„Żona uważa ojca za ideał nawet po jego śmierci. Nie powiem jej, że na strychu odkryłem jego brudny sekret”
„Trafiłem na zestaw kaset w pustych opakowaniach. Na każdej z nich widniał tylko numer. Chwyciłem pierwszą z brzegu i włożyłem do magnetowidu. Nie musiałem przewijać taśmy, więc obraz pojawił się niemal natychmiast. Znieruchomiałem na widok tego, co zobaczyłem”.
- Listy do redakcji
Rok przed naszym poznaniem zmarł tata Doroty. Kiedy o nim mówiła, zawsze podkreślała, jaki był wyjątkowy. Opisywała go jako spokojnego faceta, który kochał swoją rodzinę i bardzo się o nią troszczył. Moja żona często wracała pamięcią do chwil spędzonych z ojcem, opowiadając mi wzruszające historie. Szczególnie gdy zostaliśmy rodzicami, zaczęła jeszcze częściej przytaczać wspomnienia o tacie Tadziku, dzieląc się nimi przy różnych okazjach.
Najbardziej fascynowało mnie to, że ojciec Doroty prowadził punkt z kasetami wideo. Były to czasy, kiedy magnetowidy stanowiły luksus, a on dysponował ogromną kolekcją filmów!
– Dzięki temu miałam super dzieciństwo. Obejrzałam chyba wszystkie kreskówki świata! No i później zaczęłam sięgać po horrory... – wspominała Dorota.
– Założę się, że nie odchodziłaś od telewizora jak byłaś dzieckiem? – zażartowałem.
– Nie było tak różowo. Ojciec pilnował, żebym nie siedziała za długo przed telewizorem. Ale przynajmniej znałam każdą filmową nowinkę i mogłam się popisywać przed dziewczynami ze szkoły.
Marzyłem o takich spokojnych wieczorach przed telewizorem. Przeglądanie sterty filmów, które tata przyniósł, czy wędrowanie między półkami w wypożyczalni w poszukiwaniu darmowego seansu. Bajka, nie życie.
To miał być nowy etap naszego życia
Od kiedy mąż zmarł, matka Doroty żyła sama w ich przestronnej posiadłości. Ten dom przez długi czas służył jako idealny letni azyl dla naszych pociech i punkt rodzinnych spotkań świątecznych.
Nadszedł moment, kiedy mama Doroty zrozumiała, że prowadzenie tak dużego domu to dla niej zbyt duże obciążenie. Wyszła więc z propozycją, byśmy zamieszkali razem. Pomysł wydał się świetny zarówno mi, jak i mojej żonie. Nasze dorosłe bliźniaki, Antek z Grzegorzem, które właśnie kończyły 21 lat, studiowały na tutejszej uczelni, więc zdecydowaliśmy się oddać im nasze trzypokojowe mieszkanie.
– Samodzielność dobrze im zrobi – mówiłem do żony. – To idealna okazja, żeby stanęli na własnych nogach. Czas się wreszcie usamodzielnić.
Dorota ostatecznie przystała na przeprowadzkę, choć trudno mi ocenić, czy to moje tłumaczenia ją przekonały. Mam świadomość, że głównym powodem jej decyzji była chęć zaopiekowania się matką, a nie pragnienie, by chłopcy stali się bardziej niezależni. Mimo że próbowała to maskować, doskonale wiedziałem o jej częstych telefonach do synów – dzwoniła nawet parę razy w ciągu dnia. Ale to już mniej istotne. Koniec końców, po dwóch tygodniach rodzinnych narad zamieszkaliśmy w nowym domu poza centrum miasta.
Planowaliśmy remont
W następnych miesiącach powoli dostosowywaliśmy dom do naszych potrzeb. Teściowa bardzo dobrze to przyjęła. Stwierdziła wręcz, że cieszy ją ta metamorfoza i zaoferowała wsparcie przy odświeżaniu wnętrz i pracach remontowych.
– A jak planujecie zagospodarować poddasze? – spytała któregoś dnia. – Jest przestronne, ale pełno tam różnych staroci.
– Trudno powiedzieć... – odrzekła Dorota.
– Na razie skupiamy się na parterze. Górą zajmiemy się na samym końcu.
– Możecie tam trzymać różne rzeczy. Dawniej to było królestwo mojego męża, urządził sobie tam taki składzik – powiedziała mama.
– A, racja. Kojarzę te wszystkie taśmy poukładane od góry do dołu. Nadal tam leżą?
– Niektóre na pewno zostały.
– Moment... – włączyłem się do ich dyskusji. – Chcesz powiedzieć, że na górze są jeszcze kasety z tego starego biznesu dziadka Tadzika?
– Dokładnie tak. A nawet chyba działa tam stary magnetowid. Tam właśnie mój mąż oglądał te wszystkie filmy.
– Ale jak to?! Nie mogę uwierzyć! Tyle czasu minęło, a wy nikomu nie powiedzieliście ani słowa?!
– Daj spokój, jaka tam tajemnica – mruknęła teściowa. – Po prostu zamknęłam strych, bo się bałam, że dzieci mogą sobie coś zrobić. A później wyleciało mi to z głowy.
– Dobra, to lecę tam zobaczyć ten skarbiec! – rzuciłem.
Cieszyłem się jak dziecko
Od razu ruszyłem schodami na piętro. Po dotarciu na miejsce nie znalazłem tego, czego się spodziewałem. Myślałem, że znajdę tam prawdziwą wypożyczalnię, z rzędami kaset poukładanych na regałach. Zawiodłem się, bo moim oczom ukazał się mały, słabo oświetlony pokoik zapchany pudłami. Szybko się ucieszyłem, bo gdy zajrzałem do środka kartonów, zobaczyłem mnóstwo kaset wideo w barwnych opakowaniach.
Zacząłem gorączkowo sprawdzać zawartość i nagle dotarło do mnie – to była kolekcja wszystkich filmów, które uwielbiałem w młodości. Moi ulubieni twardziele: Stallone, Schwarzenegger, Van Damme, Seagal i Willis! Co chwilę wyciągałem kolejne kasety, szukając ulubionych filmów. Stosik tytułów, które znałem na pamięć, rosła z każdą minutą, a ja byłem tak zajęty przeglądaniem kaset, że kompletnie straciłem poczucie czasu. Nawet nie zauważyłem, kiedy minęło tyle godzin.
– Czas na obiad! – dobiegło mnie wołanie z parteru.
– Już schodzę! – odpowiedziałem głośno, rozglądając się za sprzętem.
Telewizor i odtwarzacz znalazłem w rogu poddasza. Podłączyłem magnetowid do gniazdka i włożyłem do niego swoją ukochaną kasetę z filmem „Rambo". Trzymałem mocno kciuki, bo nigdy nie wiadomo czy stara taśma jeszcze się odtworzy – w końcu kasety VHS nie są wieczne.
– O kurczę, super! Wszystko gra! - zawołałem na widok obrazu na ekranie, a kiedy emocje już opadły, ruszyłem na parter coś przekąsić.
Poznałem tajemnicę teścia
Kiedy zjadłem obiad, ruszyłem z powrotem na piętro. Spędziłem sporo czasu, przeglądając kolejne pudła. W tym czasie mama i żona krzątały się na dole, a ja segregowałem kasety, układając je w stosy. Wszystkie miały oryginalne pudełka. Kopiec rósł systematycznie, aż w końcu trafiłem na zestaw kaset w pustych opakowaniach. Na każdej z nich widniał tylko numer.
Chwyciłem pierwszą z brzegu i włożyłem do magnetowidu. Nie musiałem przewijać taśmy, więc obraz pojawił się niemal natychmiast. Znieruchomiałem na widok tego, co zobaczyłem. To był szok. Byłem tak zdumiony, że nie potrafiłem się ruszyć, żeby przerwać oglądanie nagrania... Ciężko mi opisać słowami to, co tam ujrzałem. To nie był film – to była prawdziwa sytuacja zarejestrowana kamerą.
Przerzucałem kolejne kasety, a każda następna wprawiała mnie w coraz większe osłupienie. Zawartość była po prostu szokująca! Sprawdziłem kilka taśm w magnetowidzie. Wystarczyło obejrzeć część z nich, żeby zrozumieć, że cały karton wypełniony jest takimi materiałami. Nie było mowy o żadnej pomyłce czy przypadkowo umieszczonych tam filmach.
Nie miałem już żadnych wątpliwości. W tym pudle znajdowały się dowody na to, że mój teść wcale nie był kryształową postacią. To były nagrania spotkań z kochankami! Bo byłem pewien, że żadna z tych kobiet nie przypominała w najmniejszym stopniu mojej teściowej. Zastanawiałem się tylko, czemu tata Doroty kolekcjonował je tak namiętnie. Bez względu, dlaczego to robił, to nie stawiało go w dobrym świetle.
– Jacek, kładziesz się spać?! – jej wołanie gwałtownie przerwało moje rozmyślania.
Drgnąłem nerwowo i pośpiesznie złapałem za wieko pudełka, by je zatrzasnąć i ukryć. Nikt nie mógł tego zobaczyć.
– Moment, już idę. Poczekaj chwilę.
Zrobiłem porządek
Po usłyszeniu zatrzaskiwanych drzwi od łazienki na parterze, wepchnąłem pudełko w odległy róg i zdecydowałem, że muszę się go jak najszybciej pozbyć. Szansa na to pojawiła się dwa dni później, kiedy moja żona wraz z mamą wybrały się na zakupy. Poszedłem wtedy na strych, zabrałem wszystkie kasety i wyciągnąłem z nich taśmy, żeby nikt już nigdy nie mógł ich odtworzyć. Cały materiał spakowałem do dużego worka i zaniosłem do auta. Pojechałem wyrzucić te kompromitujące materiały, rozglądając się przy tym nerwowo, czy nikt mnie nie widzi. Mimo że nie robiłem niczego nielegalnego, czułem się dziwnie.
Chciałem wymazać to wszystko z pamięci. Niestety, nie jest to takie proste. Czułem, że po prostu muszę komuś przekazać tę opowieść, podzielić się tym ciężarem. To niesamowite ile dziwnych sekretów potrafią skrywać ludzie – nawet ci, których najbliżsi uważają za wzór do naśladowania. Jednak w jakimś stopniu jestem wdzięczny losowi, że ani teściowa, ani tym bardziej moja żona, osoby przekonane, że ich bliski był ideałem, nigdy nie poznają prawdy.
Jacek, 48 lat