„Żona kolegi zawróciła mi w głowie, więc zarzuciłem wędkę. To była kwestia czasu, aż złapie ją na miłosną przynętę”
„Oliwia przyciągała wzrok, a moja Zosia stale ubierała się w dresy i adidasy. Nie miałem odwagi zakończyć naszego związku – traktowałem go trochę jak zabezpieczenie. Ale ona domyśliła się wszystkiego. Adam i Oliwia chyba zresztą też. Może zbyt często wpadałem do nich niby to przypadkiem”.

- listy do redakcji
Z Adamem mieszkaliśmy klatkę obok, znaliśmy się od piaskownicy. Nasza relacja zaczęła się od momentu, gdy walnął mnie grabkami w głowę – i tak już zostało. Bywało różnie – Adam był typem rozrabiaki, a ja może spokojniejszy, ale z charakterem. Pamiętam, jak w szkole podstawowej wdaliśmy się w bójkę o koleżankę – obniżone oceny z zachowania, szlaban od rodziców. U mnie miesiąc bez komputera, u niego chyba gorzej, choć się nie przyznał. Po liceum Adam pojechał za pracą do Skandynawii. Nakłaniał mnie, żebym jechał z nim, ale miałem inne plany – studia. Znowu się spotkaliśmy, kiedy zaczynałem pierwszą pracę.
Zaskakujące spotkanie po latach
Adam pojawił się na imprezie imieninowej wspólnego znajomego. Od razu się ucieszyliśmy na swój widok.
– Stare dzieje! – wykrzyknął.
– Co u ciebie słychać? Zniknąłeś bez śladu!
Adam chętnie opowiadał: praca w Norwegii, budowa, dobre zarobki. Przyjechał do Polski i startuje z własnym interesem.
– W końcu nie będę harował dla jakiegoś typa na dyrektorskim stołku. Od dziś to inni będą pracować na mnie – śmiał się.
Słuchałem z rozbawieniem. Wierzył w swoje słowa, choć ja wiedziałem, że prowadzenie firmy to nie leżenie i zbieranie kasy z ziemi.
– Może wpadniesz? – powiedział, podając mi wizytówkę. – Zobaczysz, jakie gniazdko sobie urządziliśmy.
– „Urządziliśmy”? – zapytałem zaskoczony.
– A, nie wspomniałem? Wziąłem ślub całkiem niedawno.
– Z Norweżką?
– Skąd! Z rodaczką. Tam się poznaliśmy.
Byłem zdumiony. Adam, ten sam, który zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, w końcu się ustatkował? Też byłem w związku – z Zosią – ale do małżeństwa nie było mi spieszno. Ona coś tam czasem sugerowała, ale ja unikałem tematu. Miałem jeszcze czas – tak sobie wmawiałem, ale w zasadzie nie wiedziałem, czy Zosia to ta „jedyna”.
Byłem jak zahipnotyzowany
Byłem strasznie ciekawy żony Adama, więc nie zwlekałem z wizytą. Rzeczywiście, mieszkanie mieli piękne – nowoczesne, w ogrodzonym kompleksie. Adam chyba naprawdę dorobił się na tej Norwegii. Ale to nie mieszkanie zrobiło na mnie największe wrażenie, tylko jego żona.
– Oliwia – przedstawiła się drobna brunetka z długimi warkoczami i ogromnymi, ciemnymi oczami. Patrzyłem jak zahipnotyzowany.
– Co się tak gapisz? Jeszcze się zacznę denerwować – żartował Adam, trącając mnie łokciem.
To ja czułem zazdrość. Od pierwszej chwili coś mnie w niej ujęło – była piękna, pełna wdzięku, kobieca. Taka, jakiej dotąd nie spotkałem. A tu proszę – Adam ją znalazł, w dalekiej Norwegii. Rozmowa z nimi szła mi opornie – nie mogłem się skoncentrować, ciągle zerkałem na Oliwię. Już wracając do domu byłem przekonany, że przepadłem. Związek z Zosią właściwie przestał mieć znaczenie, chociaż ona jeszcze o tym nie wiedziała. Ale szybko się domyśliła.
– Coś się zmieniło – powiedziała niedługo potem cicho.
– Wydaje ci się – próbowałem ją zbyć.
– Wcale nie. Zachowujesz się, jakbyś był obecny przy mnie tylko ciałem.
– Co ty za głupoty wygadujesz, Zośka?
Udawałem, ale i tak czułem się podle. Brakowało mi potwierdzenia, że mam jakąkolwiek szansę u Oliwii, zerwałbym z Zosią natychmiast. Ale przecież nie miałem.
– Marcin – Zosia spojrzała mi w oczy. – O kim myślisz? Masz kogoś?
Wolałem się przyznać – nie konkretnie do Oliwii, ale do tego, że pojawiła się inna. I że to koniec. Zosia zapłakała, lecz nie wybuchała.
– Łudziłam się, że to miłość – wyszeptała. – Że będziemy razem, stworzymy rodzinę…
– Nie obiecałem ci niczego – wypaliłem prosto z mostu, po czym od razu ugryzłem się w język. Za późno.
Krążyłem wokół niej
Czułem się fatalnie. Nie chciałem jej zranić. Ale nie umiałem już wyrzucić z głowy Oliwii. Kilka dni później „przypadkiem” spotkałem ją pod sklepem. Krążyłem w pobliżu ich bloku, aż w końcu wyszła. Pomogłem jej z zakupami, włożyłem torby do bagażnika.
– Może kawa? – zapytałem niepewnie. Nie powiedziała nie.
Wodziła za mną tymi swoimi czarnymi oczami – aż miałem ciarki. Ale przez całą kawę opowiadała tylko o Adamie. Jak pracował, ile zarobił, co planuje… Myślałem, że oszaleję. Nie mogłem dłużej wytrzymać.
– Jesteś w nim zakochana, to na pewno miłość? – wypaliłem w końcu.
Zamilkła, popatrzyła gdzieś w bok .
– Bardzo, jestem pewna – powiedziała po chwili. – Dlaczego pytasz?
– Nie jesteście do siebie podobni – rzuciłem.
– A co ty możesz o tym wiedzieć?
– Znam go całe życie.
Oliwia parsknęła śmiechem.
– Nic o mnie nie wiesz. I jego znasz tylko jako dzieciaka...
– Myślisz, że teraz jest zupełnie inny?
Spojrzała uważnie, jakby chciała mnie prześwietlić.
– Nie wiem, o co ci chodzi. Powiedz to wprost, albo wychodzę.
– Przecież to tylko takie tam gadanie…
–Trudno mi w to uwierzyć, Marcin – powiedziała chłodno i zebrała się do wyjścia. – Do widzenia.
Nic nie powiedziałem. Odprowadzałem ją wzrokiem, zgrabna sylwetka, obcasy, krótka spódnica. Śliczna. Zupełnie inna niż Zosia – ona zawsze w spodniach, praktyczna, wiecznie zabiegana w pracy fizjoterapeutki.
Nie chciałem dać za wygraną
Zacząłem planować, gdzie mogę ją znów „przypadkiem” spotkać. Nie było łatwo. Rzadko wychodziła, raczej siedziała w domu. Widziałem to i dopytywałem Adama. Udawałem, że „wpadam” – dwukrotnie trafiłem i zastałem Oliwię samą. Pierwszego razu nawet zaprosiła mnie na kawę, ale atmosfera była sztywna. Drugim razem stanęła w drzwiach i powiedziała, że jest zajęta.
– Nawet kawy nie dasz?
– Nie – rzuciła krótko.
– Myślałem, że się kumplujemy...
– Raczej nie – odpowiedziała.
– No to może warto się bliżej poznać?
– Nie mam takiej potrzeby – i trzasnęła mi drzwiami. Po prostu.
Czułem się coraz gorzej
Planowałem powiedzieć Adamowi, że jego żona jest dość chłodna i nawet filiżanki kawy odmówi dawnemu koledze, ale nie zdążyłem. Uprzedził mnie – zadzwonił sam, niespodziewanie, i zaproponował, żebyśmy się spotkali na piwie. Nie miałem pojęcia, co się święci, ale ton jego głosu brzmiał sztywno. Przyszedł pierwszy. Wszedłem do lokalu, a on siedział już przy stoliku. Bez przywitania zapytał:
– Zależy ci na mojej żonie?
Byłem w szoku. Co miałem mu odpowiedzieć? Mógłbym powiedzieć prawdę, ale nie miałem odwagi. Postanowiłem udawać.
– Jaja sobie robisz? Co to w ogóle jest za pomysł?
Adam zamówił dwa piwa i zaczął mówić. Z każdą minutą czułem się coraz gorzej. Powiedział, że jestem fałszywy, dwulicowy, że robiłem z siebie przyjaciela, a tymczasem próbowałem uwieść jego żonę. Leciały ostre słowa – oszust, nieszczery drań, manipulant. Nie nadążałem zapamiętywać, tyle ich było.
– Przestań, daj mi coś powiedzieć! – wtrąciłem, ale zignorował to.
– Oliwia wszystko mi opowiedziała – rzucił. – I nie chcemy mieć z tobą więcej do czynienia. Żadne z nas.
– Co ona ci nagadała? Serio wierzysz jej, a nie przyjacielowi z dzieciństwa?
– To nie jest „jakaś tam dziewczyna”, tylko moja żona – odpowiedział chłodno. – Jeśli ci to umknęło, przypominam, że nie podrywa się małżonek kumpli. Nigdy.
– Ale ja wcale…
– Nie przerywaj – sam mi przerwał. – Widziałem, jak na nią patrzysz. To nie były przypadki. Zwyczajnie próbowałeś ją zdobyć. Ordynarnie. I wiesz co? Może jeszcze kilka lat temu bym cię za to uderzył. Ale dzisiaj wystarczy mi jedno – koniec znajomości. Wstał, zostawiając nietknięte piwo. Odszedł, nie oglądając się za siebie. A ja zostałem. Sam – bez Oliwii, bez Zosi, bez przyjaciela, który znał mnie od dzieciństwa. Sam. W pustym lokalu. I w życiu.
Marcin, 32 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Zostałem na gospodarce, a brat woził się po świecie. Ziemia miała być moją zapłatą, ale Adam ograł mnie jak lichwiarz”
- „Nasze małżeństwo było przewidywalne jak schabowy w niedzielę. To niewinny flirt w pracy przywrócił mi smak życia”
- „Dla moich dzieci jestem tylko przykrym obowiązkiem. Nie podadzą mi na starość szklanki wody, bo czekają aż zniknę”