Reklama

Zbyszek pojawił się w moim życiu jak zły sen – pachnący, wygadany, z tą swoją pewnością siebie. Pewnie myślał, że jak raz spojrzę mu w oczy, to od razu zapomnę, jak się nazywam. Nie jestem z tych. Swoje już w życiu widziałam – zdrady, rozwody, kredyty frankowe, dzieci na terapii, byłych z alimentami. Nie zamierzam teraz udawać, że spadłam z choinki. A to, co wydarzyło się ze Zbyszkiem, było… cóż, ciekawe. I nawet zabawne, gdyby nie fakt, że ktoś tu próbował ze mnie zrobić idiotkę. Tylko że Zbyszek nie wiedział, że nie daję się tak łatwo.

Reklama

Chciał mi zaimponować

Poznałam Zbyszka u Sylwii, mojej koleżanki z pracy, która organizowała urodziny w stylu lat 90. Przyszłam głównie dla tortu i pogaduszek, bo Sylwia piekła jak natchniona i zawsze miała dobre plotki. Zbyszek pojawił się z butelką prosecco i miną, jakby zaraz miał dać koncert.

– Poznaj mojego sąsiada – powiedziała Sylwia. – Zbyszek. Uratował mi ostatnio życie, jak mi się drzwi zatrzasnęły.

– O, bohater z klatki schodowej – uśmiechnęłam się, podając mu rękę. – Arleta.

– Piękne imię – powiedział, a jego spojrzenie zatrzymało się na sekundę za długo na moich oczach. – Nie pasuje do ciebie coś bardziej… poetyckiego? Afrodyta? Może Wenus?

Parsknęłam śmiechem. Nie z zachwytu, tylko z rozbawienia.

– Serio? Tak zaczynasz rozmowę z kobietą?

– A co, wolisz pytanie o znak zodiaku? – mrugnął.

– Wolę konkrety.

Roześmiał się głośno i bez cienia zażenowania.

– Prowadzę firmę eventową. Głównie wesela, bankiety. Ktoś musi ludziom dostarczać wrażeń. A ty?

– Ja? Kontroluję jakość. Głównie ludzi, czasem procesy – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

– Ostra babka – skwitował, zerkając na mnie jak na nową zagadkę. – Lubię wyzwania.

– Nie jesteś pierwszym, który tak myśli – odparłam spokojnie. – Jak ci powiem, że lubię mieć ostatnie słowo, to nie traktuj tego, jak flirt. Raczej jak ostrzeżenie.

Patrzył chwilę, jakby nie wiedział, czy się śmiać, czy uciekać.

– Czuję, że to będzie ciekawa znajomość.

Pociągał mnie

Nie minęły dwa dni, a dostałam od niego zaproszenie na kawę. Odmówiłam. Trzy dni później – propozycja spaceru. Też odmówiłam. Potem próbował z biletem do teatru.

„Mam jedno wolne miejsce, a ty wyglądasz na kobietę z klasą”, napisał.

Odpisałam tylko:

„A ty na takiego, który próbuje mi zaimponować. Nie skreślam cię, ale też nie lecę”.

Zadzwonił wieczorem.

– Nie lubisz teatru?

– Uwielbiam. Bardziej niż sztukę lubię ludzi, którzy nie próbują mi sprzedać siebie jak lodów na plaży.

Dajesz mi fory, czy szansę?

– Raczej kredyt zaufania.

Zamilkł. W końcu westchnął i zmienił ton.

– Zaintrygowałaś mnie. I nie mówię tego, żeby ci się przypodobać. Po prostu… większość kobiet daje się kupić na kilka frazesów. A ty mi wszystko rozbijasz o głowę. Trochę mnie to boli, a trochę kręci.

– To twoje ego się obija o rzeczywistość.

Roześmiał się szczerze.

– Dobra, powiedzmy, że dam ci spokój, ale nie tak całkiem.

– Na razie widzę tylko profil marketingowy.

– To źle?

To niebezpieczne, ale nie ukrywam – ciekawe.

Nie przyznałam się wtedy, że trochę mnie pociągał.

Zmanipulowali mnie

W piątek po południu zadzwoniła Sylwia.

– Nie uwierzysz! Zbyszek zorganizował koncert jazzowy w tej nowej knajpie przy parku. Zaprosił mnie i ciebie. Podobno ma być klimatycznie, stolik zarezerwowany. Idziesz, prawda?

– W jakim charakterze? Gościa czy przynęty? – spytałam chłodno.

– Oj nie bądź taka! Przecież to tylko muzyka. A po tobie widać, że coś tam w nim cię kręci.

Nie zaprzeczyłam. I nie przyznałam się też, że od rana zastanawiałam się, co by było, gdyby… Wieczorem stanęłam pod klubem. W czarnych dżinsach i luźnej marynarce – żadnych sukienek, żadnych sygnałów. Zbyszek już czekał.

Bałem się, że się rozmyślisz – powiedział.

– Jeszcze mogę – rzuciłam, ale weszłam z nim do środka.

Sylwii nigdzie nie było. Stolik, świeczka, butelka czerwonego, a obok jego kurtka.

– A Sylwia?

– Och, wypadło jej coś w ostatniej chwili. Zostawiła nam bilety i miejsce – powiedział z takim spokojem, że nawet nie próbował udawać.

– Czyli spryciarz z ciebie.

– Zdeterminowany. To różnica.

To manipulacja.

Zamilkł na moment.

– Może. Powiedz szczerze – gdyby nie to, nie przyszłabyś.

– A ty powiedz szczerze – ilu kobietom tak robisz?

– Tylko jednej. Nie wiem, czy jeszcze mogę.

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Zależy, co masz do zaoferowania poza ładnym uśmiechem.

Wieczór się dopiero zaczynał, a ja już nie miałam nastroju na jazz.

Spojrzałam na niego uważnie

Następnego dnia dostałam od niego wiadomość:

„Dzięki za wczoraj. Nawet jeśli tylko udawałaś, że ci się podobało – dobrze się czułem”.

Odpisałam:

„Nie udaję. Po prostu jeszcze nie wiem, czy mi się podobało”.

Zadzwonił po godzinie.

Masz ochotę na spacer? Bez muzyki, wina i sztuczek?

– Bez Sylwii wyskakującej z szafy?

– Bez. Przysięgam.

Spotkaliśmy się pod moim blokiem. Tym razem bez kwiatów, bez stylizacji. Zbyszek wyglądał jak zwyczajny facet. I wreszcie mówił jak człowiek.

– Wiesz, nie chcę być jednym z tych gości, co się wdzięczą i robią teatr.

– Ciekawe.

– Mam wrażenie, że pierwszy raz ktoś mówi mi w twarz, co naprawdę myśli. I to nie dlatego, że się obraził, tylko bo... może ma klasę.

Parsknęłam śmiechem. Usiedliśmy na ławce przy fontannie. Przez chwilę nic nie mówiłam.

– Naprawdę myślisz, że mnie się zaimponuje komplementami?

– Myślę, że nie. Może się uda być po prostu sobą?

Spojrzałam na niego uważnie. Pierwszy raz nie miał tej swojej cwaniackiej miny. Był jakiś… zwykły. Może nawet prawdziwy.

– No to masz szansę. Jedna próba. I zero teatrzyków.

Obiecuję.

Tylko że ja już wiedziałam, że to nie będzie takie proste.

Oszukał mnie

W kolejną sobotę Zbyszek zaprosił mnie do siebie. Żadnej kolacji przy świecach. Po prostu kawa i ciasto. Niby luz. Jednak jak tylko weszłam, coś mi zgrzytnęło. W przedpokoju – dwie damskie kurtki. W łazience maskara. A w kuchni, o ironio – różowy kubek z napisem „Najlepsza dziewczyna na świecie”. Usiadłam przy stole i uniosłam brew.

– Dużo tych najlepszych dziewczyn przewinęło się przez ten tydzień?

Zbyszek zamarł. Spojrzał za siebie, jakby nie wiedział, o czym mówię.

Co masz na myśli?

– Na przykład to, że albo masz siostrę, która zostawia maskarę w twojej łazience, albo…

Zaczerwienił się. Nareszcie.

– To nie tak, jak myślisz.

– Klasyka. To powiedz, jak jest.

– Spotykałem się z kimś. Zanim cię poznałem. Myślałem, że to się kończy… Nie wyszło.

– I teraz trzymasz jej graty w szafie na pamiątkę?

– Nie miałem czasu... Jeszcze jej nie powiedziałem.

– A mi już planujesz spacery i jazzowe kolacje. Super.

Wstałam. Sięgnęłam po płaszcz.

– Chciałem ci to powiedzieć. Po prostu…

– Za późno. Trzeba było najpierw zamknąć jedne drzwi, zanim zacząłeś otwierać drugie.

Daj mi szansę.

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Nie jestem przystankiem pośrodku twojego romantycznego rozkładu jazdy. Jak chcesz wrócić, musisz zrobić porządek. W łazience, w głowie, w sercu.

Trzasnęłam drzwiami, zanim zdążył się odezwać.

Uratowałam swoją godność

Minęły dwa tygodnie. Nie pisał. Nie dzwonił. I chociaż początkowo czułam żal, ale później poczułam ulgę. Bo wybrałam siebie. I to nie było pierwsze „nie”, które uratowało mi godność. Spotkałam go przypadkiem w sklepie. Stał w kolejce do kasy, z bukietem kwiatów i butelką wina. Spojrzał na mnie, jakby chciał podejść. Jednak nie zrobił ani kroku. Tylko lekko skinął głową. Podeszłam. Zrobiłam to dla siebie, nie dla niego.

– Wyglądasz na zajętego – rzuciłam, patrząc na kwiaty.

– Tak. Może w końcu trafiłem na właściwą osobę.

– Trzymam kciuki. Pamiętaj, że kobieta to nie nagroda w konkursie na najładniejsze kłamstwo.

Uśmiechnął się smutno.

– Pokazałaś, że można być lepszym. Szkoda, że za późno.

– Lepiej późno niż nigdy – odpowiedziałam.

Wyszłam, zanim zdążył powiedzieć coś więcej. Nie, to nie była historia o wielkiej miłości. To była historia o granicach. O tym, że nie każda kobieta musi dać się omamić miłym głosem i ładnym spojrzeniem. Bo ja już nie chcę być „opcją”. I choć Zbyszek miał słodkie oczy – nie przewidział, że trafił na babę z jajami.

Arleta, 43 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama