„Znalazłam na ulicy portfel z gotówką. Uznałam, że to szansa na zupełnie nowe życie, nawet kosztem mojego małżeństwa”
„W ciągu następnych dni narastający niepokój nie opuszczał mnie ani na chwilę. Czułam, że Sebastian mnie obserwuje, a ja starałam się unikać jego wzroku. Coraz trudniej było mi zachować spokój. Sytuacja wymknęła się spod kontroli”.
- Redakcja
Dzień zapowiadał się zupełnie zwyczajnie. Środek lata, gorąco, a ja akurat wracałam z zakupów. W jednej ręce trzymałam siatkę z warzywami, w drugiej butelkę wody mineralnej. Gdy skręcałam w swoją ulicę, na chodniku coś przykuło moją uwagę. Leżał tam portfel. Serce mi szybciej zabiło – kto zostawia portfel na środku ulicy? Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie widziałam. Podniosłam go i już miałam iść dalej, gdy coś mnie tknęło. W sumie, co mi szkodzi zajrzeć?
Nie wierzyłam własnym oczom
Schowałam się za pobliską ławką i nieco nieporadnie otworzyłam portfel. Pierwsze, co zauważyłam, to gruby plik banknotów. „Cholera, ktoś zgubił naprawdę sporo kasy” – pomyślałam, a serce zaczęło mi bić jeszcze mocniej. Przewertowałam dalej – znalazłam dokumenty, karty kredytowe, wszystko na nazwisko jakiejś Moniki. Poczułam dziwne ukłucie sumienia, ale szybko je odrzuciłam. Przecież taka ilość pieniędzy mogłaby rozwiązać nasze problemy – Sebastian od dawna wspominał, że potrzebujemy remontu łazienki, a ja… Cóż, te pieniądze mogłyby się przydać.
Gdy wróciłam do domu, Sebastian siedział w kuchni, pijąc kawę. Na jego widok serce zadrżało mi z niepokoju. Zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam mu o wszystkim powiedzieć. Postawiłam zakupy na blacie i ukradkiem spojrzałam na portfel w mojej torbie.
– Coś się stało? Wyglądasz jakoś inaczej – Sebastian spojrzał na mnie podejrzliwie.
– Nie, nic takiego – odpowiedziałam, usiłując zachować spokój. – Znalazłam coś na ulicy.
– Co takiego? – zainteresował się.
Nie miałam wyboru. Wyjęłam portfel i pokazałam mu, co znalazłam.
– Powinniśmy to oddać – powiedział od razu, gdy zobaczył zawartość. – Ktoś na pewno teraz się martwi.
– Ale może… byśmy chociaż trochę z tego wykorzystali? – zaproponowałam ostrożnie. Sebastian spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Magda, co ty mówisz? To nie nasze pieniądze. Wiesz, co mogłoby się stać, gdyby to się wydało?
Chciałam go zatrzymać
Czułam, że serce mi wali, ale nie chciałam rezygnować tak łatwo. W końcu kiedy ostatnio mieliśmy jakąś okazję, żeby tak poprawić naszą sytuację? Czy naprawdę musimy być aż tak uczciwi? Gdy Sebastian wstał od stołu, spojrzałam na niego i poczułam, że walczę nie tylko z nim, ale i ze sobą. Może rzeczywiście powinnam to oddać... Ale co, jeśli nie?
– Magda, oddaj ten portfel – powiedział Sebastian, wyciągając do mnie rękę. Jego głos był spokojny, ale wyraźnie wyczuwałam w nim nutę stanowczości.
– Ale Sebastian, posłuchaj… Przecież te pieniądze mogłyby nam pomóc. – Starałam się, żeby moje słowa zabrzmiały rozsądnie, ale wiedziałam, że mój mąż nie podzieli mojego entuzjazmu.
– Pomóc? W jaki sposób? – Uniósł brwi. – Pomóc nam w czym? W oszukiwaniu kogoś, kto teraz pewnie panikuje, bo stracił całą gotówkę?
– Nie rozumiesz… – Głos mi zadrżał. – Zawsze żyjemy od pierwszego do pierwszego. A tu taka okazja…
Sebastian westchnął, przysunął się bliżej i spojrzał mi prosto w oczy.
– Magda, zasady są proste. Znalezione nie znaczy nasze. Jeśli teraz zatrzymamy te pieniądze, co nam to powie o nas samych? Co to powie o tobie?
Zamilkłam, czując, jak ciężar jego słów odbija się echem w mojej głowie. Wiedziałam, że ma rację, ale pokusa była silniejsza. Złość i frustracja narastały we mnie, bo życie zawsze wydawało się niesprawiedliwe. Dlaczego inni mieli wszystko, a my musieliśmy się zadowolić tak małym?
– Sebastian… Ja po prostu chcę, żebyśmy mieli lepiej – szepnęłam, ale wiedziałam, że tymi słowami nie zmienię jego zdania.
Czułam się dziwnie
Nie mogłam przestać myśleć o tych pieniądzach. W nocy przewracałam się z boku na bok, aż w końcu podjęłam decyzję. Wstałam cicho, żeby nie obudzić Sebastiana, i wyjęłam portfel z szafy. Wzięłam kilka banknotów – wystarczająco, żeby kupić nową sukienkę, o której marzyłam od miesięcy.
Następnego dnia, wracając do domu z zakupami, czułam mieszankę ekscytacji i strachu. Gdy tylko przekroczyłam próg, Sebastian spojrzał na mnie podejrzliwie.
– Coś ty kupiła? – zapytał, widząc torbę z drogiego butiku.
– Była promocja – skłamałam, starając się brzmieć beztrosko.
Sebastian podszedł bliżej i przyjrzał się torbie, a potem spojrzał mi w oczy. Przez chwilę milczał, a ja czułam, jak robi mi się gorąco. Wiedziałam, że domyślał się prawdy.
– Magda, powiedz mi, że nie wydałaś tych pieniędzy – powiedział cicho, ale jego ton był pełen rozczarowania.
Nie odpowiedziałam, a on tylko westchnął i odszedł bez słowa. W tamtej chwili poczułam, jak ciężar mojej decyzji zaczyna mnie przygniatać.
W ciągu następnych dni narastający niepokój nie opuszczał mnie ani na chwilę. Czułam, że Sebastian mnie obserwuje, a ja starałam się unikać jego wzroku. Coraz trudniej było mi zachować spokój. Sytuacja wymknęła się spod kontroli, kiedy pewnego dnia, robiąc zakupy, zobaczyłam kobietę, która wyglądała jak Monika ze zdjęcia w dowodzie w portfelu. Stała przy kasie, przeszukując nerwowo torebkę, jakby czegoś szukała. Była wyraźnie zdenerwowana.
To była ona!
Poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła. To musiała być ona. Monika. Kobieta, której portfel wciąż leżał schowany w naszym domu. Zrobiło mi się niedobrze, serce waliło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam, co robić, więc ukryłam się za regałem, obserwując ją z oddali. Kobieta wyglądała na zdesperowaną. Gdy wróciłam do domu, Sebastian od razu zauważył, że coś jest nie tak.
– Co się dzieje? – zapytał, podchodząc do mnie.
– Nic… po prostu zmęczona jestem – odpowiedziałam, ale moje słowa brzmiały pusto. W głowie wciąż miałam obraz Moniki, a wyrzuty sumienia ściskały mnie za gardło. W tym momencie zrozumiałam, że muszę coś zrobić, zanim będzie za późno.
Napięcie w naszym domu osiągnęło apogeum. Sebastian przestał udawać, że nie widzi, co się ze mną dzieje. Pewnego wieczoru, gdy usiedliśmy do kolacji, nie wytrzymał i w końcu powiedział to, czego bałam się usłyszeć.
– Wiem, że coś ukrywasz. Musimy porozmawiać o tym portfelu.
Czułam, jak zimny pot spływa mi po plecach. Opuściłam widelec na talerz, a ręce zaczęły mi drżeć. Sebastian nie odpuszczał.
– Powiedz mi prawdę. Co zrobiłaś?
Zerwałam się z miejsca, nie mogąc znieść jego przenikliwego wzroku. Poczułam, jak narasta we mnie gniew, jakby to on był winny temu, co się działo. Nie chciałam przyznać się do błędu.
– Dlaczego tak się mnie czepiasz?! To nie jest aż takie złe! Przecież te pieniądze i tak nie zmienią jej życia, a my…
– A my co? – przerwał mi ostro. – Magda, zatrzymałaś cudze pieniądze i wydajesz je na bzdury! Zrozum, to nie jest w porządku!
Chcę żyć na nowo
Czułam, że Sebastian ma rację, ale złość i wstyd mieszały się w mojej głowie. Czułam się osaczona, a poczucie winy coraz bardziej mnie dusiło. Wybuchłam płaczem.
– Nie rozumiesz, że już nie wiem, co robić?! – krzyknęłam.
Nazajutrz obudziłam się z ciężkim sercem, ale decyzja już zapadła – nie oddam tego portfela. To, co zrobiłam, było nieodwracalne. Stałam przed lustrem, patrząc na swoją twarz. Czułam, że zmieniłam się nieodwracalnie, ale nie miałam siły, by cofnąć się o krok.
Zeszłam do kuchni, gdzie Sebastian siedział przy stole, pijąc poranną kawę. Spojrzał na mnie uważnie, jakby czekał na jakiś sygnał, że coś się zmieniło.
– Co zamierzasz zrobić? – zapytał w końcu, jego głos był cichy, ale pełen napięcia.
Zacisnęłam usta, próbując zapanować nad drżeniem w rękach.
– Nic. Nie możemy się cofać. Te pieniądze mogą nam pomóc, naprawdę – powiedziałam, unikając jego wzroku.
Sebastian opuścił głowę, jakby zmęczony tą ciągłą walką. Wiedziałam, że moje słowa go ranią, ale nie mogłam pozwolić, by wyrzuty sumienia zniszczyły to, co postanowiłam.
– To nie jest rozwiązanie – odezwał się po chwili, ale jego głos był pełen rezygnacji. – To nas tylko zniszczy. Ale widzę, że już podjęłaś decyzję.
Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego oczach coś, co ścisnęło mi serce – rozczarowanie. Może nawet żal. Ale nie było już odwrotu. Portfel został schowany głęboko, a ja zdecydowałam, że zacznę nowe życie. Kosztem wszystkiego. Nawet naszego małżeństwa.
Magdalena, 30 lat