„Związałam się z mężczyzną starszym aż o 31 lat. Myślałam, że przychylam mu nieba, a on i tak mnie zostawił na lodzie”
„Leszek jest ode mnie starszy aż o 31 lat. Ojej, ale był szum na początku naszej znajomości... Moi rodzice są młodsi od niego, a ja jestem młodsza od jego dzieci. Można nawet powiedzieć, że w rodzinie wybuchł mały skandal z tego powodu”.
- Listy do redakcji
Trudno było mi określić, czy pada deszcz, czy to jakaś totalna ulewa. Do tego wszystkiego dochodzi ten paskudny, porywisty wiatr. Ech, marzy mi się odrobina ciepłych promieni słonecznych, bezchmurne, lazurowe niebo, soczyście zielone palmy i kwiaty w pełnym rozkwicie. Zastanawiam się, jaka pogoda panuje obecnie na hiszpańskim wybrzeżu albo w Portugalii? A może na Krecie? Chętnie bym się tam teraz znalazła, ale Leszek na pewno nie będzie chciał się nigdzie ruszyć.
Podróżowanie to nie jego bajka
Ciągle powtarza, że gdy tylko pomyśli o pakowaniu swoich rzeczy, robi mu się niedobrze, a widząc bagaże, ma ochotę zwymiotować. Podobno nie trawi sypiania w hotelach i korzystania z publicznych toalet.
Moim zdaniem on zwyczajnie panicznie boi się latać. Niektórzy sądzą, że to nie do końca normalne wisieć w metalowej puszce gdzieś między niebem a ziemią. Jeśli tak wielu mądrzejszych niż my od lat nad tym pracuje i ciągle wprowadza jakieś ulepszenia, to chyba nie może być takie złe, prawda? No dobra, zdarza się, że jakiś samolot czasem spadnie, ale bez przesady – to nie jest na porządku dziennym. Statystycznie wypadków samochodowych jest o wiele więcej.
Leszek za nic w świecie nie daje się wyciągnąć choćby na wycieczkę w Tatry. Tak, by móc trochę poszusować na stoku. Czyżby faktycznie nie przepadał za hotelowymi łóżkami i łazienkami? W sumie nie jest już najmłodszy, więc nic dziwnego, że ma swoje fochy.
– Jak jedziesz baranie? Zamienił wóz drabiniasty na auto i myśli, że da sobie radę... – mruknęłam.
W takich warunkach pogodowych i z takimi szaleńcami za kółkiem zdecydowanie prościej stracić życie na drodze niż gdzieś w chmurach. Ech, no tak, Leszek ciągle gada, że jest stary. Ciągle mu powtarzam: człowieku, sześćdziesiąt lat w dzisiejszych czasach to pestka! Jeszcze parę lat temu to było jak pięćdziesiątka, a trochę wcześniej – jak czterdziestka. Zwłaszcza u mężczyzny.
U kobiet nie jest tak kolorowo
– A gdzie tu różnica między kobietą a mężczyzną? Nie wspominając już o tym, że panie mają możliwość zmiany fryzury, przedłużenia rzęs, powiększenia ust czy wygładzenia zmarszczek. Wcierają kremy, nakładają maseczki, nawilżają, natłuszczają, oczyszczają i złuszczają skórę. A my, panowie? Spójrz na moje ręce. Można by nimi trzeć warzywa, popatrz na te żyły niczym sznurki, na te brązowe przebarwienia i worki pod oczami – odpowiadał Leszek na takie gadki.
– Skarbie, to chyba jasne jak słońce! Po sześćdziesiątce kobieta raczej nie zajdzie już w ciążę. I mało kto się nią zainteresuje, no, chyba że w jakimś przytułku dla staruszków albo na oddziale geriatrycznym. A twoja sytuacja? Ty wciąż możesz zostać tatusiem. I to z taką fajną babką jak ja! Mógłbyś to wreszcie zauważyć i się cieszyć. Szaleję za tobą – próbowałam go przekonać, że nie powinien o sobie tak źle myśleć.
Leszek jest ode mnie starszy aż całe o 31 lat. Ojej, ale był przez to szum na początku naszej znajomości... Moi rodzice są młodsi od niego, a znowu ja jestem młodsza od jego dzieci. Można nawet powiedzieć, że w rodzinie wybuchł mały skandal z tego powodu. Jeszcze moja rodzina jakoś to przełknęła, w końcu nikomu krzywda się nie dzieje. Jego krewni nie byli tak łaskawi.
– Nigdy nie zaakceptuję, że u twojego boku miejsce naszej mamy zajęła ta głupiutka smarkula – oznajmiła córka Leszka po naszym pierwszym spotkaniu.
Co ją to tak naprawdę obchodzi?
Wzięli rozwód parę lat temu i chyba to żona go zostawiła. No i co, Leszek nie miał prawa sobie nikogo znaleźć? Miał być sam do końca życia? Fakty są takie, że córeczka ma gdzieś ojca, a tylko się trzęsie, że jak kopnie w kalendarz, to ja skorzystam na spadku, a ona niczego nie dostanie. Ale on jeszcze długo pożyje, zwłaszcza przy mnie.
Troszczę się o niego. Wysłałam go na siłownię, latem jeździmy na rowerach, gramy w tenisa, biegamy. Od jakiegoś czasu dużo spacerujemy po parku, no i nawet psiaka mamy, żeby zawsze mieć powód do wyjścia z domu. Jedzenie kupuję tylko w eko sklepach i gotujemy sobie brokuły, szpinak, pomidory. Zdecydowaliśmy się na zdrową dietę śródziemnomorską.
Mój mężczyzna prezentuje się znakomicie. Dbam o jego wygląd, zaopatrując go w stylowe ubrania – wygląda w nich fantastycznie. Poza tym zawsze potrafię go rozbawić i rozśmieszyć. Mam do tego smykałkę, od dawna kochałam robić głupie miny, pajacować i opowiadać dowcipy. Zabieram go w różne przyjemne miejsca. Gdyby nie ja, to by z tego swojego fotela w ogóle nie wstał.
To nawet ja wpadłam na pomysł z tą naszą firmą od nieruchomości. Jemu w ogóle się nie chciało tym zajmować. Na szczęście mimo oporów wszystko dokładnie zorganizował i teraz w zasadzie już sama potrafię tą agencją zarządzać.
Mamy niedużą firmę, ale zarabiamy dobrze
Uwielbiam tę pracę, od samego startu przypadła mi do gustu. Non stop spotykam nowych ludzi, mam kontakt z klientami i przynajmniej jest dla kogo się odstawić i wrzucić nowy ciuch na grzbiet. Lubię prezentować się z klasą i podwozić kontrahentów moim luksusowym autem na miejsce spotkania. To oprowadzanie po mieszkaniach czy domach, snucie opowieści, jak cudownie to wszystko będzie się prezentować po drobnych przeróbkach – tu się coś zmieni, tam się coś poprawi, ściany się odmaluje i już! Zdarza się, że człowiek się stara, a potem efektów brak, cóż zrobić. Przynajmniej nie ma nudy.
Kurcze, ale leje. A niech szlag trafi te dojazdy. W sumie mamy piękne mieszkanie na Starym Mieście w ścisłym centrum, do wszystkiego niedaleko, łatwo wszędzie dotrzeć. Ale zdecydowaliśmy się na zakup domku, uroczego niewielkiego, zaraz obok lasu. Jakoś nie było chętnych na kupno, to uznaliśmy, że sami go przejmiemy. Lato w mieście do kitu, a tutaj działka, roślinki, drzewka, psiak bez przerwy na zewnątrz, no i my również. No i przyjemniej jeździ się na rowerze po lesie aniżeli po Krakowskim Przedmieściu!
Nadeszła zima, a Leszek wcale nie kwapił się do przeprowadzki.
– Słuchaj, ja czuję się tu świetnie. Możemy dojeżdżać, a w razie potrzeby da się tam przenocować.
I tak kursujemy, choć w ostatnim czasie głównie ja. Leszek przesiaduje przy kominku, zatopiony w lekturze. Czyta przede wszystkim Tołstoja, Dostojewskiego, Czechowa. Uważa ich za niedoścignionych i jedynych wartych uwagi. Co jakiś czas odrywa oczy od książki i spogląda gdzieś w przestrzeń – nie podoba mi się ten jego wzrok.
Sama czasem udaję, że zatapiam się w lekturze, żeby go obserwować. Wtedy widzę, że zdarza mu się odbiegać myślami daleko poza nasz wspólny kawałek świata.
O czym rozmyśla, mając tak posępny wyraz twarzy?
Czy o swojej byłej? Nie znam wszystkich szczegółów dotyczących ich rozstania, Leszek zawsze unikał tego tematu. Jedynie od czasu do czasu się przede mną otworzy, przykładowo wyzna, że ma poczucie winy wobec swoich dzieci, że kiepsko je wychowywał.
Przyznaję, ta jego córcia to niezłe ziółko. W ostatnim czasie trochę przycichła, bo została mamą (choć dziadka do wnuka za często nie dopuszcza, taka jej zemsta). Ale wcześniej? Oj, działo się. Raz prochy, raz butelka, a do tego jeszcze inne problemy... Szukała atencji. Terapeuci, ośrodki leczenia uzależnień, cały ten cyrk...
A syn? Też jakaś łamaga. Czwarta dyszka na liczniku, a facet wciąż singiel i tylko imprezy non stop. Zamiast wziąć się w garść i do roboty. Ile to szmalu Leszek w nich pakuje, to już nawet nie zliczę! Jeszcze by człowiek zrozumiał, jakby wdzięczni byli, ale gdzie tam. Tylko narzekania i fochy. Niejedna baba by się wkurzyła, że tyle kasy na dorosłe bachory leci, ale ja tam się nie czepiam. On ich kocha, próbuje jakoś wynagrodzić im to czy owo.
Szczerze powiedziawszy, moje życie układa się naprawdę nieźle. Mój Leszek to prawdziwy dżentelmen, traktuje mnie jak prawdziwą damę. Ciągle zaskakuje mnie jakimiś niespodziankami: a to kolczyki, a to perfumy, czy seksowna bielizna. Zawsze ma dla mnie w zanadrzu jakiś drobiazg. Ale nie to jest powodem, dla którego z nim jestem. Mam kumpelę, której chłopak to totalne przeciwieństwo Leszka. On dosłownie nigdy nic jej nie daje. Zero prezentów, obojętnie czy to imieniny, urodziny czy nawet Boże Narodzenie. W życiu nie zaproponował jej wspólnego wyjścia do knajpy, a co dopiero do kina. A ona i tak za nim szaleje.
Posiada inne atuty, jak twierdzi. Doskonale ją rozumiem i nie zamierzam krytykować. Miłość to coś więcej niż prezenty. Mnie urzekł głos Leszka: głęboki, miękki i zmysłowy. Co więcej, idealnie odzwierciedla jego osobowość. To nie tylko brzmienie, ale i treść jego wypowiedzi zawsze wzbudza zaufanie. Jest taki mądry, ma ogromną wiedzę o życiu.
Czy da się go nie uwielbiać?
Mój cudowny Misiulek. Taki poważny. Matko, ile ja się od niego dowiedziałam. Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, to ja tylko po dyskotekach skakałam. Miałam ledwo 23 lata. Gdyby nie on, to chyba do teraz bym się szlajała z różnymi przygłupami przy dźwiękach techno. Uwielbiałam to, no ba! A teraz? Lampka wyśmienitego czerwonego wina, skórzany narożnik, dobra lektura w dłoni i Miles Davis sączący się z głośników.
No i tak wyszło, jak wyszło. Ale jakoś mi to pasuje. Ostatnie metry i w końcu jestem w domu. Ale co jest? Czemu w oknach ciemno? Przecież dopiero dziewiętnasta. I czego ten Fafik tak szczeka? A to białe coś na drzwiach to co?
„Ewelinko, Skarbie! Miałem dość tego bezbarwnego życia i musiałem wybrać samotną ścieżkę. Muszę poznać siebie od nowa, zacząć wszystko od zera. I błagam, tylko bez paniki. Nie szukaj mnie i nie próbuj nawiązać kontaktu. Na biurku w moim pokoju zostawiłem listy – do ciebie i do dzieci. Tam wszystko wyjaśniam. Przepraszam za wszystko, Leszek”.
Ewelina, 29 lat