„Odpędzałem się od bab, bo nie chciałem dać się zapiąć na smyczy. Wystarczył jeden gest, żebym ugiął kolano”
„Kiedy wróciłem do domu, czułem że coś we mnie się zmieniło. Grażyna była jak powiew świeżości w moim życiu. Jej uśmiech, sposób, w jaki mówiła o życiu z taką pasją i beztroską… Czy to możliwe, że jedno spotkanie może mieć taką moc?”.
Życie upływało mi w samotności. Miłość zawsze była dla mnie tajemnicą, zjawiskiem nieuchwytnym i pełnym zagadek. Często zastanawiałem się, dlaczego tak trudno mi znaleźć kogoś, kto zrozumiałby moje myśli i dzielił podobne przemyślenia. Mimo to nie przestawałem marzyć o dniu, gdy spotkam kogoś, kto przewróci mój świat do góry nogami.
Zawsze byłem sam
Kiedy dostałem zaproszenie na wesele mojego siostrzeńca Karola i jego narzeczonej Oliwii, poczułem się nieco zaskoczony, a jednocześnie ucieszony. To była okazja, aby oderwać się od codzienności i choć na chwilę zapomnieć o samotności. Czułem jednak pewien niepokój – czy to będzie kolejny dzień, w którym będę patrzył na szczęście innych, czując się wyobcowany?
Na weselu tłum ludzi tańczył i świętował. Gdzieś między wirującymi parami dostrzegłem kobietę, która, podobnie jak ja, stała samotnie.
Nie potrafię opisać, co dokładnie mnie do niej przyciągnęło – może jej naturalność, może błysk w oku, który sugerował jakąś tajemnicę. Podeszła do mnie, trzymając kieliszek szampana.
– Zazwyczaj unikam wesel, ale dziś jakoś jest wyjątkowo miło – zaczęła rozmowę.
– Zdecydowanie, zwłaszcza gdy masz kogoś, z kim możesz porozmawiać – odpowiedziałem, próbując ukryć swoje zdenerwowanie.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym – o parze młodej, dekoracjach, muzyce. Śmialiśmy się, kiedy przy stole obok starszy wujek próbował nauczyć młodszych gości tańca ludowego.
– Nie sądziłam, że wesele może być takie zabawne – powiedziała, a ja tylko przytaknąłem, bo nie mogłem oderwać wzroku od iskier w jej oczach.
Kiedy wróciłem do domu, czułem że coś we mnie się zmieniło. Grażyna była jak powiew świeżości w moim życiu. Jej uśmiech, sposób, w jaki mówiła o życiu z taką pasją i beztroską… Czy to możliwe, że jedno spotkanie może mieć taką moc?
Zauroczyła mnie
Zaczęliśmy spotykać się regularnie. Każda rozmowa, każdy wspólnie spędzony moment sprawiał, że poznawaliśmy się coraz lepiej. Czasem szliśmy na długie spacery po parku, innym razem siedzieliśmy w kawiarniach, delektując się kawą i rozmowami o marzeniach i obawach.
– A co ty byś chciał zrobić, gdybyś mógł spełnić jedno swoje marzenie? – zapytała Grażyna, przerywając chwilę ciszy.
– Myślę, że chciałbym podróżować – odpowiedziałem, patrząc w dal na przechodzących ludzi. – Zobaczyć miejsca, o których tylko czytałem. A ty?
– Moje marzenia są nieco bardziej przyziemne. Chciałabym po prostu odnaleźć swoje miejsce na ziemi – odparła, a w jej głosie wyczułem delikatny cień smutku.
Nasze rozmowy często krążyły wokół przyszłości, ale czasem Grażyna niespodziewanie wracała do tematów, które wydawały się jej bliskie, a zarazem bolesne. W pewnym momencie, podczas jednego z takich spotkań, wspomniała o przeszłości.
– Wiesz, czasem trudno jest zapomnieć o tym, co było – powiedziała, jakby niechcący.
Zacząłem zastanawiać się nad jej słowami. Byłem ciekawy, ale nie chciałem naciskać. Wiedziałem, że każdy z nas nosi swoje tajemnice. Czułem, że moje uczucie do Grażyny staje się coraz silniejsze, ale jednocześnie coś mnie powstrzymywało – jakby intuicja podpowiadała, że nasza przeszłość może mieć znaczenie większe, niż oboje przypuszczaliśmy.
Chciałem ją poznać
Wreszcie nie mogłem już dłużej unikać tej konfrontacji. Kiedy spotkaliśmy się któregoś wieczoru, wiedziałem, że muszę z nią porozmawiać.
– Musimy wreszcie porozmawiać o przeszłości.
Grażyna spojrzała na mnie zaskoczona i przerażona. Wiedziałem, że ta rozmowa nie będzie łatwa, ale czułem, że nie możemy już dłużej uciekać od dawnych ran.
– Pamiętasz tamten wypadek kolejowy sprzed trzydziestu lat? – zaczęła cicho Grażyna, a ja skinąłem głową, czując narastający ciężar w sercu. – To był moment, który zmienił wszystko. Tamten wypadek… Byłam tam. Wtedy zginął mój narzeczony.
Mówiła o wydarzeniach sprzed lat, o których starałem się nie myśleć. O tragedii, w której zginęła moje jedyna dotychczasowa miłość, Beata.
– Nigdy nie sądziłam, że spotkam kogoś, kto również tam był – powiedziałem. – To jak koszmar, z którego nie można się obudzić.
– Tak – odparła. – Nie sądziłem, że kiedykolwiek o tym z kimś porozmawiam.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy. Oboje byliśmy zszokowani, jak nasze losy były splecione, jak jedno wydarzenie mogło na zawsze naznaczyć nasze życie.
– To dlatego kiedy cię spotkałam, czułam jakbyśmy znali się od zawsze.
Zbliżyliśmy się
Próbowałem sobie wyobrazić, jak mam poradzić sobie z tym odkryciem, jak dalej żyć z wiedzą, że nasze wspomnienia są splecione w tak bolesny sposób.
– Czy to, co zbudowaliśmy, ma szansę przetrwać? – zapytałem w końcu, niepewny, co powinna przynieść przyszłość.
Grażyna tylko spuściła głowę, a ja wiedziałem, że oboje musimy zmierzyć się z przeszłością, zanim będziemy mogli myśleć o przyszłości.
Po kilku dniach przemyśleń postanowiłem odwiedzić Grażynę. Z trudem zebrałem myśli, przygotowując się na rozmowę, która miała zadecydować o naszej przyszłości. Gdy stanąłem przed jej drzwiami, czułem się jak na rozdrożu – między pragnieniem bliskości a lękiem przed bólem, który przyniosła nasza wspólna przeszłość.
Otworzyła drzwi, a w jej oczach zobaczyłem echo tych samych rozterek. Wpuściła mnie do środka bez słowa, jakby oboje wiedzieli, że to, co nas czeka, jest nieuniknione. Usiedliśmy na kanapie, w tej samej ciszy, która jednak nie była niezręczna, ale pełna oczekiwania. To Grażyna pierwsza przerwała milczenie.
Chciałem dać nam szansę
– Myślałam o tym, co powiedziałeś – zaczęła. – O tym, czy to wszystko ma sens, czy nasza przyszłość może istnieć z przeszłością, która nas obciąża.
– Ja również o tym myślałem – odpowiedziałem, niepewny, jakich użyć słów. – I choć trudno to sobie wyobrazić, chciałbym spróbować. Ale oboje musimy stawić czoła naszym demonom.
Grażyna skinęła głową, a jej wyraz twarzy zmiękł. Widziałem, że chce tego samego, ale lęk przed tym, co nieznane, wciąż był silny.
– Musimy znaleźć sposób, by pogodzić się z tym, co było – powiedziała, a jej głos drżał lekko. – Może to nie będzie łatwe, ale… nie chcę rezygnować z tego, co możemy zbudować.
– Nie wiem, jak to się potoczy, ale jesteśmy w tym razem – odpowiedziałem, sięgając po jej dłoń.
Poczułem, jak jej palce splatają się z moimi, a w tym geście było więcej nadziei, niż słowa mogłyby wyrazić. Wiedziałem, że to dopiero początek drogi, na której czekało nas wiele wyzwań. Ale czułem też, że warto spróbować, że warto walczyć o naszą przyszłość.
Franciszek, 66 lat