„Żona potraktowała mnie jak śmiecia i okradła nie tylko z godności. Gdy poznałem jej kochasia, stanąłem jak wryty”
„Coś w jego tonie nie grało. Brzmiał, jakby... ćwiczył te odpowiedzi. Po zakończeniu rozmowy siedziałem jeszcze chwilę z telefonem w ręce. Wiedziałem, że muszę na własne oczy zobaczyć, gdzie się podziała kobieta, którą kochałem”.

- Redakcja
Alę poznałem przez znajomych – ujęła mnie swoją energią i uśmiechem. Szybko się pobraliśmy, szybko zamieszkaliśmy razem. Wszystko miało sens. Do czasu. Od miesięcy coś wisiało w powietrzu, choć nie potrafiłem tego nazwać. Nasze rozmowy były krótsze, spojrzenia rzadsze. A potem wróciłem do mieszkania i... zastałem puste szafy. Pustkę. Tylko zapach jej perfum unosił się w powietrzu. I sąsiadka, która powiedziała więcej, niż chciałem usłyszeć.
Zrobiło mi się gorąco
Najpierw dzwoniłem. Dwadzieścia jeden razy. Potem pisałem. Nic. Zero. Moja żona wyparowała. Jej profile w mediach społecznościowych zniknęły. Rano pojechałem do banku. Z ciężkim sercem, jakby miało się okazać, że to wszystko tylko złudzenie. Ale nie było.
– Chciałbym sprawdzić... spłaty kredytu hipotecznego. Na nasze mieszkanie. Z żoną.
Kobieta przez chwilę stukała w klawiaturę.
– Kredyt został zaciągnięty wyłącznie na pana nazwisko. Pana ona nie figuruje jako w systemie kredytobiorca.
Zrobiło mi się gorąco.
– To niemożliwe... Braliśmy go razem. Podpisywaliśmy dokumenty...
– Może chodzi o pełnomocnictwo? Ale formalnie, w dokumentach, widnieje pan jako jedyny odpowiedzialny za spłatę – odparła z uprzejmym uśmiechem.
Wyszedłem z banku i czułem, jak coś pęka we mnie na dobre. W domu zacząłem grzebać w papierach. Ala zostawiła po sobie nie tylko puste wieszaki, ale też... ślady. Paragony. Drobne karteczki z luksusowych hoteli, restauracji, salonów SPA. Niektóre sprytnie wetknięte między książki, inne niedbale wrzucone do szuflady z lekami. Większość z nich miała jedną wspólną cechę – to samo miasto. Miasto, w którym mieszkał mój brat.
Coś mi nie grało
Długo wahałem się, zanim zadzwoniłem do Karola. Nie rozmawialiśmy od miesięcy. Nigdy nie rozumiał, dlaczego związałem się z „taką spokojną dziewczyną jak Ala”. Może właśnie dlatego. Wysłałem mu tylko jedno zdanie:
„Musimy pogadać. Chodzi o Alę”.
Oddzwonił po kilku godzinach.
– Dawno cię nie słyszałem. Co się dzieje?
– Ala zniknęła – rzuciłem wprost. – Zabrała wszystko, konta wyczyszczone, nie odzywa się. Zostawiła tylko ślady.
– Jakie ślady?
– Paragony. Mnóstwo. Z twojego miasta.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
– No dobra, ale co, ja niby mam z tym wspólnego?
– Hotele, kolacje, spa. Wszystko w promieniu dziesięciu kilometrów od twojego mieszkania. Przypadek?
– Może... Może robiła coś na własną rękę. Ty wiesz, że ona potrafiła być... impulsywna. Może po prostu potrzebowała resetu.
– Nic nie wiesz?
– Przysięgam. Nie mam z tym nic wspólnego. Gdyby coś się działo, powiedziałbym ci.
Coś w jego tonie nie grało. Brzmiał, jakby... ćwiczył te odpowiedzi. Po zakończeniu rozmowy siedziałem jeszcze chwilę z telefonem w ręce. Wiedziałem, że muszę na własne oczy zobaczyć, gdzie się podziała kobieta, którą kochałem. I brat, któremu ufałem.
Zrobiło mi się słabo
Do miasta, w którym mieszkał mój brat, dojechałem późnym wieczorem. Wynająłem tani pokój w hotelu. Dziwne, jak szybko człowiek uczy się oszczędzać. Karol nie wiedział, że tu jestem. Nie chciałem, żeby wiedział. Na razie. Rano ubrałem się tak, żeby nie rzucać się w oczy – szara kurtka, czapka, stary plecak. Z kawiarni po drugiej stronie ulicy obserwowałem wejście do bloku, w którym mieszkał. Nic szczególnego się nie działo. Po południu poszedłem do jednej z restauracji, która widniała na paragonie. Kelnerka przyjęła mnie z uśmiechem, choć pewnie wyglądałem jak ktoś, kto nie zamówi nic więcej niż kawa.
– Dzień dobry. Mam nietypowe pytanie – zacząłem. – Szukam kobiety. Ciemne włosy, wysoka. Często przychodziła tu z... wysokim brunetem. Może pani kojarzy?
Dziewczyna zawahała się.
– Przychodziło tu sporo par...
– Ona ma pieprzyk na lewym policzku. Zawsze zamawia wino różowe, a on espresso.
Jej twarz zamarła.
– Tak, byli tu kilka razy.
Zrobiło mi się słabo. Znałem Alicję dziewięć lat, a mimo to poczułem się, jakby była obcą kobietą.
Wkurzyłem się na nią
Stałem pod blokiem Karola przez ponad trzy godziny. Zmarznięty, głodny i zrezygnowany. Myślałem, że jej nie zobaczę. Że może to wszystko jakaś pomyłka, zły sen. Aż drzwi się otworzyły. Ala szła szybko, z telefonem przy uchu. Bez makijażu, w dresie. Nie zauważyła mnie. Gdy podniosła wzrok – zamarła.
– Co ty tu... – zaczęła, ale nie skończyła.
– Wyszedłem z banku z długiem na pół życia.
– Nie mogłam już dłużej... To wszystko było zbyt ciasne. Ty byłeś zbyt... przewidywalny – powiedziała, z nutą żalu, ale też oskarżenia.
– Więc poszłaś do mojego brata?
– Karol jest inny.
– Dawałem stabilność. Miłość. Dom.
Z jej oczu popłynęły łzy. Jednak nie czułem litości. Tylko ból i wściekłość.
– Myślisz, że to było łatwe? Że nie próbowałam tego zakończyć? Że nie próbowałam cię nadal kochać?
– A próbowałaś choć raz ze mną pogadać, zanim zaczęłaś się spotykać z moim bratem?
– Kochałam was obu... inaczej.
Ludzie zaczynali się oglądać. Stałem tam jeszcze chwilę, zanim odszedłem. Zostawiłem ją zapłakaną.
Straciłem brata
Karol czekał na mnie w kuchni. Przygotował dwie kawy. Jakby to było spotkanie jak każde inne. Jakby nie rozwalił mi życia.
– Wiem, że wiesz – powiedział bez zbędnych słów. – Ala do mnie dzwoniła.
– To kiedy to się zaczęło? Powiesz mi chociaż to?
– Nie planowaliśmy tego. Ona przyszła do mnie, bo... bo była rozbita. A ja byłem akurat pod ręką. Tak się zaczęło. I potem...
– Potem było już wygodnie? Po prostu?
– Nie mów tak. To nie było łatwe dla mnie. To nie była tylko przygoda.
– To była zdrada. Zdradziłeś własnego brata.
– Ty zawsze miałeś wszystko poukładane. Zawsze byłeś ten mądry, ten odpowiedzialny. Ja byłem „tym drugim”. Nawet tata mówił: „Weź przykład z Kamila”.
– Więc to jakaś zemsta? To była moja żona!
– To nie była zemsta.
Patrzyliśmy na siebie w ciszy.
– Kochałeś ją? – zapytałem w końcu.
– Myślałem, że tak. Ale teraz... nie wiem.
– A ja wiem jedno. Straciłem nie tylko żonę, ale i brata.
Wstałem. Nie dokończyłem kawy. Karol nie próbował mnie zatrzymać.
Zacząłem od nowa
Wróciłem do mieszkania, które kiedyś było naszym azylem. Ala nie zostawiła wiele – kilka książek, szczoteczkę do zębów, koszulkę, którą zawsze nosiła do spania. Nawet jej zapach zniknął z pościeli. Otworzyłem szafkę z dokumentami. Na dnie leżały zdjęcia – nasze wakacje, święta, te uśmiechy, które kiedyś były szczere. Teraz wydawały się wymuszone. Albo może to ja tak na nie patrzyłem. Wtedy, w banku, czułem się oszukany. Teraz – pusty. Jakby mnie ktoś wyciął z własnego życia. Próbowałem znaleźć w sobie gniew, ale został już wypalony. Zostało tylko zmęczenie. Położyłem zdjęcia z powrotem. Przez chwilę pomyślałem, żeby je spalić. Ale nie. Jeszcze nie. Jeszcze nie jestem gotów zapomnieć.
Czy mogłem coś zrobić inaczej? Może. Może byłem ślepy. Zbyt pewny, że wszystko się samo ułoży. Może powinienem zauważyć, że coś się kruszy, zanim się rozpadło. Z drugiej strony nie zamierzałem brać na siebie winy za ich wybory. Każde z nas zrobiło to, co zrobiło. I ponosi tego konsekwencje. Od tamtej rozmowy z Karolem minęły dwa tygodnie. Ala nie próbowała się już ze mną skontaktować. Karol – też nie. Nie wiem, czy są razem. I nie chcę wiedzieć.
Wyrzuciłem stare rachunki. Zostawiłem tylko jeden. Ten pierwszy, z hotelu przy rzece. Patrzyłem na niego długo. Potem wsunąłem do koperty i schowałem głęboko. Na pamiątkę. Nie po nich. Po sobie.
Kamil, 34 lata
Historie są inspirowane prawdziwym życiem. Nie odzwierciedlają rzeczywistych zdarzeń ani osób, a wszelkie podobieństwa są całkowicie przypadkowe.
Czytaj także:
- „Po latach spotkałam pierwszego chłopaka z liceum. Wtedy nie zdał egzaminu dojrzałości, teraz pragnął poprawki z miłości”
- „Mąż codziennie robi mi spowiedź z paragonów. Nawet z papieru toaletowego muszę się tłumaczyć”
- „Wychowałam córkę zmarłej siostry jak własną. Po latach okradła mnie i uciekła bez słowa z kasą”