Reklama

Czy to na pewno jest legalne?

Awans, o którym marzyłem od lat, wreszcie stał się rzeczywistością. Każdy projekt, każda przepracowana godzina i każdy stres miały teraz sens. Byłem dumny – w końcu ktoś dostrzegł moje zaangażowanie. Wyższa pensja, większy prestiż i wpływ na decyzje w firmie to dokładnie to, czego pragnąłem.

Reklama

Jednak coś zaczęło mnie niepokoić już na samym początku. Zamiast większej odpowiedzialności, zacząłem dostawać zadania, które wydawały się podejrzane. Andrzej, mój bezpośredni przełożony, który wcześniej wydawał się profesjonalny, nagle zaczął mówić rzeczy, które brzmiały niepokojąco. Zacząłem zastanawiać się, czy nie trafiłem w sam środek czegoś, co jest poza moją kontrolą.

– Mirek, mamy problem z raportem. Musisz go poprawić – powiedział Andrzej, rzucając mi na biurko plik dokumentów.

Spojrzałem na niego zaskoczony.

– Jak to poprawić? Przecież wszystkie dane są zgodne z rzeczywistością.

Zobacz także

– Właśnie, za bardzo zgodne – uśmiechnął się z lekkim politowaniem. – Na twoim stanowisku powinieneś już wiedzieć, że pewne rzeczy trzeba przedstawić w nieco bardziej... korzystny sposób.

– Nie rozumiem. Mamy naginać dane? – zamarłem. Nigdy nie spotkałem się z tak bezpośrednią sugestią, by kłamać w raportach.

Andrzej pokręcił głową.

– Nie o to chodzi. To tylko drobne poprawki. Inwestorzy muszą być zadowoleni, rozumiesz? Nie możemy pokazać im pełnej prawdy, bo wtedy firma straci wiarygodność. Twoja rola to dbać o to, żeby wszystko wyglądało jak należy.

Poczułem narastającą frustrację.

– Ale to może być nielegalne. Co, jeśli ktoś to odkryje?

Andrzej westchnął, jakby rozmawiał z kimś, kto niczego nie rozumie.

– Zrobisz, co ci mówię, albo znajdziesz sobie inną pracę. Tak działa ten świat, Mirek. Chcesz awansu, to musisz grać według reguł.

Kiedy Andrzej wyszedł, zostałem sam z raportem i rosnącą niepewnością. Zawsze wierzyłem, że sukces można osiągnąć uczciwie, ale teraz czułem, że jestem w pułapce.

Nie byłem jedyny

Kilka dni później spotkałem się z Karoliną, koleżanką, którą znałem od lat. Była jedną z niewielu osób, którym mogłem zaufać. Wiedziałem, że pracuje tu dłużej niż ja, więc postanowiłem zasięgnąć jej rady.

– Karolina, mam problem – zacząłem, kiedy usiedliśmy razem na kawie w firmowej kuchni. – Andrzej chce, żebym zmienił dane w raporcie. To nielegalne. Nie wiem, co mam zrobić.

Karolina spojrzała na mnie ze zmęczeniem w oczach.

– Mirek, wiem, że to trudne, ale uwierz mi, to normalne w tej firmie. Wszyscy tak robią. Jeśli się postawisz, zostaniesz wyeliminowany.

– Ale to przecież fałszerstwo! – wybuchłem. – Co, jeśli ktoś to odkryje? Nie mogę ryzykować swojej kariery i sumienia.

Karolina westchnęła, popijając kawę.

– Na początku myślałam tak jak ty. Też byłam idealistką. Ale szybko zrozumiałam, że tutaj nikt nie gra uczciwie. Albo się dostosujesz, albo wypadniesz z obiegu.

Siedziałem w milczeniu, trawiąc jej słowa. Karolina była sympatyczna, ale w jej tonie czułem rezygnację.

– Więc mam po prostu to zaakceptować? – zapytałem, choć w głębi duszy już znałem odpowiedź.

– To zależy od ciebie – powiedziała, spoglądając mi prosto w oczy. – Ale pamiętaj, że tu nikt nie gra czysto. Wszyscy mają coś za uszami. Jeśli chcesz tu pracować, musisz to zrozumieć.

Jej słowa brzmiały jak wyrok. Wiedziałem, że jest doświadczona, ale czułem, że nie mogę tego zaakceptować. W głębi serca wiedziałem, że muszę podjąć decyzję, zanim zostanę wciągnięty głębiej.

Stałem się ofiarą szantażu

Andrzej nie dawał mi spokoju. Codziennie przypominał o raporcie, a presja rosła z każdym dniem. Zacząłem czuć, że coś się za tym kryje. W końcu pewnego dnia Andrzej wszedł do mojego biura bez pukania.

– Co z raportem? – zapytał, siadając na rogu biurka.

Spojrzałem na niego, starając się ukryć frustrację.

– Pracuję nad tym, ale te dane są... nieprawdziwe. Nie mogę ich zmienić.

Andrzej uśmiechnął się chłodno.

– Wiesz, każdy popełnia w życiu drobne błędy. Pamiętasz ten projekt sprzed dwóch lat? Te opóźnienia? Ktoś mógłby to źle zinterpretować.

Zamarłem.

– O czym ty mówisz?

– Ludzie czasem zapominają, co robili, ale my mamy pamięć doskonałą. Jeśli nie chcesz mieć problemów, to zrób, co ci mówię. W przeciwnym razie ktoś może się przyjrzeć twoim wcześniejszym projektom.

Spojrzałem na niego, próbując zachować spokój.

– Szantażujesz mnie?

Andrzej wzruszył ramionami.

– Nie muszę. To tylko rada. Pamiętaj, że jesteś tu tylko trybikiem. A trybiki, które się zacinają, łatwo wymienić.

Czułem, jak rośnie we mnie gniew. Przez lata starałem się działać uczciwie, a teraz Andrzej próbował mnie złamać. Wiedziałem, że muszę podjąć decyzję – albo ulegnę, albo stracę wszystko.

Stanąłem przed dylematem moralnym

Bezsenne noce nie dawały mi spokoju. Czułem, że jestem na krawędzi. Z jednej strony miałem wszystko, o czym marzyłem – prestiż, pieniądze, stabilną karierę. Z drugiej strony wiedziałem, że to wszystko jest oparte na kłamstwie. Nie mogłem dłużej udawać, że nic się nie dzieje.

Każdego dnia w biurze czułem na sobie wzrok Andrzeja, jakby czekał, aż się złamię. Karolina miała rację – firma była pełna oszustw, a ja byłem jedynym, który nie chciał grać według tych zasad. Ale co mogłem zrobić? Jeśli się sprzeciwię, stracę wszystko. Jeśli ulegnę, zniszczę samego siebie. Zastanawiałem się nad zgłoszeniem sprawy prezesowi. Może on nie wiedział, co się dzieje? A może sam był częścią tego systemu? Musiałem spróbować.

Zdecydowałem się podjąć ryzyko. Umówiłem spotkanie z prezesem, licząc, że może on nie jest świadomy skali problemu. Gdy wszedłem do jego gabinetu, czułem, jak serce wali mi w piersi.

– Andrzej naciska na mnie, żebym fałszował raporty. To jest nielegalne, a ja nie mogę się na to zgodzić – powiedziałem, starając się brzmieć pewnie.

Prezes wysłuchał mnie w milczeniu, a potem uśmiechnął się lekko.

– Musisz zrozumieć, jak działa świat biznesu. Czasem trzeba nagiąć zasady, żeby firma prosperowała.

– Ale to fałszerstwo! – wybuchłem. – Czy pan nie widzi, że to zniszczy firmę?

Krzysztof patrzył na mnie z chłodnym spokojem.

Wszyscy tu gramy według tych samych zasad. Zastanów się dobrze, co jest dla ciebie ważniejsze: kariera, pieniądze czy twoje moralne skrupuły? To twoja decyzja.

Wtedy zrozumiałem, że prezes od dawna wiedział o wszystkim. Był częścią tego systemu, a ja nie miałem już wyboru. Musiałem odejść.

Wiedziałem, że muszę stamtąd odejść

Po tej rozmowie wiedziałem, że nie mogę dłużej zostać. Usiadłem przy biurku i napisałem wypowiedzenie. Każde słowo było jak cios, ale wiedziałem, że to jedyna słuszna decyzja. Traciłem wszystko, na co tak długo pracowałem, ale odzyskiwałem siebie. „Z dniem dzisiejszym składam wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym…” – napisałem w mailu, a potem wstałem i spojrzałem na biuro po raz ostatni. Wychodząc, czułem, że zostawiam za sobą nie tylko pracę, ale cały system, który próbował mnie zniszczyć.

Karolina spojrzała na mnie pytająco, gdy mijałem jej biurko.

– Odchodzę – powiedziałem krótko.

– I co teraz? – zapytała.

– Znajdę coś innego. Gdzie nie będę musiał wybierać między karierą a uczciwością – odpowiedziałem.

Opuszczając firmę, wiedziałem, że to był właściwy krok. Straciłem karierę, ale ocaliłem siebie. Lepiej być uczciwym wobec siebie, niż żyć w kłamstwie.

Reklama

Mirek, 32 lata

Reklama
Reklama
Reklama