Reklama

Czasem patrzyłam na Michała i zastanawiałam się, czy tak właśnie wygląda miłość? Stabilna, cicha, przewidywalna… i straszliwie nudna. Mieszkaliśmy razem od ponad roku w jego mieszkaniu na Żoliborzu. On pracował całe dnie w firmie swojego ojca, a ja kończyłam studia. Wieczorami gotowałam nam kolacje, które zjadał z nosem w laptopie.

Reklama

– Dlaczego prawie ze mną nie rozmawiasz? – zapytałam go kiedyś przy makaronie z pesto, który zrobiłam specjalnie, bo wiedziałam, że lubi.

Rozmawiamy przecież. Co tam u ciebie? – odpowiedział, nie podnosząc wzroku znad telefonu.

I tyle. Nawet nie pamiętam, co mu wtedy odpowiedziałam. Może tylko wzruszyłam ramionami i zebrałam talerze.

Ty chyba się z nim nudzisz – powiedziała mi Karolina kilka dni później, gdy siedziałyśmy na ławce w parku z kawą na wynos.

– Chyba… – mruknęłam. – Nie wiem, co mam o tym sądzić. On jest w porządku, nie bije, nie zdradza, nie krzyczy… Tylko ja czuję się, jakbym znikała.

Spojrzałam na niebo, jakby miało mi coś podpowiedzieć. Niebo milczało. Michał też milczał. A we mnie rosła tęsknota za czymś… innym.

Nie mogłam oderwać od niego oczu

– Tato, to jest Natalia – przedstawił mnie Michał, gdy weszliśmy do przestronnego salonu.

Mężczyzna wstał zza stołu. Miał na sobie śnieżnobiałą koszulę, lekko rozpiętą przy szyi. Wyglądał jak z reklamy perfum. Uśmiechnął się i uścisnął moją dłoń trochę za długo.

– Wreszcie cię poznaję – powiedział, patrząc mi prosto w oczy. – Michał mówił o tobie… ale nie wspomniał, że jesteś aż tak ładna.

Zachichotałam nerwowo. I poczułam, jak rumieniec wpełza mi na policzki. Podczas kolacji ojciec Michała opowiadał o winach, podróżach i branży deweloperskiej. Miał w sobie luz i pewność siebie, której Michałowi brakowało. A ja, zamiast skupić się na partnerze, nie mogłam oderwać oczu od jego ojca.

– Spróbuj tego carpaccio. Sam robiłem – podał mi talerz z przekąską, delikatnie dotykając przy tym mojej dłoni.

Poczułam… elektryczne mrowienie.

W myślach powtarzałam sobie, że nic się nie stało, że przecież to ojciec Michała. Ukochany siedział obok i właśnie tłumaczył ojcu coś o jakimś raporcie z pracy. Nic nie zauważył. Tomek spojrzał na mnie jeszcze raz. Tak, jakby wiedział, że już zasiał we mnie niepokój. I uśmiechnął się lekko. Tylko do mnie.

Popełniłam największy błąd w życiu

To był zwyczajny czwartek. Michał pojechał w delegację do Krakowa, zostawiając mi klucze do jego mieszkania i krótką wiadomość:

„Wracam w sobotę. Buziaki”.

Dzień wcześniej zadzwonił do mnie Tomek.

– Wpadniesz na kawę? Mam twój ulubiony sernik z cukierni na Wilczej. Michał wspominał, że jesteś sama.

Nie powinnam była iść. Ale poszłam. Tomasz otworzył drzwi w szarym swetrze, bez butów, z lampką czerwonego wina w dłoni.

– Rozgość się. Jesteś tutaj mile widziana, niezależnie od wszystkiego – powiedział, patrząc na mnie tak, jak wtedy, podczas kolacji.

Usiedliśmy na kanapie. Mówił o sztuce, polityce, o tym, jak bardzo samotność potrafi człowieka wykończyć.

– Jesteś z Michałem, ale przecież widzę, że ci czegoś brakuje – powiedział cicho, a ja nie zaprzeczyłam.

Nie wiem, kiedy to się stało. Może wtedy, gdy dotknął mojego policzka. Może, gdy położył dłoń na moim kolanie i nie zabrałam jej. A może, gdy nasze usta spotkały się po raz pierwszy – zachłannie, gorąco, jakbyśmy oboje długo na to czekali. Było intensywnie. Namiętnie. Gdy leżałam później obok niego naga, patrząc na sufit, czułam, że popełniłam największy błąd w życiu. A jednocześnie… nie mogłam przestać myśleć, jak bardzo tego potrzebowałam.

To się nie powinno wydarzyć – szepnęłam.

– Ale wydarzyło się – odpowiedział spokojnie Tomasz, sięgając po papierosa.

Czułam się przy nim jak kobieta

Spotykaliśmy się w hotelach, czasem w jego biurze po godzinach. Wmawiałam sobie, że to tylko etap, że skończę to, gdy tylko... gdy tylko co? Tomasz był jak nałóg. Wiedział, jak mówić, jak patrzeć, jak dotykać. Czułam się przy nim jak kobieta, nie jak dziewczyna Michała. Jak ktoś wyjątkowy.

Nie musimy mówić Michałowi – powiedział pewnego wieczoru, leżąc obok mnie. – To nasza sprawa. I tylko nasza.

– To chore – odpowiedziałam, przykrywając się po szyję. – Przecież to twój syn.

Tomasz wzruszył ramionami.

– Dorosły facet. I dawno stracił cię z oczu.

Nie miałam odwagi przyznać, że miał rację. Przyjaciółka patrzyła na mnie, jakby widziała obcą osobę.

– Co ty robisz? Przecież to wszystko się kiedyś wyda!

– Nic się nie wyda, jeśli będę ostrożna – odpowiedziałam zbyt szybko. Zbyt pewnie.

– A jak się zakochasz?

Nie odpowiedziałam. Bo może już się zakochałam. I prowadziłam podwójne życie – w ciągu dnia byłam dziewczyną, studentką, narzeczoną, a w nocy – kochanką Tomasza. Z czasem zaczęłam się w tym gubić.

Serce waliło mi jak szalone

– Coś się dzieje? – zapytał Michał, kiedy jedliśmy razem kolację, którą ugotowałam jak dawniej.

Zatrzymałam widelec w powietrzu. W mojej głowie zawyła syrena alarmowa.

– Co masz na myśli? – zapytałam, starając się brzmieć naturalnie.

– Nie wiem… jesteś nieobecna. Jakbyś uciekła myślami gdzieś daleko. Pracujesz za dużo?

– Może – uśmiechnęłam się słabo. – Sesja. Wiesz, jak to jest.

Pokiwał głową, ale widziałam, że mu nie wystarczyło. Że zaczyna coś podejrzewać. Późnym wieczorem spotkałam się z Tomaszem w jego samochodzie. Zawsze zaparkowanym kilka ulic dalej, żeby nikt nie widział.

On coś wyczuwa – powiedziałam, przesiadając się do środka.

Tomasz spojrzał na mnie spokojnie.

Może czas z tym skończyć?

– Z nami?

Z udawaniem. Z nim. Moglibyśmy być razem. Otworzyć wszystko. Zacząć od nowa.

Zamarłam. Wiedziałam, że powinnam powiedzieć "nie". Serce waliło mi jak szalone. W jego oczach widziałam determinację. Albo iluzję, którą chciałam wierzyć. Wróciłam do domu i zamknęłam się w łazience. Spojrzałam na siebie w lustrze.

– Czy jestem złą osobą? – zapytałam siebie szeptem.

Nie spodziewałam się tego

Wróciłam do mieszkania późno. Michała nie było. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jego torba treningowa też zniknęła. Może wyszedł się przewietrzyć. Michał zadzwonił godzinę później. Nie odebrałam. Serce waliło mi jak oszalałe. A potem drzwi się otworzyły. Michał wszedł roztrzęsiony, z czerwonymi policzkami. Rzucił klucze na stół.

Gdzie byłaś?

– U Karoliny – skłamałam bez mrugnięcia.

U Karoliny? – powtórzył z przekąsem. – Dziwne, bo Karolina właśnie do mnie napisała. Że nie widziała cię od tygodni.

Zamarłam. Chciałam coś powiedzieć, ale Michał wyciągnął telefon i rzucił go na stół.

– Zdjęcia z kamer parkingu. Mój ojciec. Twój płaszcz. Jego samochód. Jak mogłaś?

Stałam nieruchomo. Jak w transie.

– Nie wiem, jak do tego doszło. To się po prostu stało…

Michał spojrzał na mnie, jakby patrzył na kogoś zupełnie obcego. Miał łzy w oczach, ale głos pozostawał zimny jak lód.

– Z moim ojcem?

I wtedy za jego plecami pojawił się Tomasz. Przyszedł. Po co? Po mnie?

– Czas przestać udawać – odezwał się spokojnie.

Wynoście się oboje! – wrzasnął Michał. – I nie ważcie się nigdy więcej mnie szukać!

Czasem śni mi się Michał

Minęły trzy tygodnie. Michał się nie odezwał. Zablokował mnie wszędzie. Karolina przestała odbierać moje wiadomości. Tomasz… Tomasz zniknął kilka dni po wszystkim.

– To nie tak miało być – powiedział, zakładając płaszcz. – Myślałem, że to coś więcej. Nie jestem gotowy… na życie w chaosie.

I wyszedł. Po prostu. Bez pożegnania. Bez cienia emocji. Zostałam w pustym mieszkaniu. Spakowałam się. Zostawiłam klucz na stole. Teraz mieszkam w wynajętej kawalerce. Małe okno, duży bałagan. Cisza, której kiedyś pragnęłam, dziś boli mnie jak szpilki pod skórą. Studiuję dalej. Pracuję wieczorami w kawiarni. Nikt mnie tu nie zna. I nikt nie wie, co zrobiłam. Widocznie, nie każdy grzech można się naprawić. Może niektóre zostają z nami na zawsze. Nie wiem, czy kiedyś będę znowu szczęśliwa.

Natalia, 36 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama