„Żona bezczelnie romansowała pod moim nosem, a ja niczego nie widziałem. Oczy otworzył mi dopiero nasz 6-letni syn”
„Ostatnia kartka leżała na spodzie. Dwie postacie: kobieta i mężczyzna w dresie. Oboje się uśmiechali. Obok nich stał chłopiec w czapce – Olek, rozpoznałem od razu. Pod spodem, dużymi, drukowanymi literami, było napisane: mama i pan Tomek”.

- Redakcja
Zawsze są jakieś powody: fryzjer, kosmetyczka, spotkanie z przyjaciółką. Czasem też joga, choć nie przypominam sobie, żeby miała matę. Albo mówi: „Muszę się przewietrzyć” i wychodzi. Nie zatrzymuję jej. Nauczyłem się nie pytać, bo cisza po odpowiedzi waży więcej niż każde kłamstwo.
Mijaliśmy się
Od kilku miesięcy żyjemy z żoną jak sąsiedzi. Zjadamy śniadania w ciszy, mijamy się w łazience, a kiedy Olek zasypia, każde z nas znika w swoim telefonie. A może w swoim świecie? Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Może wtedy, gdy pierwszy raz powiedziała, że zostanie dłużej u koleżanki? Może wtedy, gdy przestała mnie dotykać? Albo ja przestałem próbować?
Tamtego dnia w szkole Olka było zebranie. Ania powiedziała rano, że nie pójdzie. Miała już umówioną wizytę u fryzjera, potem spotkanie z koleżanką, takie babskie gadanie. Wzruszyłem ramionami. Powiedziałem, że nie ma sprawy, pójdę sam.
Po szkolnym korytarzu kręciły się nauczycielki i rodzice. Znam te zebrania – trochę nudne, trochę niezręczne. Nauczycielka mówi swoje, rodzice kiwają głowami, a potem wszyscy się spieszą do domów. Pani wychowawczyni Olka przywitała mnie z uśmiechem.
– Dzień dobry, panie Andrzeju – powiedziała, szukając czegoś w szafce. – Tu są prace Olka z ostatnich tygodni, proszę sobie zabrać – podała mi teczkę z jego imieniem na okładce.
Podziękowałem i usiadłem na małym krześle pod ścianą, żeby przejrzeć rysunki, zanim wrócę.
Zaniepokoiłem się
Były takie jak zawsze: dom, słońce w rogu, my we trójkę na spacerze, choinka, kot. Ciepłe, zwyczajne rzeczy. Olek lubił rysować. Wiedziałem, że potrafi godzinami ślęczeć nad kartką, wystawiając język jak jego matka, gdy coś ją zajmowało.
Ostatnia kartka leżała na spodzie. Grubszy papier, bardziej dopracowany. Dwie postacie: kobieta w zielonej sukience i mężczyzna w szarym dresie. Oboje się uśmiechali. Obok nich stał chłopiec w czapce – Olek, rozpoznałem od razu. Pod spodem, dużymi, drukowanymi literami, było napisane: mama i pan Tomek.
Spojrzałem jeszcze raz, jakby to mogło się zmienić. Nie: mama i pan Tomek. Siedziałem chwilę z tą kartką w rękach. Czułem, jak coś ciężkiego ściska mi gardło, jakbym nagle zapomniał, jak się oddycha. Nauczycielka podeszła, ale nic nie powiedziała. Może widziała ten rysunek wcześniej. Może uznała, że lepiej milczeć. Schowałem kartkę do teczki i wstałem.
Chciałem wyjaśnień
W domu położyłem teczkę na stole w kuchni, wyjąłem ostatni rysunek i przypiąłem go magnesem do lodówki. Patrzyłem na te uśmiechnięte postacie długo. Mama i pan Tomek. Ania wróciła po dwudziestej drugiej. Nie zapaliła światła w przedpokoju, jakby nie chciała mnie obudzić. Siedziałem w kuchni, w ciemności.
– Nie śpisz? – zapytała cicho.
Nie odpowiedziałem. Była umalowana inaczej niż zwykle. Mocniej. Pachniała też mocno.
– Byłeś na zebraniu?
– Byłem.
Odwróciła się, spojrzała na lodówkę. Zobaczyła rysunek. Stała tak chwilę, bez ruchu.
– To tylko rysunek – powiedziała.
Nie ruszyłem się.
– On dużo wymyśla – dodała, tym samym tonem.
– Tak? – zapytałem. – A skąd zna pana Tomka?
Milczała.
– I dlaczego podpisał „mama i pan Tomek”?
Wypierała się
Oparła się o szafkę. Skrzyżowała ręce, jakby zrobiło się chłodno.
– Nie chcę teraz o tym rozmawiać.
– Jasne. Bo to nieporozumienie. Bo to tylko dziecięca fantazja.
– Andrzej, proszę cię.
– O co?
– O spokój.
– A ja cię proszę o prawdę.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę i wiedziałem, że nic nie powie. Olek zaczął się wiercić w swoim pokoju. Usłyszeliśmy skrzypienie łóżka. Ania odwróciła się i wyszła z kuchni.
Następnego dnia była cicha. Zrobiła śniadanie Olkowi, zjadła jedną kromkę i wyszła. Nie spytała, czy mam coś w planach, nie zapytała, jak się czuję. Próbowałem kilka razy porozmawiać, ale kończyło się zawsze tak samo: „Nie teraz”, „nie chcę o tym mówić”, „nie komplikuj”.
Wieczorem usiadłem obok Olka, kiedy rysował.
– Co to będzie? – zapytałem.
– Dinozaur. A potem zrobię tatę i mnie na statku.
– A mama?
– Mama z panem Tomkiem była wczoraj w kawiarni. Nie chciała iść na statek.
Podjęła decyzję
Spojrzałem na niego, ale rysował dalej, zupełnie spokojny. Jakby to było najzwyklejsze zdanie na świecie.
– Skąd wiesz, że w kawiarni?
– Bo byłem z nią. Ale mama mówi, że to nasze sekrety.
Nie powiedziałem nic więcej.
Był wtorek, Olek miał angielski, a ja po prostu nie chciałem siedzieć dłużej przy biurku. Chciałem do domu. Kiedy wszedłem, w przedpokoju stały dwie torby. Ania pakowała coś w sypialni. Weszła do salonu, kiedy zdejmowałem buty. Zatrzymała się, jakby nie spodziewała się, że przyjdę o tej godzinie.
– Muszę odpocząć – powiedziała cicho.
– Tak po prostu?
– Tak.
Nie zapytałem, dokąd jedzie ani na jak długo.
– Dlaczego?
– Bo nie potrafię już udawać.
– Nawet przed dzieckiem?
Nie odpowiedziała. Schyliła się po torbę. Nie było w niej złości, nie było litości. Była tylko decyzja. Wyszła bez pożegnania.
Zostawiła nas
Olek nie pytał o nią zbyt często. Bawił się jak zawsze, układał klocki, rysował. Ale coraz częściej siadał na krześle w kuchni i patrzył na lodówkę. Na ten jeden rysunek. Któregoś popołudnia przyszedł do mnie z kartką. Usiadł obok, czekał, aż skończę rozmowę służbową. Gdy odłożyłem telefon, podał mi nowy rysunek.
– To my – powiedział. – Ale już bez pana Tomka.
Spojrzałem. Był tam tylko on i ja. Dwóch chłopców na placu zabaw, huśtawka, piasek.
– A mama? – zapytałem ostrożnie.
– Mama mówiła, że czasem dorosłym się zmienia.
Nie wiedziałem, co powiedzieć.
– Tato… źle narysowałem tamto? – skinął głową w stronę lodówki.
– Nie, synku. Narysowałeś prawdę.
– Ale mama się wtedy zdenerwowała. Myślałem, że przez to się wyprowadziła.
– To nie twoja wina – powiedziałem powoli. – W ogóle nie chodzi o ciebie.
Wieczorem długo patrzyłem w lustro. Miałem podkrążone oczy i coś w twarzy, czego nie rozpoznawałem. Nie byłem zły. Nie byłem też smutny. Byłem pusty.
Miał wyrzuty sumienia
Rozwód odbył się szybko. Bez awantur, bez sali pełnej świadków. Podpisy, dokumenty, urzędowe milczenie. Wcześniej umówiliśmy się, że złożymy zgodny wniosek. Ale jednej rzeczy nie chciałem oddać. Powiedziałem Ani, że chcę, żeby Olek został ze mną. Nie protestowała. Dogadaliśmy się. Miał mieszkać ze mną, ona miała przychodzić, kiedy będzie chciała. Ustaliliśmy dni, ale wiedziałem, że życie to i tak zweryfikuje.
Olek przyjął wszystko spokojniej, niż się spodziewałem. Może dlatego, że czuł to wcześniej. Dzieci są ciche, kiedy świat im się zmienia. Nie pytają, tylko czekają, czy dorośli znowu ich zawiodą. Któregoś dnia sam zapytał:
– Tato, to już nie jesteście razem?
– Nie.
– Ale ty jesteś ze mną?
– Zawsze.
Uściskał mnie mocno. Potem podszedł do lodówki i zdjął stary rysunek.
– Już nie musi tu wisieć – powiedział. – Możemy narysować nowy.
Rysowaliśmy razem. Tym razem był tam tylko on, ja i nasz mały, zbudowany z klocków dom.
Andrzej, 40 lat
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie prawdopodobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Myślałam, że mama jest moją najlepszą przyjaciółką. Wszystko się zmieniło, gdy odkryłam, co wyprawia z moim narzeczonym”
- „Żona zrobiła z siebie zakonnicę, a ze mnie pośmiewisko. Ma gdzieś moje potrzeby, woli klepać swoje zdrowaśki”
- „Teściowa od lat porównuje mnie do swojej byłej synowej. Tym razem posunęła się o 1 krok za daleko”