„Żona wyjeżdżała w delegacje, a ja zieleniałem z zazdrości. Czułem, że mnie zdradza, bo taka jest kobieca biologia”
„Każdy jej wyjazd rodził coraz więcej pytań. Przeczesywałem jej rzeczy, przeglądałem telefon. Zawsze nic. Brak dowodów. Ale w mojej głowie rodził się plan. Jeśli nie znajdę dowodów sam, muszę działać inaczej. Muszę zobaczyć to na własne oczy”.
- Redakcja
Ostatnio wszystko zaczęło się zmieniać. Moja żona, Alicja była inna. Nie mogłem tego dokładnie określić, ale czułem to na każdym kroku. Zawsze byliśmy blisko, potrafiliśmy rozmawiać o wszystkim, a teraz... Jakby stawiała między nami mur. Najpierw zaczęło się od jej dziwnych wyjazdów. Coraz częściej jeździła w delegacje. „Taka praca” – mówiła, uśmiechając się, jak gdyby nigdy nic. Ale coś mi w tym wszystkim nie pasowało.
Zawsze ufałem jej bezgranicznie, ale im więcej jej nie było, tym więcej myśli kotłowało się w mojej głowie. Wracała późno, często milcząca, a jej telefon? Zawsze poza zasięgiem, albo wyciszony. Z dnia na dzień moja zazdrość zaczęła nabierać kształtu. Czy to możliwe, że ma kogoś innego? Że mnie oszukuje? A jeśli te wyjazdy to tylko przykrywka?
„Muszę się dowiedzieć prawdy. Zanim będzie za późno” – myślałem, przesiadując w nocy przy jej pustym miejscu w łóżku, podczas gdy ona była „w delegacji”.
Zacząłem coś podejrzewać
Żona znów wyjeżdżała. Tym razem nawet nie próbowała ukrywać, że będzie dłużej. „Tydzień, może dwa” – rzuciła na odchodnym, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. A ja... nie mogłem tego znieść. Każde jej słowo dźwięczało mi w głowie, ale najbardziej uderzała ta obojętność. Zawsze była taką dobrą żoną, wspierała mnie, a teraz? Miała coraz więcej sekretów.
– Kolejna delegacja? – zapytałem, kiedy się pakowała. – Ostatnio sporo podróżujesz. Coś się zmieniło w pracy?
– Tak, mamy teraz dużo projektów. Sama wiesz, jak to jest, kiedy wszystko się spiętrza – odpowiedziała, jak zawsze, z uśmiechem. Ten uśmiech, który kiedyś mnie uspokajał, teraz budził niepokój. Była w nim jakaś sztuczność. Coś, co mówiło, że ukrywa przede mną prawdę.
– Rozumiem... Ale na pewno to tylko praca? – zapytałem, starając się nie zdradzić rosnącego we mnie gniewu i niepewności.
Żona spojrzała na mnie szybko, ale natychmiast odwróciła wzrok, zajmując się dalej pakowaniem. W moim sercu poczułem ukłucie. To już nie była ta sama Alicja. Nie była moją żoną – była kimś obcym.
Każdy jej wyjazd rodził coraz więcej pytań. Przeczesywałem jej rzeczy, przeglądałem telefon, kiedy nie patrzyła. Zawsze nic. Brak dowodów. Ale w mojej głowie rodził się plan. Jeśli nie znajdę dowodów sam, muszę działać inaczej. Muszę zobaczyć to na własne oczy. Śledzić ją.
Nie mogłem już wytrzymać
Każdy dzień, gdy była poza domem, tylko potęgował moje obawy. Postanowiłem działać. Zatrudniłem prywatnego detektywa. Miał śledzić każdy krok Alicji, sprawdzić, gdzie naprawdę się udaje. Wiedziałem, że muszę to zrobić. Musiałem w końcu poznać prawdę, bo przecież coś tu nie pasowało. Każda jej tajemnica, każdy nieodebrany telefon... To wszystko musiało mieć drugie dno.
Detektyw zadzwonił po kilku dniach. Moja żona zameldowała się w hotelu. Sama. Spędzała dnie w hotelu, wieczorami wychodziła na spotkania, ale zawsze wracała sama. Żadnych podejrzanych spotkań, żadnego innego mężczyzny.
– Pana żona jest sama w hotelu. Nie widziałem, żeby ktoś z nią się spotykał – powiedział detektyw spokojnie przez telefon.
Ale to mnie nie uspokoiło. W mojej głowie już zrodził się scenariusz. Może detektyw się mylił. Może nie zauważył czegoś ważnego? Może Alicja ukrywała się lepiej, niż myślałem?
– To niemożliwe! Może spotykają się później? Może jest ostrożniejsza? – powiedziałem niespokojnie, ściskając telefon.
– Proszę mi wierzyć, nie ma tu żadnych oznak zdrady – odpowiedział detektyw, ale ja już go nie słuchałem. Czułem, że muszę to zrobić osobiście. Jechałem do hotelu z myślą, że przyłapię ją na gorącym uczynku. Już prawie to widziałem oczyma wyobraźni.
Musiałem załatwić to sam
Wpadłem do hotelu, przekonany, że Alicja już teraz ucieka z kochankiem. Słyszałem jej kroki na korytarzu, widziałem ją z walizką w dłoni. Tą, którą przygotowywała w domu, mówiąc, że jedzie w delegację. A ja wiedziałem. Wiedziałem, że to nieprawda.
– Myślisz, że nie wiem, co tu robisz? – krzyknąłem, zanim zdążyła się zorientować, że tam jestem.
Odwróciła się gwałtownie, patrząc na mnie z niedowierzaniem. W jej oczach zobaczyłem zaskoczenie, ale nie takie, jakiego się spodziewałem.
– Kajetan? Co ty tu robisz? – zapytała, jakby zobaczenie mnie w tym miejscu było zupełnie niespodziewane.
– Uciekasz z kimś innym, prawda? Myślałaś, że się nie dowiem? Śledziłem cię! Wiem, co ukrywasz! – krzyknąłem, a w moich słowach czuć było gniew, który gromadził się od miesięcy.
Żona patrzyła na mnie, jakby nie rozumiała, o co mi chodzi. Ale ja widziałem w jej oczach coś więcej – strach, może nawet poczucie winy.
– O czym ty mówisz? Jestem tu służbowo, jak zawsze. Co ty wyprawiasz? – powiedziała, próbując zachować spokój.
– Przestań kłamać! Śledziłem cię, wszystko widziałem! Przyznaj się, że mnie zdradzasz! – krzyczałem dalej, nie mogąc już zapanować nad sobą.
Milczała przez chwilę, patrząc na mnie z mieszanką bólu i rozpaczy.
– Przyznaję, że coś ukrywam, ale to nie to, co myślisz. Dlaczego mi nie ufasz? – powiedziała w końcu, jej głos drżał.
Prawda była inna
Jej słowa uderzyły mnie mocniej, niż bym się spodziewał. Ukrywa coś, ale to nie jest zdrada? Co ona może mieć na myśli? Spojrzałem na nią, niepewny, co teraz zrobić. Wtedy zaczęła mówić.
Żona opowiedziała mi o niespodziance, którą przygotowywała na naszą rocznicę ślubu. Te wszystkie wyjazdy, te tajemnice – wszystko to miało być częścią planu, by zaskoczyć mnie czymś wyjątkowym. Wspólnie spędzony weekend w luksusowym hotelu, romantyczna kolacja, coś, co miało przypomnieć nam, dlaczego się kochamy. Planowała to od dawna, sprawdzając różne miejsca, by wybrać to idealne.
Wszystko układało się w całość. Te wyjazdy, jej tajemnicze zachowanie... To nie była zdrada, to była miłość. Alicja chciała mnie zaskoczyć. A ja? Ja zniszczyłem wszystko swoją zazdrością i podejrzeniami.
– To miała być niespodzianka. Próbowałam przygotować coś wyjątkowego na naszą rocznicę. Dlatego wykorzystywałam te wyjazdy – powiedziała, jej głos pełen rozczarowania.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Jak mogłem być tak głupi?
– Myślałem, że mnie zdradzasz... Przepraszam. Ja po prostu... nie mogłem znieść myśli, że cię tracę – powiedziałem cicho, czując, jak moje słowa drżą w powietrzu.
– Ale ty już mnie straciłeś. Nie fizycznie, ale duchowo. Zniszczyłeś nasze małżeństwo przez swoje podejrzenia, przez brak zaufania – powiedziała, patrząc na mnie ze łzami w oczach.
Zniszczyłem coś bezcennego
Zrozumiałem, że to nie jest kwestia jednej rozmowy. Moja zazdrość nie tylko zrujnowała niespodziankę, którą Alicja przygotowywała z miłością, ale również zniszczyła coś o wiele cenniejszego – nasze zaufanie. Żona spojrzała na mnie i widziałem, że choć mnie kocha, to nie jest pewna, czy nasze małżeństwo da się uratować.
– Potrzebuję czasu, żeby to przemyśleć – powiedziała po chwili. – Zaufanie to podstawa, a ty je zniszczyłeś.
– Przepraszam. Wiem, że zawaliłem. Obiecuję, że się zmienię, że będę ci ufał. Proszę, nie odchodź – błagałem, czując, jak moje życie wali się na kawałki.
Spojrzała na mnie z bólem w oczach.
– To nie jest coś, co naprawisz obietnicą. Nie wiem, czy nasze małżeństwo ma jeszcze sens – powiedziała, a jej głos był pełen smutku.
Wiedziałem, że straciłem coś bezcennego, ale nie mogłem już tego cofnąć. Ala odeszła, zostawiając mnie samego z moimi podejrzeniami i żalem.
Zostałem sam w pustym hotelu, pełnym wspomnień o tym, co miało być naszą rocznicą. Moja zazdrość zniszczyła wszystko. Alicja, kobieta, którą kochałem, odeszła, bo nie mogłem jej zaufać. Teraz musiałem żyć z konsekwencjami swoich błędów, wiedząc, że być może nigdy już nie odzyskam tego, co straciłem.
Czy Alicja mi wybaczy? Tego nie wiem. Ale wiem jedno – zniszczyłem nasze małżeństwo, bo nie potrafiłem zaufać.
Kajetan, 41 lat