„Byłam za młoda, by zostać babcią. Chciałam, żeby rozwiązali ten problem, ale na szczęście syn miał więcej oleju w głowie”
„Myślałam, że mój ambitny syn zrozumie, że jego decyzja zmienia wszystko. Uważałam, że są za młodzi na dziecko. Tymczasem stali twardo przy swoim”.

- Redakcja
W naszym domu zawsze panował ład. Może nie idealny, ale wystarczający, bym czuła, że mam kontrolę nad życiem. Mąż był moim wsparciem, a nasz osiemnastoletni syn, moją dumą. Był ambitny i planował studia prawnicze. Widziałam w nim kogoś, kto może osiągnąć wszystko, czego my z Łukaszem nigdy nie mieliśmy szansy zdobyć.
Mój mózg nie chciał przyjąć tych słów
Wieczorami Tymek uczył się do matury, a ja przeglądałam dokumenty z pracy. Tego dnia było inaczej.
Syn wszedł do kuchni z miną, jakby nosił na plecach cały świat.
– Mamo, muszę ci coś powiedzieć – zaczął, a jego głos był napięty.
Odłożyłam długopis.
– Coś się stało? – zapytałam, zaniepokojona.
– Kasia… Kasia jest w ciąży – powiedział cicho.
Przez chwilę słyszałam tylko tykanie zegara.
– Co?! – wydusiłam w końcu, jakby mój mózg nie chciał przyjąć tych słów.
– Kasia jest w ciąży – powtórzył, patrząc mi w oczy.
W tym momencie wszedł mąż. Jego spojrzenie przesunęło się z syna na mnie, a potem z powrotem.
– O czym rozmawiacie? – zapytał.
– Tymek zostanie ojcem – odpowiedziałam, starając się nie podnieść głosu, choć czułam, jak ziemia usuwa mi się spod nóg.
Łukasz wziął głęboki oddech i usiadł obok mnie.
– Synu – zaczął spokojnie – czy wiesz, co to oznacza?
– Wiem, tato. I nie zamierzam się wycofać.
Jego słowa brzmiały pewnie, ale widziałam, jak drżą mu ręce.
Są za młodzi na dziecko
Następne dni były jak niekończąca się burza. Myślałam, że mój ambitny syn zrozumie, że jego decyzja zmienia wszystko. Uważałam, że są za młodzi na dziecko. Tymczasem on i Kasia, która do tej pory wydawała się cicha i nieśmiała, stali twardo przy swoim.
Kiedy dziewczyna syna przyszła do naszego domu po raz pierwszy po tej wiadomości, starałam się zachować spokój. Usiedliśmy w salonie, a ja spojrzałam na nią z napięciem, którego nie potrafiłam ukryć.
– Kasiu... – zaczęłam, próbując mówić spokojnie – czy zdajesz sobie sprawę, jak bardzo to wpłynie na wasze życie? Na życie Tymka?
Dziewczyna spuściła wzrok, ale po chwili podniosła głowę i powiedziała:
– Tak, wiem. Ale nie mogę tego zrobić. To nasze dziecko.
– Twoi rodzice wiedzą? – zapytałam chłodno.
– Tak, rozmawialiśmy z nimi. Są w szoku, ale... powiedzieli, że nam pomogą.
Przeniosłam wzrok na Tymka.
– A co z tobą? Masz osiemnaście lat, maturę za pasem. Co zamierzasz zrobić?
– Będę pracował. Porozmawiam z nauczycielami o indywidualnym toku nauczania. Mamo, to moje dziecko, moja odpowiedzialność.
Westchnęłam ciężko.
– Tymek, wiesz, że to nie jest tylko decyzja o tym, żeby mieć dziecko. To lata wyrzeczeń. Czy naprawdę jesteś na to gotowy?
– Nie wiem, czy jestem gotowy, ale muszę to zrobić – odpowiedział, a w jego głosie pojawiła się determinacja, której wcześniej u niego nie widziałam.
Wszystko pójdzie na marne
Łukasz, jak zawsze, starał się być mediacyjnym głosem między nami. Kiedy moje emocje brały górę, mąż kładł rękę na moim ramieniu, przypominając, żebym się uspokoiła.
Pewnego wieczoru, gdy Tymek był u Kasi, usiedliśmy razem w salonie.
– Co o tym myślisz? – zapytałam, wpatrując się w niego z nadzieją, że da mi odpowiedź na wszystkie moje pytania.
– Myślę, że to trudne dla nas wszystkich – odpowiedział. – Ale oni są zdecydowani. Tymek wie, że musi dorosnąć szybciej, niż by chciał. Może, zamiast go powstrzymywać, powinniśmy pomóc mu zrozumieć, co go czeka.
Pokręciłam głową.
– A co z jego marzeniami? Co z prawem? Przecież to wszystko pójdzie na marne!
Łukasz spojrzał na mnie spokojnie.
– Może jego marzenia się zmienią, ale to nie znaczy, że jego życie będzie zmarnowane.
Patrzyłam na nich pełna podziwu
Tymek i Kasia zaczęli powoli wprowadzać swoje plany w życie. Tymek znalazł pracę w sklepie spożywczym, a Kasia kontynuowała szkołę, przygotowując się na przyjście dziecka.
Patrzyłam na nich pełna podziwu i obaw. Widząc, jak Tymek wracał zmęczony z pracy, jak Kasia uczyła się w przerwach między wizytami u lekarza, zaczęłam rozumieć, że to nie były tylko puste słowa.
Pewnego dnia, kiedy Tymek przyniósł pierwszą wypłatę, usiadł przy stole i położył ją przede mną.
– Chciałem ci pokazać, że traktuję to poważnie – powiedział.
Patrzyłam na niego przez chwilę w milczeniu, a potem położyłam dłoń na jego ręce.
– Widzę to, synu – odpowiedziałam cicho.
Łzy napłynęły mi do oczu
Kiedy Kasia zaczęła rodzić, byliśmy wszyscy w szpitalu. Ja i Łukasz czekaliśmy na korytarzu, podczas gdy Tymek był z nią na sali. Byłam tak zdenerwowana, że ledwo mogłam usiedzieć w miejscu.
W końcu drzwi się otworzyły.
– Mama i dziecko czują się dobrze – powiedział syn z uśmiechem, który rozjaśnił całą jego twarz. – Lena jest zdrowa.
Łzy napłynęły mi do oczu. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam wnuczkę, coś we mnie pękło. Była taka mała, taka bezbronna. Tymek trzymał ją w ramionach, patrząc na nią z czułością, jakiej wcześniej u niego nie widziałam.
– Jest piękna – powiedziałam, głaskając jej malutką rączkę.
– Dziękuję, mamo – odpowiedział Tymek cicho.
Wciąż byłam pewna obaw
Przez następne tygodnie nasze życie zmieniło się całkowicie. Lena była centrum naszego świata, a ja, choć wciąż pełna obaw, zaczęłam dostrzegać, że syn naprawdę dorósł.
Pewnego wieczoru, kiedy usiedliśmy razem, spojrzał na mnie i powiedział:
– Mamo, wiem, że nie tak to sobie wyobrażałaś. Chcę, żebyś wiedziała, że robię wszystko, żebyście byli ze mnie dumni.
Uśmiechnęłam się, czując, że te słowa były najważniejszym, co mogłam od niego usłyszeć.
– Jesteśmy z ciebie dumni.
Choć życie nie ułożyło się tak, jak planowałam, zrozumiałam, że czasami najlepsze rzeczy przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie.
Agnieszka, 46 lat