Reklama

Przyszedł w sobotnie popołudnie. Miałam, co prawda, inne plany, ale zrobiło mi się go żal. W jego głosie było tyle smutku. Nawet przez telefon dało się wyczuć, że cierpi. Chciałam mu pomóc.

Reklama

– Przepraszam, nie urządziłam się jeszcze we Lwowie i przyjmuję u koleżanki – tłumaczyłam, gdy wszedł.

Myślałam, że będzie łysy i nikczemnego wzrostu. Nie wiem, czemu właśnie tak go sobie wyobraziłam. Pewnie przez ten płaczliwy głos. Mężczyzna był jednak postawny i uwodzicielsko brzydki – dokładnie w ten sposób, jaki uwielbiają kobiety. Lekko krzywy nos, blizna przecinająca policzek, kilkudniowy zarost. Podobał mi się. Uznałam to za złą wróżbę.

– Mogę tu usiąść? – wskazał fotel.

Zarumieniłam się. Dopiero teraz zauważyłam, że na fotelu leży część mojej garderoby. Czerwona i dość frywolna.

Zobacz także

– Jasne – nerwowym ruchem zgarnęłam bieliznę. – Proszę się rozgościć.

Czułam, że facet zrobił to z premedytacją. Doskonale wiedział, jak działa na kobiety, i bawił się w najlepsze.

– Przez telefon wydawał się pan dość załamany. Dlatego zgodziłam się na dzisiejsze spotkanie. Czy mogę wiedzieć, o co chodzi? – przybrałam oficjalny ton.

– Żona mnie zostawiła. Odeszła. Zabrała synka – oznajmił krótko.

– Wyprowadziła się?

– Zniknęła – głos mu się załamał.

W jednej chwili zrobił się mały i słaby.

Znów zaczęłam mu współczuć

– Ustalmy fakty. Żona wyszła bez słowa? Nie było pana wtedy w domu?

– Wróciłem z pracy, a ich nie było. Zniknęły osobiste rzeczy Iriny, trochę ciuszków Adasia i jego ulubiona przytulanka. W sypialni panował bałagan.

Jakby ktoś się włamał. To było tydzień temu.

– Pytał pan rodzinę, znajomych?

Nikt nic nie wie. Irina nie odbiera telefonu. Z nikim się nie kontaktowała. Po prostu ślad po niej zaginął.

– A policja?

– Przyjęli zgłoszenie. Szukają. Bez powodzenia. Pomyślałem, że może pani wpadnie na trop. Przyniosłem zdjęcie…

Podał mi fotografię z wakacji. Urocza blondynka, brzeg morza, w tle palmy. Typowe zdjęcie do oprawienia w ramkę.

– Latem byliśmy w Egipcie. Wydawało mi się, że żona jest szczęśliwa.

– Niech pan przez chwilę nic nie mówi – poprosiłam. – Spróbuję się skupić. Może poczuję wibracje.

– Oby – westchnął. – Jest pani moją ostatnią szansą.

Zamknęłam oczy

Moje dłonie znajdowały się dokładnie nad leżącą na kolanach fotografią. Poczułam ciepło. Fala gorąca uderzyła w opuszki palców i szybko rozprzestrzeniała się po ciele. Po minucie piekły mnie już plecy. Czułam, że się pocę. Żar trawił też wnętrze. Nieznośny upał wysuszył ślinę i spowodował trudności w oddychaniu. Otworzyłam oczy. Chciałam podejść do okna i zaczerpnąć rześkiego zimowego powietrza.

Mężczyzna przyglądał mi się. Jego wzrok był badawczy i natarczywy. Blizna na policzku uwypukliła się, czyniąc go na powrót męskim i niebezpiecznym. Poczułam nieprzyjemne mrowienie na całym ciele. W duchu dziękowałam Marice za to, że uparła się poczekać na koniec spotkania tuż obok, w drugim pokoju.

– Proszę wybaczyć, zrobiło mi się gorąco – podeszłam szybko do okna. – Muszę się przewietrzyć.

– Coś pani poczuła, prawda? – przycisnął mnie wzrokiem do okiennicy.

– Nic konkretnego. Tylko upał. Może chodzi o okoliczności, w jakich zdjęcie zostało zrobione, a może o coś innego.

– O żar?

– Dlaczego użył pan tego słowa?

– Bo jest coś jeszcze. Nie mówiłem o tym… Żona miała… Przepraszam – poprawił się. – Żona ma duży temperament. Mam powody, by przypuszczać, że Irina mnie zdradzała. Być może nawet Adaś nie jest mój. Nie lubię o tym rozmawiać, ale… Sprawdziłem jej bilingi z ostatnich miesięcy. Bardzo często pojawia się w nich ten sam numer.

– Poinformował pan o tym policję?

– Nie – spuścił wzrok.

– Sam chciałem się tym zająć. Niestety, tamten numer od tygodnia nie odpowiada. Sprawdziłem. To karta prepaid. Każdy może taką kupić bez rejestracji.

– Jednak dla policji to ważna wskazówka. Powinien pan powiedzieć – oburzyłam się, że facet zataił coś tak istotnego.

– Albo dowód obciążający – mruknął.

– Nie rozumiem.

– Oficer, który przyjmował zgłoszenie, zapytał wprost, czy miałem powody, aby pozbyć się żony. Takie zaginięcia bardzo często wiąże się z przemocą domową. Ja nie mam wyglądu aniołka, do tego oficjalnie nigdzie nie pracuję. Szara strefa. Wie pani, jak to jest. I ten bałagan w sypialni. Gdybym wyznał prawdę, w oczach policji stałbym się podejrzanym.

– No tak, miał pan motyw – zakończyłam za niego. – Zazdrosny mąż o wyglądzie gangstera pozbywa się niewiernej żony i dziecka, które nie jest jego.

– Dokładnie.

Mimo otwartego okna, wciąż czułam, że mam wypieki. Wiedziałam, że muszę wziąć się w garść.

Wróciłam do stolika i podniosłam zdjęcie. Starałam się w myślach odseparować kobietę od nadmorskiego pejzażu. Wyrwać ją z tła. Żar nie przemijał. Wykorzystałam mechanizm przeniesienia. Wyobraziłam sobie ubraną w plażowy strój blondynkę na zaśnieżonym stoku. Szron szklił się na rozwianych włosach. Wydobywająca się z jej ust przy każdym oddechu para zamarzała na opalonym dekolcie. Serce biło przyspieszonym rytmem.

Niemal je czułam. Jednego więc mogłam być pewna. Kobieta żyła. Nawet jeśli mój klient miał motyw, nie zabił niewiernej żony.

Poczułam ulgę. Siedziałam skupiona z zamkniętymi oczami. Miejsce blondynki niespodziewanie zajął szpakowaty mężczyzna. Zjeżdżał na nartach w plażowych szortach. Bił od niego ten sam żar, co od Iriny. Muskularne, opalone ciało pokrywały płatki spadającego śniegu.

– Czy to możliwe, że na ostatnich wakacjach żona kogoś poznała?

– W Egipcie?

– Tak.

– Nie, nie sądzę. Cały czas byliśmy razem. No prawie cały. Ona wcześniej wracała do pokoju, żeby położyć Adasia. Ja siedziałem jeszcze trochę w barze na plaży… Chyba nie podejrzewa pani, że wymykała się i zostawiała syna?

– Obok pana żony widzę dużo starszego szpakowatego mężczyznę. Obrazy, które wytwarza moja podświadomość, pochodzą z tego samego miejsca – starałam się wytłumaczyć. – Jakby on i ona byli razem na tym zdjęciu. Albo na plaży.

Gwałtowne uderzenie gorąca niemal zwaliło mnie z nóg. Ośnieżony stok zniknął, a ja znów trafiłam do egipskiego kurortu. Czułam, że gdzieś wśród palącego piasku znajduje się klucz do rozwiązania zagadki. Coś musiało się wydarzyć podczas tych wakacji. To nie Irina przyciągała moją uwagę. Wizje związane były z miejscem. Skupiłam się więc na kołysaniu palm i szumie fal.

I wtedy, niczym Wenus, z morskiej piany wynurzyła się ciemnowłosa dziewczyna. Kołysząc biodrami, wyszła na brzeg i wysłała promienny uśmiech w stronę wycelowanego w nią aparatu. Szpakowaty mężczyzna odłożył kamerę i podał jej ręcznik. Różnica wieku mogła wskazywać na to, że kobieta jest jego córką. Sposób, w jaki ją dotykał, nie pozostawiał jednak złudzeń. Byli parą. Z pozoru bardzo szczęśliwą. Myślałam tak do chwili, kiedy ich splecione sylwetki pogrążyły się w cieniu. Jakby jakiś olbrzym zasłonił słońce.

Poczułam wiatr od morza

Wieczorna bryza pokryła słoną mgiełką piach. Wizja zaczęła się rwać. Dwa ciała na ręczniku plażowym. Zwierzęce pożądanie. Drobna sylwetka skryta za palmą. Łzy. Ciche porozumienie zdradzonych kochanków. Plan…

Oni mieli plan! – krzyknęłam, gwałtownie otwierając oczy.

– Kto? Moja żona i jej kochanek? Uciekli razem?

– Niech pan przestanie udawać – spojrzałam w jego stalowe oczy. – To pan ma za duży temperament.

– Skąd ta pewność?

– Studiowałam psychologię – warknęłam. – I wiem o wakacyjnym romansie. Przed chwilą wszystko zobaczyłam. Na tej samej plaży tarzał się pan z kochanką – oddałam mu zdjęcie. – Żona zapewne usypiała w tym czasie waszego synka. Najwyraźniej jednak pewnego wieczoru postanowiła pana poszukać.

– No dobrze, przypuśćmy, że przespałem się z kimś na wakacjach. Jaki to ma związek ze zniknięciem Iriny? W dodatku teraz, po sześciu miesiącach?

– Myślę, że to część planu. Zemsta. Na pana miejscu skontaktowałabym się z tamtą panienką. Jeśli nadal jest żoną szpakowatego mężczyzny, może wspólnie odnajdziecie Irinę.

Reklama

Wkrótce przyszedł mi podziękować. Znalazł żonę w hotelu w Kijowie. Pokój wynajął na swoje nazwisko poznany w Egipcie mężczyzna. Tej dwójki nic nie łączyło. Chcieli dać nauczkę niewiernym.

Reklama
Reklama
Reklama