Reklama

Moje życie z Robertem kiedyś było naprawdę udane. Spotkaliśmy się na studiach i od razu wiedzieliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Nasze małżeństwo było stabilne i pełne miłości. Robert był ciepłym, troskliwym mężem i kochającym ojcem dla naszych dzieci. Po pracy spędzaliśmy czas na wspólnych spacerach, oglądaliśmy filmy, a ja byłam przekonana, że nasze życie będzie właśnie takie – spokojne i pełne radości. Wszystko zmieniło się, gdy Robert awansował. Stał się zimny, obojętny. Praca pochłonęła go do tego stopnia, że przestał zauważać, co się dzieje w naszym domu. Coraz częściej wracał późno, a kiedy próbowałam z nim porozmawiać, ignorował mnie lub reagował zniecierpliwieniem.

Reklama

Byłam sfrustrowana

Pewnego wieczoru, gdy Robert wrócił późno do domu, poczułam, że dłużej nie mogę milczeć. Siedziałam w salonie, patrząc, jak cicho otwiera drzwi, próbując nie obudzić dzieci. Wstałam i skierowałam się w jego stronę.

– Możemy porozmawiać? – zapytałam, starając się zachować spokój.

– Teraz? Jestem zmęczony.

– Tylko że nigdy nie ma dobrego momentu...

Robert opadł ciężko na fotel.

– Dobrze, mów.

Dzieci prawie cię nie widują. Ja cię nie widuję. Przestałeś być obecny w naszym życiu. Co się dzieje?

Spojrzał na mnie, jego oczy były zimne, niemal puste.

– Praca wymaga ode mnie więcej czasu. Musisz to zrozumieć.

– Praca, praca, praca – wyrzuciłam z siebie z frustracją. – Czy to wszystko, co teraz dla ciebie się liczy? Nasza rodzina się rozpada!

Robert wstał gwałtownie i wybuchł.

– Myślisz, że chcę tego wszystkiego? Że to łatwe?! Staram się zapewnić nam lepsze życie, a ty widzisz tylko swoje problemy!

– Moje problemy?! – krzyknęłam, nie mogąc uwierzyć w jego słowa. – Chcę, tylko żebyś był z nami! Pamiętasz, jak wyglądało nasze życie, zanim dostałeś ten awans? Byłeś szczęśliwy, my wszyscy byliśmy!

Nie mam czasu na te sentymentalne bzdury, rozumiesz? – odpowiedział ostro, kończąc rozmowę.

Stałam tam z łzami w oczach, czując, że nasza miłość umiera, a on zdawał się tego nie zauważać.

Straciłam grunt pod nogami

Następnego ranka, gdy dzieci poszły do szkoły, a Robert szykował się do pracy, wiedziałam, że muszę podjąć kolejną próbę rozmowy. Czułam, że muszę wyjaśnić to, co nas dzieliło, zanim przepaść stanie się nie do pokonania.

– Co się z tobą dzieje? – Zaczęłam, blokując mu drogę do drzwi.

Zatrzymał się, wziął głęboki oddech.

– Życie się zmienia. Może dorosłem, a ty stoisz w miejscu – rzucił z chłodem w głosie.

– A może to ty się zgubiłeś? – powiedziałam, próbując nie dać się ponieść emocjom. – Zaczynam się zastanawiać, czy to praca tak bardzo cię zmieniła, czy może jest coś jeszcze?

Jego oczy na chwilę zmiękły, jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko znów przyjął twardy wyraz twarzy.

Nie muszę ci się tłumaczyć. Robię to dla nas, żebyśmy mogli żyć lepiej.

– Naprawdę? Bo czuję, jakbyśmy byli coraz dalej od siebie.

W odpowiedzi wzruszył ramionami i zaczął sięgać po płaszcz. Czułam, że tracę grunt pod nogami.

– Jest coś, czego mi nie mówisz? – zapytałam desperacko.

Spojrzał na mnie przez moment, potem wyszedł bez słowa.

Serce mi zamarło

Czułam się zagubiona i bezradna. Intuicja mi mówiła, że Robert coś przede mną ukrywa. Postanowiłam być bardziej czujna. Kilka dni później miałam okazję, by dowiedzieć się więcej. Siedziałam w sypialni, gdy usłyszałam, że Robert rozmawia przez telefon. Jego głos pełen napięcia.

– Nie możemy pozwolić, żeby to wyszło na jaw – mówił, a jego ton zdradzał strach. – Gdyby Hanka się dowiedziała, wszystko byłoby stracone.

Serce mi zamarło. Przycisnęłam ucho do drzwi, by lepiej słyszeć, choć sumienie podpowiadało mi, że nie powinnam tego robić.

– Spokojnie. Póki milczysz, jesteś bezpieczny. Ale jeśli ktoś zacznie grzebać... – odpowiedział nieznajomy głos po drugiej stronie.

Słowa te przyprawiły mnie o dreszcze. O czym oni mówią? W głowie miałam chaos. Na wszelki wypadek szybko oddaliłam się do kuchni. Udawałam, że przeglądam przepisy.

Wszystko w porządku? – zapytałam, próbując ukryć drżenie głosu.

– Tak, wszystko w porządku – odpowiedział, ale jego oczy unikały mojego wzroku.

Tego wieczoru nie mogłam spać. Przewracałam się z boku na bok, rozważając, co zrobić dalej. Wiedziałam, że muszę odkryć, co się dzieje. Nie mogłam żyć w cieniu sekretów, które zagrażały mojej rodzinie.

Musiałam działać

Następnego dnia dzieci były w szkole, a Robert jak zwykle szykował się do pracy. Wiedziałam, że muszę działać. Wstrzymałam oddech i weszłam do gabinetu, gdzie właśnie się zbierał.

– Robert... – powiedziałam, starając się, by mój głos brzmiał stanowczo.

Westchnął, jakby przewidując kłopoty.

– Co znowu? Naprawdę, nie mam teraz czasu.

– Ale to ważne – nalegałam. – Słyszałam twoją rozmowę. Co takiego nie może wyjść na jaw?

Zamarł na moment, a potem zmrużył oczy. Jego twarz przybrała wyraz, jakby zastanawiał się, czy zaprzeczyć, czy się przyznać. Po chwili ciężko opadł na krzesło.

– Cały ten awans... to było jedno wielkie kłamstwo – zaczął, jego głos był łamliwy. – Przeforsowałem projekty, które nie były moje. Ktoś inny zrobił całą robotę, a ja przypisałem sobie zasługi. Gdyby to wyszło, wszystko by się rozpadło.

Słuchałam z rosnącym niedowierzaniem, próbując przyswoić to, co właśnie usłyszałam.

– Jak mogłeś to zrobić? – zapytałam, a łzy napływały mi do oczu.

– Chciałem więcej. Chciałem dać nam lepsze życie. Ale teraz widzę, że to był błąd – odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiał szczery żal.

Patrzyłam na niego, próbując zrozumieć, co stało się z człowiekiem, którego kiedyś kochałam. Nasze spojrzenia się spotkały, a ja widziałam w nim nie tylko strach, ale i skruchę. To było zbyt wiele. Wiedziałam, że nasza przyszłość wisi na włosku.

Moje oczy zaszkliły się łzami

Wciąż wstrząśnięta wyznaniem męża, postanowiłam porozmawiać z kimś z jego pracy. Musiałam upewnić się, że to, co usłyszałam, jest prawdą. Nie chciałam podejmować żadnych decyzji bez pełnego obrazu sytuacji. Zadzwoniłam do Piotra, z którym zawsze miał dobry kontakt.

– Cześć, możemy się spotkać? – zapytałam, próbując zachować spokój.

Piotr wyglądał na zaskoczonego moją prośbą, ale zgodził się na rozmowę. Spotkaliśmy się w małej kawiarni, gdzie czułam się wystarczająco komfortowo, by poruszyć ten delikatny temat.

– O co chodzi? – zapytał, gdy tylko usiedliśmy.

Zebrałam się w sobie, by zadać pytanie, które mnie dręczyło.

– Czy to prawda, że Robert przypisał sobie projekty, które nie były jego?

Piotr zawahał się, a ja widziałam, jak walczy z samym sobą. W końcu powiedział cicho:

– Tak, przejął projekty, które zrobiłem ja i kilku innych kolegów. To było nie w porządku. Wszyscy czuliśmy się zdradzeni.

Moje serce ścisnęło się z bólu, a oczy zaszkliły się łzami.

– Dzięki – powiedziałam z trudem. – Musiałam to usłyszeć.

– Przykro mi – dodał z żalem.

Wyszłam z kawiarni, czując, że mój świat naprawdę się rozsypał. Wiedziałam, że muszę podjąć trudne decyzje, ale nie miałam pojęcia, co dalej.

Coś się we mnie zmieniło

Wróciłam do domu z ciężkim sercem i tysiącem myśli kłębiących się w głowie. Wiedziałam, że teraz muszę zdecydować, co zrobić z wiedzą, którą zdobyłam. Patrzyłam na nasz wspólny dom, na zdjęcia naszych dzieci wiszące na ścianach i czułam, jakby coś się we mnie załamało. To, co kiedyś było naszą ostoją, teraz stało się miejscem, gdzie czułam się obca. Robert wrócił do domu spięty. Musiał wyczuć, że coś się zmieniło. Podszedł do mnie z niepewnością w oczach. Spojrzałam na niego, próbując znaleźć słowa, które mogłyby oddać wszystko, co czułam.

– Rozmawiałam z Piotrem. Powiedział mi wszystko – powiedziałam cicho, ale stanowczo.

Robert spuścił głowę, a jego ramiona opadły. Wyglądał na złamanego.

– Wiem, że to nie zmieni sytuacji, ale... przepraszam. Przepraszam za wszystko – wyszeptał, a ja widziałam w jego oczach prawdziwy żal.

– Czy myślisz, że przeprosiny to wszystko naprawią? – zapytałam z bólem. – Oszukałeś nie tylko mnie, ale też wszystkich wokół. Jak mamy dalej żyć z tym wszystkim?

Cisza, która zapadła, była ciężka. Robert podszedł bliżej i delikatnie ujął moją dłoń.

– Chcę to naprawić. Chcę być znów człowiekiem, którym byłem. Dla ciebie, dla dzieci... dla nas.

Nie odpowiedziałam od razu. Wiedziałam, że to, co wydarzy się dalej, będzie zależeć od naszej wspólnej decyzji. Czy damy sobie jeszcze jedną szansę, czy pójdziemy własnymi drogami? Choć życie rzuciło mnie na kolana, wiedziałam, że muszę wstać i iść dalej.

Hanna, 40 lat


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama