Reklama

Od dziesięciu lat jestem mężem Marty, kobiety, którą pokochałem od pierwszego wejrzenia. Nasze życie układało się całkiem dobrze – wspólne pasje, wyjazdy, rozmowy do późna w nocy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a nasze małżeństwo było dla mnie azylem.

Reklama

Coś się z nią działo

Jednak wszystko zaczęło się zmieniać około pół roku temu, kiedy Marta odkryła nową pasję – malarstwo. Początkowo cieszyłem się, że znalazła coś, co ją tak bardzo fascynuje. Spędzała długie godziny w swojej pracowni, a ja wspierałem ją, jak tylko mogłem. Kupowałem farby, sztalugi, płótna – cieszyłem się jej szczęściem. Z czasem zauważyłem jednak, że Marta poświęca coraz mniej czasu naszemu związkowi.

Moje uczucia narastały we mnie niczym burza. Każdego dnia budziłem się z nadzieją, że może dziś będzie inaczej, że znów będziemy spędzać czas razem jak dawniej. Ale te dni nigdy nie nadchodziły. Próbowałem z nią rozmawiać, wyjaśniać, jak się czuję, ale każda taka próba kończyła się kłótnią lub jej obojętnością. Coraz częściej łapałem się na myśli, że może to już koniec, że Marta bardziej kocha swoje malarstwo niż mnie.

Poczułem frustrację

– Co powiesz na wspólny wieczór filmowy? – zapytałem, wchodząc do jej pracowni. Nie podniosła nawet głowy znad płótna. Ostatnio wydawało się, że nic nie jest w stanie oderwać jej od malowania.

– Może innym razem. Muszę skończyć ten obraz – odpowiedziała, mieszając farby na palecie.

Poczułem, jak we mnie narasta frustracja. To „innym razem” słyszałem już zbyt wiele razy.

– Innym razem? A kiedy to będzie? – zapytałem z wyrzutem. – Kiedy ostatnio spędziliśmy razem wieczór?

W końcu oderwała wzrok od sztalugi i spojrzała na mnie. W jej oczach zobaczyłem cień irytacji.

– Naprawdę nie mam teraz czasu na takie rozmowy. Malarstwo jest dla mnie bardzo ważne. Przecież wiesz, jak długo szukałam czegoś, co mnie naprawdę pasjonuje.

– A co z nami? – rzuciłem, nie mogąc powstrzymać się od złości.

– Nie dramatyzuj, proszę. Zawsze wspierałeś mnie w moich zainteresowaniach, dlaczego teraz jest inaczej?

Westchnąłem ciężko. Widziałem, że ta rozmowa donikąd nie prowadzi.

– Bo teraz mam wrażenie, że tracę cię na rzecz tego malarstwa – powiedziałem cicho. – I czuję się coraz bardziej samotny.

Marta milczała przez chwilę, a potem wróciła do malowania, jakby nic się nie stało. Wyszedłem z pracowni, czując ciężar na sercu.

Musiałem do niej dotrzeć

Pewnego wieczoru, kiedy Marta była na zajęciach malarskich, postanowiłem uporządkować nasze wspólne rzeczy. Przeglądając dokumenty na jej laptopie, natknąłem się na otwarty e-mail. Był to potwierdzenie uczestnictwa w długim kursie malarskim w Paryżu. Marta nigdy mi o nim nie wspominała.

– Musimy porozmawiać – powiedziałem, kiedy wróciła do domu. Nie czekałem, aż się rozbierze czy odpocznie. Moje emocje buzowały zbyt mocno.

– Co się stało? – zapytała, zdziwiona moim tonem.

– Dlaczego nie powiedziałaś mi, że planujesz wyjazd na dwa miesiące do Paryża?

– Miałam ci powiedzieć, ale… – zaczęła, ale przerwałem jej.

– Ale co? – wyrzuciłem z siebie. – Miałem dowiedzieć się przypadkiem, kiedy już spakujesz walizki? Myślałem, że w małżeństwie dzielimy się takimi decyzjami!

– To dla mnie bardzo ważne – odparła, próbując uspokoić sytuację. – To szansa, która może się nie powtórzyć. Zrozum, proszę.

– Zrozumieć? Czuję się zaniedbywany i niepotrzebny! – wybuchłem. – A teraz jeszcze dowiaduję się, że planujesz wyjazd!

Przez chwilę milczeliśmy

W jej oczach widziałem determinację, ale także coś, co wcześniej rzadko dostrzegałem – zimną obojętność.

– Ja też mam prawo do realizacji swoich marzeń – powiedziała w końcu. – I nie zamierzam z tego rezygnować.

Wieczór po naszej kłótni spędziłem w salonie, wpatrując się w ciemność za oknem. Czułem się zagubiony. Marta była w swojej pracowni, a między nami zaległa głucha cisza. Wiedziałem, że musimy to jakoś rozwiązać, dlatego podjąłem decyzję.

– Nie możemy dłużej tego odkładać.

Spojrzała na mnie z wyrazem zmęczenia na twarzy, ale skinęła głową. Usiadła naprzeciwko mnie, gotowa wysłuchać, co mam do powiedzenia.

– Czuję, że się od siebie oddalamy – zacząłem, starając się utrzymać spokój w głosie. – Twoje malarstwo jest dla ciebie ważne, rozumiem to, ale nasz związek też powinien być ważny.

– Ja naprawdę potrzebuję tej przestrzeni – odpowiedziała. – Malarstwo to coś, co daje mi spełnienie. Nie chcę wybierać między nim a tobą.

– Nie proszę cię, żebyś wybierała – odparłem. – Proszę cię tylko, żebyś znalazła miejsce dla nas obojga. Żebyś nie zapominała o nas, o naszej miłości.

Czułem, jak mój świat się wali

– To nie jest takie proste. Kiedy maluję, czuję, że żyję pełnią życia.

Przez chwilę milczeliśmy, patrząc na siebie. W końcu Marta wstała i podeszła do mnie, kładąc dłoń na moim ramieniu.

– Musimy znaleźć sposób, żeby pogodzić moje marzenia z naszym życiem. Nie chcę cię stracić, ale nie mogę też zrezygnować z malarstwa.

– Jest coś jeszcze, prawda? – zapytałem, czując, że coś ukrywa. – Powiedz mi prawdę.

Spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Adam… – zaczęła, a jej głos się załamał. – Jest jeszcze coś, o czym muszę ci powiedzieć. Mam romans. Z moim nauczycielem malarstwa.

– Co?! – Marta, jak mogłaś?!

– Nie chciałam, żeby tak się stało – powiedziała, łzy płynęły jej po policzkach. – Ale on mnie rozumie, wspiera w mojej pasji. Dlatego chcę wyjechać na ten kurs do Paryża. Potrzebuję czasu, żeby wszystko przemyśleć.

Całą noc nie mogłem zasnąć

Marta miała romans. Romans z mężczyzną, którego nie znałem, ale który zdawał się znać ją lepiej niż ja sam. Jak mogła mi to zrobić?

Rano wstałem wcześnie, nie mogąc dłużej leżeć bezczynnie. Wyszedłem na balkon, próbując złapać oddech. Czułem, że muszę coś z tym zrobić, ale nie wiedziałem co. Marta nadal spała, a ja miałem w głowie tylko jedno – musimy porozmawiać. Kiedy w końcu się obudziła, usiedliśmy w kuchni, w ciszy popijając kawę. Napięcie między nami było niemal namacalne. W końcu zdecydowałem się przełamać milczenie.

– Nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku.

– Wiem – odpowiedziała cicho. – Ale nie wiem, co mogę ci jeszcze powiedzieć. To wszystko jest dla mnie równie trudne.

– Trudne? – powtórzyłem z goryczą w głosie. – Trudne to jest to, że nie wiem, co teraz zrobić.

Kochałem cię, wspierałem, a ty mnie zdradziłaś.

Marta spuściła wzrok. Poczułem, że muszę wyrzucić z siebie wszystkie emocje, które we mnie kipiały.

– Czy ten kurs w Paryżu to tylko pretekst, żeby być z nim? – zapytałem, czując, że odpowiedź może mnie zaboleć.

– Nie – odparła Marta. – Ten kurs jest dla mnie ważny. Ale muszę też zrozumieć, co chcę dalej robić ze swoim życiem. Potrzebuję przestrzeni, żeby to przemyśleć.

Moje życie traciło sens

Poczułem, że nasze małżeństwo stoi na krawędzi przepaści. Marta była rozdarta między pasją, a nowym związkiem.

– A co z nami? – zapytałem, próbując opanować drżenie w głosie. – Czy jest jeszcze jakaś szansa, żebyśmy to naprawili?

Marta milczała przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.

– Naprawdę nie wiem – powiedziała w końcu. – Kocham cię, ale czuję, że coś się w nas zmieniło. Może potrzebujemy czasu i przestrzeni, żeby to zrozumieć.

Nasza rozmowa nie przyniosła żadnego rozwiązania. Czułem się jeszcze bardziej zagubiony i osamotniony niż wcześniej.

Przez kolejne dni próbowałem zrozumieć, co poszło nie tak. Czy zaniedbałem Martę? Czy to wszystko było moją winą? Każdego ranka budziłem się z nadzieją, że może dzisiaj coś się zmieni, że Marta podejdzie do mnie i powie, że chce spróbować jeszcze raz. Ale te dni nie nadchodziły.

Postanowiłem podjąć próbę

Zorganizowałem kilka wspólnych wyjść – kolacje, spacery, a nawet weekendowy wypad za miasto. Marta zgadzała się na te propozycje, ale jej myśli zawsze były gdzie indziej. Jej serce zdawało się być wciąż zajęte malarstwem i tym mężczyzną.

Jednego wieczoru, po powrocie z kina, usiedliśmy razem w salonie.

– Czy jest jeszcze miejsce dla mnie w twoim życiu?

Marta westchnęła ciężko, jakby czuła ciężar tego pytania.

Wiem, że próbujesz nas ratować – powiedziała cicho. – Doceniam to, naprawdę. Ale nie jestem pewna, czy możemy wrócić do tego, co było.

– Dlaczego? – zapytałem, czując narastającą frustrację. – Przecież byliśmy szczęśliwi. Czy to wszystko naprawdę musi się skończyć przez twoje malarstwo i ten romans?

Marta spojrzała na mnie ze smutkiem.

– To nie jest tylko malarstwo – odpowiedziała. – Odkryłam w sobie coś nowego, coś, co mnie napędza. Nie chcę z tego rezygnować. A ten romans… On jest częścią tego wszystkiego, co się we mnie dzieje.

Poczułem, jak moja nadzieja gaśnie

Przez chwilę milczeliśmy, a potem postanowiłem zaryzykować ostatnią próbę.

– Może powinniśmy zrobić sobie przerwę – zaproponowałem. – Może potrzebujemy czasu, żeby przemyśleć, czego naprawdę chcemy.

Marta skinęła głową, a w jej oczach pojawiły się łzy.

– Może masz rację – powiedziała. – Może to nam pomoże zrozumieć, co dalej.

Tamtej nocy po raz pierwszy od wielu lat spałem w innym pokoju. Czułem, jak nasze małżeństwo rozpada się na moich oczach, a ja nie mogłem nic zrobić, żeby to powstrzymać.

Przez kilka następnych tygodni żyliśmy obok siebie, jakby w dwóch równoległych światach. Marta coraz częściej spędzała czas w swojej pracowni lub na spotkaniach z grupą malarską, a ja próbowałem zająć się czymkolwiek, byle tylko nie myśleć o rozpadającym się małżeństwie. Nasz dom, kiedyś pełen śmiechu i miłości, stał się pustym miejscem, w którym unosił się ciężar niedopowiedzianych słów i złamanych obietnic.

W końcu Marta wyjechała na ten kurs do Paryża. Starałem się być wyrozumiały, ale wewnętrznie czułem się zdradzony i opuszczony. Każdy dzień bez niej był dla mnie trudny, a jej milczenie tylko pogłębiało moją samotność.

Wreszcie się odezwała

Pewnego wieczoru zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię Marty. Przez chwilę wahałem się, czy odebrać, ale ciekawość i tęsknota wzięły górę.

– Cześć – usłyszałem jej głos, pełen niepewności. – Czy możemy porozmawiać?

– Oczywiście – odpowiedziałem, starając się brzmieć spokojnie. – Co się stało?

Chciałam cię przeprosić – zaczęła. – Wiem, że cię zraniłam i że to wszystko jest moją winą. Potrzebowałam czasu, żeby to wszystko zrozumieć. Kocham cię – powiedziała, a w jej głosie usłyszałem wzruszenie. – Ale wiem, że nasze małżeństwo nie może wrócić do tego, co było. Jestem inną osobą niż wtedy, kiedy się pobieraliśmy.

Cisza po jej słowach była przytłaczająca.

– Rozumiem – powiedziałem w końcu.

– Chciałam tylko, żebyś wiedział, że zawsze będziesz dla mnie ważny – dodała cicho. – Przepraszam, że musiało się to tak skończyć.

Po tej rozmowie poczułem, jakby spadł mi z serca ciężar. Wiedziałem, że to, co mieliśmy, już nie wróci, ale zrozumiałem też, że życie toczy się dalej. Może kiedyś znajdę w sobie siłę, żeby zacząć od nowa, a może nasze drogi znów się przetną, gdy oboje będziemy gotowi.

Póki co, musiałem nauczyć się żyć na nowo, z tą pustką w sercu, ale i z nadzieją, że przyszłość przyniesie coś lepszego. Każde zakończenie jest przecież początkiem czegoś nowego.

Reklama

Adam, 39 lat.

Reklama
Reklama
Reklama