Reklama

Od przeprowadzki minęło zaledwie kilka tygodni, ale dla mnie to było wieczność.

Reklama

To tylko na chwilę – powtarzał Marek, próbując mnie uspokoić. – Tylko do momentu, aż znajdziemy coś swojego.

Westchnęłam ciężko. Mieszkanie z jego matką to jak stąpanie po cienkim lodzie. Nie do końca wiedziałam, co mnie bardziej męczy – nieustanne komentarze na temat mojej kuchni czy bezustanne przesuwanie rzeczy, które już zdążyłam poukładać.

Mam nadzieję – mówię, starając się ukryć frustrację.

Codzienne życie z teściową okazało się większym wyzwaniem, niż przypuszczałam. Czułam, jakby cały czas mnie obserwowała, a ja starałam się nie wybuchnąć.

Ledwo się pohamowałam

– Mógłbyś wreszcie powiedzieć swojej mamie, żeby przestała mi przesuwać rzeczy w kuchni? – zapytałam z irytacją, układając plan dnia przy stole.

Starałam się zachować spokój, ale każde słowo teściowej, nawet wypowiedziane w dobrej wierze, zaczynało działać mi na nerwy. Mąż westchnął, próbując odnaleźć się między młotem a kowadłem.

Wiesz, jaka jest mama. Chce tylko pomóc – odpowiedział, ale w jego głosie czułam zmęczenie.

On też miał swoje granice.

– Pomóc? – podniosłam głos, nie mogąc się powstrzymać. – Właśnie zabrała mi listę zakupów i oznajmiła, że wie lepiej, co potrzebujemy!

W tym momencie teściowa weszła do kuchni z uśmiechem na twarzy, jakby nic się nie stało.

– O, jesteście tutaj! – powiedziała radośnie. – Zastanawiałam się, co myślicie o dodaniu więcej warzyw do diety. Widziałam, że Aneta kupuje za dużo słodyczy.

Marek odwrócił wzrok, wiedząc, że to nie najlepszy moment na tę rozmowę.

– Może powinniśmy razem ustalić, co trzeba kupić? – próbował łagodzić sytuację.

– Och, przecież wiem, co dla was najlepsze – odpowiedziała teściowa z lekkim uśmiechem, jakby nie zauważając napięcia wiszącego w powietrzu.

Zerknęłam na Marka, oczekując wsparcia, ale on tylko wzruszył ramionami.

Zebrałam się w sobie

Wieczorem, gdy mąż wyszedł na spotkanie ze znajomymi, zdecydowałam się na rozmowę z teściową. Moje nerwy były napięte do granic wytrzymałości.

– Mogę zająć ci chwilę – zapytałam, wchodząc do salonu, gdzie teściowa przeglądała gazetę.

Podniosła wzrok, nieco zaskoczona, ale skinęła głową. Usiadłam naprzeciwko niej.

– Wiem, że starasz się pomóc – zaczęłam niepewnie. – Ale czasem czuję się tutaj jak intruz.

Teściowa zmarszczyła brwi, odstawiając gazetę na bok.

Intruz? Dlaczego?

Westchnęłam, czując, jak emocje zaczynają brać górę.

– Czasami mam wrażenie, że chcesz kontrolować każdy nasz ruch. Chcę mieć odrobinę przestrzeni dla siebie – powiedziałam, starając się nie unosić głosu.

– Chcę, żebyście czuli się dobrze – odpowiedziała teściowa, a w jej głosie zabrzmiała nuta obronna.

– Rozumiem, ale proszę, daj mi trochę więcej swobody. Czuję, że bez tego nie uda mi się tu zadomowić – mówiłam dalej, próbując dotrzeć do jej serca.

Na chwilę zapadła cisza, którą przerywały tylko odgłosy zegara tykającego na ścianie. Teściowa patrzyła na mnie intensywnie, a ja czułam, że coś w niej pęka.

Może faktycznie nie zdawałam sobie z tego sprawy – przyznała w końcu, spuszczając wzrok. – Czasami sama nie wiem, jak się zachować. To dla mnie też nowa sytuacja.

To była nasza pierwsza próba szczerej rozmowy i choć nie rozwiązała wszystkich problemów, poczułam ulgę, że w końcu powiedziałam, co leży mi na sercu.

Musiałam to powiedzieć

Następnego dnia przypadkowo usłyszałam rozmowę teściowej i Markiem. Siedziałam w salonie i, choć nie zamierzałam podsłuchiwać, ich podniesione głosy dochodzące z kuchni dotarły do moich uszu.

– Naprawdę nie wiem, co robić. Czuję, że nie jestem już potrzebna – mówiła teściowa, a jej głos brzmiał smutno.

– Oczywiście, że jesteś potrzebna – próbował ją pocieszyć Marek. – Ale musisz zrozumieć, że Aneta potrzebuje przestrzeni.

Wiedziałam, że powinnam się w to mieszać, ale coś mnie zatrzymało. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam wejść do kuchni.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale chyba powinniśmy o tym porozmawiać wszyscy razem – powiedziałam, zaskakując ich swoją obecnością.

Teściowa spojrzała na mnie nieco zmieszana, ale skinęła głową. Mąż westchnął, zrozumiawszy, że nie ma odwrotu.

– Słyszałam, co mówiłaś – zaczęłam ostrożnie. – Chcę, żebyś wiedziała, że nie próbuję cię zastąpić. Zależy mi, żebyśmy wszystkie znalazły sposób na wspólne życie.

Teściowa przez chwilę milczała, a potem podeszła do mnie z nieoczekiwanym ciepłem w oczach.

– Może nie zawsze to okazuję, ale cieszę się, że jesteś częścią naszej rodziny – powiedziała, a w jej głosie było coś, co złamało we mnie kolejne bariery.

Przytuliłyśmy się krótko, co było dla mnie jasnym sygnałem, że możemy zacząć budować coś nowego.

Otworzyłam swoje serce

Pewnego dnia usiadłam z teściową w ogrodzie, z dala od domowego zgiełku. Słońce delikatnie przebijało się przez chmury, tworząc ciepłą, sprzyjającą atmosferę.

– Wiesz, kiedy Marek się wyprowadził, poczułam się, jakbym straciła jedyną bliską osobę – zaczęła teściowa, bawiąc się listkiem, który spadł z drzewa. – Przez wiele lat to on był całym moim światem.

Słuchałam jej uważnie, czując, że teraz to jej potrzeba opowiedzenia o swoich uczuciach jest najważniejsza.

– Myślałam, że będę mu potrzebna na każdym kroku, ale kiedy pojawiłaś się w jego życiu, wszystko się zmieniło – kontynuowała. – Nie wiedziałam, jak się do tego dostosować.

– Rozumiem – odpowiedziałam, zastanawiając się nad własnymi przemyśleniami. – Dla mnie też nie było łatwo zamieszkać tutaj. Czułam się, jakbym weszła w wasz świat, który był już kompletny beze mnie.

Teściowa spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.

– Może obie musimy nauczyć się, jak współistnieć, zamiast walczyć o miejsce w tym domu – powiedziała.

– Zgadzam się. Myślę, że obie mamy w tym coś do zyskania – odpowiedziałam, a moje słowa były szczere.

Przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu. Wiedziałam, że to dopiero początek, ale pierwszy krok ku lepszym relacjom został postawiony.

Byłam dobrej myśli

Następnego wszyscy zasiedliśmy przy kuchennym stole, gotowi omówić nowe zasady, które miały pomóc nam lepiej funkcjonować pod jednym dachem.

– Może zaczniemy od podziału obowiązków domowych – zaproponowałam, wyciągając kartkę papieru. – Może ustalimy, kto, za co będzie odpowiedzialny?

– To dobry pomysł. Może będę zajmować się ogrodem, a ty kuchnią? – zasugerowała teściowa.

Skinęłam głową, czując, że to uczciwy podział. Wiedziałam, że mama Marka uwielbia pracę w ogrodzie i że daje jej to poczucie spełnienia.

– Chciałabym mieć trochę tez więcej wolności w naszej części domu – dodałam.

Teściowa uśmiechnęła się lekko, przyjmując moją sugestię.

– Oczywiście. Chcę, żebyś czuła się tu jak w domu – powiedziała, a w jej głosie wyczułam szczerość.

Rozmowa toczyła się dalej, a ja czułam, że powoli, krok po kroku, udaje nam się zbudować nic porozumienia. Było jeszcze wiele do zrobienia, ale przynajmniej teraz mieliśmy plan. Mąż patrzył na nas z ulgą i wdzięcznością.

Reklama

Aneta, 30 lat

Reklama
Reklama
Reklama