Reklama

Pierwsza teściowa mojej mamy była wróżką. Znały się bardzo długo, bo mieszkały na jednym podwórku. O swojej niezwykłej teściowej mama opowiadała nam mnóstwo historii – że leczyła ziołami, robiła miłosne eliksiry i amulety ochronne.

Reklama

– Ale najbardziej niesamowite było to, że potrafiła wróżyć ze szklanej kuli – mama zniżała głos, a ja i brat z zapartym tchem słuchaliśmy o tym, co komu wywróżyła, i jak możliwe, że wszystko się sprawdzało.

– Kiedy miałam osiemnaście lat, usłyszałam, że zostanę żoną jej syna Jacka. Ale dowiedziałam się też, że nie będę nią na zawsze. Byłam zła za tę wróżbę, bo myślałam, że mnie nie lubi i nie chce, bym była jej synową. Ale miała rację. Chociaż bardzo się starałam, to kilka lat później się rozstaliśmy. Wtedy, załamana i nieszczęśliwa, poszłam do teściowej, a ona wywróżyła mi, że wkrótce poznam mężczyznę mojego życia, czyli waszego tatę, i będę miała z nim cudowne dzieci – i wtedy mama tuliła nas do siebie.

Kiedy byłam starsza, spytałam mamy, dlaczego ta wróżka od razu jej nie powiedziała, że za kilka lat spotka właściwego faceta, tylko pozwoliła jej męczyć się z jej synalkiem. Mama wtedy uśmiechnęła się.

– Też ją o to spytałam. Powiedziała, że życie jest jak gra. Nie możesz wejść od razu na wyższy poziom. Musisz przejść wszystkie po kolei, żeby być gotowym na trudniejsze wyzwania. Wtedy docenisz, co spotyka cię za kolejnym zakrętem.

Zobacz także

Opowiadam o tym dlatego, żeby wyjaśnić, dlaczego pewnego dnia dokonałam pewnego wyboru, przez co moje życie potoczyło się tak, jak się potoczyło.

Było to latem 1978 roku. Właśnie skończyłam wymarzone studia i dostałam interesującą propozycję pracy – a jednocześnie mężczyzna, którego kochałam, mi się oświadczył. Byłam absolutnie szczęśliwa.

– Zobaczysz, niczego ci ze mną nie będzie brakowało – usłyszałam. – Będę się tobą opiekował, a ty będziesz opiekowała się mną, domem i naszymi dziećmi. Za pół roku wyjeżdżamy na placówkę. Będziemy mieli dom, służbę. Będę musiał dbać o kontakty i kontrahentów, więc trzeba będzie prowadzić dom na poziomie. Cudownie sobie poradzisz. Nie mogę się doczekać – odsunął się i popatrzył na mnie, wyobrażając w nowej roli. – Ty, elegancko ubrana, w szpilkach, z tą twoją figurą i twarzą… Wszyscy będą mi ciebie zazdrościć.

Miałam być żoną przy mężu, matką jego dzieci, metresą w jego sypialni. A co z moimi marzeniami? Byłam nieco rozczarowana, ale kiedy rozmawiałam z rodzicami i przyjaciółkami, wszyscy reagowali tak samo.

– O co ci chodzi? Będziesz żyć w luksusie, w wielkim świecie. Tu mamy siermiężny PRL, a ty będziesz miała dostęp do wszystkiego. Powinnaś skakać z radości. No i chyba chcesz żyć u boku ukochanego mężczyzny?

Oczywiście, że chciałam. I kiedy wszyscy tak mówili, uznałam, że mają rację. Zaczęłam cieszyć się swoją przyszłością.

Chcesz śnić czy żyć? Szybko dotarł do mnie sens tego pytania

Miesiąc przed ślubem mama poinformowała mnie, że ma dla mnie świetnego wróża.

– Koleżanki nie mogą się go nachwalić…

– Wróż? – zdziwiłam się. Nigdy wcześniej nie byłam u wróżki, bo mama żadnej nie ufała. – Uważasz, że ma prawdziwy dar?

Pokiwała głową.

– Umówiłam cię z nim na jutro. Chcesz?

Chciałam.

Wróż Jan korzystał z run, ale wspomagał się też astrologią. To, co powiedział, zabiło mi niezłego ćwieka.

– Przed tobą dwie drogi. Jedna łatwa, przyjemna, bogata w materialne korzyści. To ścieżka snu. Druga, ścieżka jawy, jest trudna, wyboista, pełna kaleczących stopy cierni, ale i satysfakcji. Do ciebie zależy wybór. Chcesz śnić czy żyć?

Mama aż klasnęła w dłonie.

– Trafił pan w sedno, mistrzu. Hela będzie żoną dyplomaty, a jej życie będzie jak sen. Cudowne i lekkie – wyrzuciła jednym tchem.

Wróż nie spuszczał ze mnie oczu. Reakcją na słowa mamy było lekkie uniesienie brwi.

– Czego pragnie twoja dusza? Już wiesz? – spytał. – Chcesz życie prześnić czy przeżyć?

Długo myślałam nad jego słowami. Co według niego oznaczało określenie: życie jak sen i prześnić życie? Wszyscy, których pytałam mówili, że to oznacza coś wspaniałego.

– Bo we śnie jesteś szczęśliwa, wszystko idzie jak z płatka – mówiła mama.

– A senne koszmary – zapytałam.

– Nie kombinuj, Hela.

Dwa dni później koleżanka ze studiów wyznała mi, że idzie na zebranie KOR-u na wykład o dostępnych opcjach oporu wobec władzy. Oczywiście poszłam z nią, jak zawsze. Nigdy nie mogłam siedzieć bezczynnie, zawsze wkładałam palec gdzie nie trzeba. Następnego dnia powiedziałam o zebraniu narzeczonemu. I wtedy Maciek wkurzył się na mnie.

– Nie możesz mi tego robić. Twoje postępowanie zagrozi mojej karierze, Hela. Teraz jesteś już w innym świecie i musisz zacząć myśleć innymi kategoriami.

Musisz iść na kurs dla żon dyplomatów. Uzupełnić garderobę. Zacząć uczyć się włoskiego. Nie masz czasu na takie głupoty – zaordynował.
I wtedy zrozumiałam pytanie wróża. Nie zamierzałam przespać swojego życia. Głęboko się zastanowiłam i wyszło mi, że może wiele kobiet marzy o takim życiu, jakie mnie czekało u boku Maćka, ale ja akurat do nich nie należę.

Czasem żałuję, że byłam taką idealistką

To nie była łatwa decyzja, ale wiedziałam, że muszę ją podjąć. Wszyscy się na mnie poobrażali, uznali, że jestem głupia i nieżyciowa. Rodzina wypominała mi, że zaprzepaściłam taką wspaniałą szansę, zwłaszcza kiedy dochodziły nas słuchy o kolejnych sukcesach mojego niedoszłego męża, który po zmianach ustrojowych przeszedł do biznesu i brylował w wielkim świecie, a przy jego boku żona. Kobieta piękna i stylowa. Maciej zawsze miał dobry gust.

– Mogłaś być na jej miejscu – utyskiwał mój brat. – I mogłabyś wtedy pomóc rodzinie finansowo. Miałbym szansę zaistnieć.

– Istniejesz – odpowiadałam. – Dobrze sobie radzisz bez niczyjej pomocy.

– Co ty tam wiesz. Tak samo dobrze sobie radzę jak ty – popatrzył na mnie drwiąco.

– Bez własnego mieszkania, z głodową pensją, mężem kryminalistą i dzieciakami grzebiącymi w śmieciach.

Mój brat był niereformowalny. Wiele razy mu tłumaczyłam, że nie potrzebuję mieszkania na własność, czynszowe mi wystarcza, a mąż siedział w więzieniu za poglądy polityczne. Dzieci są freeganami i uważają, że ludzie wyrzucają do śmieci towary wciąż nadające się do użytku, i one, korzystając z nich, ratują przyrodę.

Ale fakt, że kiedy w moim życiu było ciężko i te przysłowiowe ciernie bolały aż nazbyt realnie, zastanawiałam się, czy nie popełniłam błędu. Maciek okazał się wiernym mężem i nigdy nie zmienił żony na nowszy model. A ona, choć w moim wieku, wyglądała na dwadzieścia lat młodszą. Cóż, efekt wizyt u kosmetyczek, a może i u chirurga plastycznego, diety, czasu na ćwiczenia, no i świetnych strojów.

– To mogłam być ja – powiedziałam pewnego dnia do przyjaciółki.

Siedziałyśmy w poczekalni u dentysty i przeglądałyśmy kolorowe gazety. W jednej natknęłyśmy się na relację z dobroczynnego bankietu, gdzie pojawiły się zdjęcia Maćka z żoną. – Mogłam prześnić swoje życie. Czasami żałuję, że byłam taką idealistką

– Mówisz to tak, jakby to słowo było zamiennikiem słowa głupia – mruknęła Gośka. – Chciałabyś być na jej miejscu? Ja nie.

– Dlaczego? – zdziwiłam się, bo ona zawsze chciała mieć kupę pieniędzy.

– Ona ma spojrzenie i uśmiech Melanii Trump. Widzisz? Myślę, że z tego cudownego snu obudziła się z ręką w nocniku.

Coś w tym było. Pytacie, co złego jest w spojrzeniu żony prezydenta USA? Przyjrzyjcie się. Uśmiech to wyuczony wyszczerz, a z oczu wyziera rozpacz. Ta kobieta jest głęboko nieszczęśliwa, a to, co wiemy o jej życiu tylko to potwierdza.

Tamtego dnia zrozumiałam, że wybrałam dobrze. Było trudno. Fakt. Nieustanny brak pieniędzy, nerwy, problemy z władzami, które nie lubiły tych, którzy się im sprzeciwiają, i ciągle nas szykanowały. Ciężka i wyczerpująca praca z trudną młodzieżą. Kilka razy byłam na skraju załamania nerwowego. Ale zawsze z tego wychodziłam, a kiedy osiągałam cel, kiedy widziałam, że moje działania naprawdę coś zmieniły, czułam wszechogarniającą satysfakcję, która wszystko wynagradzała. No i mój mąż, z którym się kłócę o wszystko i którego kocham najbardziej na świecie, a on z tej miłości do mnie oddał mi własną nerkę.

Reklama

Nie, nie zamieniłabym tego życia na nic innego. Tego właśnie chciała moja dusza.

Reklama
Reklama
Reklama