem w trudnej sytuacji. Ojciec przez całe życie był dla mnie autorytetem, ufałem mu bezgranicznie. Nie wiem, komu mam wierzyć.

Jak to możliwe, że mężczyzna, który przysięgał być mi wiernym i lojalnym, teraz otwarcie mówi, że nie jest pewien, komu bardziej wierzy? Przecież powinien być po mojej stronie!

– Nie chcę walczyć z twoim ojcem. Ale to, co zrobił, jest po prostu niewybaczalne. Zasugerował, że nie można mi ufać, a ty… – głos mi się załamał. – Jeśli nie jesteś pewien, czy możesz mi ufać, to może lepiej przemyślmy tę całą sytuację? – wyrzuciłam z siebie, ledwo powstrzymując łzy.

Spojrzał na mnie z bólem w oczach. Dla niego konflikt lojalności był prawdziwym dramatem. A ja zaczęłam zastanawiać się, czy ten dramat nie zniszczy wszystkiego, co mieliśmy.

Dni mijały, ale atmosfera w domu była coraz bardziej napięta. Teść starał się zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Każdy jego krok, każde spojrzenie przypominało mi o oskarżeniu, które jak cień wisiało nad naszym związkiem.

Niszczył nas

Pewnego popołudnia usłyszałam kroki za plecami. Podniosłam wzrok, spodziewając się Konrada, ale napotkałam wzrok teścia. Stał z rękami splecionymi na piersi, patrząc na mnie. Czułam, że coś knuje, ale nie spodziewałam się, jak daleko posunie się w swoim postępowaniu.

Zaraz potem usłyszałam szelest za drzwiami. Podążyłam za odgłosem i dostrzegłam Konrada stojącego na progu korytarza.

– Naprawdę musisz się tak skradać? – Zapytałam ostro.

– Nie skradałem się – odpowiedział niepewnie, starając się chyba zatuszować swój wstyd.

Teść, który wciąż stał obok mnie, obdarzył mnie chłodnym uśmiechem, a ja poczułam, że to jego moment triumfu. Mimo że nie wypowiedział ani słowa, jego postawa mówiła wszystko.

– Gdybyś naprawdę nie miała nic na sumieniu, nie byłabyś tak przewrażliwiona – powiedział teść, a w jego głosie było coś tak zimnego i ostrego, że miałam ochotę natychmiast wyjść.

– Czuję się jak w potrzasku, żyjąc z kimś, kto tylko czyha na okazję, by mnie poniżyć! – Wybuchłam, nie mogąc już powstrzymać gniewu.

Teść uniósł brew i spojrzał na mnie z wyższością.

– To mój dom. A to, co dzieje się pod moim dachem, dotyczy mnie bardziej, niż ci się wydaje.

Konrad stał bezradnie, a ja po raz pierwszy zaczęłam poważnie zastanawiać się, czy moje miejsce jest wśród tych ludzi. Teść działał z rozmysłem, z każdym dniem podkopując nasze małżeństwo, a ja nie wiedziałam, jak długo jeszcze wytrzymam.

Chciał nas skłócić

Atmosfera w domu robiła się coraz bardziej nieznośna. Czułam, że moja relacja z mężem wisiała na włosku, a każda rozmowa z nim była jak balansowanie na krawędzi. Mimo wszystko postanowiłam jeszcze próbować, mieć nadzieję, że on sam zacznie dostrzegać prawdziwe intencje swojego ojca.

Pewnego ranka, gdy byłam sama w domu, zobaczyłam uchylone drzwi do gabinetu teścia. Zdziwiłam się, bo zawsze je zamykał na klucz. Zaciekawiona, zajrzałam do środka i z miejsca zobaczyłam stertę dokumentów leżących na biurku. Moje oczy przyciągnęły arkusze z danymi finansowymi, ale jedna kwota wybiła się na pierwszy plan.

Była to dokładnie ta suma, której kradzież zarzucił mi pan Krzysztof. W pierwszej chwili pomyślałam, że mogła to być zwykła pomyłka, ale po chwili zauważyłam, że suma ta została wpłacona na konto dokładnie w dniu, kiedy się wprowadzilismy.

Szybko wyszłam z gabinetu, przymykając drzwi dokładnie tak, jak je zastałam. Zaczęło mnie gnębić pytanie, dlaczego pan Krzysztof to zrobił.

Wieczorem wyznałam mężowi wszystko, co odkryłam.

– Znalazłam dowody, że pieniądze, które rzekomo ukradłam, nigdy nie zniknęły. Były cały czas na jego koncie – powiedziałam.

Konrad zmarszczył brwi, jakby nie do końca rozumiał, co do niego mówię.

– O czym ty mówisz?

– Chciał nas poróżnić. Wykorzystał twoje zaufanie, żeby zaszczepić w tobie wątpliwości wobec mnie.

Byłam dla niego wrogiem

Było to dla niego trudne. Zawsze patrzył na ojca jak na wzór do naśladowania.

– Muszę z nim porozmawiać – wycedził w końcu, wstając od stołu.

Poszedł do drzwi gabinetu ojca i bez słowa wszedł do środka. Oparłam się o ścianę za rogiem.

– O co chodzi, synu? – zapytał teść.

– Znalazłem dokumenty, które pokazują, że pieniądze, o których kradzież oskarżyłeś Joannę, nigdy nie zniknęły. Były na twoim koncie. Jak mogłeś oskarżyć Asię, mając świadomość, że jest niewinna?

Zapadła cisza. Czułam, jak moje serce przyspiesza, a każda sekunda tej ciszy sprawiała, że napięcie rosło. W końcu usłyszałam odpowiedź teścia.

– Nie ufasz już swojemu ojcu? – Zapytał chłodno. – Może coś ci się pomyliło.

– Przestań, tato! – wybuchł Konrad. – Jak długo zamierzasz mnie traktować jak dziecko? Asia jest moją żoną i to jej powinienem był ufać od samego początku!

Przysunęłam się bliżej pokoju. Teść musiał mnie dostrzec w korytarzu.

– Przyszłaś po to, by odebrać mi mojego syna – rzucił nagle, podnosząc głos. – Zanim pojawiłaś się w jego życiu, zawsze mogłem na niego liczyć. Twoja Asia chce nas rozdzielić. To ona jest zagrożeniem. Myślisz, że zbudujesz sobie życie bez mojej zgody? – syknął. – Popełniasz wielki błąd, synu.

Stanęliśmy na nogi

Konrad wyszedł z gabinetu. Ujął moją dłoń i ścisnął mocno, jakby to miało wystarczyć za wszystkie przeprosiny, których nie umiał teraz wypowiedzieć.

– Przepraszam, że cię zawiodłem – wyszeptał, ledwo panując nad drżącym głosem. – Już nigdy nie stanę po jego stronie kosztem ciebie.

Następnego ranka teść nie pojawił się w kuchni.

– Słuchaj, musimy sobie powiedzieć to jasno… – zaczęłam cicho. – Twój ojciec mnie nienawidzi. Zrobił wszystko, by nas skłócić. I gdyby nie to, że przypadkiem odkryłam te dokumenty, być może nigdy byś mu nie uwierzył.

– Wiem – powiedział z goryczą w głosie. – Zawiodłem cię. Kiedy się pobraliśmy, obiecałem, że będę cię wspierać, a potem tak łatwo pozwoliłem, by on zasiał wątpliwości.

Widziałam, że naprawdę cierpiał, ale wciąż nie mogłam wyrzucić z pamięci chwil, gdy wybierał słowa ojca ponad moje.

– Obiecuję, że nigdy więcej nie postawię go między nami.

Objął mnie, przytulając mocno, a ja poczułam, jak moje serce zaczyna topnieć. W jego objęciach chciałam wierzyć, że to naprawdę koniec tej bolesnej próby, że damy sobie radę.

Reklama

Joanna, 27 lat

Reklama
Reklama
Reklama