Reklama

Kiedy poznałam Adama, szybko zrozumiałam, że to mężczyzna, z którym chcę spędzić życie. Był ciepły, poukładany, szanował moją przestrzeń, ale też potrafił rozbroić mnie jednym żartem. Pobraliśmy się po roku znajomości i zamieszkaliśmy razem w niewielkim mieszkaniu na obrzeżach miasta. Moje dni wypełniały praca, kawa z przyjaciółkami i drobne przyjemności – kosmetyki, dobra książka, nowa para butów. Lubiłam dbać o siebie. Styl i zapach były dla mnie formą wyrażania osobowości. Zwłaszcza ten zapach – konkretny, niepowtarzalny, mój. Z Danutą, mamą Adama, przez długi czas żyłam w poprawnych stosunkach. Miła, trochę sztywna, ale uprzejma. Jednak coś zaczęło się zmieniać. Najpierw były komentarze: „O, jaki ładny płaszczyk”, „Ale masz gust”. Potem zauważyłam, że zaczyna się ubierać podobnie. Aż w końcu… zaczęła pachnieć jak ja.

Reklama

Czułam się jak idiotka

Zorientowałam się dopiero rano. Jak zwykle przed wyjściem do pracy sięgnęłam po mój flakonik – ulubione perfumy, które trzymałam w górnej szufladzie toaletki. Zawsze tam były. Stały obok kremu pod oczy i szklanego pudełka z kolczykami. Teraz… zniknęły. Przekopałam szufladę, potem drugą. Przeszukałam całą toaletkę, nawet zaglądałam za meble. Nic.

– Adam! – zawołałam z sypialni. – Nie widziałeś moich perfum?

– Jakich? Tych drogich?

– No przecież nie pytam o dezodorant z przeceny. Te, co mi dałeś na urodziny!

– Nie, nie ruszałem ich – odpowiedział, zerkając znad laptopa. – Może zostawiłaś je w łazience?

W łazience też ich nie było. Miałam dziwne uczucie w żołądku, które tylko się potwierdziło, kiedy po pracy wróciłam do domu i spotkałam Danutę. Przyszła „na herbatę”, jak to czasem robiła, bez zapowiedzi. Zanim jeszcze usiadła, poczułam znajomy zapach unoszący się w powietrzu.

– Dzień dobry, kochanie – uśmiechnęła się. – Ładnie dziś pachnę, prawda?

Zatkało mnie.

– Przepraszam, czy to… moje perfumy?

– Twoje? – uniosła brwi. – Kupiłam sobie flakonik, chyba taki sam jak ty masz. No... miałaś?

– Danuta, czy ty zabrałaś moje perfumy?

– O rany, nie! Co ty insynuujesz? Obraziłaś mnie właśnie. Jak możesz mówić coś takiego?!

– Bo one zniknęły. I pachniesz dokładnie jak ja – powiedziałam cicho, ale z ogniem.

– To już nie wolno mi mieć dobrego gustu?!

Stałam, patrząc na nią oszołomiona. Czułam się jak idiotka.

– Może naprawdę przesadzam – szepnęłam, kiedy drzwi zamknęły się za nią. – Ale przecież one zniknęły...

To już mnie przerosło

Wieczorem nie wytrzymałam. Siedzieliśmy razem przy kolacji, ale moje myśli krążyły gdzie indziej. Wciąż czułam w nozdrzach tamten zapach. Mój zapach. Aż w końcu odłożyłam widelec i spojrzałam na Adama.

– Musimy pogadać.

– Okej… Coś się stało?

– Chodzi o twoją mamę. Adam, ja naprawdę staram się być uprzejma, ale to już mnie przerasta.

– Chodzi ci o te perfumy?

– Nie tylko. Ona zaczęła mnie kopiować. Nosimy niemal identyczne płaszcze. Zauważyłeś? Ostatnio przyszła w bluzce, którą kupiłam tydzień wcześniej. A teraz pachnie jak ja. I to dosłownie moimi perfumami, bo... one dziwnym trafem właśnie teraz zniknęły!

– Może gdzieś się zapodziały, może zgubiłaś?

– Nie zgubiłam. Po prostu ich nie ma. A ona nagle pachnie tak samo i mówi, że „kupiła sobie takie same”. Przecież to chore!

Adam westchnął i odsunął talerz.

– Nie przesadzasz? Mama zawsze lubiła być modna. A perfumy? Może naprawdę kupiła takie same, bo jej się spodobały.

– Ale to nie chodzi tylko o perfumy! Ona wchodzi w moją przestrzeń. Kopiuje mnie, to jest dziwaczne. A ty siedzisz cicho, jakby wszystko było okej.

– To moja matka. Może po prostu się starzeje i... potrzebuje czegoś nowego. Może chce się jakoś poczuć lepiej, młodziej. Nie wiem.

– A ja mam się na to godzić? Mam patrzeć, jak bierze kawałek po kawałku to, co moje?

– Nie mówię, że masz to akceptować. Ale proszę cię... nie rób z tego wielkiej afery.

Pokręciłam głową, patrząc na niego z goryczą.

– Afera już dawno się zaczęła i to nie ja ją rozkręciłam. Tylko ty jeszcze tego nie zauważyłeś.

Aż mnie ścisnęło w środku

Nie miałam w planie podsłuchiwania. Po prostu wróciłam wcześniej z pracy, bo zepsuła się klimatyzacja. Kiedy weszłam do mieszkania, usłyszałam ich głosy z kuchni – Adama i teściowej Danuty.

– Mamo, naprawdę musisz przestać – powiedział spokojnie Adam. – Renata zauważyła, że używasz jej perfum.

– Ale ja… – zawahała się. – Adam, ja tylko raz wzięłam. Zostawiła flakonik w łazience, pomyślałam, że... nikt nie zauważy.

Zabrałaś go z szuflady. Wiem, bo mi mówiła.

– Dobrze, wzięłam! – wybuchła. – Ale nie złośliwie! Ty nie rozumiesz… Czuję się przy niej jak jakaś stara wersja siebie. Ty ją podziwiasz, ona ma klasę, gust… a ja? Ja już nie jestem nikim ważnym.

– Mamo, przecież to nieprawda.

– Renata mnie przytłacza. Jest taka pewna siebie. A ja? Ja już nawet nie wiem, jak być matką. Myślałam, że jak trochę się do niej zbliżę, to zrozumiem, jak być… inna, lepsza.

Zamarłam. Czułam, jak coś mnie ściska w środku. Weszłam bezszelestnie do kuchni.

– To dlatego? – zapytałam cicho. – Żeby poczuć się lepiej?

Danuta odwróciła się powoli. Jej twarz była blada.

– Renata… ja nie chciałam…

– Ale zrobiłaś to. Zabrałaś coś mojego. I nie chodzi tylko o perfumy. Nie jesteś mną. I nigdy nie będziesz.

Adam wstał i spojrzał na matkę poważnie.

– To nie jest w porządku, mamo. Musisz to naprawić.

Danuta spuściła głowę. Po raz pierwszy wyglądała na naprawdę skruszoną.

Byłam wściekła i rozczarowana

Następnego dnia nie mogłam się na niczym skupić. Praca szła mi jak po grudzie, a w głowie wciąż przewijały się słowa Danuty. Czułam wściekłość, rozczarowanie, żal... ale też coś dziwnego. Może… litość? Nie. Jeszcze nie. Po powrocie do domu czekała już na mnie. Siedziała na kanapie, z dłonią zaciśniętą na chusteczce. Zauważyłam, że ma podkrążone oczy, usta zaciśnięte w cienką linię. Wzięłam głęboki oddech. Usiadłam naprzeciwko. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie w milczeniu.

– Dlaczego to zrobiłaś?

– Bo się boję – wyszeptała. – Bo czuję się… niewidzialna. Kiedyś Adam był tylko mój. A teraz… ma ciebie. I kocha cię – spojrzała na mnie z bólem. – Nie potrafię z tym konkurować.

– To nie konkurs. Nikt cię nie zastąpił. Ale też nie możesz mnie kopiować, żeby mieć jego uwagę.

– Myślałam, że jak będę bardziej… tobą, to może znowu mnie dostrzeże.

– To nie jest sposób na miłość. Nie przez naśladowanie. I na pewno nie przez kradzież.

– Wiem. Zawiodłam. Ciebie, jego… siebie. Przepraszam – głos jej się załamał.

Spojrzałam na nią, na tę dawną królową życia, która nagle straciła grunt pod nogami.

Potrzebuję czasu – powiedziałam chłodno. – I przestrzeni.

– Rozumiem – kiwnęła głową. – Oddam ci flakonik. Nawet go nie zużyłam. Ale... chyba już nie chcę pachnieć jak ty.

Wystarczyło jego 1 zdanie

Minęło kilka dni, zanim w ogóle znów poruszyliśmy temat Danuty. W domu było cicho, wręcz napięcie wisiało w powietrzu. Adam starał się być obecny, troskliwy, uważny – ale i jego to wszystko przerosło. W końcu pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na balkonie, spojrzał na mnie i odezwał się pierwszy:

– Dziękuję, że nie zrobiłaś z tego dzikiej awantury. Chociaż miałaś pełne prawo.

– Bo już nie miałam siły się złościć – odpowiedziałam spokojnie. – Ale to nie znaczy, że zapomniałam.

– Wiem. I wiem, że zawiodłem. Powinienem zareagować szybciej, postawić jakieś granice.

– Adam, twoja mama to trudna kobieta. Ale mnie zraniła. Głęboko. I nie wiem, czy potrafię jej jeszcze zaufać.

– Ja z nią porozmawiam – powiedział. – Powiedziałem jej już, że to nie może się powtórzyć. Ale teraz chcę, żebyś wiedziała jedno… Ty jesteś moją rodziną. I zawsze będziesz na pierwszym miejscu.

Zamilkłam, czując ścisk w gardle. Nie potrzebowałam wielkich słów. Wystarczyło to jedno zdanie.

– A ona?

– Odsunęła się. Na razie. Mówiła, że musi wszystko przemyśleć. Może to i dobrze.

– Może – przyznałam. – Ale coś się zmieniło. I nie wiem, czy da się to naprawić.

– To my zdecydujemy, jak będzie wyglądać nasze życie. Nie ona.

Pokiwałam głową. Może właśnie teraz zaczynaliśmy naprawdę ustalać, gdzie są nasze granice. I kto ma do nich dostęp.

Nie czuję, że wygrałam

Czasem wydaje mi się, że cała ta historia nie wydarzyła się naprawdę. Jakby była snem – lekko absurdalnym, ale podszytym czymś bardzo realnym: lękiem, że ktoś może zabrać ci to, co najbardziej osobiste. Własny styl. Własne granice. Twoje „ja”. Danuta zniknęła z naszego życia. Przynajmniej na razie. Nie dzwoni, nie wpada „na herbatę”. Adam mówi, że czasem do niego pisze, pyta o pogodę, o zdrowie. Ale ja wiem – i on też – że coś między nami pękło. I nie wiem, czy da się to posklejać.

Nie czuję się zwyciężczynią. To nie była walka, którą chciałam stoczyć. Chciałam mieć po prostu spokojną relację. Zdrową. Dorosłą. Ale czasem nie każdy potrafi żyć w czyimś cieniu. Czasem nawet nieświadomie rzuca cień na innych. Został mi mój flakonik. Odzyskałam go. Ale przestałam go używać. Coś się zmieniło. Ten zapach już nie jest tylko mój. Noszę teraz inny – nowy, świeży, lekko cytrusowy. I tylko Adam uśmiecha się czasem, gdy mnie przytula.

– Znów pachniesz jak ty – mówi wtedy.

I wierzę mu. Znowu jestem sobą.

Renata, 38 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama