Reklama

Nigdy nie sądziłam, że będę tą kobietą. Tą, o której się mówi z pogardą, szeptem, z ironicznym uśmieszkiem: „no, ta, co skoczyła w bok z kumplem męża”. A jednak tu jestem. Wysoka pozycja w firmie, włosy zawsze ułożone, na lunch sałatka, na kolację lampka czerwonego wina. A w środku... rozpierająca mnie samotność. Z Michałem byliśmy razem od dziesięciu lat. Małżeństwo – z zewnątrz idealne. Ładne mieszkanie, weekendy na Mazurach, wspólne zdjęcia z wakacji, kolacje ze znajomymi. Zawsze z uśmiechem. Ale kiedy gasły światła i zostawaliśmy tylko we dwoje, coś się zmieniało. Albo raczej nic się nie działo. Cisza. On po swojej stronie łóżka, ja po mojej. Z czasem nawet to ciche „dobranoc” zaczęło brzmieć jak obowiązek, a nie czułość.

Reklama

Michał był lojalny, tego nie mogę mu odmówić. Pracował dużo, nie zdradzał mnie, nie pił, nie krzyczał. Ale zniknął. Widziałam go fizycznie, siedzącego przy stole, przeglądającego raporty na laptopie. Ale emocjonalnie... już dawno mnie opuścił. Gdy próbowałam z nim rozmawiać, zamykał się jeszcze bardziej. Miał swoje „wszystko jest dobrze”, które oznaczało, żeby nie zawracać mu teraz głowy. I wtedy był Paweł. Zawsze był – jako przyjaciel Michała. Od lat. Znali się od liceum. Wygadany, ciepły, z tym swoim trochę ironicznym uśmiechem. Nigdy nie patrzyłam na niego w ten sposób. Aż do momentu, gdy w jednej z rozmów przy winie Paweł powiedział mi coś, czego Michał nie powiedział mi od miesięcy:

– Sandra, dobrze cię znowu zobaczyć taką uśmiechniętą.

Uśmiechniętą. To słowo we mnie uderzyło. Poczułam się jak człowiek, który po długim czasie wynurza się z wody i w końcu łapie oddech.

Michał mnie nie widział

– Michał, możemy pogadać? – zapytałam cicho, stając w drzwiach sypialni.

Siedział na łóżku, wpatrzony w ekran laptopa, jak zawsze. Odpowiedział tylko westchnieniem.

– Chodzi o nas... – zaczęłam, ale już wiedziałam, że będzie ciężko.

– O co znowu chodzi, Sandra? – rzucił bez odrywania wzroku od ekranu. – Przecież wszystko jest w porządku.

– Nie, nie jest – powiedziałam ostrzej, niż zamierzałam. – Od miesięcy prawie się do siebie nie odzywamy. Śpimy obok siebie jak współlokatorzy. Nawet nie pamiętam, kiedy mnie ostatnio pocałowałeś.

Zamknął laptopa z trzaskiem.

– Zaczyna się. Standardowy monolog: „Michał mnie nie kocha, Michał mnie nie dotyka, Michał nie patrzy”. Może jeszcze powiedz, że to wszystko moja wina?

A nie jest?! – uniosłam głos. – Ja próbuję. Rozmawiam z tobą, pytam, a ty co? W kółko tylko praca, cisza i twoje „wszystko w porządku”.

– Może gdybyś przestała robić z siebie ofiarę, to coś by się zmieniło – odburknął.

Poczułam, jak ogarnia mnie wściekłość.

– Nawet Paweł okazuje mi więcej zrozumienia niż ty!

Zamilkł. Patrzył na mnie przez chwilę, jakby próbował ocenić, co właśnie powiedziałam. Jego twarz zbladła, dłonie zadrżały.

– Paweł? – zapytał zimno. – Serio?

– Nie o to chodzi... Po prostu... On umie słuchać – odparłam, ale to już nie miało znaczenia.

W głowie huczało mi jedno zdanie, którego nie wypowiedziałam, ale które brzmiało zbyt głośno, że Paweł mnie widzi, a Michał dawno przestał.

Dotknęłam jego dłoni

– Nie musisz się spieszyć – powiedział Paweł, kiedy wsiedliśmy do auta po spotkaniu ze znajomymi. – I tak mam wolny wieczór.

Zapięłam pas, patrząc przez chwilę na jego profil, oświetlony światłami ulicznych latarni. Miał w sobie coś... znajomego, a jednocześnie dziwnie bezpiecznego.

– Dziękuję, że mnie podrzucasz. Michał nawet nie zapytał, jak wrócę – powiedziałam ciszej, niż planowałam.

– Ostatnio często wracasz sama, co?

– Często... – odparłam. – Wiesz, że nawet nie zauważył, że byłam dziś u fryzjera?

Paweł rzucił mi krótkie, smutne spojrzenie.

– Zawsze miałaś piękne włosy, Sandra. I nie mówię tego, żeby poprawić ci humor.

Uśmiechnęłam się nieśmiało. Długo milczeliśmy, aż zapytał:

– Co się dzieje między wami?

– Nic. I to właśnie mnie przeraża. Nie ma kłótni, nie ma czułości. Tylko cisza... Ja się już boję tej ciszy. Czuję się w niej jak duch.

Nacisnął hamulec na czerwonym świetle. Spojrzał na mnie poważnie.

– Zawsze cię podziwiałem. Naprawdę. Jesteś silna, inteligentna... I cholernie piękna.

Znieruchomiałam. Słowa, których tak bardzo mi brakowało, wylały się nagle jak woda z pękniętej tamy.

– Nie powinieneś tego mówić – szepnęłam. – Jesteś jego przyjacielem...

– Ale teraz mówię jako twój przyjaciel – odparł, nie odwracając wzroku. – I nie będę udawał, że nic nie czuję, skoro widzę, jak cierpisz.

Przy kolejnym skrzyżowaniu zatrzymał auto. Zamilkliśmy. Powietrze było gęste. Zbyt gęste. Wtedy dotknęłam jego dłoni. A on nie cofnął swojej. Zbliżył się powoli. Nasze usta spotkały się w niepewnym, miękkim pocałunku. Nikt z nas nie próbował się zatrzymać. Nie tej nocy.

Serce zaczęło mi walić

Wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Czułam się jak rozbita filiżanka – posklejana, ale każde słowo mogło mnie rozsypać. Michał siedział przy stole, nieruchomy. Coś w jego spojrzeniu od razu mnie zatrzymało.

– Usiądź – powiedział cicho. – Musimy porozmawiać.

Serce zaczęło mi walić. Nie wiedziałam jeszcze, co dokładnie wie. Ale czułam, że coś jest na rzeczy.

– O co chodzi? – zapytałam ostrożnie.

– O Pawła – odpowiedział bez mrugnięcia. – Znalazłem wiadomość. Na twoim telefonie. Nie blokujesz ekranu, wiesz?

Zamarłam. Chciałam coś powiedzieć, cokolwiek, ale język miałam jak z ołowiu.

– Próbowałam ci powiedzieć… – zaczęłam.

– Ale nie powiedziałaś – przerwał mi. – Wolałaś zdradzić mnie z kimś, kogo traktowałem jak brata. Z kimś, kto znał każdy zakamarek mojego życia.

– Michał, ja... czułam się samotna, przez miesiące! Krzyczałam do ciebie spojrzeniem, milczeniem, dotykiem, ale ty nie widziałeś nic!

– I dlatego poszłaś do niego? – wstał z krzesła. – Czyli to była... zemsta?

– Nie! To nie była zemsta. To był moment słabości. Było mi źle. Czułam się niewidzialna!

Zacisnął pięści. Jego oczy były pełne bólu, który starał się ukryć za chłodną maską.

– Już dawno coś podejrzewałem – powiedział lodowato. – Ale chciałem wierzyć, że nie jesteś do tego zdolna. Że jeśli już coś między nami wygasa, to oboje będziemy mieli odwagę o tym porozmawiać. Ale ty... ty wybrałaś Pawła.

Podszedł do drzwi, sięgnął po kurtkę.

– Michał, proszę, nie odchodź... Możemy to naprawić...

– Nie tylko mnie straciłaś, Sandra – spojrzał mi w oczy. – Pawła też. On mi wszystko powiedział.

Trzasnęły drzwi. A ja zostałam sama, z rwanym oddechem i pustką, która wessała wszystko, co jeszcze zostało z mojego świata.

Nic dla niego nie znaczyłam

Paweł otworzył drzwi po długim czasie. Przez moment pomyślałam, że mnie zignoruje, że udaje, że go nie ma. Ale w końcu stanął przede mną – blady, zmęczony. Nie było w nim nic z tamtego ciepłego, uśmiechniętego Pawła, który kiedyś był dla mnie bezpieczną przystanią.

– Możemy porozmawiać? – zapytałam cicho.

– Tylko chwilę – mruknął i cofnął się do mieszkania.

Weszłam. Pachniało kawą i jakimś gorzkim dymem. Przypadkowo – lub celowo – nie zaprosił mnie do salonu. Zatrzymaliśmy się w przedpokoju.

Michał już wie – powiedziałam. – Wiem, że cię zapytał. I wiem, że powiedziałeś mu prawdę.

– Miałem inny wybór? – spytał chłodno. – To był mój przyjaciel. Był moją rodziną dłużej niż ty. Myślisz, że to było łatwe?

– Nie. Ale dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Mogłeś mnie uprzedzić…

– Żeby co? Żebyśmy razem ustalili wersję wydarzeń? – parsknął. – Sandra, to nie był romans. To była katastrofa.

Zrobiło mi się niedobrze. Czułam, jak moja twarz robi się gorąca.

– Więc... to wszystko nic nie znaczyło?

– Sandra, my się pogubiliśmy. Oboje. Przesunęliśmy granicę, której nigdy nie powinniśmy byli przekraczać. I teraz wszystko się rozsypało. Michał mnie nie chce znać. Ty... – urwał – ty jesteś tylko przypomnieniem tego, co straciłem.

– Przyszłam, bo… może wciąż coś między nami jest. Może moglibyśmy...?

– Nie – uciął twardo. – Straciłem przyjaciela. Przez jedną noc. Nie szukaj w tym niczego więcej.

Stałam jeszcze przez chwilę. Ale już wiedziałam, że to koniec. Wyszłam, zanim powiedział coś jeszcze, co by mnie całkiem złamało.

Płacz przychodzi falami

Siedzę na kanapie w salonie. W ciemności. Nie włączyłam światła, choć słońce zaszło już dawno. Zegar w kuchni tyka głośno, aż boli. Każda sekunda odbija się jak uderzenie młotkiem o szkło. Michał się wyprowadził. Dwa dni temu. Bez słowa, bez awantur, bez dramatów. Po prostu zniknął. Zabrał tylko ubrania, laptopa i swój stary kubek z napisem „Najlepszy facet na świecie”. Ten, który kiedyś mu kupiłam. Zostawił wspólne zdjęcia na ścianie. Jakby specjalnie.

Paweł nie odpisuje. Odczytuje wiadomości, ale nie reaguje. Milczy. Tak jak wszyscy. Wzięłam z barku kieliszek. Wino, które kiedyś piliśmy razem, teraz smakuje jak żal. Patrzę na butelkę i czuję, że to jedyne towarzystwo, jakie mi zostało. A przecież jeszcze miesiąc temu miałam męża. Miałam przyjaciela. Miałam złudzenia.

Na komodzie stoi ramka – ja i Michał w Chorwacji, sprzed lat. Mam tę sukienkę do dziś. Ale tamta kobieta na zdjęciu – roześmiana, opalona, zakochana – już nie istnieje. Zdradziłam ją. Siebie. Odpalam telefon. Lista kontaktów – Michał. Paweł. Serce mi się zaciska, ale nie dzwonię. Nie piszę. Nie błagam. Płacz przychodzi falami. Czasem ledwo czuję, że łzy lecą. Innym razem krzyczę w pustym mieszkaniu, aż gardło boli. Ale nikt nie słyszy. Tylko echo moich decyzji.

Sandra, 34 lata

Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama