„By zdobyć serce koleżanki z pracy, wymyśliłem niezły trik. Chciałem być amantem, a zrobiłem z siebie pośmiewisko”
„Przeglądając sklepy online, trafiłem na perfumy z feromonami. Spojrzałem na cenę – mały flakon z egzotyczną nazwą kosztował dwieście złotych. «A co tam, raz się żyje» – przeszło mi przez myśl”.
Nigdy nie widziałem sensu w wiązaniu się z jedną dziewczyną, gdy świat jest pełen tylu pięknych kobiet. Wydawało mi się to podobne do zjedzenia jednej pralinki, podczas gdy cała bomboniera stoi otworem. Tak właśnie podchodziłem do życia. Wszystko zmieniło się jednak w momencie, gdy na mojej drodze pojawiła się Rozalia.
Ciągle miałem ją w głowie
Zafascynował mnie najpierw jej melodyjny, wyrazisty głos w słuchawce. Za każdym razem, gdy łączyłem się z firmową centralą, miałem nadzieję, że to właśnie ona odbierze. W mojej głowie malowałem jej portret i nie pomyliłem się wcale.
Po powrocie ze stażu w sąsiednim regionie od razu ją rozpoznałem w siedzibie głównej. Ta drobna brunetka o iskrzących oczach to bez wątpienia była Rozalia, która niedawno została asystentką szefa. Kompletnie mnie oczarowała, choć ja najwyraźniej nie zrobiłem na niej szczególnego wrażenia.
Zazwyczaj podrywanie dziewczyn przychodziło mi bez większego wysiłku. Ale teraz? Kompletnie nie wiedziałem, co robić! Łaziłem przygnębiony, przez co znajomi w końcu zorientowali się, że coś jest nie tak. Szczerze mówiąc, nie planowałem się z nikim dzielić swoimi miłosnymi niepowodzeniami, jednak mój współpracownik Paweł nie potrafił trzymać języka za zębami i wszystko wygadał reszcie.
– Słuchaj, a może byś spróbował tych feromonów? – Widać było, że Damian, mój kolega z czasów szkoły podstawowej, naprawdę chce mi pomóc.
– O czym ty mówisz? To jakieś afrodyzjaki? – Zapytałem zdezorientowany.
Kolega miał plan
– To są naturalne związki chemiczne, które ludzie wydzielają. Jak je masz, to przyciągasz drugą płeć. Krótko mówiąc, działają jak magnes na kobiety i pokazują, że jesteś prawdziwym facetem.
– Sugerujesz coś? Że mam za słabe feromony? Że jestem mało męski? – Wybuchnąłem ze złości.
Właśnie chciałem powiedzieć Damianowi prosto w twarz, że przy jego niskim wzroście nawet te wymyślone feromony mu nie pomogą poderwać dziewczyny, ale wtedy…
– Nie obraź się! Jesteś spoko gość…
– Przestań! – Warknąłem.
Kiedy wróciłem do domu, od razu sprawdziłem w wyszukiwarce słowo: feromony. „Organizmy żywe produkują substancje chemiczne zwane feromonami. Te naturalne związki chemiczne unoszą się w powietrzu i potrafią zdziałać cuda w różnych sytuacjach: podczas randki, w biurze czy na imprezie” – przeczytałem na stronie.
Przeglądając sklepy online, trafiłem na perfumy z feromonami. Spojrzałem na cenę – mały flakon z egzotyczną nazwą kosztował dwieście złotych. „A co tam, raz się żyje” – przeszło mi przez myśl, gdy przypomniałem sobie, jak Rozalia patrzy na mnie bez emocji każdego dnia. Oddałbym wszystko, żeby dostrzec w jej wzroku choć odrobinę sympatii, nie mówiąc już o czymś więcej…
To nie działało
W sobotę przed wyjściem przetestowałem te perfumy na sobie. Ich zapach był tak niesamowity, że nawet ja byłem pod wrażeniem! Nic dziwnego, że później w barze nieznajome laski kręciły się koło mnie jak zahipnotyzowane. Dosłownie nie dawały mi spokoju! Mogłem wtedy poderwać którą tylko chciałem. Wszystkie były chętne, oprócz Rozalii – ta gorzka prawda uderzyła we mnie dopiero na początku tygodnia.
Ruszyłem do pracy cały podekscytowany po tym, jak spryskałem się moim sekretnym specyfikiem. Niestety, moja wymarzona dziewczyna kompletnie nie zareagowała. Przecież Rozalia musiała wyczuć ten zapach – co chwilę wymyślałem powody, żeby przejść koło jej biurka i zagadać! Jedyne co osiągnąłem, to wpadłem na przełożonego, który dorzucił mi więcej zadań. Do mieszkania wróciłem totalnie przybity.
„Na pewno za mało tego użyłem” – doszedłem do wniosku po czasie i znów poczułem się lepiej. Kolejnego dnia prysnąłem na siebie więcej perfum, ale rezultat był taki sam. Co prawda pani z HR jakoś dziwnie kręciła się koło mnie podczas lunchu, ale Rozalia? Zero reakcji, kompletny mur! „Nie poddam się tak łatwo!” – pomyślałem ze złością.
Czułem się głupio
Kolejne dni spędziłem na intensywnym używaniu feromonów, co tak mnie pochłonęło, że wkrótce musiałem zamówić następną buteleczkę. Z czasem przestałem wyczuwać ich zapach, ale zauważyłem dziwną reakcję otoczenia.
Wbrew moim oczekiwaniom, ludzie nie szaleli na mój widok – wręcz przeciwnie, zaczęli się ode mnie odsuwać! Zastanawiałem się nawet nad zwrotem produktu, bo wyglądało na to, że dałem się nabrać na drogi bubel. Jednak pewnego dnia…
– Słuchaj stary, muszę ci coś wyznać… Przestań używać tego zapachu. Sorry za bezpośredniość, ale to wali jak koci mocz!
Tego było już naprawdę za dużo! Bez chwili zwłoki wystukałem wiadomość z zażaleniem do sprzedawcy. Reakcja nadeszła od razu: „Może stosuje Pan zbyt obfite dawki? Bo właśnie wtedy efekt jest przeciwny do oczekiwanego. Zalecamy przeczytać załączone do perfum wskazówki dotyczące aplikacji”.
Po dokładniejszym researchu w sieci dotarło do mnie, że z tymi feromonami to totalnie przesadziłem! Kiedy się ich za dużo nałoży, rzeczywiście śmierdzą jak mocz. Czułem się jak ostatni kretyn. Mniejsza o kolegów czy współpracowników, ale teraz miałem pewność, że zaprzepaściłem wszystko u Rozalii! Bo który normalny człowiek chciałby się spotykać z kimś, kto pachnie jak publiczna toaleta?! Nie mogłem sobie darować tej wpadki.
Miałem jeszcze szansę
„Chyba przyszła pora, żeby wyrzucić z głowy cudowną Rozalię” – zdecydowałem ze ściśniętym sercem. Mimo że niełatwo mi to przychodziło, robiłem co mogłem, żeby przestać kręcić się w pobliżu jej drzwi. Starałem się też nie rozmyślać o niej zbyt często.
Pewnego dnia, mniej więcej w środku tygodnia, cały korytarz wypełnił się okropnym odorem przypominającym palące się przewody elektryczne. Co ciekawe, nikt nie wpadł w popłoch, wszyscy opuściliśmy budynek bez pośpiechu, zastanawiając się między sobą nad źródłem tego nieprzyjemnego zapachu. Może coś się przepaliło w elektryce?
– Za moment będą tu strażacy, bo to może się zapalić – powiedział szef. – Nie ruszajcie się stąd.
W tej chwili dotarło do mnie, że nigdzie nie widzę Rozalii. Została na górze?! Szybko krzyknąłem do reszty:
– Idę ją znaleźć – po czym pobiegłem do środka.
Gdy dotarłem na piętro, uderzył mnie okropny smród. Wpadłem do biura Rozalii i zdębiałem! Siedziała przed monitorem, jakby nic się nie działo!
– Co ty wyprawiasz! Te opary są trujące! – Zawołałem. – Nie kręci ci się w głowie od tego?
Rozalia popatrzyła na mnie jakbym postradał zmysły.
– Co się stało?
– Czujesz ten okropny smród? Jakby coś się przypaliło, może instalacja elektryczna – powiedziałem. – Nie widzisz, że wszyscy wyszli na zewnątrz? Jak możesz tu siedzieć?
Wszystko jej wyznałem
Zaczynałem czuć zawroty głowy i nie mogłem się doczekać, żeby wreszcie zaczerpnąć świeżego powietrza. Machałem rękami, próbując ją pospieszyć. A Rozalia tylko się nieśmiało uśmiechnęła.
– W ogóle tego nie czuję, bo kompletnie straciłam zmysł węchu – powiedziała, unosząc ramiona w geście bezsilności.
– Naprawdę nie czujesz zapachów? – Spytałem zaskoczony.
– Kiedy byłam mała, miałam wypadek i przez to przestałam cokolwiek wąchać – wyjaśniła, podążając za mną schodami w kierunku wyjścia.
Z trudem docierało do mnie to niesamowite odkrycie. „Jeśli nie czuje zapachów, to nawet nie wiedziała, że czuć ode mnie moczem!” – dotarło do mnie nagle. Ta myśl wprawiła mnie w taki zachwyt, że bez zastanowienia wyrzuciłem z siebie:
– Pójdziesz ze mną na kolację?
– Jasne! – Odpowiedziała od razu, a jej twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.
Nie mogłem uwierzyć, że było to tak łatwe – trzeba było znacznie wcześniej z nią o tym pogadać! Kiedy wróciliśmy z roboty, Rozalia wyznała mi szczerze, że od dłuższego czasu wpadłem jej w oko, ale starała się to ukrywać.
Chyba jednak coś było w tych feromonach, których użyłem. Ostatnio trafiłem na artykuł w sieci, który wyjaśniał, że te substancje wpływają na nas nawet gdy nie czujemy ich zapachu – działają bowiem na nieświadome obszary naszej psychiki! A jeśli chodzi o sprawy między mną a Rozalią, ustaliliśmy wspólnie zasadę – zero kombinowania i masek, tylko pełna otwartość w mówieniu o tym, co czujemy.
Kamil, 31 lat