„Znów zaufałam byłemu i szybko tego pożałowałam. Nad morzem odkryłam, że nie jestem jedyną rybką, która połknęła haczyk”
„Teraz jesteśmy nad morzem. Ma być spokojnie, romantycznie. To miały być nasze naprawcze wakacje. Spacerujemy, śmiejemy się, jakby nic złego się nigdy nie wydarzyło. Ja się staram, naprawdę. Ale czasem, wieczorami, czuję to niepokojące ukłucie gdzieś w środku. Jakby coś było nie tak. Jakby coś miało się znów rozsypać.

- Redakcja
Zawsze wierzyłam, że jeśli się kogoś kocha, to warto walczyć. Nawet wtedy, gdy ten ktoś mocno zawiedzie. Tak było z Olkiem. Znaliśmy się od trzech lat. Był moim pierwszym prawdziwym chłopakiem, pierwszą wielką miłością. Pamiętam, jak powiedział, że jestem inna niż wszystkie – wtedy uwierzyłam, że naprawdę mnie kocha. A potem dowiedziałam się, że zdradził mnie z jakąś dziewczyną z siłowni. To był cios. Płakałam dniami, rozpaczałam nocami, rozważałam każdy możliwy scenariusz. Aż któregoś dnia przyszedł z tulipanami i łzami w oczach. Błagał o drugą szansę, powtarzał, że popełnił błąd, że był głupi, że nigdy więcej. Dałam mu tę drugą szansę. Mój błąd?
Teraz jesteśmy nad morzem. Ma być spokojnie, romantycznie. To miały być nasze „naprawcze wakacje”. Spacerujemy, śmiejemy się, jakby nic złego się nigdy nie wydarzyło. Ja się staram, naprawdę. Ale czasem, wieczorami, czuję to niepokojące ukłucie gdzieś w środku. Jakby coś było nie tak. Jakby coś miało się znów rozsypać.
– Ale dzisiaj ładne słońce, co? – Olek szturchnął mnie lekko łokciem, kiedy spacerowaliśmy brzegiem morza.
– Mhm – uśmiechnęłam się, próbując nie analizować każdego słowa, każdego gestu.
– Wieczorem Kamil mnie wyciąga na piwo, może do tego baru z palmami. Dasz się przekonać, żeby iść z nami?
– Pewnie, że dam się przekonać – powiedziałam z uśmiechem. – A jak nie dam, to przynajmniej zjem coś dobrego w pensjonacie.
– Znowu te naleśniki z twarogiem? Jesteś przewidywalna, Basia.
– I ty to mówisz? Ty, który codziennie zamawia smażony ser?
Śmialiśmy się, było lekko. A jednak... kiedy powiedział, że wyskoczy z Kamilem, poczułam znajome ukłucie. Tę drobną szpileczkę nieufności, która została gdzieś we mnie od tamtego czasu. Uśmiechałam się, ale nie mogłam przestać się zastanawiać: a jeśli znowu coś przede mną ukrywa?
Spotkanie na plaży
Miałam wolne popołudnie. Olek poszedł na to „piwo z Kamilem”, a ja postanowiłam przejść się plażą. Słońce już nie prażyło, powietrze było ciepłe, pachniało morską bryzą i czymś jeszcze – jakimś niepokojem, który nie chciał mnie opuścić.
Szłam boso, trzymając sandały w dłoni, kiedy zauważyłam ją. Siedziała na kocu niedaleko wydm. Długie, ciemne włosy, okulary przeciwsłoneczne, butelka wody w ręce. I ta pewność siebie w pozie. Znałam ją. Zobaczyłam ją kiedyś na zdjęciu. Martyna. Dziewczyna, z którą Olek mnie zdradził. Zamarłam. Ona też mnie zauważyła. Zdjęła okulary. Nasze spojrzenia się spotkały. Wiedziała, kim jestem.
– Ty jesteś Basia, tak? – zapytała spokojnie, jakbyśmy miały wspólnych znajomych, jakby to była zwykła pogawędka.
– Tak... a ty?
– Martyna. Spotykam się z Olkiem. Mówił, że jest tu z kolegą.
Słowa spadały na mnie jak krople zimnej wody. Nie rozumiałam. Nie potrafiłam oddychać. Czyli jednak. Czyli znów.
– Co? – wyrwało mi się głupio. – Jak to... z Olkiem?
– No tak, chyba nie powinnam ci tego mówić? – Martyna zmarszczyła brwi. – Myślałam, że jesteście po wszystkim. Przecież... on mówił, że z tobą już koniec.
Patrzyłam na nią jak na widmo. Chciałam zaprzeczyć, krzyknąć, wyśmiać to. Ale wszystko nagle zaczęło układać się w jedną, brutalnie logiczną całość. Jego dziwne wieczory, ciągłe „telefon do Kamila”, jego nowe perfumy. Ta nieobecność w oczach, kiedy mówił, że mnie kocha.
– On... jest tutaj? Teraz? – zapytałam, ledwo łapiąc oddech.
– Miał zaraz do mnie dołączyć – odpowiedziała z niepewnością, chyba po raz pierwszy naprawdę widząc moją minę.
Odwróciłam się i odeszłam szybkim krokiem. Serce waliło mi jak oszalałe. Miałam ochotę krzyczeć, biec. Ale szłam. Po prostu szłam. Gdziekolwiek, byle dalej od niej. Od tej prawdy.
Konfrontacja z Olkiem
Drzwi pensjonatu trzasnęły za mną z impetem. Serce miałam w gardle, dłonie trzęsły mi się tak, że ledwo mogłam otworzyć balkon. Olek siedział tam, zadowolony, z piwem w ręce, nogi nonszalancko wyciągnięte na barierkę. Słońce właśnie zachodziło – malowało mu twarz na złoto, jakby nic złego się nie działo. Jakby wszystko było w porządku.
– O, jesteś! – uśmiechnął się. – Myślałem, że poszłaś na plażę. Kamil cię pozdrawia, było super piwko.
Zanim cokolwiek powiedziałam, spojrzałam mu prosto w oczy. Próbowałam znaleźć w nich coś znajomego. Cokolwiek.
– Z kim byłeś dziś naprawdę? – zapytałam cicho, bez emocji. Głos mi się nie trząsł. Jeszcze.
– Z Kamilem, mówiłem ci. Przecież pisałem ci nawet. – Zmarszczył brwi, jakby to pytanie go zaskoczyło.
– A Martyna to kto? Też kolega?
Zamarł. Widziałam, jak jego twarz tężeje. Jak uruchamia w głowie mechanizm obronny. Kłamstwo szykuje się do startu.
– Basia, proszę cię... daj spokój. Skąd w ogóle ten temat? – spróbował się uśmiechnąć. – Nie rozumiem.
– Spotkałam ją. Na plaży – teraz już nie mówiłam cicho. – Powiedziała, że spotyka się z tobą. Że jesteście tu razem. Że miałeś zaraz do niej dołączyć.
Milczał. Z jego twarzy zniknęły wszystkie emocje. Zrobił się biały jak ściana. Przez chwilę myślałam, że coś powie. Że zaprzeczy. Ale nie. Nic.
– Zrobiłeś ze mnie idiotkę – warknęłam. – Miałam nadzieję, że się zmieniłeś.
– Basia... – zaczął.
– Nie mów nic. – Wstałam gwałtownie. – Nie próbuj się tłumaczyć. Już raz to słyszałam. Że to był błąd. Że to tylko raz. Pamiętasz?
– To... to było inaczej. Ja... – teraz próbował. Ale każde słowo było jak kamień wrzucony w przepaść. Nic nie mogło już mnie zatrzymać.
– To był teatr, Olek. Całe te wakacje. „Romantyczne”, „naprawcze”... Ty jesteś po prostu chorym egoistą.
Odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Musiałam złapać powietrze. Musiałam się nie rozpaść.
Karty na stół
Wróciłam na plażę, chociaż nogi miałam jak z waty. Martyna nadal tam była. Siedziała po turecku, patrząc w morze. Kiedy mnie zobaczyła, podniosła wzrok, niepewna. Nie usiadłam obok. Stałam przez chwilę, a potem powiedziałam:
– Chodźmy gdzieś, pogadać. Potrzebuję... zrozumieć.
Nie zaprotestowała. Poszłyśmy do pobliskiej kawiarni. Usadowiłyśmy się przy stoliku z widokiem na fale. Zamówiłyśmy herbatę. Milczałyśmy.
– Myślałam, że to tylko jednorazowy błąd – powiedziałam w końcu. – Że już się skończyło. Że... jesteśmy razem.
Martyna spojrzała na mnie uważnie. W jej oczach nie było agresji. Tylko zawstydzenie.
– On mówił, że wy już nie jesteście razem – odezwała się. – Że jesteś tylko jego byłą. Że przyjechał tu, żeby „odciąć się od przeszłości”.
Pokręciłam głową. Śmieszne. Prawie chciało mi się śmiać. Jak sprytnie to sobie zaplanował.
– I każdej z nas zaplanował wakacje. W tym samym miejscu – powiedziałam z goryczą.
– U mnie było to samo. „Naprawcze wakacje po trudnym roku” – Martyna zacisnęła usta. – Nie miałam pojęcia, że jest tu z kimś jeszcze.
Zapanowała cisza. Patrzyłyśmy na siebie, dwie obce dziewczyny połączone jednym facetem, który potrafił kłamać bez mrugnięcia okiem.
– Wiesz... – zaczęła Martyna powoli – teraz wszystko się układa. On znikał wieczorami, mówił, że idzie biegać, ale nigdy nie pachniał potem.
– U mnie znikał na piwo z „Kamilem” – prychnęłam.
– Przecież nawet nie znam żadnego Kamila – dodała.
Zrobiło się absurdalnie. I wtedy spojrzałyśmy na siebie inaczej. Jak na sojuszniczki. Jak na dziewczyny, które padły ofiarą tego samego manipulanta.
– Nie pozwolimy mu na to więcej – powiedziałam cicho, ale z taką siłą, jakbym mówiła to do całego świata.
Martyna skinęła głową. Była z nami złość, żal, rozczarowanie... ale też coś jeszcze. Jakieś ciche, niemal siostrzane porozumienie.
Nic już nie mogło nas zatrzymać
Stałyśmy z Martyną przy wejściu na molo, kiedy go zobaczyłam. Olek opierał się nonszalancko o barierkę, rozmawiał z jakąś dziewczyną o jasnoróżowych włosach. Śmiał się głośno, jakby świat należał do niego. Znałam ten śmiech. Był jego maską – zawsze wtedy, gdy chciał kogoś oczarować. Martyna spojrzała na mnie.
– To on, prawda?
– Tak – odpowiedziałam. – Nie marnuje czasu.
Ruszyłyśmy powoli w ich stronę. Olek zauważył nas dopiero, gdy byłyśmy kilka kroków od niego. Zamarł. Różowowłosa spojrzała zaskoczona to na mnie, to na Martynę.
– Cześć, Olek – powiedziałam spokojnie. – Miło cię znowu widzieć. A to kto? Trzecia w kolejce?
– Dziewczyny, co wy robicie – próbował się uśmiechnąć, ale drżał mu kącik ust.
– Ile nas tu jeszcze jest, Olek? – zapytała Martyna z zimnym spokojem.
– To nie tak... – wydukał.
– To dokładnie tak – weszłam mu w słowo. – Obie byłyśmy z tobą w tym samym czasie. Obie myślałyśmy, że jesteśmy „tą jedyną”. A ty? Dla ciebie to była gra.
– Nie wiecie wszystkiego – zaczął, ale jego głos był coraz bardziej płaski. – To... skomplikowane...
– Nie. To bardzo proste – rzuciła Martyna. – Jesteś śmieciem.
Kilka osób odwróciło się w naszą stronę. Różowowłosa już się oddaliła. A Olek? Stał jak wmurowany. Nie miał nic. Żadnych słów, żadnych gestów. W końcu odwrócił się na pięcie i odszedł szybkim krokiem. Tchórz. Nawet nie potrafił się zmierzyć z konsekwencjami. Zostałyśmy same. Na środku molo. Ja i Martyna. Dwie dziewczyny, które jeszcze wczoraj były w dwóch osobnych światach.
– I co teraz? – zapytała cicho.
Nie odpowiedziałam od razu. Spojrzałam na nią. I w tej jednej chwili wiedziałam, że już nigdy nie dam się tak skrzywdzić. Że już nie będę tą naiwną dziewczyną, która ufa, bo ktoś ładnie mówi.
Cisza po burzy
Wieczorem siedziałam na plaży, owijając się kocem. Wiatr był łagodny, szum fal kojący, ale we mnie wszystko jeszcze dudniło. Olek zniknął. Spakował się w pośpiechu i opuścił pensjonat – dowiedziałam się od właścicielki, że nawet nie spojrzał jej w oczy. Ucieczka to jego specjalność.
Martyna wróciła do swojego pokoju. Pożegnałyśmy się krótko, ale zostawiłyśmy sobie kontakt. Nie wiem, czy naprawdę kiedyś się jeszcze spotkamy. Ale w tamtej chwili czułam, że jeśli już mam pamiętać coś z tych wakacji, to właśnie ją – tę wspólną solidarność, siłę, której się po sobie nie spodziewałyśmy.
W dłoniach trzymałam muszlę. Znalazłam ją rano, zanim wszystko się rozsypało. Wtedy była symbolem spokoju. Teraz była dowodem, że czasem rzeczy piękne są tylko pozorem. Kruche. Łatwo je rozbić. W myślach wracałam do wszystkich sygnałów. Do momentów, które ignorowałam. Do uśmiechów, które były puste. Do słów, które nic nie znaczyły.
„To nie był tylko Olek. To była moja naiwność. Moja potrzeba bycia kochaną. Czas przestać to mylić z byciem wykorzystywaną.” Zamknęłam oczy i pozwoliłam łzom spłynąć. Ale nie były to łzy bólu. Raczej ulgi. Może nawet oczyszczenia. Już nie czułam potrzeby, żeby go zrozumieć. Nie miałam ochoty szukać winy w sobie. Po prostu... przeszło.
Nowy rozdział
Pakowałam się powoli, bez pośpiechu. Każdy ruch był jak symboliczne zamknięcie jakiegoś rozdziału. Złożyłam ostatnią sukienkę, zasunęłam walizkę. Pokój był już pusty, tylko na stoliku została kartka z rysunkiem, który narysowałam dzień po przyjeździe – nasze imiona w sercu. Pocięłam ją nożyczkami na drobne kawałki.
Wyszłam z pensjonatu, walizka turlała się po bruku za mną. Przeszłam obok małej cukierni, w której jedliśmy lody pierwszego dnia. Potem obok sklepu z pamiątkami, gdzie kupił mi muszlę wisiorek. I w końcu minęłam ten skrawek plaży, gdzie siedzieliśmy wieczorami wtuleni w siebie. Zatrzymałam się. Tam, na wydmach, całowaliśmy się pierwszy raz podczas tego wyjazdu. Pamiętam, jak mówił, że zaczynamy od nowa. Pamiętam, że chciałam wierzyć. Że chciałam, by to „nowe” było prawdziwe.
Zamknęłam oczy. Przeszłość próbowała się do mnie przebić – ale tym razem nie dałam jej wejść zbyt głęboko. To już nie było moje. Już nie chciałam tego nosić w sobie. Zadzwonił telefon. Wiadomość od Martyny. „Dobrze, że cię poznałam.” Uśmiechnęłam się. Cicho. Prawdziwie. Po raz pierwszy od dawna. Napisałam: „Ja też.” Usunęłam numer Olka. Usunęłam jego zdjęcia. Usunęłam wspomnienia, które były jedynie złudzeniem. Nie wiem jeszcze, co dalej. Ale wiem jedno: to „dalej” należy już tylko do mnie.
Barbara, 27 lat
Czytaj także:
- „Miałam męża na co dzień, a wakacje umilała mu kochanka. Chciałam go przyłapać, a odkryłam jeszcze gorszy sekret”
- „Mąż myślał, że na wakacjach all inclusive wszystko jest w cenie. Nawet łóżkowe umizgi z panienkami”
- „Wakacyjny romans zawrócił mi w głowie. Wskoczyłam za gorącym kochankiem w ogień i okropnie się sparzyłam”