„Znalazłam w skrzynce kartkę świąteczną od nieznajomego. W tym roku w Wigilię będę miała z kim połamać się opłatkiem”
„«Kto to może być?» – zastanawiałam się. Twarze sąsiadów znałam jedynie z mijanek: ktoś z wózkiem, ktoś z siatkami, a jeszcze inni wychodzili z psami na wieczorne spacery. Nie miałam z nikim bliższego kontaktu”.
Przez cały dzień starałam się skupić na pracy, choć od rana coś ściskało mnie w środku. Nie obchodziłam Świąt od lat – po prostu nie widziałam w tym sensu. Moja siostra Karolina co roku dzwoniła z podobnym zapytaniem:
– Angelika, może wpadniesz? Dzieci tęsknią za ciocią.
Tym razem nawet nie zdążyła złożyć propozycji.
– Nie mam ochoty – ucięłam krótko. W jej głosie usłyszałam cichy westchnienie. – Ale dziękuję za pamięć.
Lubiłam samotność
Moje mieszkanie było puste i ciche, dokładnie tak, jak lubiłam. Tylko coś we mnie mówiło, że tej nocy będzie inaczej. Może to przez te światła, które sąsiedzi powiesili na balkonach. A może przez kartkę, którą znalazłam przed chwilą w skrzynce na listy.
Otworzyłam ją z ciekawością – pomarańczowe tło, na środku choinka zrobiona z zielonych odcisków palców. „Zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia” – głosił napis na froncie. W środku znalazłam ręcznie napisane: „Sąsiad”. Kartka była prosta, ale właśnie ta prostota mnie urzekła. Ktoś włożył w nią czas i serce. Nawet nie wiedziałam, kto to, ale czułam, że ten gest coś we mnie poruszył.
Wzięłam kurtkę i wyszłam na klatkę. Przy tablicy ogłoszeń w klatce wisiało kilka notatek, a ja na szybko nasmarowałam własną: „Dziękuję za kartkę. To było to dla mnie ważne – sąsiadka spod szóstki”.
Chciałam w ten sposób dać znać nadawcy, że doceniam jego gest. Potem wróciłam do mieszkania i usiadłam na kanapie. „Kto to może być?” – zastanawiałam się. Twarze sąsiadów znałam jedynie z mijanek: ktoś z wózkiem, ktoś z siatkami, a jeszcze inni wychodzili z psami na wieczorne spacery. Nie miałam z nikim bliższego kontaktu.
Nie wiedziałam kto to
Następnego dnia przy skrzynkach spotkałam sąsiada z parteru – pana Józefa, który zawsze coś mruczał pod nosem. Tym razem zatrzymał się, patrząc na moją kartkę.
– Dziękuje pani za kartkę? – rzucił z uśmiechem, ale w jego tonie była nutka ironii. – Nie wiem, kto jeszcze wysyła takie rzeczy w dzisiejszych czasach.
– A pan? – zapytałam, starając się być uprzejma, choć jego słowa wydały mi się nieco oschłe.
– Gdzie tam, młoda damo. Tylko rachunki płacę. Ludzie teraz nawet sobie „dzień dobry” rzadko mówią, a co dopiero kartki świąteczne.
Pokręcił głową i zniknął w swoim mieszkaniu, zostawiając mnie z jeszcze większymi wątpliwościami. Kto mógł być tym tajemniczym sąsiadem? Przypomniałam sobie starszego pana z góry – widywałam go czasem, jak z trudem wnosi zakupy. Czy to mógł być on?
Zastanawiałam się chwilę, zanim wróciłam do siebie. Wewnątrz czułam narastającą ciekawość, choć nie potrafiłam wyjaśnić, skąd się brała. Czyżby samotność, którą tak pielęgnowałam, zaczęła mi ciążyć?
Chciałam poznać prawdę
Kilka dni później, późnym popołudniem, gdy wróciłam do domu, znalazłam na wycieraczce kartkę. Tym razem nie była w kopercie, a tekst zapisano na zwykłym kawałku papieru. „Cieszę się, że kartka się podobała. Nie ma za co” – brzmiał krótki, odręczny napis. Poczułam lekki dreszczyk. Nie wiedząc, co zrobić, postanowiłam przeprowadzić małe śledztwo. Zeszłam na dół, pukając do drzwi kilku sąsiadów.
Pierwszą osobą, z którą porozmawiałam, była młoda dziewczyna z drugiego piętra. Widziałam ją wcześniej kilka razy z laptopem pod pachą, zawsze w pośpiechu.
– Kartki świąteczne? – parsknęła śmiechem. – Ja nawet nikogo tu dobrze nie znam. Chociaż… Może pan Marian? Starszy pan z góry? Wydaje się miły, ale trochę dziwny. Może to on ma takie pomysły.
Podziękowałam i ruszyłam dalej. Z panem Marianem nie rozmawiałam nigdy, wymienialiśmy jedynie „dzień dobry”. Zawsze miał na sobie staromodną marynarkę i nosił torbę na ramię, która wyglądała, jakby mogła się rozpaść w każdej chwili. Zastanawiałam się, jak podejść do tematu, żeby go nie spłoszyć.
Czułam, że to on
W końcu zapukałam do drzwi na trzecim piętrze. Po chwili otworzył je starszy mężczyzna.
– Dobry wieczór. Przepraszam, że przeszkadzam – zaczęłam niepewnie. – Nie wiem, czy to nie dziwne pytanie, ale… czy pan przypadkiem nie wysłał mi kartki świątecznej?
Odchrząknął, jakby zbierał się do odpowiedzi, po czym uśmiechnął się lekko.
– Ja? A gdzie tam. Kartki to takie staroświeckie rzeczy, nieprawdaż? – powiedział z zakłopotaniem.
Mimo jego odpowiedzi coś w jego tonie wydawało się podejrzane. Nie naciskałam jednak – podziękowałam i wróciłam do mieszkania, ale nie mogłam przestać o nim myśleć. Może rzeczywiście to był on? A może chciał pozostać anonimowy?
Z każdą chwilą tajemnica kartki zaczynała mnie bardziej intrygować. W wigilijny wieczór zebrałam się na odwagę i zapukałam do jego drzwi ponownie. Otworzył po chwili, zaskoczony.
– Panie Marianie… wiem, że to pan wysłał mi te kartki.
Spuścił wzrok, lekko zawstydzony, po czym westchnął.
– Tak, to ja. Zauważyłem, że zawsze wraca pani sama. Pomyślałem, że mały gest mógłby coś zmienić. Wiem, jak to jest być samotnym w święta.
Jego szczerość mnie poruszyła. Zamiast wrócić do mieszkania, zapytałam:
– Może spędzimy ten wieczór razem?
Usiedliśmy w jego małym, przytulnym salonie.
– Moja żona zawsze wierzyła, że drobne gesty mogą zrobić różnicę. Po jej śmierci próbowałem zachować ten zwyczaj. Wysyłam kartki sąsiadom, choć mało kto zwraca na nie uwagę.
Wszystko się zmieniło
Opowiedział mi o ich życiu – o wspólnych zimowych spacerach, o stracie, która wciąż była świeża, mimo upływu lat.
– A pani? – zapytał nagle. – Dlaczego spędza święta sama?
Zamilkłam, ale jego ciepłe spojrzenie przełamało barierę. Opowiedziałam o rozstaniach, o napiętych relacjach z siostrą. Po raz pierwszy od dawna poczułam, że ktoś naprawdę mnie słucha.
– Wie pani – powiedział, nalewając nam jeszcze herbaty – samotność to czasem wybór, ale często to strach przed odrzuceniem. Może warto spróbować z kimś porozmawiać, zrobić pierwszy krok.
Jego słowa zagościły w mojej głowie na długo po tym, jak wróciłam do mieszkania. Następnego ranka poczułam dziwną lekkość. Jeszcze dzień wcześniej Wigilia była tylko datą, a teraz coś się zmieniło. Wzięłam telefon i napisałam do siostry: „Wesołych Świąt. Może porozmawiamy?”.
Nie minęła minuta, a telefon zadzwonił. Po drugiej stronie usłyszałam głos Karoliny. Rozmawiałyśmy długo, jakby lata napięć zniknęły. Na koniec zaproponowała:
– W przyszłym roku spróbujmy spędzić Wigilię razem. Co ty na to?
Zgodziłam się. Potem zeszłam do pana Mariana. Podziękowałam mu.
– Nie myślałem, że jedna kartka tyle zmieni – powiedział, a w jego oczach dostrzegłam wzruszenie.
Angelika, 31 lat