Reklama

Znane przysłowie mówi, że ciekawość jest pierwszym krokiem do piekła. Tak, znam tę mądrość ludową, ale nigdy nie myślałem, że na własnej skórze poznam prawdziwość tego stwierdzenia. To właśnie ta ciekawość spowodowała, że pewnego ponurego listopadowego dnia, zdecydowałem się na założenie konta na portalu społecznościowym. Stworzyłem ten profil tylko dlatego, że chciałem zobaczyć, jak po dwudziestu latach, wyglądają moi koledzy z czasów liceum. Ciekawiło mnie, co robią w życiu i jak im się wiedzie. To chyba normalne prawda?

Reklama

Każdy z nas nosi w sobie tę tajemniczą tęsknotę za powrotem do młodzieńczych lat, kiedy wszystko było proste, naturalne i przede wszystkim byliśmy spontaniczni. Marzyłem o powrocie do tych dni, bo tylko wtedy czułem, że naprawdę żyję. Nigdy więcej nie czułem się tak spełniony, zadowolony. Kiedy masz 19 lat, nawet chwilowe romanse są jak burza – dzikie i niespodziewane. Natomiast te późniejsze to jak letni deszcz. Są delikatne, podobnie jak moje uczucia do Kasi.

Spotkałem ją długo po ukończeniu studiów. Oboje myśleliśmy o tym, żeby się ustatkować. To nie było małżeństwo z rozsądku, ale też nie było w nim wielkiej namiętności czy jakiegoś szaleństwa. Po prostu tworzyliśmy wspólnie zgodny związek, który opierał się na podobieństwie naszych charakterów i wspólnych hobby.

Kasia zawsze myślała logicznie

Nie dawała się łatwo ponieść emocjom. Umiała być wobec wszystkiego i wszystkich na tyle obojętna, żeby spojrzeć na daną sprawę bez emocji. To właśnie mi w niej imponowało.

– Dlaczego chcesz to zrobić? – zastanawiała się na głos. – W końcu po dwudziestu latach to są całkiem inni ludzie. Ci, których pamiętasz z tamtych lat, już nie istnieją. Zmienili się. Czy nie lepiej zapamiętać ich jako ładnych i młodych, a nie takich, jakimi są obecnie? Nie możesz dwa razy wejść do tej samej rzeki. Chcesz dowiedzieć się, kto odniósł sukces, a kto nie. Ale po co?

Czas spędzony w szkole był dla mnie najwspanialszym okresem mojego życia. Często za nim tęskniłem, dlatego pomimo obaw mojej żony, postanowiłem założyć swój profil na portalu społecznościowym. Kiedy to zrobiłem, Kasia nie ukrywała swojego niezadowolenia. Trzy dni później zadzwonił telefon.

– Hej! – usłyszałem w słuchawce. – No zgadnij kto z tej strony...

– Nie mam zielonego pojęcia.

– To ja, Kuba.

– Który Kuba?

– No, Sławek... Już zapomniałeś o tym, jak mnie przezywano w klasie? Przecież to Ty je wymyśliłeś.

No jasne! Jak mogłem zapomnieć? Kubuś to był nasz najlepszy zawodnik w szkolnej drużynie piłkarskiej. Bez niego przegrywaliśmy każdy mecz. On grał jako napastnik, a ja byłem obrońcą. Więc jak miałbym nie pamiętać.

– Hej. Jak fajnie cię znowu usłyszeć!

– Super, że wreszcie założyłeś konto na naszej stronie Zbyszek – kontynuował – Tym bardziej że w przyszłym miesiącu mamy w planach spotkanie. Na Mazurach, w pensjonacie Andrzeja. Kojarzysz go? Do szkoły dojeżdżał pociągiem z Legionowa. Teraz ma mały hotel w Mikołajkach. Więc zakwaterowanie będzie za darmo. Składka wynosi jedne osiemdziesiąt złotych. Ja to ogarniam. Liczę, że się zjawisz.

– Oczywiście – odpowiedziałem.

– Jesteś dwudziestą piątą osobą. Mam już tyle potwierdzeń. Jutro wyślę ci szczegóły i zaproszenie – słychać było, że ucieszyła go moja decyzja.

No dobrze, skoro powiedziało się A, to trzeba powiedzieć B – pomyślałem, odkładając słuchawkę. Nie ma co kombinować! Jadę!

– Jeżeli nie będzie fajnie, to przecież zawsze mogę wrócić wcześniej – powiedziałem do Kasi.

– Jak uważasz – odpowiedziała.

Bardzo żałowałem, że on pojawił się w naszym życiu

Gdyby nie fotografie na stronie internetowej, nie jestem pewien, czy bym kogoś rozpoznał. Ci łysiejący panowie w garniturach i kobiety z intensywnym makijażem nie wyglądali jak moi przyjaciele ze szkoły. Powoli identyfikowałem twarze, przypominałem sobie przyjaciół ze szkoły. Na początku rozmowa się nie kleiła. Zaczęliśmy od wspomnień, ale szybko zaczęliśmy opowiadać o swoim aktualnym życiu. Pokazywaliśmy sobie zdjęcia żon i dzieci. Kiedy zaczęliśmy przeglądać albumy ze zdjęciami, napięcie zaczęło powoli ustępować.

Kiedy wróciłem do domu, byłem szczęśliwy i pełen emocji. Z ekscytacją opowiadałem Kasi wszystko, co się wydarzyło, pokazywałem zdjęcia. Kasia ledwo na nie spojrzała. Jednak szybko zdałem sobie sprawę, że tylko na pozór udaje, że nic ją to nie obchodzi. Tak naprawdę była bardzo ciekawa. Następnego dnia sprawdzając historię przeglądanych stron w Internecie, dostrzegłem, że ona również odwiedzała strony społecznościowe, i to nie jeden raz.

Nie zdziwiło mnie, więc kiedy po około miesiącu powiedziała mi, że jej koledzy ze szkoły również planują spotkanie i ona chce tam pojechać.

– Ale przecież mówiłaś, że takie zjazdy nie mają sensu – udawałem zaskoczenie.

– Może i tak, ale skoro ty to przeszedłeś i nic ci się nie stało, to może i ja sobie poradzę – odpowiedziała.

Byłem nieco zaskoczony, jak starannie szykuje się na tę uroczystość – wizyta u fryzjera, u kosmetyczki, w solarium, nowa stylowa sukienka i buty – wszystko, aby wyglądać jak najlepiej na spotkaniu. No cóż, to zrozumiałe – pomyślałem – przecież jest kobietą. Nic dziwnego, że chce się wyróżniać wśród dawnych koleżanek.

Po tym spotkaniu była inna, pełna entuzjazmu.

– Wiesz, myślę, że nie miałam racji, mówiąc, że z biegiem czasu wszyscy się zmieniają na gorsze. Dla niektórych czas jakby się zatrzymał. A czy ja, według ciebie, zmieniłam się od matury? – zapytała, pokazując mi stare zdjęcie klasy zrobione przed szkołą i te zrobione podczas klasowego zjazdu.

– Nie, wcale nie, no może troszkę... ale na pewno na plus – odpowiedziałem.

– Nie próbuj mi schlebiać, sama wiem, że jestem atrakcyjna – stwierdziła.

Po tym spotkaniu klasowym Kasia jakby przeszła przemianę. Zaczęła dbać o siebie, zapisała się na zajęcia aerobiku i często wieczorami gdzieś wychodziła na – jak twierdziła – "posiadówki" z dziewczynami.

– Nie mogę całe życie siedzieć w domu przed telewizorem – tłumaczyła, kiedy po raz kolejny oznajmiała, że znowu idzie w miasto.

Tak było przez całą wiosnę – I tego majowego dnia, kiedy wróciłem wieczorem z pracy, na stole znalazłem kartkę napisaną jej drobnym pismem:

Nasz związek stracił dla mnie wartość. Nudzę się z tobą. Nie ma już tej iskry między nami. Nie mogę cię dłużej okłamywać. Jestem zakochana. Zostawiam cię. Proszę, nie próbuj mnie znaleźć. Przepraszam.

Próbowałem zrozumieć, co się dzieje. W kim właściwie zakochała się moja żona? Przecież przez cały nasz związek była prawdziwą panią domu, nigdy nie chodziliśmy na żadne imprezy. W szkole, w której pracowała, większość stanowiły kobiety. Więc skąd nagle ta miłość? A może... – nagle wpadłem na pewien pomysł.

Po prostu wróciła do swojego dawnego ukochanego

Włączyłem komputer i zacząłem przeglądać zdjęcia z jej szkolnego zjazdu. Dopiero teraz zauważyłem, że na prawie każdym z nich, tuż przy niej, stał wysoki, szczupły krótko ostrzyżony mężczyzna. Przystojny w sportowej kurtce. Później rzuciłem okiem na jej stare zdjęcie maturalne. Bardzo szybko zrozumiałem, że to ten sam facet.

– Nazywa się Andrzej – powiedziała mi Ela, najlepsza kumpela mojej – hm, chyba już nie mojej – Kasi. – To była jej pierwsza szkolna sympatia. Ich związek zakończył się przez jakieś błahe nieporozumienie, sprzeczkę o coś, co teraz wydaje się nieistotne. Rozstali się i nie widzieli się aż do tej pory. Kasia opowiadała mi, że czuła, jakby czas się cofnął. Najwyraźniej zakochali się w sobie na nowo.

To już pół roku jak odeszła. Udało mi się dojść do siebie, ale wczoraj usłyszałem dzwoniący telefon. Znowu usłyszałem jej głos w słuchawce.

– Zbyszek, obawiam się, że jednak się pomyliłam. Ludzie potrafią się zmieniać. My po prostu idealizujemy przeszłość i nie chcemy tego zauważyć. Ale ja popełniłam błąd. Chciałabym do Ciebie wrócić. Jeżeli jesteś w stanie mi to wybaczyć, to proszę, oddzwoń do mnie.

Reklama

Nie jestem pewien, co powinienem zrobić, w końcu to ja pragnąłem tych powrotów do minionych czasów. Ale pytanie brzmi, czy naprawdę było warto tam wracać?

Reklama
Reklama
Reklama