Gdy wybuchła afera z Martą N., co miało miejsce już wiele lat temu, nasze małżeństwo nie miało się najlepiej. Mój mąż od jakiegoś czasu prowadził szkołę nauki jazdy i tak naprawdę całe dnie spędzał w pracy. Ja z kolei musiałam dzielić czas między wizyty w urzędzie miasta i u chorej matki a prowadzeniem domu, w którym ciągle było coś do zrobienia. Mówiąc wprost, nie układało nam się najlepiej. Tak naprawdę prawie w ogóle nie spędzaliśmy ze sobą czasu. Nawet w weekendy nie byliśmy razem. Ja najczęściej jeździłam na działkę, a mąż natomiast wybierał się na ryby bądź do brata na wieś, aby pomóc mu w prowadzeniu gospodarstwa.

Byłam zaskoczona

Kiedy jednak przyszedł do nas pozew sądowy, wszystko się zmieniło. To wtedy pierwszy raz od długiego czasu po prostu usiedliśmy razem i zaczęliśmy rozmawiać.

– Mam rozumieć, że nie składałeś tej dziewczynie żadnych propozycji? – zapytałam, na co Tomasz spojrzał na mnie oburzony.

– Za kogo ty mnie uważasz, Grażyna?! – krzyknął .– Przecież ona nie ma jeszcze nawet dwudziestu lat! Poza tym przecież nigdy nie zaryzykowałbym tego, że moja szkoła straci dobrą opinię!

– Czyli co, wszystko sobie wymyśliła? – nie mogłam uwierzyć.

– Skąd mogę to wiedzieć? Może po prostu chce wyciągnąć od nas pieniądze – odpowiedział, wzruszając ramionami.

– Pieniądze? Przecież sąd jej nie przyzna odszkodowania, najwyżej ciebie wsadzą do więzienia – powiedziałam i zdałam sobie sprawę z tego, jak poważna jest to sprawa.

– Nie patrz na mnie tak! – Tomasz był wyraźnie zdenerwowany. – Mówię prawdę, ona kłamie! Spędziłem z nią kilka godzin, jeżdżąc, ale nigdy nic jej nie proponowałem! Nie potrafiła opanować podstawowych umiejętności i pewnie uznała, że to moja wina. Może chciała się po prostu zemścić – mój mąż podniósł głos.

Chciałam, by to była nieprawda

Pomyślałam, że dalsza dyskusja nie ma sensu. Tomasz i tak był podirytowany i miałam wrażenie, że nie ma już znaczenia to, co powiem. Kiedy jechaliśmy na rozprawę moje wątpliwości jednak wróciły i nie mogłam się powstrzymać przed tym, aby wrócić do tematu.

Bądź ze mną szczery, Tomasz – powiedziałam, kiedy zaparkowaliśmy przed sądem. – Jeśli okaże się, że mnie oszukujesz, nigdy ci tego nie wybaczę...

– Ile razy mam ci powtarzać, że nic nie zrobiłem?! – wrzasnął i ze złością wysiadł z auta, gwałtownie zamykając drzwi.

Poszłam za nim jedynie z poczucia obowiązku. Już sama myśl o tym, że jego z kursantek oskarżyła go o molestowanie sprawiała, że było mi po prostu nie dobrze. Do tego czułam potworny wstyd i chciałam po prostu zniknąć.

Mąż się wściekł

Miasteczko, w którym mieszkamy jest niewielkie. Jest tu kościół, szkoła podstawowa, urząd gminy i kilka skrzyżowań. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że wiadomość o tym, o co został oskarżony mój mąż rozniosła się lotem błyskawicy. Naprawdę trudno znaleźć kogoś, kto by o tym nie wiedział. Kiedy Marta N. podczas rozprawy opowiadała o tym, co miał zrobić mój mąż, czułam się zażenowana. 

– Gdy zrobiło się ciepło i miałam popołudniowe lekcje, zawsze wybierał drogę prowadzącą do nieczynnego już tartaku i kazał parkować przed budynkiem – mówiła. – Potem wielokrotnie namawiał mnie do seksu, obiecując, że za to pomoże mi zdać egzamin. Twierdził, że zna kogoś w szkole jazdy i ma taką możliwość...

Przerwała, a mój mąż, czerwony ze złości, gwałtownie wstał i wykrzyknął:

– Kłamiesz! To wszystko nieprawda!

– Proszę o spokój, inaczej będę musiał pana usunąć z tej sali! – ostrzegł go sędzia. – Proszę kontynuować – powiedział, zwracając się do Marty N.

– Gdy stanowczo odmówiłam i zażądałam innego instruktora, zaczął mnie nękać. Wieczorami stał pod moim domem, wysyłał obraźliwe smsy i...

– Protestuję! – prawnik męża gwałtownie wstał z krzesła. – Nie można potwierdzić, że to mój klient wysłał te smsy! Kartę do telefonu można dostać w każdym kiosku!

Tomasz, nadal czerwony na twarzy, nerwowo stukał palcami w stół. W końcu sędzia kazał mu przestać. Chwilę później dziewczyna na dobre się rozpłakała. Było oczywiste, że opowiadanie o tym wszystkim było dla niej naprawdę trudne. Pomyślałam, że wydaje się być sympatyczną i spokojną osobą – miała na sobie skromne ubrania i prawie w ogóle nie była pomalowana. Na pewno nie była jedną z tych hałaśliwych i zwracających na siebie uwagę dziewczyn, które można spotkać na ulicy.

Nie mogli mu niczego udowodnić

Proces o nękanie i molestowanie ciągnął się naprawdę długo. Ostatecznie jednak sąd orzekł, że nie można potwierdzić żadnego z zarzutów, które postawiono mojemu mężowi. I to był koniec. 

– Przecież mówiłem, że nie zrobiłem nic złego! – Tomasz cieszył się ze zwycięstwa. – Ta dziewczyna sobie to wszystko wymyśliła.

Pierwszy raz pomyślałam, że może jednak nie do końca było tak, jak twierdzi mój mąż. Coś w jego spojrzeniu mi nie pasowało. Nie mówiłam jednak nic, bo po prostu nie chciałam o tym rozmawiać. Miałam już dość tej całej historii i chciałam, żeby wszyscy o tym zapomnieli. Zresztą sama też chciałam o tym zapomnieć. I na jakiś czas nawet się to udało. 

Rok później zdecydowaliśmy się przeprowadzić do miasta blisko tego, w którym mieszkaliśmy dotychczas. Szkoła jazdy mojego męża oczywiście upadła. Mnie z kolei udało się znaleźć lepszą pracę, dlatego sprzedaliśmy nasze mieszkanie i kupiliśmy niewielki domek blisko lasu. Kiedy uporaliśmy się z przeprowadzką, udało nam się jakoś ogarnąć dom, mąż uznał, że pora poszukać nowej pracy.

Myślałam, że już będzie spokojnie

Szukał pomysłów na biznes, ale wszystko kończyło się tylko na planach. Niestety, oszczędności, jakie zgromadziliśmy na koncie, kurczyły się w zastraszającym tempie. Ostatecznie mąż znalazł pracę w dużej hurtowni spożywczej, co pozwoliło mi odetchnąć z ulgą. Bezrobocie zdecydowanie mu nie sprzyjało. Pił za dużo i zaczął narzekać. W nowym miejscu pracy od razu odzyskał energię, poznał nowe osoby. Następne dwa lata upłynęły nam spokojnie. Wprawdzie nadal żyliśmy jak dwójka współlokatorów, a nie małżeństwo, ale tak naprawdę nie miałam, na co narzekać. Zaczęliśmy nawet więcej czasu spędzać razem, kupiliśmy nowy samochód. A potem pojawiła się Agnieszka S.

Przyszła pewnego pięknego, słonecznego popołudnia. Akurat byłam sama w domu.

– Czy pani Grażyna? Chciałabym porozmawiać o pani mężu. Czy mogę wejść, czy będziemy przez cały czas stać przy bramie? – zapytała.

Jej ton był nieco agresywny. Chodziło o Tomasza? Mimo że jej sposób mówienia nie przypadł mi do gustu, nie odmówiłam jej. Musiałam dowiedzieć się, o co jej chodzi. Podświadomie czułam, że to nie będzie miła rozmowa. Obawiałam się, czego kolejny raz dowiem się o swoim mężu.

– Zapraszam, proszę wejść – odpowiedziałam. – Napije się pani czegoś?

Poprosiła o kawę i przyglądała się naszemu małemu salonowi, jakby próbowała ocenić, jak sobie radzimy. Następnie powiedziała coś, co sprawiło, że zamarzłam.

Nie wierzyłam w kolejne oskarżenia

– Pani mąż próbował dotykać mnie w pracy. To mój szef, więc cała sytuacja jest dość skomplikowana. Tomek często mnie dotykał, proponował mi seks i…

– Jak możesz tak kłamać?! – wrzasnęłam, czując narastający gniew.

Ta kobieta nie wyglądała tak niewinnie jak Marta N. Wręcz przeciwnie – było widać, że jest sprytna i zamierza zdobyć trochę pieniędzy...

– Rozumiem, że pani mi nie wierzy – skwitowała jedynie uniesieniem ramion. – Mam jednak świadków, którzy potwierdzą, że to, co mówię, jest prawdą. Wszyscy w magazynie widzieli, co robił! Jeśli nie dojdziemy do porozumienia, wniosę sprawę do sądu. Myślę, że czterdzieści tysięcy załatwiłoby problem – uśmiechnęła się przebiegle, po czym skończyła swoją kawę i zaczęła zbierać się do wyjścia. – Jeśli do końca tygodnia nie otrzymam pieniędzy, zacznę szukać prawnika – zagroziła.

Straciłam zaufanie do męża

Tomek wrócił z pracy jakieś dwie godziny później niż zazwyczaj. Gdy opowiedziałam mu o moim dzisiejszym gościu, wpadł w szał.

– Czy ty naprawdę nie widzisz, że ona kłamie?! – wrzeszczał. – Dowiedziała się od kogoś o tamtej sprawie i widocznie uznała, że w prosty sposób zarobi okrągłą sumkę. Wystarczy paru fałszywych świadków i mnie zniszczą!

— Nie ufam ci — odparłam spokojnie. – Podczas poprzedniej sprawy wierzyłam w każde twoje słowo i stałam za tobą murem. Ale tym razem nie przekonasz mnie, że kolejna młoda kobieta coś sobie wymyśla!

– Przecież ci powtarzam, że ona chce wyciągnąć od nas kasę! To nie jest żadna cnotka. Po prostu uznała, że może na tym nieźle zarobić! Pójdzie z każdym, kto jej zaproponuje, na pewno z każdym z magazynierów już była, a teraz nagle taka niewinna?! Od razu widać, że kłamie. Dlaczego tego nie rozumiesz? Co mam ci jeszcze powiedzieć, żebyś mi uwierzyła?

– Proponowałeś jej seks? – przerwałam mu.

– Znowu wracasz do tej małolaty ze szkoły?! Ile jeszcze będziemy wałkować ten temat?! – mój mąż wyglądał tak, jakby zaraz miał dostać udaru.

– Odpowiedz na moje pytanie, Tomek – upierałam się.

– Może coś zasugerowałem, ale przecież to były żarty! Wiesz, takie luźne gadanie, trochę flirtu, nic poważnego – w końcu się przyznał i odwrócił wzrok.

Zostawiłam go

Dziś jesteśmy już po rozwodzie. Do dzisiaj nie wiem, czy mój mąż faktycznie nagabywał tę dziewczynę z magazynu, chociaż przypuszczam, że tak właśnie mogło być. Kiedy sprawdziłam nasze wspólne konto, zauważyłam, że zniknęła z niego duża ilość pieniędzy. Nie były to czterdzieści tysięcy, ale kwota była spora – wygląda na to, że doszło do negocjacji i sprytna szantażystka zgodziła się na mniej.

Tomasz nie może znieść mojego odejścia. Ciągle do mnie dzwoni, prosi, żebym wróciła, zapewniając, że mnie kocha. Ale ja nie mogę być z kimś, komu nie ufam. Gdybym zdecydowała się z nim zostać, już cały czas żyłabym w lęku, że ta historia znowu się powtórzy. Nie mam siły znosić kolejnych takich sytuacji. Potrzebuję spokoju, który wreszcie udało mi się zdobyć. Czuję się szczęśliwa, mam spokojną głowę. Może z czasem przyjdzie też czas na nową miłość.