„Znalazłam miłość na portalu dla seniorów. Antoni znał się na literaturze i szybko odczytał też moje intencje”
„Na początku to była tylko jedna z wielu wiadomości w skrzynce. Tym razem od Antoniego. "Dzień dobry, Pani Heleno. Widzę, że interesuje się Pani literaturą. Czy mogłaby Pani polecić coś, co ostatnio Pani czytała?". Nie było w tym nic nadzwyczajnego, a jednak poczułam przyjemne ciepło, które skłoniło mnie do odpowiedzi”.

- Redakcja
Od kiedy zostałam wdową, życie straciło swoje barwy, a długie wieczory stawały się nie do zniesienia. Byłam wdową od prawie pięciu lat. Córka, Kasia, zawsze mnie wspierała, ale miała swoje życie, swoją rodzinę. Mimo jej obecności, czułam się samotna. Codzienność przypominała mi, jak bardzo brakuje mi bliskości kogoś, z kim mogłabym dzielić myśli, lęki i radości.
Pewnego dnia, z ciekawości i lekkiego zniecierpliwienia rutyną, postanowiłam założyć profil na portalu dla seniorów. „A może znajdę tam kogoś do rozmowy” – pomyślałam, nie oczekując niczego szczególnego. Wypełniłam formularz, napisałam kilka słów o sobie, o tym, co lubię, o swoich pasjach. Spodziewałam się, że to pozostanie jedynie ciekawostką, ale ku mojemu zdziwieniu, zaczęły napływać wiadomości.
Choć Kasia była początkowo sceptyczna wobec mojej nowej aktywności, tłumaczyłam jej, że to tylko sposób na wypełnienie pustki. Nie szukałam miłości, bo trudno mi było sobie wyobrazić kogoś innego obok mnie niż mój zmarły mąż. Ale brakowało mi rozmów, prostych, codziennych. Tak zaczęła się moja przygoda z portalem, która miała się okazać początkiem czegoś więcej, niż tylko chwilową rozrywką.
Nowa wiadomość w skrzynce
Na początku była to tylko jedna z wielu wiadomości w skrzynce. Tym razem od Antoniego. "Dzień dobry, Pani Heleno. Widzę, że interesuje się Pani literaturą. Czy mogłaby Pani polecić coś, co ostatnio Pani czytała?". Nie było w tym nic nadzwyczajnego, a jednak poczułam przyjemne ciepło, które skłoniło mnie do odpowiedzi.
Tak rozpoczęły się nasze rozmowy. Z początku były to wymiany zdań na temat książek, które oboje lubiliśmy. Antoni okazał się być człowiekiem oczytanym, o szerokich horyzontach, co tylko potęgowało moją ciekawość. Z czasem zaczęliśmy poruszać inne tematy – dzieciństwo, młodość, życie przed i po utracie naszych partnerów. Oboje byliśmy nieco nieśmiali, ostrożni, ale szczerość, z jaką dzieliliśmy się swoimi myślami, budowała pomost zrozumienia.
Każdego dnia czekałam na nową wiadomość od Antoniego. Stało się to naszym codziennym rytuałem. Uwielbiałam wspólne rozmowy przy porannej kawie, które zaczynały nabierać głębi. Wydawało mi się, że znamy się od lat, choć w rzeczywistości nigdy się nie spotkaliśmy. W rozmowach pojawiały się delikatne aluzje, że może warto byłoby się poznać osobiście, ale żadne z nas nie śmiało zrobić pierwszego kroku.
Pomimo naszej nieśmiałości, rozmowy z Antonim były dla mnie wyjątkowe. Zaczęłam dostrzegać, że nie jest tylko towarzyszem do pisania, ale kimś, kto rozumie moje samotne myśli i uczucia. Zauważyłam, że gdy zbliżała się godzina naszych rozmów, czułam motyle w brzuchu, coś, czego nie odczuwałam od dawna. Może to była nostalgia za dawnymi latami, a może coś więcej – dopiero czas miał to pokazać.
Nasza znajomość nabierała rumieńców
Po kilku tygodniach rozmów, w końcu zebraliśmy się na odwagę, aby umówić się na spotkanie. Antoni zaproponował, byśmy spotkali się w parku, miejscu neutralnym, a zarazem pełnym uroku, gdzie mogliśmy swobodnie porozmawiać. Byłam podekscytowana, ale i pełna obaw. Jak to będzie? Czy nasza wirtualna zażyłość przeniesie się do rzeczywistości? Słońce delikatnie przebijało się przez korony drzew, gdy podeszłam do umówionego miejsca. Antoni już tam był, siedział na ławce, trzymając w dłoni kapelusz. Z bliska wyglądał dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałam – z pogodnym uśmiechem i ciepłem w oczach, które od razu rozwiało moje obawy.
Spacerowaliśmy alejkami parku, rozmawiając o wszystkim i o niczym, śmiejąc się z drobnych nieporozumień i ciesząc się swoją obecnością. Każdy krok był dla mnie odkrywaniem nowego świata, a Antoni okazał się być osobą, z którą rozmowa płynęła naturalnie, jakbyśmy znali się od zawsze. Były momenty niezręczności, kiedy nie wiedzieliśmy, jak się zachować, ale te chwile szybko zamieniały się w uśmiechy i delikatne spojrzenia.
Po spacerze Antoni zaprosił mnie na herbatę do pobliskiej kawiarni. Miejsce było przytulne, z miękkimi fotelami i ciepłym światłem. Rozmowy stały się jeszcze swobodniejsze. Opowiadaliśmy sobie anegdoty z młodości, wspominaliśmy dawne czasy, a nawet zaczęliśmy planować kolejne spotkania. Antoni z uśmiechem wspomniał, że zawsze chciał odwiedzić wystawę lokalnych artystów, a ja z ochotą zgodziłam się, by mu towarzyszyć.
Wiedziałam, że to spotkanie nie było tylko zwykłą kawą z nowo poznanym znajomym. Było czymś więcej – dowodem na to, że nawet po latach samotności można odnaleźć bratnią duszę. Czułam, że z Antonią zyskuję nie tylko towarzysza rozmów, ale i przyjaciela, z którym mogę dzielić się codziennymi radościami i smutkami.
Rozmowa z córką
Czas płynął nieubłaganie, a moje spotkania z Antonim stawały się coraz częstsze. Cieszyłam się z każdej chwili spędzonej razem, z każdej rozmowy, spaceru, wspólnej herbaty. Antoni wniósł w moje życie nieoczekiwaną radość i nową energię, której tak bardzo mi brakowało. Kasia zaczęła zauważać zmiany. Pewnego wieczoru, kiedy przyszła mnie odwiedzić, nie mogła się oprzeć i wprost zapytała:
– Mamo, co się dzieje? Coraz częściej cię nie ma w domu. Spotykasz się z kimś?
Poczułam się, jakby przyłapała mnie na czymś zakazanym, choć przecież nie robiłam nic złego.
Zebrałam się na odwagę i postanowiłam opowiedzieć jej o Antonim.
– Tak, spotykam się z kimś. Poznałam Antoniego przez portal dla seniorów. Jest wdowcem, jak ja, i spędzamy razem czas. Jest bardzo miły, Kasia. – Mój głos drżał, obawiałam się jej reakcji.
Kasia zamilkła na chwilę, jej twarz zdradzała mieszankę zaskoczenia i obawy.
– Mamo, przecież nie wiesz, kim on jest. Skąd wiesz, jakie ma intencje? A co, jeśli nie jest tym, za kogo się podaje? – zapytała z widocznym niepokojem.
Starałam się jej wytłumaczyć, że Antoni jest dobrym człowiekiem, że widziałam w nim coś, co trudno mi było opisać, ale co sprawiało, że czułam się bezpieczna i szczęśliwa.
– Rozumiem, że się martwisz, kochanie, ale musisz mi zaufać. Znam go już na tyle, że wiem, iż jest godny zaufania – próbowałam ją uspokoić.
Mimo moich słów, rozmowa zakończyła się pełna napięcia. Kasia nadal miała wątpliwości, a ja musiałam znaleźć sposób, aby ją przekonać, że Antoni jest ważną częścią mojego nowego życia. Wiedziałam, że potrzebujemy czasu, aby zaakceptowała tę sytuację. Jednocześnie czułam, że nie mogę rezygnować z tego, co z Antonim zaczęliśmy budować, bo po raz pierwszy od dawna byłam naprawdę szczęśliwa.
Mijały kolejne tygodnie, a Kasia powoli zaczęła dostrzegać zmiany, jakie zaszły we mnie od czasu, gdy w moim życiu pojawił się Antoni. Nie była już tak krytyczna, gdy opowiadałam jej o naszych wspólnych wyjściach. Zauważyła, że promienieję, że częściej się uśmiecham, a moje oczy znowu nabrały blasku.
Niezapomniane 70. urodziny
Gdy zbliżały się moje 70. urodziny, Antoni zaproponował, że zorganizujemy małe przyjęcie. Początkowo miałam wątpliwości, czy to dobry pomysł, ale jego entuzjazm i gotowość do pomocy szybko mnie przekonały. Zaprosiłam na nie Kasię z rodziną oraz kilku bliskich przyjaciół.
Na przyjęciu Antoni był uosobieniem uprzejmości. Szybko zdobył sympatię mojej rodziny i znajomych. Nawet Kasia, początkowo sceptyczna, z czasem zaczęła doceniać jego serdeczność i szarmanckość. Pod koniec wieczoru Antoni poprosił o chwilę uwagi. Wstał, lekko zawstydzony, ale z determinacją, która dodawała mu odwagi. Wyciągnął małe pudełeczko i wręczył mi je z uśmiechem.
– Heleno, ten pierścionek to nie zaręczyny, lecz symboliczny gest – wyraz mojej wdzięczności za Twoją obecność w moim życiu. Dzięki Tobie moje dni nabrały sensu i kolorów – powiedział, a jego słowa przepełniły mnie ciepłem.
Przyjęłam pierścionek z łzami w oczach, wdzięczna za ten piękny gest. W momencie, gdy Antonii ściskał moją dłoń, poczułam, jakbyśmy oboje znaleźli coś, co dawno zgubiliśmy – nadzieję na nowe początki. Tego wieczoru, podczas rozmowy, która była pełna ciepła i radości, zdałam sobie sprawę, jak ważne jest, by mieć przy sobie kogoś, z kim można dzielić się szczęściem i troskami. Antoni stał się nie tylko moim przyjacielem, ale kimś więcej, kimś, kto znów pozwolił mi poczuć się kochaną i potrzebną.
Helena, 68 lat
Czytaj także:
- „Na emeryturze wytańczyłam sobie miłość. Mój związek z instruktorem był romantyczny jak walc wiedeński”
- „Mój mąż zdziadział na emeryturze. Całe dnie spędza z pilotem w dłoni i nie widzi nic poza ekranem telewizora”
- „Po 60. wskoczyłam do internetu i nauczyłam się w nim pływać. Stałam się inspiracją dla wielu kobiet”