Reklama

Od dziecka wiedziałam, że życie na wsi nie jest dla mnie. Ciężka praca, marny zarobek i brak perspektyw na dobrze płatną pracę. Do tego niewielkie szanse na znalezienie porządnego męża. Od kiedy zaczęłam naukę w liceum, byłam już absolutnie pewna, że zaraz po maturze wyjadę.

Reklama

– Macie szczęście, że Grzesiek przejmie gospodarkę, bo ja na pewno tego nie zrobię – powtarzałam rodzicom. – Kocham was, ale musicie zrozumieć, że ja się tu duszę – próbowałam im wytłumaczyć, żeby później nie byli zaskoczeni moją wyprowadzką.

Gdy tylko odebrałam świadectwo szkolne, zaczęłam pakować walizki. Nie miałam żadnego planu, ale byłam przekonana, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Bo w sumie, dlaczego nie? Byłam młoda, zdolna, ambitna. W połowie lata kupiłam bilet autobusowy do Warszawy i ruszyłam spełniać swoje marzenia.

Na nic nie było mnie stać

Miałam swoje oszczędności, które miały mi starczyć na start. Nie wiedziałam jednak, że życie w Warszawie jest znacznie droższe niż na wsi, czy też w mniejszym miasteczku. Pierwsza pensja starczała jedynie na wynajem pokoju. Nie chciałam wracać z podkulonym ogonem do rodzinnego domu, więc zwróciłam się do brata o pomoc. Przelewał mi drobne sumy, ale to i tak nie zaspokajało moich wszystkich potrzeb. Mieszkałam z czterema dziewczynami w wynajętym mieszkaniu. Okazało się, że praktycznie na nic nie było mnie stać. Nawet głupie wyjście do klubu, czy na dyskotekę musiałam z dużym wyprzedzeniem wpisać w plan wydatków. O randkach mogłam zapomnieć.

Poznałaś już jakiegoś kawalera? Ja w twoim wieku... – mama pouczała mnie za każdym razem, gdy przyjeżdżałam do domu w odwiedziny. – Czas leci, a im później zaczniesz się rozglądać, tym trudniej będzie ci kogoś znaleźć – powtarzała jak mantrę.

– Mamo, mam jeszcze czas – zbywałam ją, ale wiedziałam, że ma rację.

Nie chciałam martwić rodziców, ani tym bardziej prosić o pieniądze, ale dość szybko się okazało, że nie mam wyjścia. W domu nigdy się nie przelewało, dlatego obiecałam sobie, że to tylko tak na początek. Wiedziałam, że muszę szybko coś wymyślić, żeby w końcu zacząć żyć na własny rachunek. To jednak nie było łatwe. Bez fachu w ręku, bez znajomości. Łapałam drobne zlecenia, pracowałam jako kelnerka, sprzedawczyni w butiku. Tam jednak nie płacili za wiele.

Czułam się nieszczęśliwa

Mijały miesiące, a ja wciąż miałam poczucie, że moje życie stoi w miejscu. Zazdrościłam koleżankom z mieszkania, że mogą sobie pozwolić na więcej. Plotkowały o kosmetykach, drogich ciuchach i zakupach w Złotych Tarasach. Dla mnie to było nieosiągalne. Przede wszystkim jednak czułam się nieszczęśliwa, bo przecież nie tak miało wyglądać moje życie w mieście.

– Maju, może pomyśl nam potworem do domu – powiedziała pewnego dnia mama.

– Ale dlaczego? Ja nie chcę wracać! – Powiedziałam stanowczo.

Nie stać nas na opłacanie ci życia w Warszawie – mama spojrzała mi prosto w oczy, a ja dostrzegłam w nich smutek i zmęczenie. – Nic cię tam nie trzyma. Ani praca, ani miłość. Spróbowałaś, nie wyszło. Najwyższy czas się z tym pogodzić – dodała z troską w głosie.

– Nie ma nawet takiej opcji! – odpowiedziałam szybko. – Coś wymyślę. Dam radę. Jeszcze zobaczysz, że to ja będę was wspierać finansowo – dodałam hardo, ale tego akurat nie byłam już taka pewna.

To nie tak, że się nie starałam. Aktywnie szukałam lepiej płatnej pracy, wysyłałam CV, rozpytywałam znajomych, dołączyłam do grup odpowiednich w mediach społecznościowych. I nic. Zero odzewu. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała moje plany. Byłam bliska załamania. Nie chciałam wciąż żyć na garnuszku rodziców. Miałam ambicje i apetyt na lepsze życie.

Byłam załamana

Wróciłam do wynajmowanego mieszkania z silnym postanowieniem, że muszę coś zmienić w swoim życiu. Nie wiedziałam jednak, jak to zrobić, a każdy dzień przytłaczał mnie coraz bardziej. Przestałam wychodzić z mieszkania, bo nie miałam, po co i za co. Mama chyba coś przeczuwała, ale nie chciałam jej martwić.

Jak tam ci idzie w nowej pracy? – pytała, za każdym razem, gdy rozmawiałyśmy przez telefon.

– Wspaniale – kłamałam jak z nut. – Szef jest zadowolony, pewnie niebawem dostanę podwyżkę. Wynajęłam też inne mieszkanie...

– To dobrze. Nie sądziłam, że tak dobrze odnajdziesz się w nowym środowisku – mama była ze mnie duma, a ja nie miałam serca wyprowadzać jej z błędu. – To może cię odwiedzimy z tatą. Pokażesz nam Warszawę.

– Teraz lepiej nie, nie miałabym dla was czasu – wyrzuciłam z siebie jednym tchem.– Wiesz, jestem nowa i chcę się wykazać w pracy, żeby szybciej awansować.

– No dobrze, jak uważasz. Tylko pamiętaj, że praca to nie wszystko. Znajdź też czas na małe przyjemności – mama jak zwykle nie mogła się powstrzymać od dawania dobrych rad.

Pewnego dnia moje współlokatorki słyszały całą rozmowę z rodzicami.

Dlaczego nie powiesz rodzicom prawdy? – zapytała się Kasia. – Prędzej, czy później i tak się dowiedzą.

– Nie mogę im tego zrobić. Wierzą we mnie. Poza tym... – zawahałam się. – Zbyt wiele zainwestowali we mnie, a z drugiej strony, mają zbyt mało pieniędzy, żeby mnie dalej wspierać...

Byłam załamana. Może i dziewczyny chciały mi pomóc, ale nie miałam ochoty opowiadać im o swojej porażce. Bez słowa ubrałam się i wyszłam. Musiałam się przewietrzyć.

Serce przeszywał niepokój

Szłam przed siebie, byle jak najdalej. Nie wiem, jak doszłam do centrum. Za ostatnie pieniądze kupiłam sobie kawę z automatu i usiadłam na betonowej ławce. W mojej głowie kłębiły się myśli, a serce przeszywał niepokój. Jeśli nic nie wymyślę, za tydzień będę znów w rodzinnym domu na wsi. Wyobrażałam sobie swoją przyszłość i chciało mi się płakać.

– Ciężki dzień?

Obok mnie siedział obcy mężczyzna. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziałam nawet, jak długo mnie obserwował.

– Ta... – odpowiedziałam tylko.

Nie miałam zamiaru tłumaczyć się obcej osobie. Z drugiej strony, coś mnie kusiło, żeby otworzyć się i opowiedzieć nieznajomemu o tym, co mnie boli najbardziej. Przecież mieliśmy się już nigdy nie spotkać.

–Miałam plany i marzenia... Czuję się tak, jakbym przegrała życie – powiedziałam szczerze.

– Życie lubi zaskakiwać, a każde doświadczenie sprawia, że lepiej poznajemy siebie – powiedział nieznajomy.

Jego słowa dodały mi otuchy. Rozmawialiśmy o życiu, o swoich planach, marzeniach i ambicjach. Śmialiśmy się z naszych porażek i potknięć. Dawno nie spotkałam nikogo, przy kim czułabym się tak swobodnie. Nie chciałam kończyć naszego niecodziennego spotkania, ale gdy zaczęło się ściemniać, wiedziałam, że już pora na mnie.

– Spotkamy się jutro? – zapytał mężczyzna. – Tutaj, o tej samej porze.

Przecież nawet nie wiem, jak masz imię – wypaliłam, chociaż w głębi serca chciałam go jeszcze raz zobaczyć.

– Jacek – powiedział, podając mi dłoń na powitanie.

– Maja.

– W takim razie do zobaczenia jutro, Maju – powiedział.

Byłam oczarowana

Następnego dnia nie wiedziałam, czy iść na umówione spotkanie. Nie chciałam psuć miłych wspomnień. A co jeśli kolejne spotkanie okaże się klapą? Z drugiej strony nie miałam innych planów. Wiedziałam, że to ostatnie moje dni w mieście i wolałam je spędzić w miłym towarzystwie, niż siedzieć zamknięta w czterech ścianach. Ubrałam się nieco lepiej niż zwykle i udałam się na miejsce spotkania. Jacek już na mnie czekał.

– Cześć.

– Cześć – odpowiedziałam z uśmiechem. – Mam nadzieję, że nie czekasz długo?

– Nie, dopiero przyszedłem.

Tym razem jednak nie siedzieliśmy na ławce, lecz ruszyliśmy przed siebie. Jacek uważnie słuchał moich słow, a ja opowiadałam mu o sobie. Sam także dzielił się swoimi przemyśleniami, opowiadał o swoich pasjach. Okazało się, że tak jak ja, uciekał, przed tym, co oferowało mu życie. Jednak w odróżnieniu ode mnie Jacek nie wspominał o pracy, nie mówił, gdzie dokładnie mieszka. Tak jakby zupełnie nie musiał martwić się o pieniądze. To było podejrzane, ale pomyślałam sobie, że pewnie duma nie pozwala mu przyznać się do porażki.

– Chodźmy coś zjeść – powiedział niespodziewanie Jacek. – Niedaleko jest dobra knajpka.

Nie mam kasy – powiedziałam niepewnie.

Ja stawiam – odpowiedział z uśmiechem.

Kelner przywitał nas w drzwiach. Byłam oczarowana eleganckim miejscem. Zamówiliśmy napoje i danie główne. Jacek namówił mnie także na małą przystawkę. Zaimponował mi. Nie był facetem w moim typie, jednak miał w sobie to coś.

Miesiącami klepałam biedę

Do domu miałam wrócić w poniedziałek. Zostały trzy dni i postanowiłam je wykorzystać. Codziennie umawiałam się z Jackiem. Zapraszał mnie do dobrych restauracji, do ekskluzywnego spa, a nawet kupił mi drogą torebkę. To miała być pamiątka ze stolicy. Wiedziałam, że nadużywam jego hojności, ale uznałam, że mi się należy. Miesiącami klepałam biedę i teraz, tuż przed powrotem, mogłam trochę sobie poużywać. Zasmakować odrobiny luksusu. To tylko kilka dni, a jak widać, dla Jacka pieniądze nie były problemem. Ostatniego dnia zaskoczył mnie swoim wyznaniem.

– Wiem, że jutro wracasz, ale... – zawiesił tajemniczo głos. – Przemyśl to jeszcze. Lubię cię, serio.

Zaniemówiłam.

– To niemożliwe. Muszę wracać. Warszawa jest za droga, na życie w pojedynkę.

– A jeśli byśmy zamieszkali razem?

– Przemyślę to.

Nie chciałam, żeby uznał mnie za pustą lalę, która leci na jego kasę. Wiedziałam jednak, że taki układ rozwiązałby wiele moich problemów. Nie kochałam Jacka, ale związek z nim mógłby otworzyć przede mną wiele możliwości, o których do tej pory mogłam tylko pomarzyć. To była opcja, której nie mogłam zrezygnować.

Reklama

Maja, 20 lat

Reklama
Reklama
Reklama