„Zostałam wdową w wieku 26 lat. Teściowa groziła mi, że wyrzuci mnie z domu, jeśli nie poślubię brata zmarłego męża”
„Podczas gdy ja przedstawiałam swoje racje, teściowa sprawiała wrażenie, jakby w ogóle mnie nie słuchała. Ostatecznie oświadczyła, że pozwoli mi nadal mieszkać w mieszkaniu pod warunkiem, że... poślubię Wiktora”.

- Listy do redakcji
Poczułam się kompletnie opuszczona
Byliśmy z Kubą zakochani po uszy, snuliśmy plany o potomstwie i wspólnej przyszłości do grobowej deski. Niestety, wszystko runęło jak domek z kart, kiedy zginął w wypadku drogowym. Nie potrafiłam pogodzić się z myślą, że już nigdy nie poczuję jego objęć, nie dane mi będzie zaznać smaku jego pocałunków. Nie pogadamy sobie od niechcenia przy porannej kawie, choćby o tym, na jaki film wybierzemy się wieczorem.
Choć może nie do końca. Wciąż miałam przy sobie bliskich i przyjaciół. To jednak nie przyniosło mi ulgi... Ludziom trudno pojąć, że tak młoda wdowa może pogrążyć się w żałobie po odejściu swojego ukochanego, nawet jeśli był on dla niej całym światem. Być może promienna cera i zgrabna sylwetka nie współgrają w ich oczach z kirem? Tak czy inaczej, ze wszystkich sił usiłują podnieść na duchu tę młodą kobietę, bagatelizując wagę jej krótkiego związku. Bo cóż znaczy utrata męża zaledwie po dwóch latach?
Ja i Kuba nie mieliśmy nawet okazji, by się do siebie przyzwyczaić, zgadza się? Zupełnie inaczej niż w przypadku cioci Kazi, której mąż odszedł po trzydziestu wspólnych latach – ona może sobie popłakać do woli. Nikt jej nie powie: „Nie martw się, na pewno poznasz jeszcze jakiegoś fajnego faceta, zobaczysz”. Ja z kolei słyszałam to non stop. Nawet w dniu pochówku wielu moich bliskich próbowało mnie w ten sposób pocieszyć.
Najgorsze było, gdy ludzie mówili: „Dobrze, że chociaż masz gdzie mieszkać po jego odejściu”. Zupełnie jakby to miało jakiekolwiek znaczenie wobec tego, że Kuba zginął w tak okropnych okolicznościach... Nigdy nie poślubiłam go dla pieniędzy czy innych korzyści materialnych. Obydwoje wywodziliśmy się ze skromnych domów.
Kuba wniósł do związku kawalerkę, ja działkę za miastem, na której w przyszłości planowaliśmy postawić nasz wymarzony dom. Nie podpisywaliśmy żadnych umów majątkowych, mimo że teraz to takie popularne. Ale po co? Przecież darzyliśmy się miłością, a o rozstaniu nawet nie myśleliśmy.
Gdy usłyszałam, że mój mąż zmarł, ani przez chwilę nie pomyślałam o tym, że od teraz całe mieszkanie należy tylko do mnie. Nie potrafiłam się z tego cieszyć, to nie był żaden powód do radości. Myślałam, że przynajmniej mama Kuby mnie zrozumie. W końcu ona straciła syna, a ja męża, więc żal powinien nas do siebie zbliżyć. Zawsze i wszędzie mówiła wszystkim dookoła, że jestem jej ulubioną synową. Czyżby ulubioną tylko z tego powodu, że jedyną?
Nigdy o nim nie wspominał
Szczerze powiedziawszy, informacja ta wprawiła mnie w osłupienie. Byliśmy z Kubą w związku od pół roku, a wcześniej długo się przyjaźniliśmy, jednak ani razu nie napomknął nawet słowem o swoim bracie. Potem wyjaśniał, że łączą go z Wiktorem kiepskie relacje... Cholernie trudno było mi to pojąć, bo Kuba zawsze sprawiał wrażenie otwartego człowieka. Ale wystarczyło, że zobaczyłam Wiktora i od razu wszystko stało się jasne – on i mój facet pochodzili z dwóch totalnie innych bajek.
Wiktor to dość specyficzna postać. Zupełnie nie przypomina swojego brata, Kuby, jeśli chodzi o wygląd. Mój małżonek był przystojnym i wysportowanym facetem. Charakteryzowały go jasne włosy, błękitne oczy i uroda, którą zwykle określa się mianem chłopięcej. Wiktor z kolei to niechlujny, nieogolony szatyn z niewielkim brzuszkiem i ponurą gębą, na której nigdy nie zagości uśmiech. Mówiąc szczerze, swoim wyglądem zawsze kojarzył mi się z bezdomnym. Kuba zdobył dyplom licencjata na uczelni wyższej i pragnął kontynuować naukę, natomiast Wiktor... Ukończył jedynie szkołę zawodową i jest tokarzem z zawodu. Mam nawet podejrzenia, że brat mojego małżonka może być lekko ograniczony intelektualnie.
W żadnym wypadku nie odważyłabym się powiedzieć tego mojej teściowej prosto w oczy, a ona zdawała się kompletnie nie dostrzegać oczywistych różnic pomiędzy swoimi synami. Chodziła ciągle przejęta faktem, że Wiktor wciąż pozostawał singlem. Ale jak on miałby w ogóle poznać jakąś dziewczynę, skoro ledwo się do kogokolwiek odzywa? Kiedyś, gdy Kuba jeszcze żył, natknęłam się na Wiktora zupełnie przypadkowo na ulicy. Niósł jakieś reklamówki. Popatrzył wtedy na mnie tak, jakby w samo południe stanął twarzą w twarz z duchem. Wymamrotał pod nosem krótkie „siema” i dał nogę tak szybko, jak tylko potrafił.
Wiktor zawsze stronił od ludzi. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, nawet podczas imprez rodzinnych, czmychał do swojej samotni w garażu, gdzie urządził własny warsztat. Mógł tam spędzać całe wieczory, wiecznie upaćkany czarnym smarowidłem, reperując czyjeś motory. Jego ręce przypominały dłonie staruszka – pokryte szramami, z pazurami, pod które chyba już na stałe wżarł się brud. Kompletnie nie przejmował się tym, jak wygląda. Był trochę taki niechlujny, a wręcz... delikatnie cuchnął. Szczerze powiedziawszy, Wiktor budził we mnie obrzydzenie i nie mieściło mi się w głowie, że on i Kuba to faktycznie bracia.
Jakiś czas temu, niedługo po tym jak Kuba mi się oświadczył, jego rodzicielka zaczęła prawić mi komplementy. Mówiła, że jestem śliczna i przedsiębiorcza, a potem zapytała, czy nie znam jakiejś równie fajnej dziewczyny... dla Wiktora. No bo przecież on jako starszy syn powinien stanąć na ślubnym kobiercu jako pierwszy. Na początku potraktowałam to jako niewinny żarcik. Ale przestało mi być do śmiechu, gdy zaczęła mi o tym truć głowę non stop, kilkanaście razy w tygodniu. W końcu nie wytrzymałam i jej oznajmiłam, że, po pierwsze, wszystkie moje przyjaciółki są już zamężne, a po drugie, nie widzę się w roli swatki.
– Ślub bierze się z uczucia – zauważyłam, ale mama Wiktora chyba nie do końca się ze mną zgadzała.
– Uczucia są ulotne, a kasa zostaje na dłużej. Poza tym Wiktor ma własne lokum – dodała.
Swatała go różnymi sposobami
Rzeczywiście, Kuba nie był jedynym z rodzeństwa, który dostał w spadku nieruchomość – jego starszy brat również odziedziczył mieszkanie po drugich dziadkach. Postanowił je komuś wynająć, bo uznał, że wygodniej mu będzie nadal mieszkać z rodzicami. Obserwując, jak jego mama ciągle wokół niego skacze, szykując mu kanapki do pracy i na każdym kroku mówiąc, co ma robić, zaczęłam powątpiewać, czy Wiktor faktycznie potrafiłby żyć na własną rękę. Pomyślałam, że jego ewentualna dziewczyna musiałaby chyba zupełnie nie widzieć i nie słyszeć, co się dookoła dzieje.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy pewnego razu moja teściowa oznajmiła mi, że jej pierworodny syn... kiedyś spotykał się z jakąś dziewczyną. I, co więcej, nawet razem z nią zamieszkał. Zaintrygowana tą wiadomością, przy najbliższej okazji dopytałam Jakuba o szczegóły tej historii. I wiecie co? Wyszło na jaw, że moja teściowa wpadła na iście szatański plan. Otóż postanowiła znaleźć współlokatorkę do mieszkania Wiktora, która jednocześnie miałaby zostać jego wybranką serca. Po dokładnej selekcji kandydatek wybrała jedną dziewczynę, zupełnie nieświadomą jej matrymonialnych intencji. W ten sposób ta młoda, niczego niepodejrzewająca kobieta padła ofiarą jej machinacji...
Matka Wiktora nalegała, żeby wprowadził się do rzeczonego mieszkania, mając nadzieję, że gdy zostanie sam na sam z dziewczyną, uda im się „dogadać”. Ponieważ chłopak nie bardzo wiedział, co począć, teściowa usilnie go przekonywała, aby najzwyczajniej w świecie „wziął to, co mu się należy”. Pewnego wieczoru uciekała przed nim na korytarz. Podobno uratowała ją sąsiadka z tego samego piętra. Na całe szczęście dla Wiktora i jego mamy, wynajmująca nie złożyła zawiadomienia na policję, a jedynie ekspresowo się wyprowadziła, gdy jej „wielbiciel” był poza domem.
Gdy usłyszałam tę historię, totalnie mnie zszokowała. Nigdy bym nie pomyślała, że moja teściowa może posunąć się do czegoś takiego tylko po to, żeby zapewnić najstarszemu synowi dziewczynę. A teraz, kiedy Kuba odszedł z tego świata, to na mnie zaczęła zastawiać swoje sidła...
Propozycja nie do odrzucenia
W dwa tygodnie po ceremonii pogrzebowej, jeszcze w listopadzie, teściowa przyszła do mnie z propozycją, na którą musiałam przystać. Pojawiła się u mnie i od razu zaczęła konwersację na temat: „Jak rozwiązać kwestię lokum po jej synu". Zdziwiłam się, ponieważ w świetle obowiązującego prawa to małżonka dziedziczy majątek po swoim zmarłym mężu. Analogicznie jest w przypadku męża po żonie. Jeśli to ja odeszłabym pierwsza, Kuba stałby się właścicielem działki, a moi bliscy nie mieliby w tej kwestii absolutnie nic do powiedzenia.
Podczas gdy ja przedstawiałam swoje racje, teściowa sprawiała wrażenie, jakby w ogóle mnie nie słuchała. Ostatecznie oświadczyła, że pozwoli mi nadal mieszkać w mieszkaniu pod warunkiem, że... poślubię Wiktora.
– Naturalnie dopiero po pewnym czasie, żeby sąsiedzi nie plotkowali. Musimy trochę poczekać. Wiesz przecież, jacy bywają podli – stwierdziła.
Byłam kompletnie zaszokowana jej słowami, a ona, niezwykle usatysfakcjonowana swoją koncepcją, dorzuciła:
– W taki oto sposób, moja droga, cały majątek pozostanie w naszej rodzinie.
Wpadłam wtedy w straszną wściekłość. Zlodowaciałym głosem powiedziałam jej „nie” i zażądałam, żeby natychmiast wyszła z mojego mieszkania. To z kolei rozwścieczyło ją do granic możliwości.
– Jesteś wredną, niewdzięczną gówniarą. Skończysz jako bezdomna. – warknęła. – Dam ci siedem dni na przemyślenie sprawy i podjęcie jedynej słusznej decyzji.
Kiedy tylko trzasnęła drzwiami, zaczęłam cała drżeć ze zdenerwowania. Ależ z niej tępa idiotka. Czy ona naprawdę sądzi, że mogłabym stworzyć związek z tym całym Wiktorem? A poza tym, jej oferta była ni mniej, ni więcej, tylko ordynarnym wymuszeniem. Przy okazji okazała mi totalny brak szacunku, jakbym była jakąś prostytutką do wynajęcia. Zupełnie zlekceważyła moje uczucia wobec Kuby. Splugawiła doszczętnie to, co było między mną a moim mężem...
Skontaktowałam się telefonicznie z adwokatem, a ten szybko wytłumaczył mi, że raczej mało prawdopodobne jest, żeby teściowa zdołała odebrać mi mieszkanie. Choć żałuję, że dla świętego spokoju nie nagrałam tego, co mi proponowała. Szczerze mówiąc, kompletnie się tego nie spodziewałam. Myślałam, że jak stanowczo powiem tej kobiecie „nie”, to po prostu da mi spokój. Ale gdzie tam! Okazało się, że wypowiedziałam jej wojnę na całego. Potraktowała moją odmowę jako obelgę skierowaną prosto w twarz.
W końcu wymyśliła, że zrobi ze mnie materialistkę, która uganiała się za kasą Jakuba... Wniosła pozew do sądu, żeby przejąć schedę po nim, twierdząc, że od samego początku zależało mi tylko na finansowych profitach i wzięłam z nim ślub z czystego wyrachowania. Rozgląda się za ludźmi, którzy poświadczą, że chodziło mi wyłącznie o forsę. Jestem przekonana, że takich znajdzie. Ilu jest takich, co chętnie dowalą innym dla własnej uciechy? Chociażby eks Kuby, z którą zerwał przeze mnie...
Ale to nie koniec problemów. Ta kobieta plotkuje o mnie okropne rzeczy wśród sąsiadów. Twierdzi, że planuję ich obrabować z dóbr, które gromadzili latami. Rozpowiada, że zdradzałam męża od dnia ślubu. Że darzyłam ją nienawiścią, a Kuby wcale nie kochałam. I to działa na tych ludzi. W końcu dorastała wśród nich, w tym samym budynku. Ostatnio ktoś rozsypał mi odpadki pod drzwiami, a innym razem wysmarował mi drzwi jakimś paskudztwem. Czuję się osaczona i prześladowana, nie mam pojęcia, jak długo to zniosę. Prawda jest po mojej stronie, ale czy starczy mi sił, by to udowodnić?
Aleksandra, 27 lat