„Znalazłam w knajpie tajemniczą kopertę. Gdy zobaczyłam, co jest w środku, musiałam ją jak najszybciej oddać”
„– Nie mogę ujawniać danych osobowych klientów, przepraszam – chłopak był stanowczy, ale nagle jego spojrzenie stało się bardziej współczujące. – Może pani podać swój numer telefonu? Jeśli nasz klient będzie chciał osobiście podziękować, z pewnością mu przekażemy”.
- Listy do redakcji
Po raz kolejny zanurzyłam się w monotonię codzienności. Budzik dzwonił o stałej porze, a ja wstawałam jak automat, wsuwałam kapcie na nogi i szłam do łazienki. Codzienna kawa, ciuchy wybrane dzień wcześniej – nawet nie było sensu patrzeć w lustrze, by sprawdzić swój wygląd. Każdego dnia ta sama trasa do pracy, te same ulice zatłoczone korkami, zawsze brak miejsca do parkowania...
Dobijała mnie rutyna
Miałam nadzieję na rewolucyjne pomysły i bystrzejsze spojrzenie, które zapewniłyby mi prestiżową pozycję zawodową oraz zyski, o których inni tylko marzą. Jednak po studiach z marketingu trafiłam do firmy, gdzie moje ambicje szybko rozbiły się o ścianę.
Zostałam zatrudniona jako telemarketer. Oczywiście, każda firma chce zwiększyć swoje dochody, a telemarketing wydawał się idealnym narzędziem do tego celu. Codziennie stawiałam czoła tej pracy, która nie przynosiła mi niczego poza niewielkim wynagrodzeniem.
W pewnym momencie, około pierwszej, postanowiłam pójść na obiad do mojej ulubionej knajpki. Tamta atmosfera zawsze mi odpowiadała. Zamiast drogich przekąsek, można było zamówić dużo pierogów za niewielką cenę. Młodzi pracownicy knajpki poruszali się sprawnie, dbając o szybką obsługę klientów, aby nikt nie musiał czekać zbyt długo na swoje zamówienie. Miejsce to cieszyło się dużą popularnością w okolicy, dlatego czasami trudno było znaleźć wolne miejsce do siedzenia. Tak było również dzisiaj.
Obiad też był prawie standardowy
Z talerzem parujących pierogów stałam niepewnie, próbując wyszukać jakiekolwiek wolne krzesło ponad głowami klientów. Nagle zauważyłam ruch przy najbliższym stoliku. Mężczyzna właśnie kończył swój posiłek, więc szybko zbliżyłam się w tamtym kierunku.
– Proszę, proszę, już uciekam – mężczyzna lekko się uśmiechnął i zrobił mi miejsce przy stole.
– Przyjazny i przystojny – pomyślałam. Wygląda na artystę... Awangardowy płaszcz, długi szal, niechlujna fryzura, lekko nieobecne spojrzenie. Naprawdę ciekawa postać. Zupełnie inny niż moi koledzy z pracy.
– Dziękuję – odpowiedziałam, zaczynając konsumować ogromną porcję ruskich pierogów. Podczas jedzenia rozmyślałam o tym, co jeszcze muszę zrobić w pracy i po drodze do domu. Nagle chłopak obok mnie skończył swoją zupę i wstał.
Wtedy zauważyłam kopertę.
– Chyba coś zostawiłeś – wskazałam na kopertę.
– To nie moje – odpowiedział chłopak, spojrzawszy na mnie i na kopertę. – Pewnie należy do faceta, który siedział tu przed panią.
Co teraz? Moje wewnętrzne poczucie obowiązku i odpowiedzialności nie pozwoliło mi zostawić koperty tam, gdzie ją znalazłam. Odnosząc talerz, zapytałam obsługę baru, czy mogłabym zostawić ją u nich.
Zabrałam tę kopertę
Młoda kasjerka spojrzała na mnie z dezorientacją, mówiąc, że klient był tam prawdopodobnie pierwszy raz. Nie chciałam się nad tym zbytnio zastanawiać, wzięłam kopertę pod pachę i wróciłam do biura. Jednakże nie mogłam się skupić na pracy. W końcu, upewniwszy się, że nikt nie patrzy, starannie przyjrzałam się szarej kopercie. Nie było na niej ani nadawcy, ani odbiorcy. Tylko mała, prawie niewidoczna pieczątka: "Zakład Fotograficzny Iluzja" oraz adres i numer telefonu. Ten zakład nie był mi obcy, gdyż wiele lat temu interesowałam się fotografią i często tam zaglądałam, aby wywołać moje prace.
Doskonale, sprawa wydawała się jasna! To musiał być klient tego zakładu. – Pojadę tam, oddam im paczkę, a oni na pewno ustalą właściciela – postanowiłam. Jednak kusiło mnie, aby spojrzeć, co znajduje się w środku.
To było wścibskie
– Przecież tylko spojrzę. Nie zrobię nic złego – próbował przekonać samą siebie. Ostrożnie otworzyłam kopertę i wyjęłam odbitki. Nie widziałam tak wspaniałych zdjęć od dawna! Piękne portrety, wspaniałe pejzaże, uchwycone ulotne chwile z życia zwyczajnych ludzi: płaczące dziecko, staruszka w ogrodzie, starsi panowie grający w szachy w parku. Byłam zszokowana i natychmiast chciałam poznać autora!
W drodze powrotnej, w jesiennej mżawce, zatrzymałam się przed ILUZJĄ. Mężczyzna za ladą spojrzał do koperty i uśmiechnął się.
– Tak, wiem, kto jest autorem tych zdjęć. Na pewno je przekażemy. Dziękuję, pani.
– Ale czy... czy mogłabym otrzymać dane kontaktowe tej osoby, która zgubiła te zdjęcia? – mamrotałam, czując się zawstydzona i wewnętrznie sprzeciwiając się temu.
Mogłam już zakończyć tę sprawę, ale coś trzymało mnie na miejscu. Nie mogłam odejść! Kiedy raz za razem przeglądałam fotografie, zdałam sobie sprawę, jak wiele mnie łączy z tym nieznanym mężczyzną. Jak podobnie patrzymy na świat wokół nas, na nasze codzienne życie. Gdybym tylko została zawodowym fotografem, na pewno robiłabym takie zdjęcia...
– Nie mogę ujawniać danych osobowych klientów, przepraszam – chłopak był stanowczy, ale nagle jego spojrzenie stało się bardziej współczujące. – Może pani podać swój numer telefonu? Jeśli nasz klient będzie chciał osobiście podziękować za odnalezienie zdjęć, z pewnością mu przekażemy.
Czekałam na telefon i coś więcej
Następnego dnia rozpoczęłam od sprawdzenia połączeń na telefonie – może ktoś próbował się ze mną skontaktować, kiedy jeszcze spałam? Niestety, nic. W porze lunchu pędziłam do mojej ulubionej knajpki, a obiad spożywałam wolniej niż zwykle, stale spoglądając w stronę drzwi. Ale on się nie pojawił. Do wieczora czekałam na smsa albo telefon, ale nic. Za to wyobrażałam sobie, jak facet dzwoni i dziękuje mi za odnalezienie zdjęć... Następnie spotykamy się na kawę i spędzamy razem całe popołudnie. Okazuje się, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie możemy się rozstać, ani w dzień, ani w nocy. I żyli długo i szczęśliwie.
Na takich marzeniach mijał mi dzień za dniem. Po jakimś czasie przestałam co chwila zerkać na telefon i już nawet nie zabierałam go ze sobą.
Skarciłam się za bezcelowe marzenia i zaprzestałam oczekiwania na jakikolwiek sygnał z jego strony. Po co miałby się odezwać zresztą? W końcu odzyskał to, co zgubił. I z pewnością jest szczęśliwie żonaty! Wróciłam więc do mojego wcześniejszego, monotonnego życia, chociaż nie czułam się z tym dobrze.
Znalazł mnie
Praca wydawała mi się jeszcze bardziej nudna, a moi koledzy jeszcze bardziej nieprzyjaźni. Starałam się odpędzić złe myśli, aby nie popaść w zgorzknienie. Muszę przyznać bez bicia – nie szło mi to najlepiej.
– Przepraszam, szukam pani Elżbiety. Taka drobna blondynka z długimi włosami – usłyszałam.
Jakby elektryczny impuls przeszedł przeze mnie! Natychmiast rozpoznałam ten głos i poczułam gęsią skórkę na plecach.
– Tak, to ja – odpowiedziałam, podnosząc się zza biurka na trzęsących się nogach i podchodząc do drzwi, zza których zaglądał fotograf.
– Pan mnie szuka? – to nie było pytanie, a raczej pragnienie.
– Czy moglibyśmy porozmawiać przez chwilę? – zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
– Oczywiście – odpowiedziałam.
Wyszliśmy na korytarz, a naszym krokom towarzyszyły ciekawskie spojrzenia.
– Chciałbym bardzo podziękować pani za odnalezienie moich zdjęć– rozpoczął. – Chciałem to zrobić znacznie wcześniej, ale zgubiłem pani numer telefonu. Naprawdę! Próbowałem zadzwonić do „Iluzji”, aby uzyskać go ponownie, ale okazało się, że ktoś wyrzucił kartkę, na której był zapisany – nieśmiało się uśmiechnął, a ten uśmiech wydał mi się niezwykle uroczy. – Potem zdałem sobie sprawę, gdzie mogłem zostawić kopertę. Wróciłem więc do baru i tam zacząłem pytać o panią. Na początku nie chcieli mi pomóc, chyba myśleli, że jestem wariatem albo zboczeńcem... – ponownie uśmiechnął się zakłopotany. Ale w końcu opowiedziałem im całą historię i chyba zdołałem ich przekonać. Wiedzieli, gdzie pani pracuje, bo czasami zamawiacie jedzenie do biura i pani jest stałą bywalczynią. I tak... tutaj jestem.
Dobrze nam się rozmawiało
Nastała chwila ciszy. Chciałam mu tyle powiedzieć... Miałam wcześniej przygotowany scenariusz naszego spotkania. Jednak w tamtym momencie czułam jedynie zawroty głowy i ogromną radość. Wiedziałam tylko jedno – to nie może być nasze ostatnie spotkanie!
– Kończę pracę za godzinę. Kiedyś też robiłam zdjęcia. A twoje prace są naprawdę piękne! – wyrzuciłam to z siebie jednym tchem, zupełnie nie przejmując się spójnością wypowiedzi.
– W takim razie będę tu za godzinę – fotograf odwrócił się i zbiegł po schodach.
– Oby tylko wrócił, oby tylko wrócił, oby... – powtarzałam jak mantrę, pragnąc zatrzymać tamtą chwilę.
Wrócił. Nigdy wcześniej nie rozmawiało mi się z nikim tak dobrze. Wydawało mi się, że rozmowa ze mną sprawiała mu równie dużo radości.
Paweł wyjaśnił, że pracuje nad przygotowaniami do wystawy swoich prac. Niestety, jest trochę roztrzepany, a sprawy organizacyjne go przytłaczają.
– Jestem trochę artystą – uśmiechnął się niepewnie. – Lubię mieć głowę w chmurach, to prawda, nie potrafię, a przede wszystkim nie chcę tego zmieniać. Przed rokiem przeniosłem się na wieś, kilkanaście kilometrów od miasta. To zupełnie inne życie! Ale czasami muszę wracać, nawet po to, by zająć się organizacją wystawy.
– Chętnie pomogę. Mam zaległy urlop, parę dni, może chciałbyś... skorzystać z mojej pomocy. Jestem dobrą organizatorką i uwielbiam twoje zdjęcia! – spontanicznie zaproponowałam, czując, jak się czerwienię.
Moja propozycja wydawała się odważna, ale wiedziałam, że spotkałam kogoś wyjątkowego i zrobię wszystko, by go zatrzymać.
– Bardzo chętnie. Będę bardzo wdzięczny – Paweł spojrzał na mnie tak, że nogi mi zadrżały.
Wszystko się zmieniło
Minęło kilka miesięcy od dnia, gdy znalazłam tajemniczą kopertę i rozpoczęłam poszukiwania jej właściciela. To był niesamowity czas. Po pierwsze, pomogłam Pawłowi zorganizować wystawę. Wykorzystując swoje umiejętności z marketingu, sprawiłam, że o wernisażu zrobiło się głośno. Zostaliśmy też parą.
Mój partner odniósł sukces, a ja odzyskałam radość z pracy. Wreszcie czułam się jak ryba w wodzie. Zajmowałam się rzeczami, których on nie lubił. Był mi za to bardzo wdzięczny, a ja czerpałam satysfakcję. W końcu złożyłam wymówienie! Zrobiłam to z uśmiechem na twarzy, wiedząc, że kończę niezbyt udany rozdział w moim życiu. To uczucie dodawało mi odwagi.
Teraz pracuję na zlecenie w firmie doradczej i przygotowuję kolejną wystawę prac Pawła. Zdecydowałam się również przenieść na wieś. Jego dom okazał się tak cudowny, że nie wahałam się ani chwili. Nadal go remontujemy, zmieniamy coś w nim i sprawia nam to ogromną frajdę. Po pracy Paweł wraca jak najszybciej do domu, bo wciąż nie możemy się dość nacieszyć sobą (pracuje w pobliskiej szkole plastyki). I jeszcze jedno – postanowiłam wrócić do mojej dawnej pasji. Właśnie zakupiłam profesjonalny aparat fotograficzny.
Cieszę się, że odnalazłam swój życiowy cel, harmonię i spokój. Mam też prawdziwego przyjaciela i swoją ogromną miłość. To on odkrył we mnie pasję na nowo. Jestem mu bardzo wdzięczna i codziennie mu to okazuję. Razem tworzymy zgrany zespół i świetnie się uzupełniamy w życiu osobistym oraz w pracy zawodowej.
Elżbieta, 30 lat