Reklama

No i mamy to z głowy – koniec, kropka. Lata ciężkiej pracy, oddania, a teraz? Totalna pustka. W robocie dawałem z siebie wszystko. A prywatnie? Zabrakło mi już energii. W kartonie, poza dokumentami, doniczką i fotką małżonki z dzieciakami, leżała też książka o joggingu. I to nie byle jaka książka, a dzieło najbardziej znanego ultramaratończyka z USA. Jakim cudem znalazła się na moim biurku?

Reklama

Kiedy otwierałem książkę, nie znalazłem w niej żadnej dedykacji, ale ktoś starł cenę, co sugerowało, że to był podarunek. Rozmyślałem o tym podczas szybkiego pakowania swoich rzeczy, a potem idąc nieskończenie długim holem biurowca, w którym pracowałem.

Nagle straciłem pracę

Oficjalnym powodem, dla którego mnie wylali, była optymalizacja kosztów. Próbowałem nie zauważać spojrzeń współpracowników. To było piątkowe letnie popołudnie, więc w biurze zostało ledwie kilka osób.

– Do zobaczenia – rzucił ochroniarz, gdy automatyczne drzwi rozsunęły się, a potem zaraz zamknęły się za mną.

Tak oto dobiegło końca pięć lat mojej kariery w tej firmie. Czy miałem tak po prostu odejść bez fajerwerków? Wsiadłem do metra i miałem wrażenie, że wszyscy od razu wiedzą, co się stało. Dochodziła osiemnasta, pasażerowie ubrani byli w letnie ciuchy, a ja tkwiłem w ciemnym garniturze, z pudełkiem na kolanach i smutkiem wypisanym na twarzy. Chyba każdy domyślał się, że wracam z tej pracy po raz ostatni.

Sięgnąłem po telefon, bo taki mam nawyk, ale od razu sobie uświadomiłem, że nie ma sensu przeglądać skrzynki odbiorczej, ani pisać żadnych wiadomości. No to jak spędzić ten czas? Popatrzyłem na ludzi w przedziale. Kilka par oczu było skierowanych w moją stronę, ale twarze zdradzały tylko znużenie, nic poza tym.

Przyglądałem się innym

Dwaj młodzieńcy siedzący vis-à-vis grali w jakąś grę.. W ich sąsiedztwie pewna panna śledziła wzrokiem film na telefonie. Nie korzystała ze słuchawek, więc dało się dosłyszeć przytłumione głosy bohaterów. Nie zwracała uwagi na niezadowolony grymas kobiety po swojej prawej stronie. Uzmysłowiłem sobie, że od dłuższego czasu nie przyglądałem się uważnie innym...

Na sąsiednim siedzeniu usiadła młoda kobieta w czerwonej sukience. W pierwszej kolejności dotarł do mnie aromat jej wody toaletowej. Przywołał wspomnienia z ostatnich wakacji, dokąd wybrałem się z małżonką na urlop. Mały sklepik z konfiturami i kostkami mydła. Właściciel zaprosił nas do pomieszczenia na tyłach budynku. Znajdowała się tam niezliczona ilość bibelotów, sterty kobierców, a do tego całą ścianę wypełniały drobne flakoniki. Z powietrza unosiła się taka woń, że aż ciarki przeszły mi po skórze, zupełnie jakby miało nadejść coś niezwykłego.

Kiedyś bym ją poderwał

Ta kobieta obok sprawiała wrażenie, jakby była z jakiegoś innego kraju – włosy miała ciemne i sięgające do pasa, a jej skóra miała oliwkowy odcień. W przeszłości, a może nawet jeszcze dzień wcześniej, kiedy zajmowałem wysokie stanowisko w zarządzie firmy, pewnie od razu zacząłbym ją podrywać, bo często miewałem romanse. Były dla mnie odskocznią od żony, która nic nie dawała, a tylko wymagała. Dla niej liczyła i liczy się tylko moja kasa. Kochanki miały czas, żeby mnie wysłuchać i pogadać.

A teraz czułem, że nawet gdyby sama Angelina Jolie wylądowała mi dzisiaj na kolanach, to i tak bym się nie skusił. Pierwszy raz w życiu straciłem robotę i czułem się jak ostatni śmieć. Dziewczyna obok była zajęta lekturą. Udało mi się wyłapać fragment: "Zwłoki faceta spoczywały na podłodze". No to chyba czytała jakąś kryminalną historię. Do mojej stacji zostały jeszcze cztery przystanki. Zapewne cała rodzinka już jest w domu: Stachu, Kaśka i Martusia.

Kompletnie nie wiedziałem, w jaki sposób przekazać im informację, że za 3 miesiące, gdy minie mój okres wypowiedzenia, skończy się moja sowita wypłata i zabraknie nam funduszy na regulowanie potężnej raty. Wzięliśmy bowiem kredyt, żeby kupić większe mieszkanie.

– Ech – kobieta głęboko odetchnęła.

– Wszystko w porządku ? – spytałem z ciekawością.

Zaintrygowała mnie

Zerknęła na mnie nieco zamyślonym wzrokiem. Po raz kolejny zastanawiałem się, skąd może pochodzić, bo jej oczy były ciemne i błyszczące, nos prosty, a usta pełne.

– Ta książka... Wystraszyłam się. Przepraszam – odezwała się nienaganną polszczyzną.

– Przy mnie nic pani nie grozi. Ochronię panią – zażartowałem.

– Zabójca wtargnął do pomieszczenia – rzekła poważnym tonem, a po chwili ciszy obydwoje parsknęliśmy śmiechem. Był on tak zaraźliwy, że nie sposób było nad nim zapanować.

Chichoty towarzyszyły nam przez całą trasę od przystanku Centrum aż do Świętokrzyskiej. Nawet informacja o awarii wodociągowej na jednej z kluczowych arterii stolicy, która sparaliżowała ruch, nie ostudziła naszego rozbawienia. Dopiero moja towarzyszka jako pierwsza przybrała poważny wyraz twarzy. Skinęła głową w kierunku trzymanego przeze mnie kartonu.

– Obawiam się, że dziś nie jest panu do śmiechu, biorąc pod uwagę zawartość tego pudła – zauważyła.

Przytaknąłem.

Opóźniałem powrót do domu

Wracałem do mieszkania dłuższą trasą, przechodząc przez pobliskie skwery. Dookoła czuć było lato. Promienie słońca przebijały się przez korony drzew. W powietrzu unosił się słodkawy zapach… Przystanąłem przed wejściem do klatki schodowej. W zacienionym miejscu, tuż przy budynku, odpoczywali ludzie w podeszłym wieku. Przysiadłem się do nich. Nie czułem się na siłach, by przekazać bliskim najnowsze informacje. Córce obiecałem podróż do Stanów. Synowi nowiutkiego iPoda. A małżonce… Chyba nic jej nie obiecywałem. Przynajmniej nie przypominam sobie, kiedy ostatni raz ze sobą gadaliśmy.

– Stracił pan pracę? – zapytała starsza pani, która przed chwilą sprawiała wrażenie, jakby przysypiała.

Jej głos był donośny. Nie bała się zadawać bezpośrednich pytań. Jej przyjaciółka przechyliła się, próbując lepiej mi się przyjrzeć. Zapytała przyciszonym głosem, czy to przypadkiem nie ten lokator z piętra wyżej? Najwidoczniej mnie znały, ja ich nie kojarzyłem. Siedzący w najdalszym kącie starszy mężczyzna nadal wpatrywał się w jeden punkt. I to jest właśnie super w facetach. Jeszcze nie zdążyłem nic powiedzieć, a starsze kobiety już pokręciły głowami. Ta, która siedziała bliżej nosiła tapir, a druga kapelusik.

– To nic dobrego. Bezrobocie to najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć. Mój wnuczek przez to zaczął chlać – odezwała się ta w kapeluszu.

Jej koleżanka dała jej znak, żeby nie poruszała tego tematu.

– Jest pan jeszcze młody. Na pewno coś pan znajdzie. A póki co, będzie miał pan więcej czasu dla… sąsiadów, żartuję oczywiście, chodziło mi o rodzinę. Bo jakoś nigdy nie widziałam was razem. Pańska żona zawsze sama, dzieciaki też, a pana to w ogóle rzadko kiedy można spotkać – dotknęła mojego kolana, ale szybko się zreflektowała i położyła swoją delikatną dłoń na pudełku.

– Nie wylali mnie. Ogarniałem gabinet. Zabrałem kilka drobiazgów – zmyśliłem i wyciągnąłem kwiatka z pudła. – To dla pani.

Czułem się przegrany

W tamtym momencie byłem pewny tego, że nie wrócę do domu. W ostatnim czasie uświadamiałem sobie, jak mało znam własną rodzinę. Nawet dla dzieci było tylko źródełkiem z kasą. Moja małżonka oczekiwała ode mnie głównie comiesięcznego wynagrodzenia i eleganckiego wyglądu podczas rodzinnych uroczystości. Godziłem się na każde jej żądanie, byle tylko zapanował w domu upragniony spokój. Zastanawiam się, jak mogłem dopuścić do takiego stanu rzeczy? Jeszcze niedawno czułem się jak król świata. Teraz czułem się jak przegryw.

Dokąd może pójść facet po czterdziestce, którego wylali z roboty? Tym bardziej, że kumpli nie miał wcale. Może do baru? Gdzieś w pobliżu była knajpa. Trochę speluna, ale lepsza taka niż powrót do żony, która ma mnie gdzieś i nie zrozumie sytuacji, w której właśnie się znalazłem. Raczej będzie miała pretensje. To już wolałem pogadać z jakąś atrakcyjną panną.

Umówiłem się z tą kobietą

Zaniosłem karton do auta, żeby nie wchodzić do domu. Następnie sięgnąłem po telefon i wykręciłem numer do dziewczyny z metra. Wymieniliśmy się nimi, kiedy wysiadałem na swojej stacji.

– Słucham, kto mówi?

– To ja, Krzysiek. Ten przygnębiony facet z kartonem. Obiecałem ci osłonę przed zbrodniarzami z powieści. Ale najpierw chciałbym cię gdzieś zaprosić.

Przystała na moją propozycję. Postanowiliśmy spotkać się za jakąś godzinkę. Ja poszedłem do knajpy od razu. Musiałem na nowo poczuć się prawdziwym mężczyzną. Ona sprawiała, że tak się czułem. Mimo iż nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w jednej z najczarniejszych chwil mego życia, patrzyła na mnie z autentycznym podziwem w oczach.

Młodsze kobiety zawsze lgnęły do mnie jak pszczoły do miodu. Nie musiałem się zbytnio starać – elegancki ciuch, świeża fryzura i zaproszenie na drinka wystarczyły. Doskonale zdawały sobie sprawę z mojego stanu cywilnego. Nie robiłem z tego tajemnicy, obrączka na palcu mówiła sam za siebie. Zazwyczaj po jednej lub dwóch randkach, może jakimś krótkim wypadzie za miasto, rozchodziliśmy się i obu stronom to pasowało. Możliwe, że teraz będę musiał zrobić przerwę od kochanek, bo nie będzie mnie na nie stać.

Reklama

Krzysztof, 42 lata

Reklama
Reklama
Reklama