Reklama

Jestem świadoma, że moja decyzja nie należała do najlepszych, ale czułam, że nie mam innej opcji. Czas naglił, a ja wiedziałam, że nie zdołam już niczego zmienić. Jedyne, co mi pozostało, to… zwiać gdzie pieprz rośnie! Myśli szaleją mi w głowie, ale jedno wiem na pewno – gdybym stanęła na ślubnym kobiercu, byłaby to moja życiowa klęska.

Reklama

No cóż, uciekłam...

Tuż przed ślubem doszło do mnie, że to nie jest dobry pomysł. Uświadomiłam sobie, że jeśli pójdę tą drogą, do końca życia będę tego żałowała. Poczułam, że nie powinnam tego robić, że zwyczajnie nie ma na to mojej zgody! Spakowałam kilka najpotrzebniejszych drobiazgów, nabazgrałam rodzicom krótką notatkę i udałam się na stację kolejową.

W tej chwili jadę pociągiem na przeciwległy kraniec kraju. Nie miałam innego wyjścia, musiałam uciec. Gdybym została choć chwilę dłużej, na pewno przekonaliby mnie do tego małżeństwa. W końcu dopięliśmy już wszystko na ostatni guzik.

– Kochanie, teraz już za późno na wątpliwości – tak z pewnością powiedziałaby moja mama.

Nie mam żadnych wątpliwości. Wiem na sto procent, że nie chcę poślubić Adama. Nie kochałam go, szczerze mówiąc chyba nigdy tak naprawdę go nie polubiłam. Franek od zawsze był tym jedynym, moją bratnią duszą, moim facetem, całym moim światem.

Zobacz także

Ja i Franek chodziliśmy ze sobą już w czasach ogólniaka

Przez blisko cztery lata dzieliliśmy jedną ławkę. Ja go douczałam angielskiego, a on odwdzięczał się, tłumacząc mi matmę. Ścinaliśmy się o byle pierdołę, a po paru dniach, a nieraz ledwo kilku godzinach, godziliśmy się. Zrywaliśmy ze sobą i znów do siebie wracaliśmy... Nie wyobrażaliśmy sobie życia osobno, ale jednocześnie ciężko nam było dopasować się do siebie.

– Wy to macie identycznie silne charaktery – mówiła moja kumpela, Ela. – Obojgu wam zależy, żeby postawić na swoim i żeby partner się dostosował. Tak to nigdy nie wypali, musicie jakoś dojść do ładu i znaleźć złoty środek.

Pewnie mówiła prawdę, a nawet na pewno, ale co z tego, skoro sprawy potoczyły się, jak się potoczyły. Gdy zdaliśmy maturę, każde z nas wybrało inną ścieżkę na uczelni, a spory tylko przybrały na sile. Czułam złość i urażoną dumę, a w rezultacie… Franek zniknął z mojego życia.

Adama spotkałam podczas pewnego przyjęcia. Zaczęłam go kokietować, aby zdenerwować Franka, z którym akurat byłam skłócona. Chciałam zemścić się na moim chłopaku, udowodnić, że nie jest mi potrzebny. Co za kretynizm! Przecież potrzebowałam go jak nikogo innego!

Ale jeśli moim zamiarem było wyprowadzenie Franka z równowagi, to osiągnęłam swój cel. Wykrzyczał mi prosto w twarz, że jestem wredna i nierozgarnięta skoro zadaję się z takimi pustymi lalusiami jak Adam. I w związku z tym on nie ma zamiaru więcej się ze mną zadawać.

Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i postawić na swoim

Na złość Frankowi zaczęłam chodzić na randki z Adamem. Nadeszły wakacje, a Franek znienacka wyniósł się z miasta. Z kumplem znaleźli robotę gdzieś daleko. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że zostałam sama jak palec, opuszczona, porzucona.

Zastanawiałam się: „Jak on mógł mi coś takiego zrobić? Przecież tyle razy kłóciliśmy się, a potem zawsze dochodziliśmy do porozumienia”. Byłam kompletnie zagubiona i rozbita, nie mogłam dojść do siebie. Jednak Adam trwał przy mnie. Bez przerwy mnie wspierał. Pocieszał, uwodził, wręcz bombardował swoją życzliwością. Ja zaś mu na to pozwalałam. Zdobył sympatię moich rodziców. Chyba dużo większą niż Franek.

– Ten facet to materiał na solidnego partnera – przekonywała moja mama. – Idealny kandydat na męża.

Na początku w ogóle nie brałam tego pod uwagę.

„Na męża? O czym ty, mamo, mówisz? Mam przecież swojego Franka. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Franek się zjawi i się dogadamy, jak zawsze. Tak musi być, zawsze tak się działo, taka nasza dola” – powtarzałam w myślach.

Wszystko potoczyło się inaczej, niż planowałam

Nadeszła jesień, a Franka jak nie było, tak nie było, nie pojawił się na uczelni. Najbardziej dołujące było to, że nie dało się z nim skontaktować – nie reagował na telefony i zniknął z Facebooka. W końcu okazało się, że wziął sobie wolne od nauki. Szlag mnie trafiał.

„O co mu chodziło? Przecież zawsze jakoś żeśmy się rozumieli, a teraz nagle co? Serio nie chce mnie widzieć na oczy?” – zastanawiałam się raz po raz.

Wysłałam mu wiadomość. W sumie to były dwie. W pierwszej przepraszałam i błagałam, żeby wrócił. W drugiej – naskoczyłam na niego, robiłam wymówki i stwierdziłam, że w takim razie ja także nie mam ochoty go więcej widzieć.

Odpisał mi krótko, życząc powodzenia z kolejnym facetem. Aż się zagotowałam w środku.

„O co chodzi z tym kolejnym facetem? Przecież ten cały Adam był tylko przelotną znajomością. Franek na pewno zdawał sobie z tego sprawę. Ale dobrze, niech mu będzie, jak woli”.

Moje spotkania z Adamemstały się regularne

W tamtym okresie nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak mocno on angażuje się w naszą relację. Olśnienie przyszło w momencie oświadczyn. Franek za to jakby zapadł się pod ziemię. Byłam pewna, że ma mnie gdzieś. Adam z kolei robił, co mógł – opiekował się mną, zabiegał o moje względy.

Zgodziłam się na to małżeństwo. Z jakiego powodu? Sama nie wiem. W końcu postąpiłam wbrew własnym uczuciom, zupełnie niezgodnie z moimi pragnieniami. Chyba po prostu obawiałam się samotności. Potem ruszyła cała ta karuzela z szykowaniem się do ceremonii i przyjęcia weselnego. Byłam totalnie skołowana i zdezorientowana.

Radość ogarnęła wszystkich – rodziców, teściów, Adama. Tylko ja nie podzielałam tego entuzjazmu. Odnosiłam wrażenie, jakby to wszystko przydarzało się komuś innemu, a ja byłam jedynie biernym obserwatorem, oddzielonym niewidzialną barierą. Dopiero gdy pewnego dnia Ela zwróciła się do mnie z pytaniem, dotarło do mnie, że to dzieje się naprawdę.

– Gośka, naprawdę jesteś zdecydowana na ślub z Adamem? Jesteś tego pewna?

– Tak, zdecydowałam się – odparłam, ale chyba nie zabrzmiało to zbyt pewnie, nawet dla mnie samej. – Czemu w ogóle o to pytasz?

– Jakoś zawsze sądziłam, że nic nie będzie w stanie odsunąć cię od Franka – odezwała się ledwo słyszalnym głosem, a ja poczułam w sercu ukłucie bólu.

Franek nie jest mną zainteresowany – wykrzyczałam, a po policzkach pociekły mi łzy. – Odjechał i mnie porzucił!

Elka nie odzywała się ani słowem, nie starała się mnie pocieszyć czy cokolwiek wyjaśnić. Dopiero przy wyjściu, jakbyśmy właśnie zakończyły poprzednią rozmowę, rzuciła:

– Raczej nie bierze się ślubu dlatego, że ktoś cię odrzucił, nie uważasz?

– Zostaw mnie już w świętym spokoju, okej? – straciłam panowanie nad sobą.

Nigdy później nie poruszałyśmy już tej kwestii

Próbowałam wyrzucić to z głowy i nie rozmyślać o tym, co nastąpi później, po ceremonii, jak będzie się toczyło moje życie u boku Adama. Lecz nagle, zupełnie niespodziewanie, wczoraj, gdy na drzwiach szafy zawisnęła moja ślubna sukienka, a matka wniosła do pokoju welon, zrozumiałam, w co się pakuję.

Zupełnie jakbym się ocknęła i w jednej chwili trafiła w sam środek akcji. „To przecież niemożliwe, żebym została żoną Adama!” – krzyczał głos w moim umyśle. „Nie mam na to ochoty! Nie kocham go!”. Jeśli wezmę ślub z Adamem, zarówno on, jak i ja zmarnujemy sobie życie.

Kiedy mama opuściła mój pokój, pozostałam w bezruchu, patrząc przez okno, a w moim umyśle kłębiły się różne myśli: „Już wszystko załatwione, zaproszenia rozesłane, sukienka wisi na wieszaku, sala zarezerwowana, jedzenie czeka. Nie da się tego odwołać, nie wypada. Ale... ja po prostu muszę! W końcu to moja przyszłość. Nie potrafię wziąć tego ślubu i być nieszczęśliwa. Pewnie dałabym radę, ale wcale tego nie pragnę. Ucieczka to moja jedyna opcja. Innego rozwiązania nie widzę. Jeśli tu zostanę, ta ceremonia dojdzie do skutku, na pewno mnie do tego namówią” – byłam o tym przekonana.

Parę drobiazgów wrzuciłam do torby i chwyciłam komórkę

Wykręciłam numer do przyjaciółki mieszkającej wraz z mężem w Krakowie.

Mogę do was wpaść? – rzuciłam bez przywitania z mocno bijącym sercem.

Po drugiej stronie zapadło przedłużające się milczenie. Weronika zdawała sobie przecież sprawę, że następnego dnia miałam stanąć na ślubnym kobiercu, więc moje pytanie z pewnością wprawiło ją w osłupienie.

– Kiedy? – odezwała się po chwili.

– Natychmiast, w tej chwili, najszybciej jak to możliwe, najbliższym pociągiem, jaki będzie dostępny.

Czy coś się stało?

– Czy jest taka możliwość? – nie miałam ochoty nic wyjaśniać.

– Tak, oczywiście – padła odpowiedź.

Byłam pewna, że na Werze zawsze można polegać. Nikt nie zauważył, jak opuszczałam mieszkanie. Mama akurat prała coś w łazience, tata był w pracy, a mój młodszy brat, słuchając muzyki przez słuchawki, grał w jakąś durną grę. Na biurku w swoim pokoju zostawiłam wiadomość.

Wiem, że zachowałam się fatalnie, ale po prostu musiałam wyjechać. Nie powiedziałam nikomu, dokąd się wybieram. Zdaję sobie sprawę, że to był błąd. Starzy będą się denerwować, tata dostanie szału, a mama rozklei się na dobre. Oni już zainwestowali w to kasę, więc teraz trzeba będzie jakoś to odkręcić. No i Adam... On też na to nie zasługiwał.

Mam świadomość tego, co robię i czuję z tego powodu wyrzuty sumienia, ale nie miałam innego wyjścia. Teraz jadę pociągiem, obserwując zmieniający się krajobraz za szybą. Telefon mam wyłączony, aby nikt nie próbował się ze mną kontaktować. Za jakieś dwie godziny będę już na krakowskim dworcu.

W głowie mam totalny chaos, ale jedno wiem na pewno – to małżeństwo byłoby dla mnie totalną klapą. Dla mnie i dla Adama też, chociaż on jeszcze nie ma o tym pojęcia. Kiedyś go przeproszę za to, co mu zrobiłam, bo chyba nie da się wynagrodzić takiego cierpienia. I tak pewnie nigdy mi tego nie wybaczy, nie zrozumie, nawet nie będzie chciał mnie wysłuchać.

Na tę chwilę nie mam jeszcze sprecyzowanych planów na przyszłość. Najpierw chcę trochę odpocząć u mojej przyjaciółki, Weroniki, przemyśleć sobie parę spraw, dojść do siebie. Jedno wiem na pewno – za wszelką cenę muszę odzyskać mojego Franka! On jest moją bratnią duszą i nie wyobrażam sobie innego faceta u swojego boku. Jeżeli mi nie wybaczy i nie zechce do mnie wrócić, to do końca swoich dni pozostanę samotna. Teraz już mam pewność, że tego wyjątkowego mężczyzny nikt mi nie zdoła zastąpić.

Reklama

Małgorzata, 26 lat

Reklama
Reklama
Reklama