„Zgarnąłem ją z baru i zaprosiłem do łóżka. Mogłaby być moją córką, ale szybko została kochanką”
„Rano szykowaliśmy śniadanie i delektowaliśmy się nim przy kuchennym stole. Wieczory spędzaliśmy przed domem, często zapalając ognisko. Czasami patrzyłem na nią, kiedy spała. To przy niej zrozumiałem, jak przyjemne może być dzielenie z kimś sypialni. Nawet gdy chodziło jedynie o wspólny sen”.
- Andrzej, 46 lat
Uciekłem na Mazury
Zimno nie pozwoliło mi dłużej spać, dlatego niechętnie rozchyliłem powieki i przeciągnąłem się. Leżałem przez chwilę, przypominając sobie, gdzie teraz jestem. Ja, szanowany architekt z Krakowa, do niedawna szczęśliwy mąż i dumny tata, kilka miesięcy temu utknąłem w tym dziwnym miejscu.
Kiedyś nazwałbym je prostym słowem: zaścianek. Teraz moim domem stała się mała wieś na Mazurach. I do tego nawet nie położona nad jakimś większym jeziorem. Chociaż minęło już trochę czasu, ciągle zastanawiałem się, jak to się stało, że wylądowałem właśnie tutaj. I czy mogę żyć w tym miejscu sam? W takiej dziczy, gdzie najbliższego sąsiada ze świecą szukać?
Po kilkunastu latach wspólnego życia, Ela i ja zdecydowaliśmy się na rozstanie. Dopiero później odkryłem prawdziwy powód jej odejścia: znalazła sobie innego. To mnie kompletnie zniszczyło. Nawet nie miałem w sobie siły, aby toczyć jakiekolwiek batalie sądowe. Wraz z nadejściem wiosny, zwyczajnie uciekłem na Mazury, do tej małej wioski.
Od kiedy zamieszkałem w swojej pustelni na Mazurach, jak zacząłem nazywać nowy dom, zacząłem bardzo lubić nocne wypady do pobliskich knajpek. Czerpałem radość z obserwacji bawiących się tam osób, głównie młodych. Tak też było i tym razem. Gdy zauważyłem, która jest godzina, postanowiłem się zbierać. Nagle usłyszałem jednak głosy dochodzące gdzieś z tyłu.
– Proszę pani, czas się obudzić. Już kończymy! Cóż, śpi jak kamień. Co teraz z nią zrobię? – właściciel knajpy próbował obudzić pewną dziewczynę, której ciało opadało na stół.
Zobacz także
Podszedłem bliżej.
– Czy zna pan tę kobietę? – zapytał, gdy zauważył, że wyraźnie przyglądam się sytuacji.
– Nie, ale w czym jest problem?
– Zobaczy pan, co tutaj się wyprawia. Już zamykam, a ona jest totalnie pijana. Co mam z nią zrobić? Może powinienem wezwać policję?
– Spokojnie. Ja się nią zaopiekuję. Proszę zamykać – postanowiłem bez namysłu.
Wziąłem ją do siebie
Wyraźny zapach przetrawionego alkoholu nie pozostawiał złudzeń, co do powodów jej obecnego stanu. Zdecydowałem, że zabiorę ją na noc do siebie. Szybko opuściłem lokal i skierowałem się do auta. Pojechałem do domu. Wyciągnąłem ją z samochodu, przeniosłem na łóżko i pozwoliłem zasnąć w ubraniu. Głośny wrzask obudził mnie rano. Natychmiast wstałem i pobiegłem do swojej sypialni. Dziewczyna siedziała na łóżku, przyglądając się półprzytomnie otoczeniu.
– Mój Boże, gdzie ja jestem? Co tu się wydarzyło? Czy to jakiś grobowiec? I... kim pan jest? – rzucała pytania w moją stronę w tempie karabinu maszynowego.
– Spokojnie, dziewczyno. Jesteś w moim domu. Nic złego się nie stało. Przygarnąłem cię z baru późno w nocy. Gdyby nie to, pewnie teraz siedziałabyś na komisariacie. Czy wolałabyś takie rozwiązanie?
Nieco się uspokoiła. Ale w jej spojrzeniu wciąż dostrzegałem lęk.
– Proszę mi powiedzieć, co się wydarzyło? – zwróciła się do mnie z lekką paniką w głosie.
– Że się to znalazłaś? Już o tym mówiłem. Raczej powinnaś mi wyjaśnić, dlaczego sama i w takim stanie trafiłaś do baru.
– Czy naprawdę muszę się tłumaczyć? Jestem pełnoletnia.
– Nie kwestionuję tego, ale twoje lekkomyślne postępowanie wcale na to nie wskazuje.
– Dobrze, może nieco przesadziłam, ale to jest wyłącznie moja sprawa.
– W porządku, chociaż zaczynam mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłem, że cię tu przywiozłem – trafiłem w jej czuły punkt, bo zrozumiała.
Zaczęła przepraszać, ale przerwałem jej i zaproponowałem, żeby wzięła prysznic przed śniadaniem. Kiedy wróciła, była spokojna i zaskoczona, jak ładna jest łazienka, na którą poświęciłem dużo czasu i pieniędzy. To mnie zdenerwowało.
– No a co, myślałaś, że tutaj można się kąpać tylko w rzece?
To był pierwszy raz, kiedy uśmiechnęła się nieśmiało, pokazując dwa palce w geście przysięgi.
– Obiecuję, że już nie będę – momentalnie się roześmiałem, słysząc jej słowa, a ona śmiała się razem ze mną.
I tak to się zaczęło
W pewnym momencie, być może pod wpływem niespodziewanej myśli, zapytała, czy mogłaby przez jakiś czas zamieszkać ze mną. Przyznaję, zaskoczyła mnie. Ale zgodziłem się momentalnie. Kiedy Ilona, tak właśnie się przedstawiła, przygotowywała się do snu wieczorem, zdała sobie sprawę, że dostępne jest tylko jedno miejsce do spania.
– O rany! Gdzie ty w ogóle spałeś ostatniej nocy?
– Tutaj – wskazałem fotel w salonie.
Hmm... Na tym łóżku można byłoby pomieścić jeszcze pięć osób, więc może? – wydukała nieśmiało.
– Może co?
– Może połóżmy się do snu razem? Tylko... Mam nadzieję, że nie zrobisz mi krzywdy.
– Serio? Myślisz, że nie było lepszej okazji, jeśli miałbym takie zamiary?
– Dobrze, dobrze. Przecież tylko żartowałam – szybko odpowiedziała.
Zauważyłem jednak wahanie w jej spojrzeniu. Gdy w końcu położyłem się obok niej, trudno było mi zasnąć. Początkowo ta rozmowa, a następnie obraz jej dziewczęcej figury schowanej pod prawie przezroczystą bluzką, uświadomiły mi bliskość kobiety. Po raz pierwszy od długiego czasu.
Czas zaczął płynąć swoim wolnym rytmem, a ja zauważałem zmiany. Do tej pory godziny po prostu zlewały mi się w dni, a dni w tygodnie. Teraz było inaczej. Budziliśmy się rankiem, wspólnie szykowaliśmy coś pysznego na śniadanie. Po porannej kawie ruszaliśmy na przechadzki po okolicach – bliższych i dalszych. Bez konkretnego planu, po prostu spacerowaliśmy. Często patrzyłem na nią, gdy spała. Zapomniałem już, jak przyjemne może być proste dzielenie łóżka z kimś. Nawet bez niczego więcej.
Ilona opowiedziała mi o swoich ostatnich doświadczeniach. Dopiero wtedy dowiedziałem się, dlaczego trafiła kompletnie pijana do tego baru. Chłopak, z którym wiązała duże nadzieje, zostawił ją dla jej koleżanki. Co więcej, nie udało jej się dostać na studia drugi raz z rzędu. Przyjechała na Mazury ze swoim, wtedy jeszcze, chłopakiem, a tam doszło do ich rozstania. Nie chciała wracać do domu i nie wiedziała, co powinna zrobić dalej. Wtedy ją spotkałem.
Podrywała mnie, a ja byłem nieugięty
Pewnego dnia Ilona natknęła się w jednym z kątów na kilka moich obrazów, przeważnie martwych natur. Przyglądała się im z zaciekawieniem i podziwem.
– To twoje prace? Są niesamowite! Czemu przestałeś malować? Masz jeszcze farby i płótno?
Takie coś dało mi kopa. Następnego dnia wyruszyliśmy w plener, trzymając w rękach pędzle i farby. Wykonałem parę rysunków, a następnie zacząłem pokrywać je kolorami. Wydawało mi się, że idzie mi całkiem nieźle, skoro Ilona na koniec tak głośno klaskała w dłonie i... dała mi buziaka w policzek. Jej spojrzenie mówiło więcej niż ten całus.
Po raz pierwszy poczułem, że coś między nami zaczęło iskrzyć, ale... Kurcze! Przecież ona mogłaby być moją córką. Ma ledwie dwadzieścia lat, ja dobrze ponad czterdzieści. Mimo to, zaczynała mi się coraz bardziej podobać. Aż pewnego dnia... Odkryliśmy przepiękny zakątek przy kamienistym brzegu małej rzeki. Było bardzo gorąco. Rozłożyliśmy duży koc niedaleko wody. Ilona, już w skąpym stroju kąpielowym, podeszła do mnie.
– Co zamierzasz dzisiaj namalować? – zapytała.
– W tym momencie? Najpierw tę kamienistą plażę – odpowiedziałem, ale nie mogłem oderwać oczu od jej długich nóg i włosów spadających kaskadami na ramiona.
– A czy mógłbyś namalować... na przykład mnie? – czy tylko mi się wydawało, czy naprawdę lekko się zaczerwieniła?
– Oczywiście. Jeśli tylko masz na to ochotę.
– Mam, jeśli ty też tego chcesz, wiesz o co mi chodzi?
– Wydaje mi się, że to jest oczywiste, że bym chciał – nie do końca rozumiałem, co ma na myśli, ale szybko mi to wytłumaczyła.
Zdjęła swój kostium kilkoma ruchami i nagle stanęła przede mną. To był pierwszy moment, kiedy widziałem ją zupełnie nagą. Była drobna i niska, ale miała bardzo zgrabną sylwetkę. Zaskoczony, przez dłuższą chwilę tylko na nią patrzyłem, nie wypowiadając ani słowa. Kiedy wróciłem do rzeczywistości, posadziłem ją na kamieniach, w odpowiednim ułożeniu.
Z wielką cierpliwością przetrwała kilka godzin sesji, od czasu do czasu smarując się kremem i schładzając w wodzie. Ku mojemu zdumieniu, tym razem nie była zadowolona z efektu mojej pracy.
– Naprawdę nie sądzę, że moje piersi są aż tak duże. Czy nie podobam ci się taka, jaka jestem? – zadała pytanie, patrząc na mnie bezpośrednio.
– Ależ skąd! To tylko moja wyobraźnia mnie poniosła. Mogę to przecież poprawić – starałem się wybronić.
Na moje słowa odpowiedziała jedynie wzruszeniem ramion i przez resztę dnia była zła.
Byłem zasmucony, ale nie wiedziałem, jak poprawić jej nastrój. Kiedy poszliśmy spać, po chwili usłyszałem, jak łka. Zbliżyłem się do niej i delikatnie pogłaskałem jej wilgotny policzek.
– Ilona, czemu płaczesz? – zapytałem cicho.
– Myślisz, że mam mało atrakcyjny biust? Mój chłopak mi powiedział, kiedy się rozstawaliśmy, że nie da rady już dłużej udawać, że uwielbia ciało, którego nie ma, i umysł, którego jak widać mi też brakuje.
– Wygląda na to, że miałaś do czynienia z jakimś absolutnym idiotą – stwierdziłem z pełnym przekonaniem.
Podsunęła się do mnie bliżej i delikatnie musnęła moje usta swoimi. Wydawało mi się, że powoli się ode mnie odsuwa. Z wielkim wysiłkiem powstrzymałem się, żeby jej nie przytulić. Zapewne w tej chwili, by nie zaprotestowała. Nie mogłem zasnąć przez długi czas, moją głowę zasypywały różne myśli. Czułem się nieswojo. Czyżby to była miłość? Nie, to nie mogła być prawda. Jest przecież tak młoda, powinna się uczyć, bawić, zdobywać świat, a nie spędzać ze mną czas na tym końcu świata.
Zostawiła mi pożegnalny liścik
Zauważyłem, że Ilona stawała się coraz bardziej zamyślona i nieobecna. Nie miałem pojęcia, co jej jest. Aż pewnego ranka na stoliku, znalazłem karteczkę z krótkim liścikiem:
Przykro mi, że odchodzę tak niespodziewanie. Nie wiem, co ze mną jest. Masz rację. Muszę przemyśleć kilka rzeczy. Nie myśl, że uciekam od ciebie, bo cię nie cenię. Jest całkowicie na odwrót, ale jeszcze nie potrafię wyrazić swoich uczuć. Wkrótce napiszę. Ilona.
Nie przypuszczałem, że rozstanie nastąpi tak niespodziewanie i gwałtownie. Byłem z nią szczęśliwy. Myśl o tym, że nie będzie jej już ze mną, przyniosła mi fizyczne cierpienie. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wiedziałem, że tak będzie lepiej, ale czułem się bardzo samotny, a każdy zakątek przypominał mi o Ilonie i wspólnie spędzonym czasie.
Parę dni później, wcześnie rano, obudziło mnie pukanie do drzwi. Na progu stała uśmiechnięta Ilona. Patrzyłem na nią zaskoczony, nie będąc w stanie wydusić nawet słowa. Nie mogłem oderwać od niej oczu.
– Dlaczego patrzysz na mnie tak, jakbyś mnie pierwszy raz spotkał? Chyba nie sądziłeś, że zostawię cię tutaj, w tej twojej samotności. Mam jeszcze miesiąc wolnego. Może uda nam się go jakość ciekawie wykorzystać? – uśmiechnęła się filuternie?
– To naprawdę jesteś ty?
– Oczywiście, że to ja – rzuciła się mi na szyję. – Chcę być z tobą na zawsze. Jeżeli ty też tego chcesz...
Nie dałem jej dokończyć, tylko przyciągnąłem ją do siebie.