„Związałam się z facetem starszym o 20 lat. Każe mi czytać encyklopedię i uważa, że moje przyjaciółki to trzpiotki”
„Marek nie był zainteresowany codziennością. Jego dusza sięgała znacznie głębiej niż u większości ludzi. W obecności nieznajomych prawie się nie odzywał. Nie uważałam tego za coś szczególnie pozytywnego, bo zaczęliśmy się izolować od innych”.
Miał dwadzieścia lat więcej niż ja. Ta przepaść wiekowa już na wstępie stawiała go w lepszej pozycji. Zdążył zobaczyć i przeżyć o wiele więcej. Moja kumpela Filka, która już wcześniej trochę mi o nim wspomniała, powiedziała, że pracował razem z jej mężem i byli dobrymi kumplami.
Wpadł mi w oko
Po stracie ukochanej małżonki musiał się pozbierać. Gdy minęło parę lat, zdecydował się na kolejny związek małżeński, lecz i tym razem los nie był łaskawy. Nowa wybranka serca zostawiła go samego. Blizny emocjonalne nie chciały się zabliźnić. Gdzieś jeździł, włóczył się po świecie. Gdy go pierwszy raz spotkałam, stał samotnie. Zarówno na imprezie, jak i w życiu
– Miej się na baczności – powiedziała mi Filka – to dość osobliwy facet, w dodatku wiekowy. Może ci zaimponować, ale wiesz… Nie sposób odgadnąć, co mu chodzi po głowie.
W ogóle nie sprawiał wrażenia, jakby był starszy ode mnie. Wpadł mi w oko – był szczupły, w dobrej formie, z opaloną buzią, emanował swobodą. Odniosłam wrażenie, że jest trochę pogubiony. Trochę to trwało, zanim zrozumiałam, co kryło się za tym jego dystansowaniem się. I że to właśnie ja miałam być zdobyczą.
Faceci sprawiają, że czuję się niepewnie. Szukam w nich potwierdzenia, że jestem atrakcyjna jako kobieta, ale nieczęsto to dostrzegam, a może po prostu dobrze to ukrywają. Zdaję sobie sprawę, że ja również udaję, że relacje damsko-męskie to odwieczna rozgrywka, ale jestem w niej wyjątkowo słaba. Mam prostą osobowość. Nie potrafię wyczytywać ukrytych znaczeń, nie umiem rozgryźć tych wszystkich sztuczek, którymi ludzie otulają się niczym przytulnymi kokonami.
Jestem też przyzwyczajona do tego, że ludzie postrzegają mnie jako profesjonalistkę. Zarówno w sferze prywatnej, jak i zawodowej, uchodzę za kobietę, której się w życiu udało. Jednak prawda jest taka, że wcale nie miałam i nadal nie mam pojęcia, czego chcę. Moja praca nie dawała mi takiego poczucia spełnienia, jak mogło się z pozoru wydawać.
Różniliśmy się
Po moim pierwszym ślubie doszło do rozwodu, bo zarówno mój mąż, jak i ja, poświęcaliśmy za mało czasu na pielęgnowanie naszej relacji. Życie zawodowe nas tak pochłonęło, że w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że praktycznie nic o sobie nie wiemy. Żyliśmy obok siebie. Rozstaliśmy się pokojowo.
Czy tego żałowałam? Zdecydowanie tak. Myśl, że zmarnowałam coś wartościowego, długo nie pozwalała mi zasnąć. Na co dzień jednak staram się tego nie okazywać – uśmiecham się, tryskam energią, chwalę się moimi licznymi pasjami i szeroką wiedzą z różnych dziedzin.
Odkryłam grupę koleżanek, które z rozmaitych przyczyn zdecydowały się na odejście od swoich mężów. Uporczywie powtarzałam sobie, że seks jest przeceniany – ta mantra towarzyszyła mi każdego wieczoru przed snem niczym modlitwa. Mimo to tęskniłam za uczuciem.
Brakowało mi faceta w życiu. Niektórzy bardzo mi się podobali, ale byli już zajęci. Ci samotni zupełnie mnie nie pociągali. Albo byli pracoholikami bez szans na zmianę, jak mój były partner, albo sfrustrowani pijaczkowie, ewentualnie narcystyczni imprezowicze.
Zawsze ciągnęło mnie do starszych osób – byłam bardzo dojrzała jak na swój wiek. Najlepszą kumpelą była dla mnie koleżanka mojej mamy, a mamie mojego chłopaka zwierzałam się z każdej młodzieńczej tajemnicy. Ale z Markiem sprawa wygląda inaczej…
On nie słyszał o zespołach, które uwielbiam, nie miał bladego pojęcia o filmach, które mogę oglądać w kółko. Nie cierpiał seriali, książek obyczajowych i „szmatławców”, do których zaliczam moje ukochane miesięczniki.
Zabrał mnie na camping
Już na początku naszej znajomości to do mnie dotarło. Gadaliśmy głównie o sprawach życiowych. Pierwsze spotkanie we dwoje, potem kolejne… Zabujałam się na dobre. To niesamowite uczucie, gdy trafi się na pokrewną duszę. Często odnosiłam wrażenie, jakby Marek czytał mi w myślach.
Pochodziliśmy z odmiennych środowisk, a jego przeżycia pod względem natężenia emocji i dramaturgii przyćmiewały moje własne doświadczenia. Mimo to odnajdywałam w jego historii siebie samą znacznie częściej, niż mogłabym przypuszczać, że to w ogóle realne.
Miałam wrażenie, że Marek kompletnie nie był zainteresowany codziennością. Jego dusza sięgała znacznie głębiej niż u większości ludzi. W obecności nieznajomych prawie się nie odzywał. Nie uważałam tego za coś szczególnie pozytywnego, bo zaczęliśmy się izolować od innych, żyjąc na coraz bardziej odludnej wysepce. Taki po prostu był i niewiele mogłam na to poradzić. Ale szczerze mówiąc, nie za bardzo się przejmowałam, czułam się szczęśliwa z Markiem.
Wspólny wyjazd na wakacje pozwolił mi zrozumieć, że dobrze odnajdujemy się także w codziennych sytuacjach. Przypadły mi do gustu harcerskie klimaty, które on tak bardzo lubił – piesze wycieczki po szlakach górskich, spanie pod namiotem, przyrządzanie posiłków na palniku i podziwianie rozgwieżdżonego nieba z lampką wina w ręku.
Krytykował moje lektury
– Chcesz sprawdzić dziewczynę? Zabierz ją na biwak. To najlepszy test – tak właśnie mówił.
Udało mi się zdać i bardzo mnie to ucieszyło. Tuż po powrocie z wakacji wprowadziliśmy się do wspólnego mieszkania, a swoje postanowiłam wynająć.
– Bzdety – tak określał wszystko, co oglądałam lub czytałam. – Naprawdę chce ci się marnować czas na takie pierdoły?
– Wcale nie uważam tego za pierdoły.
Spojrzał na mnie, udając zaskoczenie.
– Nie do wiary, że masz takie poglądy! Jaki sens jest w czytaniu tych szmatławców? Czy nie lepiej sięgnąć po klasykę literatury?
Przyznaję, moja wiedza jest dziurawa jak ser szwajcarski. Sporo ważnych książek ominęłam szerokim łukiem. Zamiast nadrabiać lektury, z wypiekami na policzkach śledzę losy Bridget Jones albo pochłaniam kryminały, od których oderwać mnie może tylko wybuch bomby.
– Daj spokój, padam na twarz, po prostu chcę się trochę zabawić, a nie wchodzić w jakieś ponure nastroje.
– Tak samo się zachowujesz, kiedy wcale nie jesteś wykończona – nie dawał za wygraną Marek.
– Tyle że ja nieustannie czuję się wyczerpana.
– Brednie opowiadasz!
Przyznaję, że czułam lekki ból, ale jednocześnie to mnie nakręcało. Jego słowa były trafne, pragnął, abym dostrzegła w sobie więcej, niż ja sama byłam w stanie zobaczyć.
Miałam go dość
– Myślisz, że wszystko co mnie fascynuje to głupoty?
– Nie obrażaj się, skarbie, ale niestety, tak właśnie uważam. Najważniejsze to być szczerym.
– Taka otwartość bywa bolesna.
– Lepiej znosić ból niż żyć w idiotycznym przeświadczeniu, że wszystko gra.
– Czasem ciężko to zdzierżyć, rozumiesz?
– Bardziej cenisz kłamstwa?
– Jesteś nie do zniesienia. Jestem ekonomistką, a nie poetką. Od samego początku to wiedziałeś.
– Na starcie sprawiałaś wrażenie bystrzejszej.
Zastanawiam się, po jakie licho to zrobiłam? Zadałam się z wykładowcą od wszystkiego, czy to miało sens? Jednak coś z tego miałam. Zagłębiałam się w rzeczywistość, której wcześniej nie znałam i to okazywało się niezwykle ciekawe. No i czułam z tego powodu dumę.
– Agata, co się z tobą ostatnio dzieje? Zapomniałaś o dawnych kumpelach, czy tak się powinno robić? A to wszystko przeze mnie – Filka sprawiała wrażenie załamanej, jakby na zawsze mnie straciła. – Aż tak cię wzięło?
– Prawdę powiedziawszy, sama nie jestem pewna, czy to faktycznie miłość…
– No to o co chodzi?
Miałam wątpliwości
– Wiesz, Marek woli, żebym nigdzie nie wychodziła sama. Ciągle wymyśla jakieś plany dla nas obojga.
– To jakaś paranoja.
– Sama nie wiem. Trochę go rozumiem. Przecież i tak ledwo mamy chwilę dla siebie.
– Chwilę? Chyba ci odbiło! Przecież z nikim innym się nie spotykasz!
– No wiesz, zostaję po godzinach w robocie.
– Ale to nie ma nic do rzeczy.
Fakt, poza pracą moje życie kręciło się tylko wokół Marka. Ale przecież mnie nie trzymał pod kluczem. Pomyślałam, że najwyższy czas to w końcu zmienić.
– Skarbie, w środę po południu umówiłam się na babski wieczór.
– Z kim konkretnie?
– Z przyjaciółkami. Ewelina, Ola, zresztą raczej ich nie kojarzysz.
– I nawet nie chcę! – w jego tonie dało się wyczuć coś niepokojącego.
– Okej, to w końcu moje znajome – specjalnie zaakcentowałam słowo „moje”, starając się zignorować chłód, którym emanował.
– Nierozgarnięte kwoki.
Normalnie nie wierzyłam!
– Przecież ich nie znasz, skąd takie wnioski?
– No i co z tego? Znam cię na wylot, więc…
– Masz mnie za idiotkę?!
– Ależ skąd… – zaczął się wycofywać.
Oniemiałam.
– Ten gość to totalny świr – stwierdziły koleżanki, gdy pod wpływem emocji opowiedziałam im o rozmowie z Markiem.
– Życie należy do ciebie. Nie pozwól nikomu nim sterować, przestawiać czy rządzić. To twoja bajka i nikt nie powinien się do niej wtrącać!
Po przyjeździe do domu byłam naładowana energią.
– Zrywam z Tobą. Przemyślałam wszystko i nie zmienię zdania.
– Koleżanki ci tak doradziły?
– Sama tak postanowiłam.
– Ciekawy przypadek.
– Wcale nie taki ciekawy. Od jakiegoś czasu chodziło mi to po głowie.
Dałam mu szansę
– Serio? Dlaczego mi o tym nie wspomniałaś, mogliśmy to przedyskutować. Nie jest ci przykro? – popatrzył na mnie z przekąsem.
– Owszem, ale mam już dość bycia wiecznie podporządkowaną uczennicą. Nie uciekłam od rodziców po to, żeby znowu ktoś nade mną górował. Mama i tata w jednym, a do tego cała masa belfrów.
– No to działaj zgodnie ze swoim sumieniem. Masz do tego pełne prawo. Muszę przyznać, że podziwiam twoją determinację, nie sądziłem, że jesteś do tego zdolna…
– Choć raz w życiu zasłużyłam na najwyższą notę? Akurat wtedy, gdy cię opuszczam? Cóż za przewrotność losu!
Jego błękitne oczy skierowane były prosto na mnie. Nagle poczułam w nich ciepło. Czyżby łzy zakręciły mu się w oczach?
– Chodźmy coś zjeść. Pogadajmy trochę.
Postanowiłam dać mu jeszcze jedną szansę. A przynajmniej tak wtedy myślałam. Teraz, z biegiem czasu, dochodzę do wniosku, że to on nie dał szansy mnie. Obecnie jestem na etapie zgłębiania tajników sztuki starożytnej. Spotkania z koleżankami stały się rzadkością. Ciężko im to wytłumaczyć. Ale w sumie nic dziwnego, skoro sama mam z tym problem.
Agata, 29 lat